-
Artykuły„Nie ma bardziej zagadkowego stworzenia niż człowiek” – mówi Anna NiemczynowBarbaraDorosz2
-
ArtykułyNie jesteś sama. Rozmawiamy z Kathleen Glasgow, autorką „Girl in Pieces”Zofia Karaszewska2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Matki. Sprawdź propozycje wydawnictwa Czwarta StronaLubimyCzytać1
-
ArtykułyBabcie z fińskiej dzielnicy nadchodzą. Przeczytaj najnowszą książkę Marty Kisiel!LubimyCzytać2
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2018-02-27
Książka z gatunku New Adult, która jest europejskim bestsellerem. Niemiecka autorka, która sprzedała już bardzo wiele egzemplarzy. Spodziewałam się czegoś bardziej wyjątkowego, a dostałam kawał dobrej klasyki, czyli relację od nienawiści do miłości. Jeżeli szukacie tutaj wielkich zaskoczeń i totalnie nowych pomysłów to być może nie będzie to lektura dla Was. Ja nie żałuję, że się zdecydowałam. Książka okazała się być naprawdę dobra i stanowiła przyjemną odskocznię od romansów i erotyków, jakie zdominowały moją półkę w ostatnim czasie.
Byłam bardzo zaskoczona stylem pisarskim, który okazał się być prosty, ale również bardzo wiernie oddawał klimat książki. Czytałam w kilku miejscach, że jest to propozycja młodzieżowa, ale bohaterowie są powiedziałabym w wieku pośrednim. Mianowicie studenci to takie właśnie trochę new adult i adekwatnie do tego nie znajdziecie tutaj dialogów na poziomie nastolatków w wieku około 15 lat. Wszystko jest dobrze odwzorowane i naprawdę, bez wyolbrzymiania: kartki "przewracają się same". Znajdziecie tutaj ciekawe, ale naturalne słownictwo, natomiast zdecydowanie nie znajdziecie tutaj czegoś takiego jak naciągane, sztuczne dialogi. Podobało mi się to, że uczucia między bohaterami naprawdę ewoluują w trakcie książki, a nie całe to zakochanie zajmuje raptem 2 strony, a później wielka miłość. Autorka dobrze ukazuje uczucia i nie sprawia wrażenia cukierkowej miłości, gdzie bohaterowie całują się ze sobą na każdym kroku. Główny wątek jest dobrze rozwinięty, a ponadto "ładnie opakowany" pobocznymi wydarzeniami oraz ciekawymi bohaterami drugoplanowymi.
Allie to świeżo upieczona maturzystka, która na studia zdecydowała się wyjechać do miasta dość mocno oddalonego od rodzinnego domu. Jest dziewczyną z "bogatej sfery", która wiecznie musiała dobrze wyglądać i sztucznie, z przymusu wspierać ojca biznesmana. Jej dom był jednocześnie jej osobistym więzieniem, gdzie dziewczyna straciła poczucie własnej tożsamości, wolności i możliwości posiadania własnego zdania. Jest od samego początku podekscytowana i nie przewiduje, że trafi do mieszkania razem z niesamowicie irytującym chłopakiem. ON, czyli Kaden to oczywiście wielki przystojniak z dużym ego. Ma zmienne nastroje i wrogie nastawienie. Od początku ustala trzy zasady: dziewczyna ma się do niego nie wyżalać, mają ze sobą nie rozmawiać oraz, co najważniejsze, nic nie może się między nimi wydarzyć. Ale jak się zapewne domyślicie, zasady są po to, żeby je łamać, prawda?
Cała książka wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Poza wykorzystaniem schematów, które no gdzieś tam już spotkałam, to nie znalazłam żadnych minusów. Wszystko czyta się lekko i przyjemnie. Bardzo łatwo zakochałam się w bohaterach, którzy tak jak ja są studentami. Doskonale rozumiem problem znalezienia dobrego współlokatora i wielokrotnie śmiałam się z różnych nieporozumień i żartów. Znajdziecie tutaj również kwestię problemów rodzinnych oraz zranionych dusz, które skrywają pewne tajemnice. Bohaterowie z czasem jak się poznają stają się dla siebie pewnego rodzaju wsparciem. Książka wywoływała u mnie skrajne emocje od smutku, po radość. To cenię właśnie w książkach, bo książki to właśnie emocje, jakie otrzymujemy. Ponadto znajdziecie tutaj ciekawe cytaty muzyczne, które przypominały mi ciekawy styl z książek Katy Evans. Zdecydowanie sięgnę po kontynuację, czyli "Feel Again"
Książka z gatunku New Adult, która jest europejskim bestsellerem. Niemiecka autorka, która sprzedała już bardzo wiele egzemplarzy. Spodziewałam się czegoś bardziej wyjątkowego, a dostałam kawał dobrej klasyki, czyli relację od nienawiści do miłości. Jeżeli szukacie tutaj wielkich zaskoczeń i totalnie nowych pomysłów to być może nie będzie to lektura dla Was. Ja nie żałuję,...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-05-29
Książkę wzięłam w sumie przypadkiem, miałam wobec niej jakiś instynkt czytelnika. Okładka jakoś nie wyróżnia się z tłumu: mafijna, czarna, z czerwonym napisem. Opisu nawet nie czytałam, zabrałam się od razu za czytanie tekstu. Zaczęło jednym mocnym rozdziałem, który od razu mnie zaintrygował. Poznajemy na początku niejako końcówkę książki, a dopiero faktyczną historię. Początek relacji między dwojgiem głównych bohaterów zaczyna się raczej niewinnie. I taki ma być efekt. Później robi się o wiele poważniej, a my wpadamy jak śliwka w kompot. Czy polecam? Chyba nie muszę za dużo powtarzać!
KARISSA jest młodą i nieco naiwną dziewczyną. Wpada w sidła mężczyzny dość szybko, mimo wielu znaków ostrzegawczych. Jej uczucia od samego początku są szczere i niezwykle silne. To postać, która może nieco irytować swoją lekkomyślnością, ale poznając głównego bohatera, jakoś byłam w stanie ją zrozumieć. Bo IGNAZIO jest totalnie konkretnym, bardzo męskim facetem. To gość pewien siebie, znający kobiety, elegancki, przystojny i uważnie słuchający. Za jego dystyngowaną, idealną maską kryje się charakter pełen tajemnic i... brudnych fantazji. Jeśli któraś z Was ma chęć na niegrzecznego pana w garniturze... to tu jest spełnienie Waszych marzeń.
Byłam niczym główna bohaterka: totalnie wpadłam w tę książkę. Jest w niej coś takiego, co sprawia, że całość wydaje się nieziemsko oryginalna i fantazyjna. Relacja między tą dwójką jest pełna napięcia, wyczekiwania, tajemnicy. Czytelnik aż czeka, kiedy to wszystko wybuchnie. Sceny seksu są... gorące niczym ognie piekielne. Czyta się z wypiekami na twarzy, a momentami odkłada książkę na trzydzieści sekund, aby to przetrawić. Jest gorąco, bardzo gorąco. Autorka stworzyła świetne tło psychologiczne: zarówno wizję "lekkomyślnej dziewczynki", która chciała się w końcu wyrwać z ochronnego kokonu mamy, jak i wizję jego... zagadkowego ideału, który skrywa żądzę osiągnięcia pewnego celu. Mieszanka tych dwóch postaci jest świetna i ciekawa.
Historia ma kilka wątków, ale to zdecydowanie wystarcza. Autorka miała pomysł, który zrealizowała, więc nie potrzeba było tu dodatkowych udziwnień na siłę. Całość pochłania nas barwnymi opisami, dobre wykreowanymi dialogami oraz fragmentami rozpalającymi zmysły. Zakończenie jest zaskakujące, choć w tej tematyce nie jest jakieś bardzo wymyślne czy oryginalne. Mimo wszystko zostawia nas w takim momencie, że chcemy więcej. Jeśli macie przesyt średnich książek z klimatem mafijnym, ale mimo wszystko go lubicie, to jest dla Was ratunek. Ja się tu podpisuję pod tym po stokroć. Mimo niewielkich detali, które można by tu poprawić, całość sprawia super wrażenie. Zdecydowanie jeden z najlepszych romanso-erotyków, jakie czytałam w ostatnim czasie. Polecam, czytajcie i piszcie jakie macie wrażenia!
Książkę wzięłam w sumie przypadkiem, miałam wobec niej jakiś instynkt czytelnika. Okładka jakoś nie wyróżnia się z tłumu: mafijna, czarna, z czerwonym napisem. Opisu nawet nie czytałam, zabrałam się od razu za czytanie tekstu. Zaczęło jednym mocnym rozdziałem, który od razu mnie zaintrygował. Poznajemy na początku niejako końcówkę książki, a dopiero faktyczną historię....
więcej mniej Pokaż mimo to2015-01-19
2017-11-09
Książka, która pochłonęła mnie bez reszty. Pozycja, która sprawiła, że często "odgrzewana" historia może zamienić się w coś totalnie innego i niesamowicie wspaniałego.
Tytuł "Cinder" pochodzi od słowa kopciuszek. Jak można się domyślić ma to pewne powiązanie z okładką oraz z fabułą. Jednakże nie dajcie się zwieść pozorom. To wizja całkowicie odmienna, odświeżona oraz przeniesiona to innej rzeczywistości. Książka przedstawia obraz futurystyczny.
Fabuła toczy się w Nowym Pekinie, stolicy nowego świata po IV wojnie światowej. Znajdziecie tu postapokaliptyczne miasto, zmechanizowane społeczeństwo, pełne androidów, robotów oraz cyborgów. Nie są to jednak dobre i spokojne czasy- na Ziemi panuje epidemia choroby, na którą pomimo wielu badań nie wynaleziono antidotum. Ponadto nad ludźmi wisi widmo zagrażającej wojny z ludem Księżyca. Co z tym wszystkim wspólnego ma główna bohaterka Cinder, która wydaje się być tylko młodą kobietą, mechanikiem?
Cinder to młoda dziewczyna, która jest najlepsza w mieście jeżeli chodzi o naprawę wszelkich sprzętów. Na dłoniach zawsze nosi rękawiczki brudne od smaru, nogi zawsze zakryte pod ubraniem. Jako dziecko uległa poważnemu wypadkowi- jej życie uratowano dzięki mechanice. Sztuczna noga, dłoń oraz okablowanie sprawia, że nie jest traktowana jak pełnoprawna obywatelka, ale raczej jak przedmiot, istota, której właścicielem jest nieczuła macocha. Pewnego dnia trafia do niej książę licząc, że naprawi jego androida. Nasza postać zostaje wplątana w sieć intryg i wątków. Badania medyczne, tajne informacje, intrygi dworskie oraz bal. Jak mogło przydarzyć się to zwykłej, biednej dziewczynie mechanik? Jesteście ciekawi to niesamowicie zapraszam do lektury!
Książka ma premierę 22 listopada i jest to wznowienie tego tytułu. Poprzednio wydawnictwo Egmont nie zrealizowało całej serii, a w tekście pojawiało się wiele błędów. I tutaj znajduje się Nasz czytelniczy wybawca- Wydawnictwo Papierowy Księżyc. Książka ma ukazać się z oryginalną, piękną okładką (pierwszy obrazek), z poprawionym tekstem oraz w twardej oprawie. Osobiście czytając przedpremierowy PDF nie znalazłam żadnych błędów, więc uważam, że całość została faktycznie poprawiona, a historia jest niesamowita.
Styl autorki jest prosty, ale przyjemny w odbiorze. Tekst pochłania się dosłownie z kartki na kartkę, przez co nie mogłam się oderwać. Dostajemy wielowątkową lekturę- elementy zauroczenia, przyjaźni, wojny oraz biomechaniki. Brakuje mi słów, by opisać to, jak piękną tworzy to całość. Jest to debiutancka książka Marissy Meyer oraz pierwsza część "Sagi księżycowej". Jeżeli coś na samym początku jest tak dobre i tak dopracowane to ja niezaprzeczalnie czekam na kolejne części. Książka z całą pewnością jest inna od pozostałych pozycji. Powiedziałabym jedyna w swoim rodzaju. Autorka stworzyła bardzo ciekawy i działający na wyobraźnię świat. Historię poznajemy zarówno z punktu widzenia Linh Cinder jak i księcia Kaia. Poznajemy mroczne intrygi królowej Levany, która za wszelką cenę dąży do zostania cesarzową i żoną księcia. Możemy bliżej zapoznać się z bezlitosnymi skutkami choroby letumosis, bólem spowodowanym brakiem akceptacji przez najbliższe osoby, czy ciężarem trudnych decyzji.
Chciałabym napisać, że ostatnie strony niesamowicie trzymają w napięciu. Ale byłoby to mocne niedomówienie. Nie mogłam opanować swoich emocji już po kilkudziesięciu stronach. Ostatnio miałam okazję przeczytać parę dystopii i antyutopii, trafiały się lepsze i gorsze jak w każdej dziedzinie. Nie wszystko, co nowe jest dobre, ale „Saga księżycowa” podbiła moje serce. Gdybym miała polecić to czytelnikom/fanom jakiś konkretnych tytułów to zdecydowanie polecam tym, którzy polubili "Diabolikę", serię "Dworów" Sary J. Maas oraz "Naznaczeni śmiercią".
Uważam, że to totalny must have na Waszej półce z książek listopada :)
Książka, która pochłonęła mnie bez reszty. Pozycja, która sprawiła, że często "odgrzewana" historia może zamienić się w coś totalnie innego i niesamowicie wspaniałego.
Tytuł "Cinder" pochodzi od słowa kopciuszek. Jak można się domyślić ma to pewne powiązanie z okładką oraz z fabułą. Jednakże nie dajcie się zwieść pozorom. To wizja całkowicie odmienna, odświeżona oraz...
2017-10-12
Niesamowita, uzależniająca i piękna. Dodatkowo zakończenie, które łamie czytelnicze serca i powoduje, że obowiązkowo potrzebujesz mieć od razu drugi tom u siebie.
Książka "Consolation" to tak naprawdę moje pierwsze starcie z literaturą mocno kobiecą. Do tej pory czytałam głównie fantastykę i parę erotyków (w których zdecydowanie nie ma takiej głębi uczuć i emocji, jakie daje nam ta książka).
Przyznam, że chęć poznania nowych gatunków spowodowała, że trochę się wahałam nad tym, czy to coś dla mnie. Nie pomogły również recenzje, które po premierze książki wydawały się wyłącznie pozytywne i wręcz przesłodzone. Od tego momentu muszę Wam powiedzieć, że (nie)stety znajdziecie tutaj to samo. O TEJ KSIĄŻCE NIE MOGĘ POWIEDZIEĆ NIC ZŁEGO, bo była dla mnie tak niesamowita!
Jest to moja pierwsza książka tego wydawnictwa, więc zacznę od tradycyjnej oceny wydania (to jest najłatwiejsza część, zanim wypadnie ze mnie ogrom emocji). To, że okładka jest piękna, utrzymana w delikatnych kolorach i romantyczna- każdy widzi. Osobiście cieszę się, że nie ma tutaj "sześciopaka" jak ostatnio na większości książek kobiecych. Bardzo podobała mi się czcionka. Wygodnie się czytało, idealnie dopasowany rozmiar, a fragmenty myśli/listów również bardzo dobrze komponowały się z całością.
Fabuła w książce ma wiele wątków, z których każdy jest istotny. Czytając nie miałam momentów, w których zastanawiałam się do czego potrzebne mogą mi być dane, bezsensowne informacje. Autorka pięknie opisuje emocje kobiety, która straciła swojego męża i została wdową. Tempo akcji jest opisane stopniowo i z wyczuciem. Bardzo podobało mi się, że bohaterowie nie zakochują się w sobie w ciągu dosłownie paru stron. Każdy z głównych bohaterów przeżywa swoje chwile smutku, rozterki emocjonalne oraz dopiero później, po wielu przejściach- chwile szczęścia.
Natalie, główna bohaterka to postać, która jako jedna z nielicznych kobiecych postaci podbiła moje serce. Kochająca żona o delikatnym charakterze okazuje się być silną kobietą, która w sytuacji kryzysowej potrafi przezwyciężyć wszystko. W momencie, kiedy odkrywa swoje przyciąganie do Liama postanawia z nim walczyć. Czuje się zobowiązana zachować wierność zmarłemu mężowi oraz godnie i należycie odbyć żałobę. Widzimy tutaj kobietę dojrzałą i odpowiedzialną.
Liam to trochę taki badboy, który dla tej jednej jedynej kobiety w życiu potrafi być księciem. Jest niesamowitym przystojniakiem i moim kolejnym mężem literackim. Wojskowy, wysportowany, pewny siebie i szarmancki. Otacza się wokół niego wiele adoratorek , ale mimo to nie traktuje ich przedmiotowo. Powiedziałabym, że to taki wymarzony ideał dla większości kobiet. Zabawny, pomocny, romantyczny oraz nieziemsko seksowny. Dalej chyba opisywać nie muszę, bo w tym momencie zapewne ta książka powinna być już u Was w koszyku z najbliższej księgarni.
Jeżeli ktoś z Was czytał inne recenzje to z pewnością już wie, że zakończenie jest brutalne. Zarówno emocjonalnie szokuje samych bohaterów oraz sprawia, że ja jako czytelnik nie mogłam zebrać szczęki z podłogi. Później przyszło załamanie, że nie mam kolejnego tomu oraz kac książkowy, po którym nie miałam ochoty czytać nic innego.
Niesamowita, uzależniająca i piękna. Dodatkowo zakończenie, które łamie czytelnicze serca i powoduje, że obowiązkowo potrzebujesz mieć od razu drugi tom u siebie.
Książka "Consolation" to tak naprawdę moje pierwsze starcie z literaturą mocno kobiecą. Do tej pory czytałam głównie fantastykę i parę erotyków (w których zdecydowanie nie ma takiej głębi uczuć i emocji, jakie...
Na gorącego diabła, ależ to było szalenie dobre! Jeżeli Emilia Szelest obudziła w Was ducha Bieszczad opowieścią "Licho nie śpi", to tym razem czujemy się jeszcze bardziej 'miejscowo'. Piękne krajobrazy, szeroka gama widoków i zapachy natury. To wszystko przenika do nas ze stronic tej powieści. Kocham las, uwielbiam góry, więc dla mnie takie książki są na wagę złota. Poza cudownym osadzeniem historii w magicznych miejscowościach, znajdziecie tutaj również genialnie skrojonych bohaterów z bardzo nieprzeciętnymi charakterami! Nie zapominajmy, że pod nosem pani prokurator, trup ściele się gęsto...
MAGDA dotarła do pewnego rozdroża, przy którym musi wybrać najlepszą dla siebie opcję. Jej życie, jak i emocje znajdują się na skraju, a rodzina i bliscy nie do końca pomagają w podjęciu decyzji. Każdy chce dla niej dobrze, choć każdy z nich ma też własną wizję. Oczywiście są również tacy, którzy zostawiają los naturalnemu biegowi, pozwalają Magdzie dojrzeć do pewnych spraw, i to właśnie takie osoby w swoim otoczeniu ceni dziewczyna najmocniej. Sprawa, z którą przychodzi jej się zmierzyć, odkrywa nowe demony. Nastrój kobiety, jak i duch Bieszczad wywołują zdecydowanie wybuchową mieszankę. DAMIAN powoli odnajduje swoją drogę i dojrzewa do tego, gdzie jest jego miejsce. Krótka wizyta w rodzinnym Krakowie przypomina mu o życiu, które porzucił i wywołuje wiele wątpliwości. Mężczyzna za wszelką cenę próbuje postąpić słusznie, a przy tym wszystkim nie zatracić własnego charakteru. Coś jednak zmienia się również w jego wnętrzu. Mężczyzna staje się spokojniejszy, bardziej sentymentalny i roztargniony. Esencja magicznych Bieszczad wnika do jego serca i wszystko wskazuje na to, że ten stan wcale mu nie przeszkadza!
"Diabli taniec" podobał mi się od początku do końca, tak po prostu. To historia, w którą się dosłownie wpada, zatraca w niej i nią żyje. Osobiście wcale nie wspominam czasu z nią spędzonego tak, jak to realnie wyglądało. Łóżko było lasem, fotel górskimi szczytami, a kuchnia własnym zakątkiem raju. Każdy rozdział pobudzał moją wyobraźnię i zabierał mnie do miejsca, w którym bardzo chciałam się w tamtym momencie znaleźć. Są tacy ludzie, którzy mówią "w górach jest wszystko, co kocham...", więc powiem Wam jedno: w tej książce również. Emilia Szelest zrobiła coś wprost niesamowitego! Rozeznanie w tematyce Bieszczad i miejskich legend jest spektakularne, a sytuacyjne dialogi i przemyślenia bohaterów nawiązujące do przyjętej scenerii są jak wisienka na torcie. To wszystko tworzy niesamowicie piękną, magiczną, cudowną mieszankę. Jeżeli autorka zechce kontynuować historię Magdy i Damiana chociażby w milionie tomów, to biorę je wszystkie!
Akcja robi się mroczna i wywołuje gęsią skórkę z dreszczykiem strachu. Pojawiają się ofiary, które kryją tajemnice, jakich te góry jeszcze mogły nie widzieć. Miejscowa ludność obawia się o własne życie, a pomiędzy poszczególnymi grupami nawiązują się niebezpieczne konflikty. Magda za wszelką cenę stara się wyjaśnić tę sprawę, choć jej działania napotykają bardzo wiele barier. Momentami wydaje się, że jej praca jest niczym walka z wiatrakami. Kryminalny wątek powieści rozchodzi się nieco poza obszar Bieszczad, a nowe rejony wywołują w czytelniku kolejną dawkę ciekawości. Tempo nie zwalnia ani na chwilę, a kolejne strony umykają niepostrzeżenie. Atmosferę podkręcają również nastroje między głównymi bohaterami. Magda i Daniel tańczą wokół siebie, choć tak naprawdę żadne z nich nie podejmuje żadnego poważnego kroku. Na miejscu pojawia się ktoś, do dolewa oliwy do ognia. Zaczyna być gorąco... naprawdę gorąco! Czytałam z niecierpliwością i nie mogłam doczekać się tego, jak potoczy się ta znajomość. Szybko okazało się, że autorka miała niecny plan pozostawić swoich czytelników nabuzowanych, zaintrygowanych i cholernie ciekawych kolejnego tomy. Od lektury nie można się oderwać, a całość jest zdecydowanie zbyt krótka! Emilia Szelest serwuje nam historię bardzo soczystą, rozbudowaną, pełną tajemniczych zakamarków. Nic czytelnika nie bawi tak, jak cudowna lektura, więc jeśli jeszcze nie znacie tych książek, to szybko nadrabiajcie!
Na gorącego diabła, ależ to było szalenie dobre! Jeżeli Emilia Szelest obudziła w Was ducha Bieszczad opowieścią "Licho nie śpi", to tym razem czujemy się jeszcze bardziej 'miejscowo'. Piękne krajobrazy, szeroka gama widoków i zapachy natury. To wszystko przenika do nas ze stronic tej powieści. Kocham las, uwielbiam góry, więc dla mnie takie książki są na wagę złota. Poza...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-09-01
Dość długo zastanawiałam się, czy w ogóle pisać tą recenzję skoro w Internecie jest ich dosłownie masa. Ale stwierdziłam, że muszę. Nie tyle muszę, co bardzo chcę. Jestem wielką fanką Sary Maas już od przeczytania jej powieści pt. "Szklany Tron" - link do recenzji. Wiecie jak to było "ze mną i Sarą" na początku? Nie mogłam się doczekać każdej nowej książki ze Szklanego Tronu. Wcześniej fakt, masowo kupowałam już książki, czytałam fantasy (głównie jakieś klasyki Tolkiena, Sapkowskiego, wtedy ulubioną autorką była Trudi Canavan),ale nie byłam jakąś tam wielką fanką, która przesiaduje na Internecie w poszukiwaniu fanartów, czy grafik na podstawie książek. I nagle trafiłam na tą autorkę, na tą JEDYNĄ AUTORKĘ, która daje Wam odpowiedź na bardzo ważne pytanie, czyli "Dlaczego czytam?".
To było dla mnie jak olśnienie. Seria "Szklanego tronu" już rozkochała mnie w sobie totalnie, trafiłam na facebookowe grupy, na różne fanowskie profile oraz wyczekiwałam nowości. I wtedy w punkcie kulminacyjnym zobaczyłam zapowiedź książki z nowej serii, czyli "Dwór cierni i róż". I czułam się zawiedziona. Byłam przekonana, że druga seria autorki będzie naciągana, że nic nie jest w stanie pobić fenomenalnego świata jaki stworzyła. Bo przecież tam była fabuła, była mapka (!!! jestem fanką mapek, które pozwalają nam zobrazować sobie wygląd świata), był szał i akcja.
Książkę kupiłam około 3 miesiące po jej premierze. Do tej pory nie potrafię zrozumieć, dlaczego nie zrobiłam tego od razu. I serio, o książkach z serii "Dworów" mogłabym napisać poemat wymieniający same pozytywy. Oczywiście są też minusy, ale moim zdaniem tak małe, że szkoda wynajdywać ich na siłę.
PIĘKNA I BESTIA - takie porównanie krąży wszędzie o tej książce. Trudno się nie zgodzić, rzeczywiście tak się to tutaj prezentuje.
O bohaterach i akcji powiem krótko i na temat, wychodzę z założenia, że raczej "kto już miał przeczytać" recenzję, ten przeczytał kiedyś choć parę zdań o tej książce.
Bardzo cieszyła mnie pierwszoosobowa narracja z punktu widzenia głównej bohaterki. Po pierwsze- lubię jak czytam z perspektywy kobiety, szczególnie w moim wieku - łatwo mi wyobrazić sobie jej uczucia i wcielać w jej postać. Po drugie- Feyra to bohaterka o wyrazistym charakterze. Jest młoda, jednak dba o rodzinę (umie polować) oraz ma swoje zdanie. Oczywiście tutaj mały minus (!) , bo gdy trafia na ziemie Prythianu to nagle staje się jak zagubiona owieczka. Później jednak jej charakter wraca, co niezmiernie ucieszy czytelnika, ponieważ to dzięki niej rozwija się cała akcja. Jednak jest to taki charakter, że polubiłam ją od pierwszej strony. Duża zasługa też autorki- znakomicie przedstawia myśli bohaterki oraz to jak ona się zachowuje. To jest napisane tak naturalnie, że czytelnik automatycznie jest w stanie sobie wszystko wyobrazić.
Nie znoszę spoilerować, ale jak można się z łatwością domyśleć- Feyra zakochuje się w głównym bohaterze książki, czyli Tamlinie. Z racji, że ten jest księciem Dworu Wiosny to cała akcja ich miłości wydaje się być usłana różami i w ogóle cud, miód orzeszki. ALE! Niech nie zniechęcają się Ci, którzy nie lubią miłosnych amorów i oklepanych flircików. Wszystko napisane jest z humorem, a później okazuje się, że jednak pojawiają się też tytułowe ciernie, czyli problemy. Tamlin okazuje się nie być taki prawdomówny, jaki się wydawał. Skrywa wiele sekretów i nie do końca jest wiadome, czy jest miłość do Feyry jest szczera.
Jeżeli jednak jest tutaj jakaś zabłąkana owieczka, która jeszcze nie czytała tej książki to mam jedną radę. CZYTAJ UWAŻNIE wątki pobocznych bohaterów, niesamowicie ucieszy Cię dokładne poznanie tych osób, ponieważ wiele o nich jest w następnej części. Gdy czytałam drugą część książki zorientowałam się, że postacie takie jak Rhysand (książę Dworu Nocy) oraz rodzina Feyry są jednymi z głównych wątków. Brakowało mi trochę tego, że nie wszystko o nich pamiętałam. Kiedy czytałam później pierwszą część ponownie, to te fragmenty okazały się zawierać wiele wskazówek do tego, co stanie się w dalszej części książki! Autorka była bardzo sprytna i niesamowicie z wyprzedzeniem zaplanowała intrygi oraz rozwój wydarzeń. Znaczenie mają nawet pomniejsze, wydawałoby się "niby nie istotne" dialogi :)
Książkę polecam KAŻDEMU, kto tutaj wpadnie i cudem doczyta do końca. Nawet dla tych, którzy nie są jakimiś fanami fantastyki. Moja mama zawsze narzeka mi nad uchem "Bo Ty tylko tą fantastykę kupujesz, zamiast jakieś książki o życiu". I wiecie co? Nie miała co czytać, więc dałam jej tą serię. Po pierwszej części zapytała "Jak to się jeszcze nie kończy? A kiedy jest następna część, to ja już Ci dam pieniądze". Także naprawdę- baśniowy klimat i lekkie pióro autorki było w stanie przekonać nawet "antyfana", a to już coś znaczy! Przekonajcie się sami :)
Już niedługo napiszę dla Was swoją opinię o następnej części. Niezmiernie teraz czekam na trzecią część, która będzie już w tym roku! Okładka będzie teraz w kolorze zielonym, co według mnie średnio pasuje do reszty kolorów, ale co tam! Ja wszystko przeżyję, byleby tylko była jak najszybciej.
Na zdjęciach możecie zobaczyć też wspaniałą zakładkę, która była dla mnie wielkim zaskoczeniem. Zostałam nią nagrodzona, za to, że byłam 200 obserwatorem bloga. Taki wspaniały blog oraz wspaniała autorka Ewa znajduje się tutaj - To Read Or Not To Read (!!!). Jeszcze raz serdecznie dziękuję za tą niespodziankę, więcej fotek zobaczycie też przy okazji następnej recenzji- zakładka została moją ulubioną, a w końcu oczy z zakładki świetnie pasują do niebieskiej okładki "Dworu Mgieł i Furii". Zapraszam Was do komentarzy na temat Waszych przemyśleń o pierwszej części serii!
Dość długo zastanawiałam się, czy w ogóle pisać tą recenzję skoro w Internecie jest ich dosłownie masa. Ale stwierdziłam, że muszę. Nie tyle muszę, co bardzo chcę. Jestem wielką fanką Sary Maas już od przeczytania jej powieści pt. "Szklany Tron" - link do recenzji. Wiecie jak to było "ze mną i Sarą" na początku? Nie mogłam się doczekać każdej nowej książki ze Szklanego...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-10-29
Kurde! Ale mam dużego kaca książkowego! Dobrze, że miałam od razu kupioną drugą część książki, więc mam na czym skupić swoje niespokojne myśli. Ta książka jest tak dobra, że sama nie mogę uwierzyć, że naprawdę okazała się tak dobra (mocny argument, serio to ma sens!). Przy napisaniu recenzji największy problem miałam z cytatami. Na ogół postanowiłam sobie, że moje recenzje będą zaczynać i kończyć się ciekawymi fragmentami, które ewentualnie zachęcą czytelników to spróbowania danej książki. Tutaj było ciężko: wyciągnąć z książki prawie 650-stronnicowej tylko 2 ciekawe momenty. Zapewniło mi trochę dylematów. Ale są! I uwierzcie mi na słowo- super cytatów w tej książce jest ZDECYDOWANIE WIĘCEJ, a ta recenzja będzie Was bardzo zachęcać do przeczytania.
Zacznijmy może od strony technicznej, czyli okładka i całość wydania książki. Na początku to grafika okładki zaintrygowała mnie i przykuła moją uwagę. No bo jak to tak, JAKIEŚ MIĘSO (!!!) na okładce książki? Dodatkowym plusem był opis okładki, że akcja jest w klimatach skandynawskich/ staronordyckich. Uwielbiam takie tematy, więc już dzięki temu kupiłam ten tytuł.
Jak się ma okładka do akcji? Oj bardzo bardzo nawiązuje do pewnych istotnych wydarzeń związanych z naszymi głównymi bohaterami. Kolejną rzeczą jest mapa. Tutaj możecie się ze mnie śmiać! Przez około 50 pierwszych stron książki narzekałam, że nikt nie dał mapy, a tak by się przydała! Wygrało u mnie przyzwyczajenie, że mapki zwykle są drukowane na pierwszych/ostatnich stronach. I SERIO, zorientowałam się, że mapa w tej książce jest wydrukowana na okładce po przeczytaniu sporego kawałka książki. No ale mapa jest, co uważam za plus. Jednak ciężko mi się z niej korzystało. Graficy najpewniej chcieli ją wystylizować na klimaty książki- fajnie to wyszło, ale napisy według mnie wyszły "zbyt dziwnie" i były mało czytelne. Szczególnie jeżeli chciałam skorzystać z mapki "na szybko" i czasami nie mogłam się doczytać. Całość książki została wydana bardzo dobrze. Chociażby takie pierdoły jak grzbiet, który nie wygiął się podczas czytania oraz okładka, która mimo wielu podróży nie stała się od razu brudna.
Kluczowym elementem dający sukces tej książce jest zdecydowanie akcja i bohaterowie. Siri Pattersen stworzyła nowy, ciekawy świat, który posiadał nowe rasy (aetlingowie) oraz własne religie. Nie wyłapałam tutaj chyba żadnej jakoś podobnej książki, skąd mogłaby się autorka wzorować, ale w końcu... nie przeczytałam w swoim życiu wszystkiego. Opis książki zdradza nam najważniejsze wątki bohaterów, ale mim wszystko napisany jest w zagadkowy sposób. Nie są to duże spoilery, ponieważ tematy rozwijają się w książce w szybkim tempie, a wątki przemyślanie łączą się ze sobą.
Jeżeli chodzi o bohaterów to zdecydowanie wybija się tutaj na prowadzenie Hirka, dziewczyna bez ogona. Jest to niespotykane w świecie Ym (nazwa świata Aetlingów), więc ma przez to w życiu wiele problemów. Często wytykana, wyśmiewana musi sobie radzić z trudnym otoczeniem, przez co nabiera silnego charakteru. Większość książki pisana jest z jej perspektywy, co było dla mnie najprzyjemniejszymi rozdziałami. Do tego mamy czarującego Rimego, chłopaka pochodzącego z wpływowego rodu, posiadającego dużą moc oraz umięśnionego, wyszkolonego w walce. No dziewczyny! Czego chcieć więcej, typ trochę przypominał mi Rowana z serii "Szklanego tronu". Także od razu Wam mówię, jeżeli w książkach szybko zakochujecie się w takich przystojniakach, to na pewno tutaj będzie tak samo. Trochę Wam zdradzę fabuły. Wielkiej miłości nie ma, nie ma igraszek, ani masy stron o randkach. Bohaterowie coś do siebie czują, ale dzieli ich pozycja (Hirka jest biedna) oraz na ogół jakoś mijają się w świecie. Ale ja jednak bardzo liczę na to, że ten temat rozwinie się w dalszych częściach. Niestety, ale kocham szczęśliwe zakończenia, a pierwsza część, czyli właśnie "Dziecko Odyna" kończy się bardziej zagadkowo, niż szczęśliwie. Zakończenie zdecydowanie przemawia za tym, żeby sprawdzić, co się dzieje dalej. Wydaje mi się, że nawet jeżeli ktoś się nie zakocha w tej książce, to po ostatnich stronach zdecyduje się na dalszą lekturę chociażby z czystej ciekawości.
Jeżeli chodzi o pisarkę to wyjątkowo jakoś pasował mi jej styl pisania. Wszystko czyta się lekko i wygodnie. Opisy okolicy oraz wydarzeń są zbudowane w takich proporcjach, że wystarczająco wyjaśniają akcję oraz świat, ale nie zanudzają. Przynajmniej mnie nie zanudziły, nie miałam ochoty pomijać opisowych fragmentów.
Co więcej? Cieszę się też ze zdjęć, jakie zrobiłam książce. Na moim Instagramie <klik> skomentowała mnie nawet sama autorka książki! Oj powiem Wam, że dało mi to zastrzyk motywacji oraz szczęścia. Teraz szykują się święta Wielkanocne, więc po wszystkich przygotowaniach mam zamiar zacząć drugą część w pierwszej wolnej chwili, jaka się nadarzy! A mam tyle książek do czytania w kolejce, że nie wiem jak ja z tym wszystkim się wyrobię!
Kurde! Ale mam dużego kaca książkowego! Dobrze, że miałam od razu kupioną drugą część książki, więc mam na czym skupić swoje niespokojne myśli. Ta książka jest tak dobra, że sama nie mogę uwierzyć, że naprawdę okazała się tak dobra (mocny argument, serio to ma sens!). Przy napisaniu recenzji największy problem miałam z cytatami. Na ogół postanowiłam sobie, że moje recenzje...
więcej mniej Pokaż mimo toOdkąd Cealena nie jest tylko zabójczynią wszystko się zmienia. W książce pojawia się nowa akcja i zaskakujące wątki, napięcie jest na każdej stronie. Gorąco polecam :)
Odkąd Cealena nie jest tylko zabójczynią wszystko się zmienia. W książce pojawia się nowa akcja i zaskakujące wątki, napięcie jest na każdej stronie. Gorąco polecam :)
Pokaż mimo to
Lubicie fantastykę? A może uwielbiacie piękne, inspirujące baśnie? Podobała Wam się "Wojna makowa" od Rebecca F. Kuang? Jeśli odpowiedzieliście twierdząco, to wszystko wskazuje na to, że znajdujecie się w dobrym miejscu. "Dziewczyna, która skoczyła do morza" to historia, której naprawdę nie da się nie pokochać. Cała miłość do tego tytułu rozpoczyna się już na etapie ujrzenia majestatycznej okładki. Piękna oprawa graficzna zyska w Waszych oczach dodatkowo po lekturze, jak wyłapiecie pewne detale! Opis również brzmi kusząco i zdecydowanie... zapowiada genialny środek!
MINA to postać tak pięknie wykreowana, iż mam ochotę napisać, że lepiej będzie, jak poznacie ją sami. To szesnastoletnia mieszkanka nadmorskiej osady, która wychowana została przez babcię uwielbiającą baśnie. Dziewczynie ciężko znosi niesprawiedliwość Boga Morza, przez którego ich krainy nieustannie niszczone są sztormami oraz burzami. Każdego roku poświęca się dla niego młodą dziewczynę, która ma zostać jego wybranką i zakończyć złe czasy. Mina przez lata obserwuje kandydatki na żony Boga Morza i zdecydowanie nie pragnie zostać jedną z nich. Wszystko się zmienia, gdy w ofierze zostaje wysłana Shim Cheong, za którą podąża zakochany w niej brat Miny. Mina w akcie odwagi i desperacji postanawia złamać tradycje i rzucić się do morza zamiast wybranej dziewczyny. Od tego momentu poznaje świat, o którym słyszała jedynie z baśni. Nowe realia szybko pokazują jej, że przyjaciół i wrogów należy dobierać uważnie. Młoda kobieta prezentuje wiele ciekawych cech, które są godne podziwu. Jej zachowanie zawsze jest przemyślane i stosowne do danej sytuacji. Mina jest mądrą i rozsądną dziewczyną, która korzysta ze swojej wiedzy i nie postępuje pochopnie. Oby więcej takich bohaterek!
Ależ to było dobre... od samego początku do końca! Już po kilku stronach zapadamy się w tę powieść, z czystą przyjemnością zatracając się w genialnie barwnym stylu pisarskim. Axie Oh pisze lekko, niezwykle obrazowo, wręcz magicznie. Dostajemy fantastykę okraszoną cudownymi krajobrazami, świetnie skrojonymi bohaterami i intensywną, fascynującą akcją. Wydarzenia nakładają się jak piękna mozaika, cudownie się ze sobą łącząc. Autorka świetnie manewruje tematyką przeznaczenia, przez co nieustannie jesteśmy zaskakiwani. W świecie przedstawionym skrywa się wiele tajemnic i detali, które odkrywamy z każdym poznawanym rozdziałem. Całość jest zagadkowa i niezwykle wciągająca.
Naprawdę pokochałam Minę i jej przygody. Jej relacje z Bogiem Morza oraz nowymi przyjaciółmi zostały ujęte w sposób niezwykle uroczy i ekscytujący. Kiedy spodziewałam się już pewnego biegu wydarzeń, autorka zmieniła wersję o sto osiemdziesiąt stopni, totalnie mnie zaskakując. Zakończenie to prawdziwy diamencik tej opowieści. Ostatnie strony będą trzymały Was w ciągłym napięciu i wyczekiwaniu. Wszelkie wątki poboczne zbierają się w jednym miejscu, a czytelnik próbuje odgadnąć ostatnie szlify tej książki. Na wyróżnienie zasługują szczególnie przekazy ukryte w tej historii. Mina jest dziewczyną, która odkrywa własną ścieżkę i poznaje samą siebie. W tym wszystkim musi walczyć o swoje przekonania, być odważna i pewna swoich uczuć. "Dziewczyna, która skoczyła do morza" przedstawia nam bohaterkę o silnym charakterze, która nie boi się być przebojową kobietką. Dawno nie czytałam tak dobrej, inspirującej powieści. Zdecydowanie musicie się z nią zapoznać!
Lubicie fantastykę? A może uwielbiacie piękne, inspirujące baśnie? Podobała Wam się "Wojna makowa" od Rebecca F. Kuang? Jeśli odpowiedzieliście twierdząco, to wszystko wskazuje na to, że znajdujecie się w dobrym miejscu. "Dziewczyna, która skoczyła do morza" to historia, której naprawdę nie da się nie pokochać. Cała miłość do tego tytułu rozpoczyna się już na etapie...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-01-20
W ostatnim czasie czytałam kilka naprawdę dobrych książek, ale nie było gdzieś tam tej starej chemii. Książki mogły być oryginalne, ale nie wyciągały ze mnie na tyle emocji, bym nie mogła ich odłożyć. Czytelnicze miłości gdzieś tam się skończyły, aż wzięłam do ręki "Dziewięć minut". Już początek tej książki nieźle mnie zaskoczył, a sposób jej wykonania totalnie podbił moje serce. Wpadłam jak śliwka w kompot, aż do teraz ręce drżą mi z tych wszystkich wrażeń. To właśnie na takie książki czeka się w życiu!
GINNY jako nieśmiała 15-latka została porwana do klubu motocyklowego. Początek jest dla niej straszny i pełen obaw wobec tego, jak potoczy się dalej jej życie. Mimo wszystko dziewczyna stara się być odważna i zachować nieco godności. Widzimy jej przemianę i to, jak powoli poznaje ten świat. Nic nie dzieje się bez powodu, a jej zachowanie dobrze odzwierciedla sytuację, w której się znalazła. Wraz z kolejnymi rozdziałami i adekwatnym upływem czasu, widzimy, jak z dziewczyny staje się kobietą. Cała psychologia tej postaci jest niesamowicie dobrze rozpisana i zdecydowanie Was zaszokuje. GRIZZ jest prezesem gangu motocyklowego i sztywno pilnuje panujących tam zasad. Ginny traktuje jednak dobrze, mimo różnicy wieku, a może i właśnie z powodu tej różnicy. Jego zachowanie z czasem zaczyna nabierać dla nas sensu i dostrzegamy prawdziwe oblicze tego faceta. Grizz nie staje się nagle dobrym, udomowionym mężczyzną. To postać, która zachowuje swój charakter, ale pokazuje nam starannie utkany plan.
Spodziewałam się tutaj klimatu do cna przepakowanego motocyklami, dramami, akcją i seksem. Okazało się, że życie motocyklowe, pełne brutalności i przemocy toczy się nieco w tle całej historii. Na głównym planie mamy młodą dziewczynę, a później kobietę, która przedstawia nam swoje losy u boku szefa gangu motocyklowego. Krok po kroku śledzimy ich relację oraz to, jak zmieniała się ona w czasie. Byłam naprawdę zaskoczona tym, że seksu w tej książce niemalże nie ma. Wszystkie sceny pozostają tak naprawdę w naszym domyśle i wyobraźni. Autorka w ogóle nie postawiła na to, by z tej książki na siłę zrobić erotyk. Ta historia to esencja emocji, trudnej miłości oraz uzależnienia się od drugiej osoby. Wewnętrzne rozterki bohaterów, ich decyzje, dialogi - to wszystko sprawia, że odczuwamy tę historię całą naszą duszą. Wprost nie mogłam się oderwać od lektury, musiałam czytać dalej i dalej, aby poznać wszystkie detale tej powieści.
"Dziewięć minut" to niesamowicie ciekawie napisana książka. Całość przeplata się w różnych okresach czasowych i łączy poniekąd formę wywiadu z formą pamiętnika. Różnica wiekowa między głównymi postaciami wywołuje w nas, czytelnikach, oczywisty szok, ale później dostajemy bardzo dobre przedstawienie całej sytuacji. W tym wszystkim uczestniczą również niesamowicie dobrze skrojone postacie drugoplanowe, które cudownie uszlachetniają tę książkę. Każdy detal i bohater, mają w tej książce swój wkład, nie znajdziecie tutaj pustych treści, które tylko nabijają strony. Czytając odnosiłam szczere wrażenie, że pominąć jakikolwiek akapit, byłoby grzechem. Zdanie po zdaniu widzimy, jak autorka przedstawia nam zawiłą sieć powiązań i planów. Zakończenie staje się dla nas totalną wisienką na torcie. Spodziewałam się, że dostaniemy mocny plot twist, ale nie, że aż tak mocny. Całość niesamowicie mnie zaskoczyła i odświeżyła pamięć wobec tego, czym jest naprawdę dobra książka. Nie mogłam się oderwać, musiałam ją sobie przemyśleć, musiałam ochłonąć, totalnie wgniotło mnie w fotel. Dla takich chwil właśnie żyję, w końcu coś naprawdę poruszyło moje czytelnicze serducho. Poszukiwaczom powieści nieszablonowych i dokładnie napisanych, totalnie polecam!
W ostatnim czasie czytałam kilka naprawdę dobrych książek, ale nie było gdzieś tam tej starej chemii. Książki mogły być oryginalne, ale nie wyciągały ze mnie na tyle emocji, bym nie mogła ich odłożyć. Czytelnicze miłości gdzieś tam się skończyły, aż wzięłam do ręki "Dziewięć minut". Już początek tej książki nieźle mnie zaskoczył, a sposób jej wykonania totalnie podbił moje...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-05-29
Blog: iskraczyta.blogspot.com
Nieszczęśliwi Ci, co przeczytali tą serię. Płacz i zgrzytanie zębów. To było tak wspaniałe, że po przeczytaniu 3 tomu "Kruczych Pierścieni" nie mogłam uwierzyć, że to naprawdę koniec.
Seria ta już na samym początku bardzo mnie "podjarała" oryginalnymi okładkami. No po prostu jak zobaczyłam ją w księgarni pierwszy raz to od razu kupiłam 1 i 2 tom, nie wiedząc, czy tak naprawdę mi się spodoba fabuła. Osadzenie wszystkiego w klimacie skandynawskim okazało się mistrzowskie. Moje serce płacze z tęsknoty za Hirką i Rimem, jakbym mogła, to bym osobiście autorce dopłaciła, żeby napisała coś jeszcze do tej historii! Po prostu to był (i nadal jest!) taki kac książkowy, że aż ciężko to wyrazić słowami. Totalny must have dla fanów fantastyki. Cała seria wypadła bardzo dobrze i wydaje mi się, że nie ma tutaj słabej książki.
Okładka 3 części znowu nawiązuje do wydarzeń książki, choć tutaj za "nic w świecie" nie zgadłabym przed przeczytaniem, że będzie to chodziło o coś takiego! Jedyne, co m lekko przeszkadzało w wydaniu (nie wiem, czy takie różnice są tylko w Polsce, czy wszędzie) to kolor tej okładki. Wydaje mi się, że jako jedyna część lekko jest jaśniejsza i bardziej szara, niż poprzednie. Kiedy stoją na półce razem, lekko mi to wadziło.
Bohaterowie w tym tomie stają się o wiele bardziej doświadczeni i dojrzalsi. Rime nie jest już rozpieszczonym ulubieńcem arystokracji i Rady. Staje się takim powiedziałabym "fachowym mężczyznom" i musi podjąć parę trudnych decyzji samodzielnie. Byłam pełna podziwu i zakochałam się w nim na zabój (błagam! znajdźcie mi takiego męża!). Hirka natomiast w końcu spostrzega, że nie może ufać każdemu oraz bierze część spraw we własne ręce. Doskonale na tym wychodzi, ponieważ w pewnym momencie losy świata i całej wojny zależą właśnie od jej działań i decyzji. Jeśli tak spojrzeć na tą postać pod względem pierwszej, a trzeciej książki to widzimy ogromne postępy.
Przez całą lekturę książki byłam tak podekscytowana, że nawet nie przejmowałam się zbliżającą się sesją. Liczyło się tylko, żeby móc czytać w każdym dowolnym miejscu i porze. Każda kartka przepełniona była napięciem, które powodowało jedno wielkie pytanie "co będzie dalej?". Naprawdę nie wiem, czy w tym klimacie czytałam kiedyś coś porównywalnie dobrego. Trudno jest mi nawet porównać do czegoś tą serię, jest po prostu wyjątkowa i całkowicie wybija się ze znanych mi schematów. Autorka stworzyła własny świat, rzeczywistość, rasy i nawet trochę języka.
Jeżeli chodzi o zakończenie książki to chciałoby się napisać, że było genialne, zaskakujące i idealnie wpasowane do całości fabuły. NO DOBRA, muszę tak powiedzieć, bo to prawda. Po prostu cały czas trudno jest mi dopuścić do swojej świadomości, że to naprawdę było zakończenie. Jest ono stosunkowo... szczęśliwe, aczkolwiek całkowicie bym się tego nie spodziewała. Przez wszystkie trzy tomy czytelnik wnika w ten świat, oddaje się mu bez reszty, wręcz nie mogą sobie wyobrazić jak mogą potoczyć się te losy. Autorka zrobiła to dość łagodnie, pięknie pożegnała Nas ze swoimi książkami. Nie było to w stylu "akcja, akcja, koniec". Tworzyła stopniowo napięcie, następnie domknęła wszystkie wątki, wyjaśniła wydarzenia i spokojnie przedstawiła nam ostatnie losy głównych bohaterów. Mistrzostwo, bo nie wiem co można tu napisać jeszcze więcej. Mam tylko jedną, wielką nadzieje, że może powstaną jakieś nowelki do tego. Albo autorka jednak zmieni zdanie i napisze coś jeszcze. Albo chociaż zrobią mi z tych książek film!
Jak dla mnie ta seria to dzieło takie totalnie 100/10.
Blog: iskraczyta.blogspot.com
Nieszczęśliwi Ci, co przeczytali tą serię. Płacz i zgrzytanie zębów. To było tak wspaniałe, że po przeczytaniu 3 tomu "Kruczych Pierścieni" nie mogłam uwierzyć, że to naprawdę koniec.
Seria ta już na samym początku bardzo mnie "podjarała" oryginalnymi okładkami. No po prostu jak zobaczyłam ją w księgarni pierwszy raz to od razu kupiłam 1 i 2...
2018-03-17
Tą książkę mogę podsumować tylko jednym wielkim WOW. Co to było? Spodziewałam się, że książka będzie naprawdę dobra, ale nie, żeby aż tak. Ostatnio moją bibliotekę zdominowały romanse i myślałam, że "Fałszywy pocałunek" będzie po prostu przyjemnym powrotem do świata fantastyki. Ale tego, że całkowicie zawładnie moim sercem i w sobie rozkocha to nie przypuszczałam nigdy. Książka interesowała mnie od samego początku, od jej premiery swoim opisem i okładką. Wiem, że była na nią dość duża "fala" wśród blogerów, ale nawet nie czytałam wtedy za bardzo recenzji innych. W sumie to dobrze, bo nie nastawiałam się na nic szczególnego i nie kierowałam cudzymi opiniami. Przygodę z nią rozpoczęłam niczym z czystą białą kartką i... bardzo się zaskoczyłam.
Autorka ma wspaniały styl pisania. Jest on lekki, ale jednocześnie owiany nutką baśniowości i tajemniczości. Doskonale wprowadza nas w klimat powieści. Bohaterowie w swoich rozmowach posługują się eleganckim i dość wyszukanym słownictwem. Czytając miałam wrażenie jakbym uczestniczyła w tych wydarzeniach, albo oglądała naprawdę dobrze wykonany film. Całość jest napisana tak niesamowicie, że ja jako czytelnik totalnie wsiąknęłam w wykreowany świat i nie mogłam oderwać się od lektury. Jedyne, czego tak naprawdę mi brakowało to mapki. Pojawia się tutaj wiele miast, krain, bohaterowie podróżują, a w tle rodzi się wojna. Fajnie byłoby móc śledzić losy postaci i lepiej wizualizować sobie ich przygody.
Księżniczka Lia to postać, która bardzo ewoluuje i dorasta wraz z upływem kolejnych kartek. Początkowo to nastolatka, która ceni sobie wolność i ucieka przed zaaranżowanym małżeństwem. W nowym miejscu podejmuje się fizycznej pracy i nie zachowuje się jak rozwydrzona dama. Z czasem wydarzenia stają się dla niej niekorzystne i dziewczyna pokazuje swój silny charakter. Jest zdeterminowana, odważna, silna, wytrwała. Przeżywa swoje pierwsze zauroczenie, miłość, ale nie jest przy tym typową nastolatką, która myśli tylko o przyjemnościach. Narracja odbywa się również z perspektywy odtrąconego księcia oraz zabójcy, który ma zabić księżniczkę. Każdy z nich wyrusza na poszukiwanie księżniczki z poukładanym planem działania oraz celem. Na miejscu wszystko zmienia perspektywę i mężczyźni muszą zmierzyć się z pewnymi barierami. Czy uczucia są w stanie przeszkodzić w wykonaniu zadania?
Nie znalazłam żadnego minusu w tej książce. I nie posądzajcie mnie proszę o zbyt cukierkową recenzję. Po prostu tak bardzo spodobała mi się ta historia, że przeżywałam ją całą sobą, a nie analizowałam pod względem ewentualnych błędów i niedociągnięć. Książka zdecydowanie dała mi wiele emocji, które odczuwałam razem z bohaterami w zależności od sytuacji, w której się znajdowali. Cały czas akcja trzyma w napięciu i pojawiają się wątki, które sprawiają, że chce się czytać dalej i poznawać wszystkie ukryte w niej zagadki. Takie emocje towarzyszą mi zwykle przy moich ulubionych książkach i teraz wiem, że ta właśnie do takiej listy teraz dołączy. Zakończenie zostawiło mnie z dziurą w sercu i wielkim żalem, że "chcę więcej tu i teraz!". Mam nadzieję, że drugi tom, który w wersji anglojęzycznej ma tytuł "The Heart of Betrayal" pojawi się w Polsce jak najszybciej. Moją niecierpliwość podsyca jeszcze fakt, że pierwszy tom na Goodreads ma ocenę 4.05, a drugi ma aż 4.31! Czyżby kontynuacja mogła być jeszcze wspanialsza?
Jeżeli ktoś ma jeszcze wątpliwości, czy czytać tą książkę to dla zobrazowania powiem Wam, co jeszcze podobało mi się w niej i do czego mogłabym to przyrównać. Wątek władzy, spisku, buntowników, walki: zapowiada się równie dobrze, co historia "Czerwonej królowej". Język baśniowy, który mnie w sobie rozkochał przypominał mi książki ukochanej autorki Sary J. Maas. Natomiast silny charakter głównej bohaterki, to jak rodzina kieruje jej życiem, jak pragnie być wolna, ale jednocześnie stawia czoło obowiązkom: cudowne książki z cyklu "Krucze Pierścienie". A na koniec totalny plus za podróże bohaterów, cięty język głównej bohaterki i wspaniałych mężczyzn, którzy są przystojni, ale główna bohaterka nie mówi o tym w co 3 zdaniu: tak samo świetny klimat jak "Buntowniczka z pustyni". Waleczny wojownik podążający za damą, oraz porywacze to coś w stylu "Narzeczonej księcia", która również bardzo mi się podobała. Wszystkie wyżej wspomniane książki zajmują bardzo ważne miejsce w mojej fantastycznej biblioteczce. Po przeczytaniu "Fałszywego pocałunku" zdecydowanie dopadnie mnie kac książkowy. Zdecydowanie polecam Wam ten tytuł, ale ostrzegam! Może się Wam bardzo spodobać :)
Tą książkę mogę podsumować tylko jednym wielkim WOW. Co to było? Spodziewałam się, że książka będzie naprawdę dobra, ale nie, żeby aż tak. Ostatnio moją bibliotekę zdominowały romanse i myślałam, że "Fałszywy pocałunek" będzie po prostu przyjemnym powrotem do świata fantastyki. Ale tego, że całkowicie zawładnie moim sercem i w sobie rozkocha to nie przypuszczałam nigdy....
więcej mniej Pokaż mimo to2021-01-14
Pierwsze opowiadanie opowiada o tytułowym Gilesie z Ham. Giles był zwykłym osadnikiem w małej wiosce, żyjącym uważnie i dość spokojnie. Pewnego dnia w okolicę jego ziemi przybłąkał się Olbrzym, którego z wielkim szczęściem udało się gospodarzowi przegonić. Powodzenie tej "akcji" było zbiorem wielu przypadków, ale wieś zaczęła niezwykle szanować Gilesa. Tak oto od tego momentu śledzimy jego losy i dalsze szczęście w życiu. Obserwujemy zmiany, jakie zachodzą w społeczności tej małej wsi. Szczególnie ciekawe były reakcje ludzi, którzy życzyli Gilesowi źle, a mimo to w życiu mu się udawało. Historia niejako ma według mnie dwa przekazy. W pierwszym dostrzegamy pozytywne zmiany zarówno w gospodarzu, jak i podejściu jego sąsiadów. Z drugiej strony jego sukces opiera się na zwykłym farcie, a ciężko pracujący sąsiedzi niestety nadal wiodą ciężki los. Całość miała taki bajowy klimat i cudowny język. Czytało się niezwykle szybko i jak na tak krótką formę, sporo tutaj było ukrytych wątków.
"Kowal z Przylesia Wielkiego" to również taki baśniowy klimat, szczególnie, iż tutaj mamy magiczny przedmiot wraz z jego magicznymi właściwościami. Bohaterów pełniących rolę kucharza jest kilku, w zależności od danego okresu czasowego. Raz na 24 lata odbywa się święto, na które zapraszanych jest 24 dzieci. Mistrz kuchni ma za zadanie przygotować im Wielki Tort, który będzie dla nich niespodzianką. Za tym wszystkim toczy się magiczna historia, pełna przygód, odległych krain i decyzji wyboru. Obserwujemy tutaj losy zarówno młodych, jak i starszych postaci. Autor poddaje analizie kwestię zaufania, przeznaczenia, rodziny oraz wiary. Z pozoru proste opowiadanie, wywołało we mnie mnóstwo emocji, a na koniec wywołało wręcz smutek. Myślę, że odbiór tej historii w dużej mierze będzie zależał od Waszego punktu odniesienia i interpretacji.
Przygody Toma Bombadila to zbiorek zabawne wierszy, które wiążą się z anegdotami pochodzącymi z "Hobbita" i "Władcy Pierścieni". Tu poziom już zdecydowanie podskakuje. Choć opowiadania zostały przetłumaczone wprost cudownie i lekko (porównałam sobie kilka przykładowych z oryginalnymi), to trzeba się nieco skupić, aby wyłapać powiązania ze znanymi już nam książkami. Całość czyta się stosunkowo szybko, choć raczej nie jest to fragment książki, który przeczytacie za jednym podejściem. Większość z nich zdecydowanie wywoływała we mnie głupawkę śmiechu, ale były też takie, które wywołały we mnie trochę nostalgii. Osobiście wprost uwielbiam "Hobbita", więc taki styl i tematyka totalnie wpasowały się w moje gusta czytelnicze.
Zbiorek wydany jest cudownie i bardzo podoba mi się to, że grzbiet pasuje stylistycznie do pozostałych książek J. R. R. Tolkiena wydanych w tym wydawnictwie. Oczywiście dostaniecie tutaj twardą oprawę, z piękną obwolutą, szytymi stronami i wstążeczką. Wszystko totalnie warte swojej ceny i miejsca na półce z książkami. Według mnie całkowity 'must have' dla zwolenników Tolkiena i jego twórczości.
Pierwsze opowiadanie opowiada o tytułowym Gilesie z Ham. Giles był zwykłym osadnikiem w małej wiosce, żyjącym uważnie i dość spokojnie. Pewnego dnia w okolicę jego ziemi przybłąkał się Olbrzym, którego z wielkim szczęściem udało się gospodarzowi przegonić. Powodzenie tej "akcji" było zbiorem wielu przypadków, ale wieś zaczęła niezwykle szanować Gilesa. Tak oto od tego...
więcej mniej Pokaż mimo to
Uwielbiam kontynuacje, które nie obniżają poziomu prezentowanej historii! "Nieugięta" z czystym sumieniem otrzymała ode mnie 10/10 i nie inaczej jest z "Azylem". Drugi tom wciągnął mnie bardzo szybko i trzymał mnie w pełnej ciekawości do samego końca. Co warto wiedzieć, ta część ma ponad 500 stron, więc jest tutaj naprawdę dużo dobrej akcji. Karen Lynch razem z wydawnictwem Papierówka serwują nam naprawdę cudowną fantastykę!
SARA znalazła się w twierdzy Mohiri, gdzie musi nauczyć się żyć ze swoim demonem i rozwijać umiejętności wykorzystywania jego mocy. Dziewczyna szybko orientuje się, jak bardzo odstaje od reszty przebywających tam adeptów. Sara w stosunku do swoich rówieśników nie posiada żadnej wiedzy na temat swojego gatunku oraz innych istot nadprzyrodzonych. Jej umiejętności walki są również niemal zerowe. Dziewczynie ciężko jest wpasować się w tę społeczność, ponadto brakuje jej bliskich osób. Jest ona jednak lepem na problemy, więc dość często dzieją się wokół niej rzeczy zaskakujące i niemożliwe. Wszyscy oczekiwali, że Sara w spokoju nauczy się wszystkiego, co potrzeba w tak bezpiecznym miejscu. Jednak nawet tam odnajdują ją wrogowie.
Karen Lynch ma świetne pióro. Jej powieści są konkretne, pełne wydarzeń, a w tym wszystkim znajdziecie również dobry humor. Przez te teksty się płynie: autorka nie zanudza i dobrze rozkłada proporcje pomiędzy opisami, a dialogami. Chociaż czytam sporo powieści z tego gatunku, to i tak było tutaj wiele momentów, które naprawdę mocno mnie zaskoczyły. "Azyl" jest dość długą historią, a jedna cały czas coś tutaj się dzieje, to nie jest opowieść stworzona na siłę. Bardzo podobały mi się zmiany, jakie możemy dostrzec w postaci Sary. Dziewczynę spotyka kilka niesamowitych wydarzeń oraz wiele informacji, które jeszcze mocniej wywracają jej życie do góry nogami. Na każdym kroku obserwujemy, jak Sara próbuje sobie z tym poradzić. To postać, która rozwija się z każdą stroną w bardzo realistyczny sposób. Choć faktycznie jest to typ postaci, który przeważnie wychodzi z różnych opresji "bez szwanku", to jest to dobrze rozpisane. To bohaterka, która ma swoje zalety, ale też wady, przez co mocniej związujemy się z tą postacią. Co istotne: Sara mnie nie irytuje. Jej zachowanie oraz wypowiedzi są zabawne, konkretne i dobrze wyważone.
W "Azylu" wiele się dzieje w historii przeróżnych postaci. Największym zaskoczeniem zdecydowanie jest nowa postać Desmunda, który jest prawdziwie oryginalną osobowością. Poznacie szanowanego wojownika, który podupadł na zdrowiu, przez co oddalił się od swojej społeczności. W tym wszystkim pojawi się również znany już z pierwszego tomu Nikolas. To również bohater, który zaskakuje drugą stroną charakteru, którą przed nami odkrywa. Bardzo podobało mi się to, jak ta postać jest konsekwentna względem swojej kreacji. Jego gesty oraz słowa, niesamowicie pasują do jego charakteru. Nikolasa się kupuje w ciemno, trudno mi wyobrazić sobie czytelniczkę, która się w nim nie zakocha. Zakończenie tej historii zdecydowanie podsyci Wasz apetyt na więcej. Spotkacie tutaj wampiry, gryfy, czarowników, wojowników, a także piekielne ogary. To historia pełna magicznych istot, które podbiją Wasze czytelnicze serce. Jeśli lubicie takie klimaty, to pozycja obowiązkowa do Waszej biblioteczki!
Uwielbiam kontynuacje, które nie obniżają poziomu prezentowanej historii! "Nieugięta" z czystym sumieniem otrzymała ode mnie 10/10 i nie inaczej jest z "Azylem". Drugi tom wciągnął mnie bardzo szybko i trzymał mnie w pełnej ciekawości do samego końca. Co warto wiedzieć, ta część ma ponad 500 stron, więc jest tutaj naprawdę dużo dobrej akcji. Karen Lynch razem z wydawnictwem...
więcej Pokaż mimo to