rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

MDŁE ŻYCIE, SOCZYSTA PROZA

Ekscytacja pomieszana z niedowierzaniem – o prozie Gustawa Rajmusa.

Zupełnie inaczej czyta się teksty osób, które się zna. Pisarze zazwyczaj jawią się jako ulotne byty, istoty oderwane od rzeczywistości. Gdy wiesz, że za odczytywanymi słowami i znaczeniami kryje się żywy człowiek, który ma twarz, ręce i nogi, lektura jest zupełnie inna. Opowiadania Gustawa Rajmusa miałam przyjemność czytać jeszcze przed publikacją. Teraz dotarły do mnie w nieco zmienionej formie, gotowej książki, ściskanej przez niecierpliwe dłonie, gotowe do popełnienia aktu. Aktu czytania.

Przytłaczające życie

Ból istnienia towarzyszył nam chyba od zawsze. Współczesne czasy też nas nie rozpieszczają. Mrocznym odzwierciedleniem naszej rzeczywistości są opowiadania zebrane w tomie „dwie historie i inne historie”. Spotykamy ludzi rozbitych, spętanych okowami kredytu, rodziny i zobowiązań. Widzimy, jak zdradzają, są pełni lęku i obaw. Ich życie pogrążone jest w kryzysie. Podglądamy też ich dzieciństwo, zabawy na podwórku, nadzieje i marzenia.

Byłem bodaj po trzech żywcach, smakujących skisłą szmatą ze zlewozmywaka, cóż, studencka kieszeń wymagała poświęceń, więc i animusz mi podskoczył.

Potem to wszystko gdzieś się rozmywa, jakby zatracili własne JA. Pełno tu samotności – najbardziej poruszające pod tym względem jest opowiadanie AI. Główny bohater został w swoim futurystycznym, innowacyjnym domu, spełniając życzenie swojego tostera. W otoczeniu gadających sprzętów. W ich lśniących obudowach przyglądamy się jego pustemu życiu. Przewrotnie, to urządzenia zaczynały nabierać tożsamości, a człowiek ją tracić.

Z niektórych tekstów, z beznadziei i nieuchronności popełnienia tych samych błędów, co rodzice, wychodzi na wierzch odrobina nadziei. W opowiadaniu Perwersja mamy do czynienia z rodziną po przejściach, nawet rodzinne zdjęcie wygląda komicznie i groteskowo. Ale może jeszcze nie jest tak źle?

Wycieńczeni leżymy obok siebie tuż po pracy. Krótka chwila wytchnienia przed wizytą teściów (…).
Przynosi nam szklankę wody. O tak, jeszcze wszystko po staremu.
Jeszcze jest czas.

Jak bardzo jesteśmy pokaleczeni?
W opowiadaniach Gustawa Rajmusa mamy kondensację naszych ran i cierpień. Swoje piętno pozostawiła też pandemia, sprawiając, że uśpione w nas demony się obudziły. Ekstremalne sytuacje spotykają nas w najmniej oczekiwanych momentach.

Jak zdalnie pracować z kulturą i sztuką? Nijak. Muszę uzupełniać jakieś abstrakcyjne papiery, sporządzać przyszłe kosztorysy, nadrabiać posty reklamowe. Coś tam za dnia porobię, ale zaraz wracam do pozycji horyzontalnej.

W klimacie mistrza Edgara Allana Poe

Oko cyklonu to z kolei opowieść, która wywołała ciarki na moich plecach. Nasza bohaterka jako dziecko była świadkiem morderstwa. Traumatyczne przeżycie sprawiło, że całe jej życie nagle mocno się zmieniło. W momencie, gdy wydaje się, że wyszła na prostą, pojawia się gość z przeszłości. Wiele opowiadań Rajmusa podszytych jest mrocznym klimatem, świat nadprzyrodzony przechodzi przez twardą prozę życia. I nie da się tego zjawiska powstrzymać.

Sentymentalna podróż

Teksty Gustawa Rajmusa to naprawdę solidnie napisana proza. Dobra literatura z poetycką podszewką. Trudno mi nawet wybrać moje ulubione opowiadanie, ale jednym z nich jest na pewno Za garść Donaldów. To sentymentalna podróż do dzieciństwa. Pierwszych starć, targów i ustalania sił. Chciałabym tam wrócić. I powalczyć o siebie trochę bardziej.
Poczytajcie tę prozę, na pohybel życiu!

MDŁE ŻYCIE, SOCZYSTA PROZA

Ekscytacja pomieszana z niedowierzaniem – o prozie Gustawa Rajmusa.

Zupełnie inaczej czyta się teksty osób, które się zna. Pisarze zazwyczaj jawią się jako ulotne byty, istoty oderwane od rzeczywistości. Gdy wiesz, że za odczytywanymi słowami i znaczeniami kryje się żywy człowiek, który ma twarz, ręce i nogi, lektura jest zupełnie inna....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

PRZYCIĄGANIE MIŁOŚCI
Obchodź się z tym ostrożnie.

Wielu z nas lubi sobie poczytać czasami horoskopy. Ja je uwielbiam. Moje życie w horoskopach często bywa znacznie bardziej barwne niż to prawdziwe. I jeszcze te sformułowania: retrogradacja, koniunkcja… no sztos!

Horoskopy i przeznaczenie
Czy rzeczywiście w nie wierzymy? Na pewno wiara w cokolwiek zawsze przynosi nam nadzieję i pewnego rodzaju ukojenie. Książka „Przyciągnij miłość” Sary Gomar od wydawnictwa MUZA mnie przyciągnęła okładką. Wykorzystała moją chwilę słabości, bo poradników już dawno nie czytałam i nie miałam na to ochoty. Nie wierzę całkowicie w horoskopy, bardziej określiłabym to jako okazjonalne czytanie z ciekawości. Ale swój znak zodiaku znam i uważam, że jednak dość dobrze opisuje moje cechy. A książka? Trochę mnie przerosła…

Który znak zodiaku jest dla Ciebie?
Pięknie wydana książka kryje dość magiczne wnętrze. Najpierw czytelnik zyskuje garść podstawowych informacji o Wenus – czyli planecie miłości i kobiecości. Przechodzimy przez kolejne planety, których układ ma wpływ na nasze życie, by wreszcie dotrzeć do osi związków. Zdziwił mnie dość wąski zakres powiązań, ale może rzeczywiście tylko z takimi znakami zodiaku powinniśmy się łączyć?

Samoświadomość jest ważna
W tej książce oprócz nawiązań do znaków zodiaku i układu gwiazd, sporo miejsca poświęcamy na rozwijanie własnej świadomości i otwieranie się na nowe doświadczenia. Znajdują się w niej porady dotyczące chociażby zmiany sposobu myślenia czy stawiania granic, a także ćwiczenia praktyczne, takie jak np. medytacje z Wenus.

Zwracaj uwagę na twój głos wewnętrzny, nie ignoruj instynktów. Jeśli czujesz się źle, to dlatego, że tolerujesz rzeczy, których tolerować nie powinnaś.

Jak ją czytać?
Raczej nie jest to książka dla sceptyków, a dla osób zainteresowanych astrologią. Dla mnie jednak nie, ale polecam wszystkim, którzy wierzą w moc gwiazd. Estetyczne wydanie na pewno doda lekturze smaku.

Czasem się zastanawiam, jaka to osobliwa siła oddziałuje między dwiema osobami, które wcale się ni znając, spotykają się w jakimś miejscu, by natychmiast poczuć wzajemne przyciąganie.

PRZYCIĄGANIE MIŁOŚCI
Obchodź się z tym ostrożnie.

Wielu z nas lubi sobie poczytać czasami horoskopy. Ja je uwielbiam. Moje życie w horoskopach często bywa znacznie bardziej barwne niż to prawdziwe. I jeszcze te sformułowania: retrogradacja, koniunkcja… no sztos!

Horoskopy i przeznaczenie
Czy rzeczywiście w nie wierzymy? Na pewno wiara w cokolwiek zawsze przynosi nam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

MIŁOŚĆ I PORAŻKA IDĄ W PARZE
Historia Fridy, ale Nayeli trochę bardziej.

Sięgnęłam po tę książkę oczywiście z wielkiej miłości do Fridy. Ale bardzo szybko zainteresowała mnie zupełnie inna postać – jej kucharka. Silna kobieta. Nayeli. I pozostałe kobiety Cruz. „Kucharka Fridy” od wydawnictwa Letra to opowieść o trzech pokoleniach kobiet, które zebrały mnóstwo doświadczeń. Ale nigdy się nie poddały.

Miłość jest dobrym powodem
Ten cytat dalej już nie jest tak optymistyczny. To tylko złudzenie. Wspaniałość miłości przyćmiona zostaje okrutną rzeczywistością. Dzięki opowieści Nayeli poznajemy rzeczywistość, w której żyje Frida. Najbardziej mroczne są momenty, gdy artystka opowiada o niemożności zaznania macierzyństwa. To wszystko w otoczce trudnej miłości do Diego, wielkiego artysty i wielbiciela kobiet. Życie Fridy było naznaczone ogromnym cierpieniem.

„Miłość jest dobrym powodem, by wszystko inne zawiodło – powtarzała i wplatała zdanie w czasie mojej opowieści, tak żebym pamiętała, że miłość i porażka idą w parze”.

„Ty mi się dziejesz – odpowiedziała kobieta z uśmiechem”.

„Frida miała plany. Zawsze robiła je w ciszy, bez konsultacji z kimkolwiek. W głowie tworzyła i niszczyła swoje życie – i życie innych. Potrafiła godzinami wyobrażać sobie sytuacje, spacery, sceny seksu, całe życia, które kształtowa jej bujna wyobraźnia. Wiele razy to, co wykiełkowało w jej umyśle, zostało wyplute z ust, a ją samo piętnowało jako kłamczynię. Nie przejmowała się tym. Przecież kształtowała historie, które chciała opowiedzieć”.

Historia Nayeli
Książka została o tyle ciekawie skonstruowana, że mamy do czynienia z retrospekcją. Współczesne czasy, w których poznajemy losy wnuczki Nayeli przeplatają się z życiem przedstawionym z perspektywy jej babci. Śledzimy losy pewnego tajemniczego obrazu. Czy rzeczywiście namalował go Diego? A może Frida? I jakim sposobem trafił do rodziny Cruz? Jedno jest pewne – są ludzie, którzy nie cofną się przed niczym, by go zdobyć – świadomi jego ogromnej wartości.
Ale to właśnie historia Nayeli najbardziej mnie urzekła. Tak bardzo, że Frida została na drugim miejscu. Nayeli poznajemy jako młodą, trochę zagubioną dziewczynę. Młoda, piękna Tehuanka, z niesamowicie wyrazistą urodą i umiejętnościami kulinarnymi. Z biegiem czasu staje się powiernicą i przyjaciółką Fridy, uwięzionej w swoim domu, w swoim schorowanym ciele. Przemyślenia Nayeli, jej relacje z córką i wnuczką to niesamowita historia rodzinna, tym bardziej ciekawa, że dotyczy tak naprawdę samych kobiet. Są niezależne, mocno doświadczone przez życie, ale zawsze sobie radzą. Wydaje się też, że dużo je dzieli, a jednak losy kobiet Cruz są mocno ze sobą splątane.
Polecam z czystym sumieniem „Kucharkę Fridy” od wydawnictwa Letra – ta lektura była naprawdę wciągająca i przyniosła mi refleksję nad naturą kobiet, nad naszą siłą i determinacją, dzięki której wszystko jest możliwe.

„Pamiętam czas, kiedy przed meksykańskimi kolekcjonerami powiedziałem, że cała jej artystyczna droga wydaje mi się historią kłamstwa. Twierdziłem, że Frida kłamie – oznajmił z gorzkim śmiechem. – Jakim byłem idiotą, jak bardzo się myliłem!”.

MIŁOŚĆ I PORAŻKA IDĄ W PARZE
Historia Fridy, ale Nayeli trochę bardziej.

Sięgnęłam po tę książkę oczywiście z wielkiej miłości do Fridy. Ale bardzo szybko zainteresowała mnie zupełnie inna postać – jej kucharka. Silna kobieta. Nayeli. I pozostałe kobiety Cruz. „Kucharka Fridy” od wydawnictwa Letra to opowieść o trzech pokoleniach kobiet, które zebrały mnóstwo doświadczeń....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Każdy rodzic to zna. Wieczorne rytuały i odliczanie, aż pociechy pójdą spać. Aż zacznie się wieczór. Aż będzie można odpocząć. Tymczasem… minuty rozciągają się w czasie, a dziecko jakby się od nowa ładowało i dalej nie chce spać… Pić. Jeść. Siku. Pić. Jeść. Siku. Tik tak tik tak. Kiedy pójdzie spać? I o trudnym zasypianiu jest też ta książka: „Marcin. Pora spać” Till The Cat.

Piżamowe party
Zaczyna się dość niewinnie. Czytamy, że w niektóre dni Marcinowi wolno się położyć spać nieco później. Takie okazje nazywane tu są „dorosłymi wieczorami” i wtedy godzina spania jest naturalnie przesuwana. Bywa też i tak, gdy to dziadzio pilnuje Marcina, ale nasz chłopiec jest sprytny jak ninja i buszuje wieczorową porą, a niczego nieświadomy dziadek myśli, że malec śpi w najlepsze. A co się dzieje później? Potem przychodzą konsekwencje. Gdy Marcin jest niewyspany, nic mu nie wychodzi, na wszystkich się złości… Nie chce sprzątać zabawek, krzyczy i nie chce iść spać o stałej porze…

„Marcin zauważył, że aby normalny wieczór przypominał ten dorosły, trzeba działać jak ninja i stać się trochę niezauważalnym”.


Człowiek wyspany mniej awanturujący
Gdy Marcin wreszcie się wysypia, ma zupełnie inny nastrój. Jest miły, koleżeński i w ogóle się nie dąsa. Wieczorem już wie, że trzeba umyć zęby i położyć się jak najszybciej spać, żeby następnego dnia być w dobrej formie.

„Spanie jest jak ładowanie baterii w telefonie. Jeżeli jej nie naładujesz, telefon nie będzie energii, żeby dobrze działać”.


Ech, te emocje!
Bardzo spodobała mi się seria z Marcinem w roli głównej. Wielką rolę odgrywają tu piękne ilustracje, ale i rodzina naszego małego bohatera jest bardzo interesująca i oryginalna. Przede wszystkim jednak najważniejsza jest nauka radzenia sobie z emocjami. Mieliśmy już do czynienia ze złością, gdy Marcinowi zginął pluszak, teraz musimy rozprawić się z tematem higieny snu. Wspaniale, że żyjemy w czasach, gdy jest książka na wszystko. Na każdy problem, który pojawia się w wychowaniu. Polecam do domowej biblioteczki!

Każdy rodzic to zna. Wieczorne rytuały i odliczanie, aż pociechy pójdą spać. Aż zacznie się wieczór. Aż będzie można odpocząć. Tymczasem… minuty rozciągają się w czasie, a dziecko jakby się od nowa ładowało i dalej nie chce spać… Pić. Jeść. Siku. Pić. Jeść. Siku. Tik tak tik tak. Kiedy pójdzie spać? I o trudnym zasypianiu jest też ta książka: „Marcin. Pora spać” Till The...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mój kryzys czytelniczy trwa od jakiegoś czasu. Próby powrotu do „normalności” nie zawsze są takie proste, jak nam się wydaje. Nie mogłam zatopić się w żadną fabułę. Wyjątkowo wybrałam prostą i przyjemną historię romansową. „Spadające gwiazdy” Fern Michaels to znany bestseller New York Timesa – idealny na przełamanie czytelniczego impasu.

Zima jesienią
W sklepach atakują nas dziady do orzechów i świąteczne czekoladki. Jeszcze dobrze nie pożegnaliśmy zmarłych, a już zaczyna się świąteczny blichtr. Książki też już iście w klimacie bożonarodzeniowym. Okładka z chatką z piernika musi skrywać w sobie słodkie wnętrze. I stanowi obietnicę dobrego zakończenia, tak bardzo mi potrzebnego. Zaczynamy od poznania słodkiej, młodej i nieco infantylnej Emily. Chociaż wydaje się dorosłą kobietą, cały czas jest uzależniona od decyzji swoich rodziców. Jest znaną i cenioną instruktorką narciarstwa w kurorcie w Kolorado. Ośrodek należy do jej rodziców i wkrótce to nasza bohaterka ma go przejąć. Niezbyt jej się to podoba, bo chciałaby podróżować i korzystać z życia. Boi się jednak otwarcie sprzeciwić się rodzicom. Sytuacja jeszcze bardziej się komplikuje, gdy na jej drodze staje przystojny aktor – Zach Ryder.

„Miał rację, ale nie mogła przyjąć jego propozycji. W całym tym planie było zdecydowanie za dużo zmiennych”.
Niedopasowany
Emily marzy zarówno o podróżach i wolności, jak i o tym, by założyć rodzinę i mieć dzieci. Jej życie jednak układa się w taki sposób, że powoli traci nadzieję. Nagle w jej życiu pojawia się przystojny Zach Ryder, aktor, którego filmy zna na pamięć. Gra agenta CIA, typowego twardziela i łamacza serc. Gdy się poznają, bardzo chce jej pokazać, że naprawdę jest zupełnie innym człowiekiem. Emily ma jednak wciąż wątpliwości. A jeśli to tylko przelotny romans? Przecież zdjęcia do filmu kiedyś się skończą. Gdy okazuje się, że Zach odwzajemnia jej uczucia, pojawia się jeszcze jeden problem – zauroczona jest nim również jej najlepsza przyjaciółka.

Miło, lekko i przyjemnie
Jeśli szukacie łatwej i przyjemnej lektury, która umili Wam jesienno-zimowy wieczór, to jak najbardziej „Spadające gwiazdy” od wydawnictwa Skarpa Warszawska będzie strzałem w dziesiątkę.

„Mogła zrzucić to na przenikliwe zimno, ale nie byłaby to prawda. To były po prostu łzy szczęścia. Tak bardzo banalne, ale prawdziwe”.

Mój kryzys czytelniczy trwa od jakiegoś czasu. Próby powrotu do „normalności” nie zawsze są takie proste, jak nam się wydaje. Nie mogłam zatopić się w żadną fabułę. Wyjątkowo wybrałam prostą i przyjemną historię romansową. „Spadające gwiazdy” Fern Michaels to znany bestseller New York Timesa – idealny na przełamanie czytelniczego impasu.

Zima jesienią
W sklepach atakują...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Bądź sobą, Pinku! Urszula Młodnicka, Agnieszka Waligóra
Ocena 9,2
Bądź sobą, Pinku! Urszula Młodnicka,&...

Na półkach: ,

Czwarta z serii książka dla dzieci o dzielnym Pinku, który tym razem uczy się, jak stawiać granice i być sobą. Duet Urszuli Młodnickiej i Agnieszki Waligóry kolejny raz zachwyca – nie tylko pięknymi ilustracjami, ale przede wszystkim – mądrym przekazem, tak bardzo potrzebnym dzieciom w dzisiejszych czasach.

Tylko dla dzieci?

Za każdym razem, gdy czytam o Pinku, mam to samo wrażenie. Ta książka jest nie tylko wspaniałym drogowskazem dla dzieci w wieku szkolnym, ale także dla osób dorosłych. Czytam i chłonę, wyciągając też z niej coś dla siebie, wiedzę, której mnie-dziecku nikt nie przekazał. Chyba całe nasze pokolenie ma takie braki, więc tym bardziej warto tę serię poznać. Tym razem o stawianiu granic i asertywności – szczególnie ważnych umiejętnościach.

Jak być sobą?

Książka podzielona jest na scenki – sytuacje oraz dialogi, jakie Pinku prowadzi ze swoją mamą. Najczęściej dotyczą one sytuacji z rówieśnikami i w szkole. Jak powiedzieć „NIE”, gdy wszyscy na coś się zgadzają? Jak stanąć we własnej obronie i czy można wypowiadać własne zdanie? Szukanie własnego głosu, swojego JA jest bardzo trudne. To droga, którą każdy z nas musi przejść, już od wczesnego dzieciństwa. Bardzo ważny jest rozdział dotyczący nieprzejmowania się opiniami innych czy tego, jak można się przygotować na focha. Kolejny rozdział dotyczy tematu, który jest bardzo na czasie – niekarmienia hejterów. Praktyczne wskazówki i strony do ćwiczeń, tworzenia map myśli i układania zdań w swojej obronie – to tylko niektóre z elementów, jakie wzbogacają książkę i sprawiają, że jest tak wspaniale mądra.

Sztuka odpuszczania

Jeden z ostatnich rozdziałów dotyczy trudnej sztuki odpuszczania. Czasami nie można już nic więcej zrobić. Warto odpuścić, jeśli można – na własnych zasadach. Jak mówi mama Pinku: „to było bardzo mądre z waszej strony”. Pinku tworzy swoją listę celów, jakie chciałby osiągnąć, np. odmówić koledze, który ciągle pożycza od niego pieniądze i nigdy nie oddaje, czy stanąć w obronie nowej koleżanki. Zwierza się mamie, że nie zawsze się udaje. Ale przecież najważniejsze jest to, że się próbowało. W książce jest miejsce na listę wyzwań dziecka oraz ściąga do zapamiętania. Po prostu kocham tak mądre publikacje! Dziękuję za możliwość recenzji wydawnictwu SENSUS.

Czwarta z serii książka dla dzieci o dzielnym Pinku, który tym razem uczy się, jak stawiać granice i być sobą. Duet Urszuli Młodnickiej i Agnieszki Waligóry kolejny raz zachwyca – nie tylko pięknymi ilustracjami, ale przede wszystkim – mądrym przekazem, tak bardzo potrzebnym dzieciom w dzisiejszych czasach.

Tylko dla dzieci?

Za każdym razem, gdy czytam o Pinku, mam to samo wrażenie. Ta książka jest nie tylko wspaniałym drogowskazem dla dzieci w wieku szkolnym, ale także dla osób dorosłych. Czytam i chłonę, wyciągając też z niej coś dla siebie, wiedzę, której mnie-dziecku nikt nie przekazał. Chyba całe nasze pokolenie ma takie braki, więc tym bardziej warto tę serię poznać. Tym razem o stawianiu granic i asertywności – szczególnie ważnych umiejętnościach.

Jak być sobą?

Książka podzielona jest na scenki – sytuacje oraz dialogi, jakie Pinku prowadzi ze swoją mamą. Najczęściej dotyczą one sytuacji z rówieśnikami i w szkole. Jak powiedzieć „NIE”, gdy wszyscy na coś się zgadzają? Jak stanąć we własnej obronie i czy można wypowiadać własne zdanie? Szukanie własnego głosu, swojego JA jest bardzo trudne. To droga, którą każdy z nas musi przejść, już od wczesnego dzieciństwa. Bardzo ważny jest rozdział dotyczący nieprzejmowania się opiniami innych czy tego, jak można się przygotować na focha. Kolejny rozdział dotyczy tematu, który jest bardzo na czasie – niekarmienia hejterów. Praktyczne wskazówki i strony do ćwiczeń, tworzenia map myśli i układania zdań w swojej obronie – to tylko niektóre z elementów, jakie wzbogacają książkę i sprawiają, że jest tak wspaniale mądra.

Sztuka odpuszczania

Jeden z ostatnich rozdziałów dotyczy trudnej sztuki odpuszczania. Czasami nie można już nic więcej zrobić. Warto odpuścić, jeśli można – na własnych zasadach. Jak mówi mama Pinku: „to było bardzo mądre z waszej strony”. Pinku tworzy swoją listę celów, jakie chciałby osiągnąć, np. odmówić koledze, który ciągle pożycza od niego pieniądze i nigdy nie oddaje, czy stanąć w obronie nowej koleżanki. Zwierza się mamie, że nie zawsze się udaje. Ale przecież najważniejsze jest to, że się próbowało. W książce jest miejsce na listę wyzwań dziecka oraz ściąga do zapamiętania. Po prostu kocham tak mądre publikacje! Dziękuję za możliwość recenzji wydawnictwu SENSUS.

Czwarta z serii książka dla dzieci o dzielnym Pinku, który tym razem uczy się, jak stawiać granice i być sobą. Duet Urszuli Młodnickiej i Agnieszki Waligóry kolejny raz zachwyca – nie tylko pięknymi ilustracjami, ale przede wszystkim – mądrym przekazem, tak bardzo potrzebnym dzieciom w dzisiejszych czasach.

Tylko dla dzieci?

Za każdym razem, gdy czytam o Pinku, mam to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książki Pauliny Świst są przeze mnie wyczekiwane, jak mało które. Ostatnio opanował mnie kryzys czytelniczy, nie mogłam się wciągnąć w żadną fabułę. I tak mijały kolejne tygodnie, aż w końcu pojawiła się zapowiedź „Incognito” od wydawnictwa MUZA AKURAT. Jak zwykle, oczekiwałam, że będzie smakowicie. I było.

Anka i Cień

W intrygach kreślonych ostrym piórem Pauliny Świst zawsze mamy do czynienia ze starciem żywiołów. Anka to bohaterka, która zupełnie przypadkiem i całkiem niechcąco, wpada w kolejne tarapaty. Jest dziennikarką o dwóch obliczach. Z jednej strony pisze artykuły śledcze i stąpa po krawędzi. Z drugiej strony redaguje poczytne artykuły dla tzw. prasy kobiecej. Cień to jej przyjaciel, jeszcze z czasów szkolnych. Łączy ich bardzo bliska relacja i platoniczne uczucie, które starają się stłumić. Wiemy jednak doskonale, że ta bomba kiedyś będzie musiała wybuchnąć.

„Poczułam, jak rodzi się we mnie diablę. No cóż, jak się bawić, to się bawić… Drzwi wyjebać, okna wstawić – jak mawia Artur”.

Seryjny morderca?

Rytualne mordy, zagadkowo ułożone ciała i substancje chemiczne – bardzo trudno określić profil psychologiczny mordercy, który sieje spustoszenie. Prokurator Cieniowski wraz z przyjacielem, policjantem śledczym, Szczepanem, starają się ułożyć wszystkie puzzle tej makabrycznej układanki. Przy okazji pojawia się między nimi rywalizacja o względy Anki. Obaj dżentelmeni mają na nią wyraźną ochotę. Nasza bohaterka cierpi na klęskę urodzaju. Co z tego wyniknie? Jak bardzo pokręcone są jej rozmyślania? W ten sposób pisać może dla nas tylko Paulina Świst!


Gdzie ten seks?

W „Incognito” mamy znacznie więcej o przyjaźni niż o seksie. Więcej niż przywykliśmy w książkach naszej ostrej autorki, ale nie oznacza to, że jest to mniej ciekawa historia. Stopniowanie napięcia jest równie fascynujące. Mnie wyrwała z letargu, pozwoliła na chwilę zapomnieć o tym, co się dzieje wokół. Jak zawsze – Świst – polecam! Doskonały wybór na długie jesienne wieczory, ale i poranki mogą być dzięki niej bardzo energetyczne!

Książki Pauliny Świst są przeze mnie wyczekiwane, jak mało które. Ostatnio opanował mnie kryzys czytelniczy, nie mogłam się wciągnąć w żadną fabułę. I tak mijały kolejne tygodnie, aż w końcu pojawiła się zapowiedź „Incognito” od wydawnictwa MUZA AKURAT. Jak zwykle, oczekiwałam, że będzie smakowicie. I było.

Anka i Cień

W intrygach kreślonych ostrym piórem Pauliny Świst...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powrót do równowagi po doświadczeniu przemocy emocjonalnej.



Gdyby spojrzeć obiektywnym okiem na temat przemocy emocjonalnej w naszym kraju, można by nabawić się rozdwojenia jaźni. Z jednej strony uderzają nas piękne kampanie reklamowe i teksty na stronach MOPR-u czy Policji, w których mamy znakomicie wszystko wyjaśnione. Czym jest taka przemoc, że trzeba być świadomym, reagować, walczyć o siebie i – korzystać z pomocy.

W praktyce wygląda to znacznie gorzej. Jeśli ktoś nie wyzywa Cię codziennie, to przecież nie przemoc. Co drugi dzień jest okey. Przemoc emocjonalna traktowana jest jak eteryczna postać, zupełnie nieuchwytny byt. Nie da się udowodnić. Nie masz szans. Jedyne, co można zrobić, to uciec.

Ratuj się kto może
Gdy już w końcu zrobi się milion kroków do uwolnienia się z toksycznej relacji i przerabia się swoje demony na terapii, warto także pomyśleć o tym, co będzie potem. Pomóc w tym mogą chociażby książki (nie zastąpią nigdy terapii, ale mogą ją wspomóc), takie jak: „Gaslighting. Odzyskanie równowagi po doświadczeniu przemocy emocjonalnej” Amy Marlow MaCOY od wydawnictwa SENSUS. Chociaż rękami i nogami zapierałam się przed kolejnym poradnikiem, bo wszystkie dotyczące toksycznych związków puściłam dalej, to jednak ta przykuła moją uwagę. Jak to zrobić? Jak wrócić do zdrowia? Być sobą?

Zeszyt do ćwiczeń
Jeśli oczekujesz biernej lektury, to się zawiedziesz. Na szczęście – bardzo pozytywnie. Ten poradnik skupia się przede wszystkim na praktycznej stronie powrotu do zdrowia. Mamy oczywiście wyjaśnione samo zjawisko – nie tylko, na czym polega, ale nawet wypisane standardowe zwroty, jakimi toksyczne osoby się posługują. Powrót do zdrowia został tutaj podzielony na trzy fazy: przyjęcie do wiadomości faktów i okazanie sobie współczucia, budowanie poczucia własnej wartości i określenie granic. Potem zajmujemy się tematem wychodzenia z traumy, dbania o siebie i tworzenia zdrowych relacji. Nie ma tutaj nudy i użalania się nad sobą, zgrywania ofiary i nurzania w swoim błocie. Znajdziemy sporo praktycznych porad, oczywiście współczucia i empatii, ale warto zdać sobie sprawę z tego, że to od nas zależy – czy będziemy żyć w przeszłości, czy się od niej uwolnimy. Wykonując liczne ćwiczenia umieszczone w tej książce i dbając o swój dobrostan, można zrobić kolejny krok do przodu. Myślę, że jest to bardzo cenna książka dla osób, które doświadczyły przemocy emocjonalnej. Ze mną zostaje.

Powrót do równowagi po doświadczeniu przemocy emocjonalnej.



Gdyby spojrzeć obiektywnym okiem na temat przemocy emocjonalnej w naszym kraju, można by nabawić się rozdwojenia jaźni. Z jednej strony uderzają nas piękne kampanie reklamowe i teksty na stronach MOPR-u czy Policji, w których mamy znakomicie wszystko wyjaśnione. Czym jest taka przemoc, że trzeba być świadomym,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dwie kobiety i dwóch mężczyzn. Cztery opowieści o życiu w niepewnych czasach.



„Nocny portret” Laury Morelli to pierwsza książka fabularna, którą przeczytałam w nowym miejscu. Trochę jak bohaterowie tej powieści przeniosłam się w czasie i przestrzeni. I chociaż nie przepadam za powieściami z wątkiem historycznym w tle, tym razem czytałam książkę z przyjemnością. Wydawnictwo ARKADY umiliło mi kilka wieczorów, za co bardzo dziękuję.

„Wyobraź sobie świat bez sztuki, bez muzyki, tańca, bez rzeczy, których tak naprawdę nie potrzebujemy. To byłby świat, na którym nie warto żyć”.

Cecylia i Edith
Mediolan zdecydowanie nie jest moim ulubionym miastem, raczej to słowo-sztylet, które chciałabym wymazać z pamięci. Za każdym razem, gdy czytałam rozdziały dotyczące Cecylii, uderzało mnie to tak mocno, ale chyba każde odczytanie książki obarczone jest pewnym bagażem, który w sobie nosimy. Dla mnie była to słodko-gorzka opowieść. Słodka, bo dotyczyła najsłynniejszych obrazów, jakie kiedykolwiek powstały. W rozdziałach dotyczących Edith poznajemy tajniki pracy konserwatora, zachwycamy się obrazami razem z nią, ale gorzka, bo drżymy, gdy trafiają w ręce zachłannych nazistów. Edith ma wyrzuty sumienia, że niechcący wskazała im miejsca, w których znajdują się arcydzieła malarstwa, przede wszystkim „Dama z gronostajem” Leonarda da Vinci z kolekcji Czartoryskich. Potem przenosimy się do drugiej kobiety. Cecylia Gallerani zostaje kochanką księcia Ludovico Sforzy. Chociaż poznajemy rzeczywistość z jej perspektywy, jest to bardzo zagadkowa postać, do końca nie wiadomo, co czuje. Zdaje sobie sprawę ze swojego położenia i tego, że ważne jest zabezpieczenie przyszłości. Swojej – i wkrótce również – jej syna.

„Mówiłam ci, że matka miała rację. Jestem nikim innym jak dziwką. Dziwką, której nawet kochanek już nie odwiedza”.

Leonardo i Dominic
Słynny malarz w powieści Laury Morelli przedstawiony jest chyba bardziej jak rzemieślnik, który wykonuje zlecenia księcia, a potem króla. Wyjątkowe są jego relacje z Cecylią, łączy ich z pewnością wielka przyjaźń. Z jego perspektywy widzimy dworskie intrygi i interesy, sieć powiązań, okrutny realizm sytuacji, w której wszyscy bohaterowie się znajdują. Potem znów przeskakujemy do czasów II wojny światowej. Dominic kocha rysować, okrutny los rozdzielił go z żoną i dziećmi. Walczy po stronie aliantów, dostaje niezwykle ważne zadanie odzyskania dzieł sztuki zrabowanych przez nazistów. Poznaje Edith. Łączy ich miłość do sztuki.

Kobiety w męskim świecie
W powieści „nocny portret” często podkreślana jest sytuacja kobiet zależnych od męskich „kaprysów”, decyzji i interesów. Zarówno Edith, jak i Cecylia próbują przeżyć w patriarchalnej rzeczywistości. Czytając tę książkę, zastanawiałam się, ile się zmieniło. Z jednej strony bardzo dużo, to zupełnie inne czasy. Z drugiej strony jednak nadal tak jest. Pozycja kobiety nie jest równorzędna. Przypomniały mi się też felietony Pauliny Młynarskiej („Okrutna jak Polka”). Chciałabym doczekać czasów, gdy kobieta mająca prawo decydować o sobie i swoim życiu nie będzie budzić zdziwienia.

„(…) Edith szukała w głowie odpowiedzi na pytanie, co jeszcze mogłaby zrobić, żeby ochronić się przed tym mężczyzną, od którego kaprysów zdawał się zależeć jej los”.

„Zastanawiała się, co jeszcze mogłaby zrobić, żeby nie wypaść z łask tego mężczyzny, od którego kaprysów zależał jej los”.

„Być może nie powinien dostarczać jej umysłowi takiej strawy. Jednak dobrze, że zostawiła to już wszystko za sobą”.

Dwie kobiety i dwóch mężczyzn. Cztery opowieści o życiu w niepewnych czasach.



„Nocny portret” Laury Morelli to pierwsza książka fabularna, którą przeczytałam w nowym miejscu. Trochę jak bohaterowie tej powieści przeniosłam się w czasie i przestrzeni. I chociaż nie przepadam za powieściami z wątkiem historycznym w tle, tym razem czytałam książkę z przyjemnością....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czeska literatura w najlepszym wydaniu.



Zawsze chętnie czytam i recenzuję czeską literaturę. Chociaż trudno tak ogólnikowo ją określić. Mimo specyficznego poczucia humoru naszych sąsiadów, każda z książek jest zupełnie inna. Uwielbiam chociażby Petrę Soukupową, która porusza trudne, niewygodne tematy. Tym razem w moje ręce trafiła „Ciemna strona” Markéty Pilátovej od wspaniałego wydawnictwa Afera.

„Teraz chciało mu się śmiać, kiedy wspominał tamte lata – z dzisiejszej perspektywy ich eksperymenty musiały się pewnie wydawać równie absurdalne jak zabawa w łapanie pokemonów albo ganianie po łące za puchem dmuchawca”.

Tajemnicze miejsce
W nowoczesnym, zabieganym, rozwiniętym świecie rodem z XXI wieku wciąż znajdują się miejsca owiane tajemnicą i… chyba trochę też magią. Jesioniki to właśnie taki punkt na mapie, w którym wbita szpilka wchodzi naprawdę bardzo głęboko. I trudno ją wydostać. Mało tego… mamy tutaj do czynienia z uzdrowicielami…

„Podsunęła mu pod nos otwarty flakonik. Niewiele mu się rozjaśniło. Na jej skórze męska, nieco natarczywa woń całkowicie zmieniała swój charakter”.

Poznajcie Mirka i Rudego
Nasi bohaterowie – bardzo oryginalnie zarysowani przez autorkę, mają dość nietypowy pomysł na życie. Diagnozują i uzdrawiają ludzi, badają ich aury. Nie brakuje także takich tanich sztuczek jak wyginanie łyżeczek… właśnie tak! Pamiętacie taki zawód jak ZNACHOR? Oni właśnie tym się zajmują. Może wydawać się to bardzo ekscytujące, ale w praktyce jest to spokojne, niemalże nudne i pełne rutyny zajęcie. Momentem zwrotnym w ich monotonnym życiu jest czarny płaszcz. Wydaje się, że to nic takiego, a jednak jest to ważny symbol, który wzywa ich na ciemną stronę… Myślicie, że dadzą się zwieść?

„Brakuje mi punktów orientacyjnych, dzięki którym zawsze mogłem dostać się tam, gdzie chciałem. Znikają. Czy raczej ktoś umyślnie mi je przesuwa, żebym błądził”.

Mroczna zabawa
Jeśli szukacie rozrywki w dobrym stylu, to „Ciemna strona” na pewno spełni Wasze oczekiwania. Intryga jest wciągająca, pobudza ciekawość, a język, którym jest napisana, sprawia, że nieustannie chce się więcej i więcej. Polecam na letnie podróże i długie wieczory, na które najlepszym pomysłem jest zawsze właśnie książka.

Czeska literatura w najlepszym wydaniu.



Zawsze chętnie czytam i recenzuję czeską literaturę. Chociaż trudno tak ogólnikowo ją określić. Mimo specyficznego poczucia humoru naszych sąsiadów, każda z książek jest zupełnie inna. Uwielbiam chociażby Petrę Soukupową, która porusza trudne, niewygodne tematy. Tym razem w moje ręce trafiła „Ciemna strona” Markéty Pilátovej od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dwie kobiety. Połączone pępowiną. Tak bardzo oddzielne.

Charlotte Gordon i jej „Buntowniczki” od Wydawnictwa Poznańskiego to książka, która od razu zwróciła moją uwagę. Tytuł już wiele mówi o wnętrzu. Wcześniej nie znałam tej historii. Mary Wollstonecraft i jej córka – Mary Shelley, słynna autorka opowieści o Frankensteinie. Matka – feministka, ojciec – aktywista społeczny. Czy mogło się to skończyć inaczej?

Walka o życie i przeżycie

30 sierpnia 1797 roku walczyła o życie pewna mała dziewczynka. Jej matce nie było łatwiej. Dziewczynce się udało. Przeżyła. Matka zmarła po 10 dniach na gorączkę połogową. Taki początek życia towarzyszył Mary Shelley. I chociaż nigdy się nie spotkały i nie porozmawiały, to, jak dowodzi autorka, nie można przeoczyć wpływu matki na córkę.

„Jej radykalizm ukształtował przyszłą Mary Shelley, wzniecił w niej determinację do bycia kimś, do stworzenia własnego arcydzieła”.

Trudne dzieciństwo

Ojciec Mary poszukiwał żony. Rozumiał, że nie da swoim dzieciom tego, czego potrzebują. Niestety jego wybranka miała dość trudny charakter, a także swoje dzieci, więc w domu Mary zaczęły się dość spore zmiany. Jej talent jednak nieustannie dawał o sobie znać. Gdy miała 13 lat już zachwyciła audytorium swoją twórczością. Warto zanurzyć się w tę historię i poznać niezwykła osobowość Mary Shelley. Prześledzić jej literacką i światopoglądową ścieżkę. Książka wzbogacona jest też fotografiami i pamiątkami po naszych bohaterkach. Co szczególnie uderza – to śmiałe poglądy, które nawet dzisiaj mogą być uznawane za feministyczne, buntownicze – na pewno niezmiernie odważne!

Matka i córka

Zastanawiam się nad tą magiczną nicią, która wiąże matkę z córką. Na zawsze. Mówią, że to pępowina, ale przecież ta niewidzialna nić nigdy się przerywa. Nikt nie może jej przeciąć. Patrzę na moją córkę i widzę, jak wiele ze mnie przejęła. I cieszę się. Że my się spotkałyśmy.

„Nasze wspomnienia – jeśli zgodzicie się przyjąć tę skromną metaforę – skrobią w drzwi, za którymi was nie ma”.

Dwie kobiety. Połączone pępowiną. Tak bardzo oddzielne.

Charlotte Gordon i jej „Buntowniczki” od Wydawnictwa Poznańskiego to książka, która od razu zwróciła moją uwagę. Tytuł już wiele mówi o wnętrzu. Wcześniej nie znałam tej historii. Mary Wollstonecraft i jej córka – Mary Shelley, słynna autorka opowieści o Frankensteinie. Matka – feministka, ojciec – aktywista...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

O dwóch obliczach słynnej Sydonii.



Cały czas gdzieś tam mi towarzyszyła, ale ją odrzucałam. Nie chciałam się nią interesować. Na książkowych walentynkach również o niej mówiono. I o tym, że zajmuje się nią teraz Elżbieta Cherezińska, dzięki czemu nasza słynna zachodniopomorska Sydonia będzie szerzej znana. A tych legend na Pomorzu jest przecież całe mnóstwo. Rzadko jednak wychodzą poza nasz obszar. Ale nadal uciekałam. Dopiero, gdy moja przyjaciółka zaproponowała wyjście na wieczór autorski, już się trochę wciągnęłam. Wyszłam tylko po to, by wyjść. Ale… spotkanie zorganizowane przez wydawnictwo ZYSK okazało się bardzo ciekawe. Opowieści o Sydonii mnie urzekły. I przepadłam.

Czary czy rozgrywki majątkowe?
Żeby zrozumieć historię Sydonii, trzeba sięgnąć nieco dalej. Pochodziła z jednego z najstarszych rodów szlacheckich na Pomorzu – Borków. Chociaż dzielnie się broniła, po jej śmierci powstała legenda. Książęta z rodu Gryfitów zaczęło umierać, jeden po drugim. Jako że oficjalnie Sydonia była oskarżona o czary, to taka wersja legendy też się rozprzestrzeniła. Nasza bohaterka stała się straszliwą zjawą. Jej procesem żyła cała okolica. Ale czy taka była prawda?

Walka w sądzie
Jak na tamte czasy, ba! Nawet jak na obecne czasy, walka w sądzie, którą toczyła Sydonia, jest godna podziwu. Ponad rok dzielnie się broniła. Dostarczała dokumenty, dowodziła, że to tylko męskie rozgrywki i intrygi, a sednem całej sprawy był oczywiście majątek. Już na spotkaniu autorskim byłam zdziwiona, jak mocno ta kobieta walczyła o swoje prawa. Niestety, ostatecznie przegrała z systemem, z mężczyznami.

Na dwa głosy
Książka Elżbiety Cherezińskiej jest pokaźnych rozmiarów, i chociaż porusza tematykę historyczną i legendarną, jest lekka w odbiorze. Po prostu dobrze się tę prozę czyta, choć na początku byłam trochę przerażona, bo nie przepadam za powieściami historycznymi. Ciekawy jest podział książki – na dwa głosy. Z jednej strony mamy Sydonię rozważną, córkę pochodzącą z wielkiego rodu. Z drugiej strony skazaną na śmierć czarownicę. Jaka jest prawda? Zapewne jest gdzieś pomiędzy i nie ma jednej wersji. Urzeka mnie jednak nie tylko sama treść, ale i przepięknie zaprojektowana okładka. Książkami wydawnictwa ZYSK zachwycam się za każdym razem. Czuć tutaj dbałość o każdy detal. W „Sydonii” szczególnie.

O dwóch obliczach słynnej Sydonii.



Cały czas gdzieś tam mi towarzyszyła, ale ją odrzucałam. Nie chciałam się nią interesować. Na książkowych walentynkach również o niej mówiono. I o tym, że zajmuje się nią teraz Elżbieta Cherezińska, dzięki czemu nasza słynna zachodniopomorska Sydonia będzie szerzej znana. A tych legend na Pomorzu jest przecież całe mnóstwo. Rzadko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Lisa Jackson po raz kolejny przeraża czytelnika. A my to bardzo lubimy.



Wydawnictwo Skarpa Warszawska proponuje ciekawe książki. Dla mnie idealne na przełamanie czytelniczego impasu. Odczuwam ogromną pustkę i życiowe zniechęcenie, przez co i z czytaniem mam problem. Na szczęście trafiają do mnie takie książki jak: „Ta, która przeżyła” Lisy Jackson. Autorka oczywiście znana i ceniona, jeśli chodzi o thrillery psychologiczne. Tym razem przerazi nas równie mocno.

Jak to jest – przeżyć?
Wydaje się, że jeśli wyjdzie się z opresji, człowiek powinien się już czuć lepiej. Niestety, nie zawsze jest to błogosławieństwo. Częściej jednak piętno, z którym trudno sobie poradzić. Kara McIntyre w wieku siedmiu lat straciła swoją rodzinę. Brutalne morderstwo zmieniło jej życie w ogromną traumę. Życie z takim piętnem nie jest łatwe. Nasza bohaterka cały czas szuka upragnionego spokoju i nie może go znaleźć. Przeszłość wdziera się w teraźniejszość i nie pozwala o sobie zapomnieć.

„Stopnie były tak wąskie, że ledwie mieściła się na nich stopa Kary, i prowadziły na poddasze ze spadzistym sufitem. Było tam bardzo zimno i ciemno jak w studni”.

Paranoja czy rzeczywistość?
Gdy brat Kary zostaje zwolniony z więzienia, wszystko się zmienia. Nasza bohaterka zaczyna dostawać zaszyfrowane wiadomości od swojej starszej siostry. Wydawało się, że Marlie zginęła, więc jak to możliwe? Kara cały czas ma w głowie słowa siostry. Rodzi się jeszcze większy strach, zwłaszcza, że zaczynają ginąć kolejni ludzie.

„Zamek poddał się z cichym kliknięciem, a ona, walcząc ze strachem, zrobiła głęboki wdech, chwyciła nożyczki i pchnęła drzwi”.

Trzyma w napięciu
Jeśli szukacie książki, która będzie miała dobrze dopracowaną intrygę, a jednocześnie chcecie się trochę przestraszyć, to „Ta, która przeżyła” jest dla Was odpowiednim wyborem. W sam raz na deszczową wiosenną niedzielę. Polecam z czystym sumieniem.

„W lusterku ujrzała więcej niż jedną parę oczu. Ta druga, ciemna i głęboko osadzona, patrzyła na nią w odbiciu”.

Lisa Jackson po raz kolejny przeraża czytelnika. A my to bardzo lubimy.



Wydawnictwo Skarpa Warszawska proponuje ciekawe książki. Dla mnie idealne na przełamanie czytelniczego impasu. Odczuwam ogromną pustkę i życiowe zniechęcenie, przez co i z czytaniem mam problem. Na szczęście trafiają do mnie takie książki jak: „Ta, która przeżyła” Lisy Jackson. Autorka oczywiście...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dokładnie tak mogłabym również o sobie powiedzieć.

„Wydawało mi się, że go kocham, ale chyba tylko się na niego uparłam – przyznałam szczerze”.

Zaczęłam czytać jej książkę i… skończyłam. Paulina Świst zdecydowanie należy do moich ulubionych polskich pisarek. Nie zdzierżę romansideł, ale jej cięty język jak najbardziej mi pasuje. Do tego odwołania do Sokoła… Czegóż chcieć więcej? Kolejna jakże wyczekiwana książka – Panie i Panowie – przed Wami – „Fuck up” od wydawnictwa MUZA – AKURAT.

„Ładowałem sobie nią akumulatory. Chłonąłem ten zapał i moc, ani przez chwilę nie myśląc o tym, jak zajebiste mam szczęście, że to dostaję. I z charakterystyczną dla siebie głupotą… ani trochę tego nie doceniałem. Oczywiście dopóki mi tego nie zabrakło…”.

Oliwka i jej demony

Zaczynamy dość dramatycznie, bo od SOR-u. I chociaż jedna z głównym bohaterek bardzo chciałaby nas przekonać, że jest inaczej, że zahaczyła o okap… To wiadomo, że ktoś jej przyłożył trzy proste i doskonale wiedział, jak to robić. Potem jest już tylko gorzej. Na oddziale ratunkowym pojawia się jej były, do którego nie pała zbyt pozytywnym uczuciem. Wszystko, dlatego że uciekł na urlop z modelką, gdy Oliwka wyznała mu miłość. Sytuacja staje się dość mocno napięta, zwłaszcza, że chemia między nimi całkiem nie zniknęła. To wszystko komplikuje fakt, że nasz piękny ratownik, umięśniony komandos, nie znalazł się tu przypadkiem…

„Kończyłaś za mnie zdania. Rozumiałaś mnie jak nikt inny. Co nie znaczyło, że nie widziałaś moich wad… Widziałaś je wszystkie, bo niczego przed Tobą nie ukrywałem, a i tak mnie lubiłaś. Takim, jakim jestem, czyli popierdolonym – stwierdziłem samokrytycznie”.

Spotkanie chłopaków z miasta

Kseonon, Wolf, Ragnar – czy nie dla nich czytamy te książki? Marzy nam się taki prawdziwy samiec alfa, który jednocześnie będzie miał wrażliwą duszę. Chyba śnisz. Chyba Ty. Ty Ty Ty Ty też. I te kobiety. Piękne i inteligentne. Chodzą na szpilkach, jakby się na nich urodziły, epatują swoją namiętnością. Trudno się oprzeć, prawda? Językowi książki również. Zdania ostre jak brzytwa, akcja szybka jak cios w MMA rozkładający przeciwnika na łopatki. Nie będziecie się nudzić. Intryga też dość mocno zapętlona, więc jest nad czym główkować. Nie tylko nad tym, czy Oliwka włożyła dziś majtki.

Czy to miłość, czy bzykanie?

Odwieczne pytanie. Przemek mówi jej wprost, że nie nadaje się do związków. Ona to wie. Jej celem jest znalezienie prawdziwej miłości. Choć jest poturbowania wewnętrznie, a siniaki na jej twarzy zmieniają kolory, wciąż w to wierzy. W miłość. Jak to będzie? Who knows. W końcu mamy do czynienia z królową fuck up-ów!

„Dziś będzie delikatnie i waniliowo – powiedziałem, zakładając jej kosmyk włosów za ucho”.

Dokładnie tak mogłabym również o sobie powiedzieć.

„Wydawało mi się, że go kocham, ale chyba tylko się na niego uparłam – przyznałam szczerze”.

Zaczęłam czytać jej książkę i… skończyłam. Paulina Świst zdecydowanie należy do moich ulubionych polskich pisarek. Nie zdzierżę romansideł, ale jej cięty język jak najbardziej mi pasuje. Do tego odwołania do Sokoła… Czegóż chcieć...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Przebudzenie Kate Oliver, Toby Oliver
Ocena 7,9
Przebudzenie Kate Oliver, Toby O...

Na półkach: ,

Otwierasz oczy. I w końcu widzisz siebie.

To chyba jedna z ostatnich książek poradnikowych po jakie sięgnęłam. I wcale nie dlatego, że ich nie cenię. Wręcz przeciwnie. W ostatnim czasie wydanych zostało sporo ciekawych publikacji. Wiele z nich dotyczy budowania własnej wartości i jest dedykowana kobietom. Społeczeństwo patriarchalne odebrało nam głos, ale teraz coraz trudniej go uciszyć. Takie poradniki, jak chociażby „Przebudzenie” Kate Oliver i Toby’ego Olivera od wydawnictwa MUZA to właśnie tego rodzaju książka. Ma nam pomóc otworzyć oczy i znaleźć siebie w zgiełku współczesności.

Poranek i początek

Chociaż w tej książce chodzi o totalne przebudzenie życiowe, to zaczynamy od tego, jak dobrze rozpocząć dzień. Jakie są Wasze sposoby na idealny poranek? Mojego nie mogę zdradzić, ale jest niezawodny. Na pewno trudno osiągnąć poranne zen w pośpiechu. Gdy gonimy do pracy, przedszkola, szkoły i każda minuta się liczy, a domownicy nie chcą zbytnio współpracować. Pamiętam jedne z lepszych poranków, gdy nie musiałam tak gnać. Wstawałam chwilę przed córką. Po co wstajesz, pytali niektórzy zdziwieni. A ja uwielbiałam wstać o 5.30, żeby w spokoju wypić kawę/herbatę i patrzeć na świat zanim się obudzi. Ale pobudka, o której mowa w tej książce to nie tylko poranne wstawanie. To przede wszystkim nasze własne przebudzenie.

Działa?

Chyba nic nie działa tak po prostu. W każdy element budowania siebie trzeba włożyć sporo wysiłku. W „Przebudzeniu” mamy trzydzieści dobrych praktyk, które mają nam w tym pomóc. Zaczynamy od wyciszenia i oddychania. Są też rozdziały poświęcone na przykład uważności i medytacji. Oprócz tego, coś niezwykle ważnego: przytulanie, afirmację i praca z lustrem. Z doświadczenia mogę zdradzić, że nie warto się od razu zniechęcać czy dyskredytować takie metody. Czasami wygląda to głupio i śmiesznie, ale naprawdę działa, podobnie jak ćwiczenie „strząsania” z siebie napięcia. Wystarczy chwila, a mamy efekt. Warto spróbować, a z tą książką będzie to znacznie łatwiejsze.

Otwierasz oczy. I w końcu widzisz siebie.

To chyba jedna z ostatnich książek poradnikowych po jakie sięgnęłam. I wcale nie dlatego, że ich nie cenię. Wręcz przeciwnie. W ostatnim czasie wydanych zostało sporo ciekawych publikacji. Wiele z nich dotyczy budowania własnej wartości i jest dedykowana kobietom. Społeczeństwo patriarchalne odebrało nam głos, ale teraz coraz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak pomóc dziecku być po prostu sobą?



Kiedy pytam moją córkę, kim najbardziej chciałaby być, a ona odpowiada, że sobą, uśmiech wdziera się na moją twarz. Jest taka świadoma swojej wspaniałości. Poczucie własnej wartości 100%. Kiedy nam to zanika?

Jednym z podstawowych zagadnień, które mają wpływ na pewność siebie jest tożsamość płciowa. Tavi Hawn w książce „Tożsamość płciowa. Poradnik dla rodziców” pokazuje, jak można wspierać swoje dziecko w trudnym procesie budowania własnego JA. Co ciekawe – w tłumaczeniu wybrano również formę „ono”, by podkreślić neutralność przekazu.

Inna świadomość
Chociaż nagonka na ruchy LGBT w naszym kraju trwa w najlepsze, to się po prostu dzieje. Młodzi ludzie mają coraz większą świadomość, jeśli chodzi o swoją tożsamość płciową. Ci bardziej dojrzali, zaczynają o tym głośno mówić. Nawet nie jestem w stanie wyobrazić sobie, w jakim poczuciu wstydu, gniewu, żalu niektórzy musieli żyć przez ładnych parę lat. Jak zabraniano im kochać. Tym bardziej się cieszę, że powstają takie książki, które mogą wesprzeć rodziców, gdy ich dziecko niekoniecznie będzie pasować do społecznego schematu.

„W większości kultur uznawano i uznaje się także więcej niż dwie płcie, a przedstawiciele_lki trzeciej bądź czwartej płci cieszą się wysoką pozycją w społeczności lub pełnią funkcje religijne”.

Definicje, ćwiczenia, strategie
Bardzo ciekawe w książce Tavi Hawn jest to, że wprawdzie zaczynamy od wstępu teoretycznego, ale później przechodzimy do tego, co kluczowe – do podstawowych strategii rodzicielskich. Najważniejsze jest oczywiście budowanie wspierającej relacji i słuchanie. Wydaje się proste, ale czasami stanowi ogromny problem. Kolejnym składnikiem jest szacunek. Nie można o nim zapomnieć.

Poglądy autora książki są nowoczesne, postępowe. Chciałabym doczekać momentu w naszym kraju, gdy tolerancja zagości się na dobre. Patrząc na młodych ludzi, myślę, że jest nadzieja, jeśli tylko damy im na to przestrzeń.

„Warto upewnić się, że te idee są w nas mocno zakorzenione, i podążać dalej naszą indywidualną ścieżką oduczania się  (wyzwalania spod dominujących w dyskursie głównego nurtu idei i wartości, które zostały nam narzucone)”.

Jak pomóc dziecku być po prostu sobą?



Kiedy pytam moją córkę, kim najbardziej chciałaby być, a ona odpowiada, że sobą, uśmiech wdziera się na moją twarz. Jest taka świadoma swojej wspaniałości. Poczucie własnej wartości 100%. Kiedy nam to zanika?

Jednym z podstawowych zagadnień, które mają wpływ na pewność siebie jest tożsamość płciowa. Tavi Hawn w książce „Tożsamość...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To dzieje się tu i teraz.



Polubić siebie. Największe wyzwanie. Żyć w zgodzie ze sobą. Jeszcze większe. Spoglądam na okładkę „Rześko” Niny Czarneckiej i od razu czuję się spokojniejsza. Zrobiłam taniec smoka, w tle leci jazz, a ja zanurzam się w książkę, która pachnie bzem, chłodzi niczym wiosenny poranny wiatr i uspokaja jak smyranie trawy o bose stopy. A co w środku? Chodźmy zobaczyć.

Ulubieńcy…
Wiosną rano naparzają ptaki. I można posłuchać stukania dzięcioła. Wiosną zieleń jest żywa i oczom zdaje się nieprawdziwa. Wiosną fruwają motyle, ale jest też kapryśna i nieprzewidywalna. Daje nadzieję, nakłada sukienkę, a potem zasypuje śniegiem. Zakwita kwiatami i obnaża samotność jeszcze bardziej intensywne. Ale to nie jest moja ulubiona pora roku. Najlepsza jest ciepła jesień. Zgniłe liście, słońce przebijające się przez kolory. Roiboos z miodem, trampki i sweter. Ciepłe koce i długie wieczory w domu. Bezpieczeństwo. Ale Nina Czarnecka mówi nam coś innego – każda pora roku powinna być naszą ulubioną.

„Wszystko czemuś służy. Wszystko stanowi bowiem precyzyjny mechanizm, który istnieje dla życia, a nie po to, by nam je utrudniać”.

Krótkie przypomnienie
Chciałabym je mieć codziennie. O tym, że warto o siebie dbać, że właśnie to powinien być priorytet. Czasami zapominam, że jestem jak typowa vata, a moim żywiołem jest powietrze. Czasami zapominam o sobie całkowicie. I chociaż nie jestem wielką miłośniczką takich poradników, to „Rześko”, podobnie jak „Ciepło” są wyjątkowe. Mają indywidualny sznyt i pokazują to, co w przyrodzie najpiękniejsze – cykliczność, to, że wszystko ma swój sens, nawet jeśli jeszcze tego nie rozumiemy.

„Codziennie szukam więc tego zadowolenia i okazji do zachwytu. Rozkoszuję się filiżanką kawy, promieniem słońca na policzku, śpiewaniem kosa i tym, jak światło leniwie przesącza się przez okno mojej pracowni i tańczy po drewnianej podłodze”.

Wiosna i lato
Podobnie jak poprzednia książka, „Rześko” obejmuje dwie pory roku. Tym razem jest to wiosna i lato. Zaczynamy od marca – miesiąca przygotowań. Kiełki listki, pobudzanie limfy, powolne budzenie się do życia – nasz organizm, podobnie jak natura, ma swoje cykle i nie zawsze musi pracować na najwyższych obrotach. Oprócz porad zdrowotnych, oryginalnych przepisów kulinarnych i opisów przyrodniczych, znajdziemy w tej książce bardzo dużo o samoakceptacji. Są też pytania, nad którymi warto zatrzymać się nieco dłużej.

„Ajurweda uczy nas, abyśmy akceptowali siebie, niezależnie od naszych predyspozycji czy momentu życia, w jakim się znajdujemy. Spróbuj więc zatrzymać się na chwilę”.

To dzieje się tu i teraz.



Polubić siebie. Największe wyzwanie. Żyć w zgodzie ze sobą. Jeszcze większe. Spoglądam na okładkę „Rześko” Niny Czarneckiej i od razu czuję się spokojniejsza. Zrobiłam taniec smoka, w tle leci jazz, a ja zanurzam się w książkę, która pachnie bzem, chłodzi niczym wiosenny poranny wiatr i uspokaja jak smyranie trawy o bose stopy. A co w środku?...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Burzliwe i namiętne związki artystyczne.

Związki z artystami… pełne ogromnej namiętności i wielkich dramatów, które często stają się pretekstem do publicznych dyskusji. „Sztuka w afekcie” Kate Bryan od wydawnictwa ARKADY to próba przyjrzenia się najsłynniejszym artystycznym relacjom. Uchylmy drzwi pracowni i zajrzyjmy pod kołdrę… Całkowicie bezwstydnie!

Frida i Diego…

Jedna z najsłynniejszych artystycznych i jakże nieszczęśliwych par! Ona przyszła do jego pracowni, on się zachwycił. Podziwiała go i kochała mimo licznych zdrad, aż do momentu, gdy zrobił to z jej siostrą. Tragiczna historia Fridy pokazuje, jak daleko może sięgać fascynacja drugim człowiekiem. Artyści zawsze czują bardziej, mocniej, intensywniej. Frida i Diego byli tak ze sobą złączeni, że nawet po rozpadzie gorącego uczucia, pozostali razem, choć już całkowicie bez cielesnych doznań. Bardzo ciekawa jest też historia Pablo Picasso i Francoise Gilot – niezwykłej artystki żyjącej w cieniu wielkiego mistrza, który traktował kobiety raczej przedmiotowo. Dzięki tym opowieściom możemy bardziej poznać specyfikę relacji dwojga artystów. Zawsze jedno z nich bardziej dominuje i zazwyczaj kończy się to wielkim dramatem.

Duchamp – cynik i romantyk?

Z tych historii, które najbardziej zapamiętam, na pewno warto wspomnieć słynnego Marcela Duchampa, jednego z największych postmodernistycznych cyników. Jego oschłość nie przeszkadzała w pisaniu romantycznych listów do Marii Martins, jak pisze autorka: „oboje byli po prostu upojeni erotyką i udrękami miłości”.

„Kochana, myślę o Tobie ciągle. Udręką jest te czternaście godzin dziennie, których z Tobą nie spędzam”.

Camille Claudel i jej wielkie poświęcenie

Młoda, zdolna rzeźbiarka poznaje wielkiego Augusta Rodina. On początkowo nie chce jej przyjąć do swojej pracowni, ale zmienia zdanie. Dalsza część tego związku nie jest już tak bajkowa. Camille przyjęła rolę „tej drugiej”, ale wymusiła na Rodinie podpisanie dokumentu, że nie będzie nikogo innego przyjmował do pracowni. Mimo jej niewątpliwego talentu, krytycy nie zwrócili zbytniej uwagi na jej prace, ze względu na płeć. Ich płomienne uczucie przekładało się na tworzone dzieła sztuki, prawdopodobnie Camille miała też swój udział w powstaniu kilku rzeźb Rodina. Dopiero po dziesięciu latach od niego odeszła. Niestety, ta niesamowita kobieta – zgorzkniała, zniszczyła większość swoich prac i popadła w problemy psychiczne. Zmarła samotnie.

„Moja dzika miłości, są momenty, kiedy myślę, że udało mi się o Tobie zapomnieć. Ale potem w nagłym przypływie czuję Twoją straszliwą moc. Zmiłuj się na de mną, niegrzeczna dziewczyno”.

Historie w obrazkach zamknięte

Wydawnictwo Arkady proponuje czytelnikom piękne wydanie tych miłosnych historii. Oprócz wartościowych opowieści, możemy podziwiać wspaniałe ilustracje. Tytuł oryginału brzmi: The art of love, ale ten przetłumaczony jest tak doskonały, że zdecydowanie bardziej mi się spodobał. W końcu miłość artysty jest nagła, intensywna, niespodziewana i potrafi tak samo boleśnie zranić. Aż do samej głębi.

Burzliwe i namiętne związki artystyczne.

Związki z artystami… pełne ogromnej namiętności i wielkich dramatów, które często stają się pretekstem do publicznych dyskusji. „Sztuka w afekcie” Kate Bryan od wydawnictwa ARKADY to próba przyjrzenia się najsłynniejszym artystycznym relacjom. Uchylmy drzwi pracowni i zajrzyjmy pod kołdrę… Całkowicie bezwstydnie!

Frida i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wciągająca gra pozorów.

Kryminały retro mają w sobie nieodparty urok. Najbardziej intryguje mnie mieszanka dobrych manier, ozdobnego języka i form grzecznościowych oraz morderstw dokonanych z zimną krwią. Niech Was nie zwiodą eteryczne panny z dobrych domów i dżentelmeni całujący koniuszek palców. Tkwią w nich demony. „Poradnik prawdziwej damy. Dobre maniery a morderstwo” autorstwa Dianne Freeman od wydawnictwa Skarpa Warszawska wpisuje się właśnie w ten nurt. Czy ta dama o twarzy anioła, spoglądająca na nas z okładki mogłaby zabić? Czy mogłaby bezlitośnie przeciąć tętnicę pięknie zdobionym wachlarzem albo wbić ostrze parasola prosto w serce swojego ukochanego? Przekonajmy się… Jest pierwszą podejrzaną…

„Rozstrzygnięcia tej potyczki nie potrafiłam przewidzieć, ale uznałam za stosowne przyczynić się do wersji pomyślnej dla mnie”.

Wiktoriańska Anglia

Intrygi, tajemnice, piękne suknie i płomienne romanse! Wiktoriańska Anglia urzeka również znakomitym poczuciem humoru i wciągającymi historiami kryminalnymi. Poznajcie Frances Wynn – hrabinę, która ma amerykańskie pochodzenie. Na pozór wydaje się dość szczęśliwa, jak na wdowę… mieszka w pięknym domu ze swoją córką, oczekuje przyjazdu siostry. Niestety już za chwilę jej spokój zostaje zburzony. Pojawia się detektyw Delaney, który wydaje się ją podejrzewać… Czy jej urok przekona śledczego o niewinności? I żeby nie było zbyt prosto – pojawi się jeszcze on – przystojny sąsiad! A jakże!

Kto zabił?

Eleganckie towarzystwo i zbrodnia? Klasyka gatunku i to najważniejsze pytanie: kto zabił? Frances ma wiele różnych (nie całkiem czystych) sposobów, by odkryć prawdę. Czy jest sprytna? Oczywiście! Potrafi bardzo zręcznie manipulować ludźmi w swoim otoczeniem, wykorzystując chociażby moc plotki. W ten delikatnej postaci tkwi ogromny ogień. Od razu ją polubiłam.

„Musimy znaleźć w tym domu dżentelmena, który jest tak rycerski, że zechce na życzenie damy przemieścić martwe ciało, i będzie tak prawy, że nigdy potem tego przeciwko niej nie wykorzysta. Czy chodzi po tej ziemi taki wzór cnót wszelakich?”.

Wciągająca gra pozorów.

Kryminały retro mają w sobie nieodparty urok. Najbardziej intryguje mnie mieszanka dobrych manier, ozdobnego języka i form grzecznościowych oraz morderstw dokonanych z zimną krwią. Niech Was nie zwiodą eteryczne panny z dobrych domów i dżentelmeni całujący koniuszek palców. Tkwią w nich demony. „Poradnik prawdziwej damy. Dobre maniery a morderstwo”...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

I nie mogą się obronić.

Marcel Moss powraca z serią kryminalną, w której pierwsze skrzypce gra biuro detektywistyczne prowadzone przez dwoje poharatanych życiem ludzi. Ignacy Sznyder i Sandra Milton znów są na tropie. Ta sprawa wystawi ich jednak na wielką próbę, ponieważ dotyczyć będzie 6-letniego dziecka. Wydawnictwo Filia znów przeciągnie nas na mroczną stronę. Z chęcią dałam się porwać, choć momentami było to przerażające doznanie.

Tajemnicze zaginięcie

W Zielonej Górze dochodzi do zaginięcia sześcioletniej Emilki. Całość wygląda bardzo podejrzanie. Okno otwarte, ale brak śladów włamania. Pierwszą podejrzaną osobą staje się naturalnie opiekunka, która była tuż obok, ale rzekomo niczego nie słyszała. Ta poczciwa kobieta wydaje się skrywać wiele tajemnic. W tle rozgrywa się afera pedofilska. Sergiusz Cieciora, który nagabywał dzieci, wychodzi na wolność i znów widać go w miejscach publicznych, a nawet onanizującego się przy placu zabaw. Społeczność znów jest mocno zaniepokojona. Czy zdecydują się samodzielnie wymierzyć sprawiedliwość?

„Dlaczego nie mierzyła w serce lub prosto na muszce. Dlaczego nie mierzyła w serce lub prosto w ten zakuty łeb?”.

Sandra i Igi

Agencja detektywistyczna „Echo” na prośbę zdesperowanych rodziców zaczyna zajmować się tą sprawą. Okazuje się, że na jaw wychodzi mnóstwo tajemnic, każdy jest podejrzany. Z każdą godziną maleją też szanse na odnalezienie dziewczynki całej i zdrowej. W końcu nasi detektywi docierają do szokujących informacji na temat tzw. zwyrola z Zielonej Góry, czy ma on coś wspólnego z prowadzonym przez nich śledztwem? I jak poukładać te wszystkie puzzle w jedną całość?

„Zamykał mnie w domu i stopniowo izolował od rodziny i przyjaciół. Robił wszystko, bym poczuła, że mam tylko jego”.

Prywatne życie detektywów

Nie jest łatwo skupić się na pracy, gdy w życiu prywatnym tak wiele się dzieje. Sandra Milton wciąż żyje problemami ze swoją ukrywającą się siostrą. W rozdziałach dotyczących Leny mamy do czynienia z bardzo przerażającymi obrazami. Ukrywa się wraz z Tamarą, pomaga im Ziemek, który pomógł jej uciec od okrutnego Skorpiona. Niestety chłopak nie wytrzymuje ogromnej presji i stresu i wkrótce sam może stać się dla Leny ogromnym niebezpieczeństwem. Okazuje się, że wkrótce także na Igiego czeka pewna „niespodzianka” – życie jednak potrafi zaskakiwać, nawet to na kartach książki. Polecam nowego Mossa – zaczytacie się bez pamięci!

I nie mogą się obronić.

Marcel Moss powraca z serią kryminalną, w której pierwsze skrzypce gra biuro detektywistyczne prowadzone przez dwoje poharatanych życiem ludzi. Ignacy Sznyder i Sandra Milton znów są na tropie. Ta sprawa wystawi ich jednak na wielką próbę, ponieważ dotyczyć będzie 6-letniego dziecka. Wydawnictwo Filia znów przeciągnie nas na mroczną stronę. Z chęcią...

więcej Pokaż mimo to