rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Dzisiaj kilka słów o „MIłosnej zagrywce” Poppy J. Anderson, czyli książce idealnej na jeden wieczór.

Po śmierci ojca Teddy zostaje właścicielką drużyny futbolowej Titanus. Jako młoda, niedoświadczona w tym temacie kobieta, nie zostaje ona miło przyjęta w świecie sportu. Największą niechęć budzi w rozgrywającym drużyny, Brianie. Ze względy na ciężką przeszłość Teddy nie wie czy poradzi sobie w nowej roli, jednak nie zamierza poddać się bez walki.

Książkę czyta się błyskawicznie. Jest napisana w taki sposób, że rozdziały same znikają, a my nagle czytamy epilog. Jeżeli szukacie czegoś, żeby zrelaksować się po ciężkim dniu, ta historia będzie idealna! Spędziłam przy niej przyjemnie czas, co chwila śmiejąc się, ponieważ nie brakuje jej sporej dawki humoru. Pojawiają się też sceny, które wywołają u nas rumieńce, dlatego jest do książka dla starszych czytelników.

Bohaterów polubiłam od razu, szczególnie Teddy. Jest to młoda dziewczyna, która w obliczu wielkiego obowiązku jaki został jej powierzony, dzielnie brnie do przodu, nie zważając na różne przeciwności losu. Brian jest tutaj typową postacią kreowaną często w romansach, jednak nie przeszkadza to i od razu trafia do książkowych mężów.

Bardzo podobała mi się tematyka sportowa. Spotkamy się tutaj z opisami futbolu amerykańskiego, dzięki czemu możemy łatwo wejść w świat tej rywalizacji. Dodatkowo cała drużyna Briana jest świetnie stworzona i znajdziemy tam wiele uśmiechu.
Jest to historia, która pokazuje jak ciężki jest sportowy świat i jak niektóre bardzo złe decyzje ciągną się z człowiekiem przez bardzo długi czas. Jednak zawsze jest to światełko w tunelu i szansa na zmianę.

Mam nadzieję, że inne książki autorki również zostaną u nas wydane. Ten tytuł bardzo polecam!

Dzisiaj kilka słów o „MIłosnej zagrywce” Poppy J. Anderson, czyli książce idealnej na jeden wieczór.

Po śmierci ojca Teddy zostaje właścicielką drużyny futbolowej Titanus. Jako młoda, niedoświadczona w tym temacie kobieta, nie zostaje ona miło przyjęta w świecie sportu. Największą niechęć budzi w rozgrywającym drużyny, Brianie. Ze względy na ciężką przeszłość Teddy nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki i muszę powiedzieć, że naprawdę bardzo udane.

„Nie słyszę Cię kochanie” już od pierwszej strony wciągnęła mnie w historię Magdy. Sam pomysł na fabułę jest bardzo oryginalny i ciekawy. Z każdym rozdziałem dostajemy tutaj nowe informacje i powoli rozwiązujemy tajemnice. Główną bohaterkę bardzo polubiłam. Jest to kobieta, która mimo ciężkiej sytuacji w jakieś się znalazła, walczy o siebie i nie chowa się w cieniu. Inni bohaterowie również zostali ciekawie wykreowani, każdy ma swoje cechy charakterystyczne, które pomagają nam zbudować sobie w głowie ich obraz.

Styl autorki jest bardzo przyjemny i sprawia, że jest to książka na jeden wieczór. W moim odczuciu jest to thriller, które ma w sobie elementy obyczajowe. Książka idealna na deszczowy dzień, do zakopania się pod kocem i spędzenia przy niej czasu z kubkiem gorącej herbaty.

Była to naprawdę ciekawa przygoda, która pozwoliła mi przenieść się do Wrocławia i razem z bohaterami mogłam poznać trochę jego historii.

Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki i muszę powiedzieć, że naprawdę bardzo udane.

„Nie słyszę Cię kochanie” już od pierwszej strony wciągnęła mnie w historię Magdy. Sam pomysł na fabułę jest bardzo oryginalny i ciekawy. Z każdym rozdziałem dostajemy tutaj nowe informacje i powoli rozwiązujemy tajemnice. Główną bohaterkę bardzo polubiłam. Jest to kobieta,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Żyjemy w społeczeństwie, w którym nikt nie interesuje się specjalnie losem słabych i bezbronnych. Zwykle słyszymy o złym traktowaniu kogoś, dopiero kiedy wydarzy się jakaś tragedia.”

Po thrillery psychologiczne zawsze sięgam z chęcią, jest to jeden z moich ulubionych gatunków. Kiedy zapoznałam się z opisem „Dziesięciu dni” Mel Sherratt od razu widziałam, że muszę ją przeczytać. Czy się nie zawiodłam?

Książka opowiada o kobietach, które znikają bez śladu. Po dziesięciu dniach zostają wypuszczone i odnalezione. Jednak czwarta z nich nie podziela losu swoich poprzedniczek. Po upływie tego czasu, nadal nikt nie wie, gdzie się znajduje. Sprawa relacjonowana jest przez dziennikarkę, która stara się dotrzeć do prawdy. Eva jednak nie zdaje sobie sprawy, jakie niebezpieczeństwo na nią czeka.

Jest to pierwsza książka autorki, z którą miałam do czynienia. Od pierwszych stron spodobał mi się sposób w jaki historia ta została napisana. Stopniowo ujawniane są nowe fakty, tajemnice i nowe informacje. Rozdziały podzielone są zarówno na różnych bohaterów, jak i różne ramy czasowe, dlatego możemy bardziej wczuć się w całą fabułę. Mimo takiego podziału czytelnik nie czuje się zagubiony, nie zostałam pozostawiona bez odpowiedzi na pytania jakie pojawiały się w czasie czytania. Bardzo podobało mi się odwoływanie do dzieciństwa niektórych bohaterów. Można powiedzieć, że przedstawiony został tu tak zwany efekt motyla. Pokazane zostało to, jak każde wydarzenie w naszym życiu wpływa na nasze późniejsze losy, szczególnie jeżeli ktoś doświadczył niewyobrażalnej krzywdy i niesprawiedliwości.

Autorka bardzo dobrze zbudowała cały obraz psychologiczny porywacza. Przedstawiła co nim kierowało, co go stworzyło i co siedziało mu w głowie. Dotyka ona ważnych tematów, które skłaniają czytelnika do przemyśleń i refleksji. Często słyszymy w mediach o różnych tragediach. Zdarzają się takie, które dzieją się w czterech ścianach, dotykają małej grupy społecznej jaką jest rodzina, jednak zazwyczaj jest już za późno, żeby zareagować. Pokazuje nam jak ważne jest obserwowanie naszego otoczenia, naszych sąsiadów i ludzi, których mijamy na co dzień. Czasem niektórzy nie są w stanie się otworzyć i cierpią w milczeniu, dlatego nawet najmniejszy sygnał wskazujący na ciche wołanie o pomoc powinien być dla nas ważny. Nie zamykajmy się tylko w swoim świecie i miejmy oczy otwarte na innych.

„Dziesięć dni” nie jest książką, której akcja pędzi, jednak mimo to nie mogłam się od niej oderwać. Przeczytałam ją w jeden dzień, żeby jak najszybciej dowiedzieć się końca tej historii. Na pewno znajdą się momenty, które was zaskoczą. Spodziewałam się jedynie nieco więcej po zakończeniu, jednak możliwe, że autorka tak je zbudowała, aby mieć możliwość kontynuowania losów bohaterów. Myślę, że naprawdę warto po nią sięgnąć, ja bardzo dobrze spędziłam przy niej czas. Polecam!

„Żyjemy w społeczeństwie, w którym nikt nie interesuje się specjalnie losem słabych i bezbronnych. Zwykle słyszymy o złym traktowaniu kogoś, dopiero kiedy wydarzy się jakaś tragedia.”

Po thrillery psychologiczne zawsze sięgam z chęcią, jest to jeden z moich ulubionych gatunków. Kiedy zapoznałam się z opisem „Dziesięciu dni” Mel Sherratt od razu widziałam, że muszę ją...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

https://blogmiedzystronami.blogspot.com/2019/03/wiedzma-morska.html?m=1

"Morze to kapryśna wiedźma. Równie dobrze potrafi złożyć pocałunek na czyichś ustach, jak i pozbawić kogoś tchu. Jest piękna i okrutna, pokryta migoczącymi fałdami. Gdy hojna, napełnia nasze brzuchy i kieszenie po brzegi. Gdy nikczemna, jedynie patrzy chłodno, jak przywdziewamy czerń i wzbogacamy jej wody o słone łzy. Tylko fale nadążają za jej nastrojami- przychodzą i odchodzą równie szybko co one."

"Jednak dziewczynka była pojętna. Wystarczająco długo obserwowała poczynania matki, więc wiedziała, jak działały te zaklęcia. Magia przypominała handel - wymagała odpowiednich słów, czynów i mikstur, by mogła zadziałać."

Ostatnio coraz głośniej robi się o syrenach, utworach z motywem morskim, magią i bajkowym klimatem. Nic więc dziwnego, że kiedy tylko dowiedziałam się o polskiej premierze "Wiedźmy morskiej", książki która za granicą zyskała już grono wielu fanów, wiedziałam że będę musiała ją przeczytać. Na szczęście nie zawiodłam się na tym tytule i zostałam wciągnięta do tego świata już od pierwszych stron. Dodatkowo miałam możliwość objąć ją patronatem medialnym, co sprawiło mi wielką przyjemność.

Na pewno znacie opowieść o Małej Syrence. W tej książce dowiadujemy się co działo się wcześniej, jak to wszystko się zaczęło. Pierwsze rozdziały rozgrywają się bardzo wolno. Mamy możliwość poznać bohaterów, odnaleźć się w tym świecie i powoli poznać wszystkie tajemnice. Jednak im dalej, tym akcja zaczyna przyśpieszać i naprawdę trudno jest się oderwać od lektury. Polubiłam bohaterów. Zostali oni bardzo dobrze wykreowani i można było obdarzyć ich sympatią. Evie zyskała moją sympatię. Uważam, że jej postać jest jak najbardziej na plus. Pokazała ona jak wielka może być siła przyjaźni i ile poświęcić można w imię miłości. Cała historia często przynosiła wiele niespodziewanych wydarzeń, chwil, które nawet nie przeszły mi przez głowę. Podobało mi się też to, że w całą opowieść wplecione zostały fragmenty wydarzeń, które przytrafiły się bohaterom kilka lat wcześniej. Dzięki temu mamy jeszcze lepszy obraz na całą historię i wszystkie części układanki mogą wskoczyć na swoje miejsce. Myślę, że naprawdę warto sięgnąć po "Wiedźmę morską. Porusza ona kilka naprawdę ważnych tematów. Oprócz siły przyjaźni, pokazuje też jak wiele krzywdy może wyrządzić potrzeba zemsty i wyrównania rachunków. Czasem nie potrafimy wybaczyć i zostajemy oślepieni przez negatywne emocje. Może być to zgubne, dlatego warto przemyśleć wszystko i spróbować zrozumieć drugą osobę. Jest to ciężkie, jednak czasem bardzo potrzebne.

"Każda przyjaźń wymaga kompromisów."

"Wiedźma morska" spotkała się z negatywną opinią przez wiele błędów w tekście. Przyznaję, jest ich tam sporo, jednak muszę powiedzieć Wam, że nie wpłynęło to dla mnie na jakość książki. Historia mi się bardzo podobała i tak mnie wciągnęła, że nie zwracałam uwagi na te niedociągnięcia. Wiadomo, jeśli coś kupujemy chcielibyśmy dostać to w jak najlepszej formie, jednak zapewniam Was, że jeżeli chcecie sięgnąć po ten tytuł, nie zniechęcajcie się, ponieważ "Wiedźma morska" jest naprawdę interesująca i miło można spędzić przy niej czas. Jeśli lubicie retellingi, zachęcam Was do lektury. Jest to magiczna i baśniowa historia.

https://blogmiedzystronami.blogspot.com/2019/03/wiedzma-morska.html?m=1

"Morze to kapryśna wiedźma. Równie dobrze potrafi złożyć pocałunek na czyichś ustach, jak i pozbawić kogoś tchu. Jest piękna i okrutna, pokryta migoczącymi fałdami. Gdy hojna, napełnia nasze brzuchy i kieszenie po brzegi. Gdy nikczemna, jedynie patrzy chłodno, jak przywdziewamy czerń i wzbogacamy jej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

https://blogmiedzystronami.blogspot.com/2019/02/save-me-mona-kasten.html

"- Przebaczenie nigdy nie jest błędem - mówię cicho. W jej zielonych oczach pojawia się błysk.
- Przebaczenie to dowód siły i wielkoduszności. Jeżeli człowiek latami zatraca się w gniewie, niszczy samego siebie i tym samym nie jest lepszy od osoby, która go skrzywdziła."



Pochodzą z różnych światów, a jednak są sobie przeznaczeni.
Pieniądze, luksusy, imprezy i władza – dla Ruby Bell to wszystko nie ma najmniejszego znaczenia. Odkąd dzięki stypendium może uczęszczać do elitarnego liceum Maxton Hall, robi co w jej mocy, by nie rzucać się w oczy innym uczniom.
A zwłaszcza Jamesowi Beaufortowi, nieformalnemu przywódcy szkolnej elity. Jest zbyt arogancki, zbyt bogaty, zbyt przystojny. O ile największym marzeniem Ruby są studia w Oksfordzie, on zdaje się żyć od imprezy do imprezy.
Jednak pewnego dnia Ruby poznaje starannie skrywaną tajemnicę; dowiaduje się o czymś, co zniszczyłoby reputacje rodziny Jamesa, gdyby ta informacja trafiła do opinii publicznej. I nagle James nie może jej dłużej nie zauważać. I choć Ruby nigdy nie chciała należeć do jego świata, ani James, ani jej uczucia nie zostawiają jej żadnego wyboru.

" – Dlaczego zawracasz sobie głowę przyszłością, skoro mamy teraz? – pyta cicho.
– Bo zasłużyłaś na coś lepszego. Moja przyszłość jest już skreślona. Twoja nie.
– Nieprawda – mówi stanowczo. – Masz takie same możliwości, jak wszyscy inni. Tylko musisz wyciągnąć po nie rękę, James."


Oficjalnie zakochałam się w stylu pisania autorki. Ta historia pochłonęła mnie już od pierwszych stron. Kiedy było głośno o serii Begin Again nie wiedziałam o co tyle szumu, bo nie zapoznałam się z nią jeszcze, jednak po "Save me" sięgnę po każdą książkę Mony Kasten.

Historia przedstawiona w "Save me" oderwała mnie od rzeczywistości na kilka pięknych godzin. Jej się nie czyta, przez nią się płynie. Poznajemy Ruby, której marzeniem jest studiowanie na Oxfordzie. Jej całkowitym przeciwieństwem jest James. Bogaty, przystojny i władczy. Niczego nie traktuje poważnie i zachowuje się tak jakby wszystko było mu wolno. Na pozór może być to zwykła młodzieżówka, jednak porusza ona kilka naprawdę ważnych kwestii. Wszyscy wiemy, że pieniądze to nie wszystko, jednak wiadomo, zdarza nam się zazdrościć osobom, które mają zdecydowanie więcej niż my. Jednak właśnie takie osoby mogą codziennie zakładać maski, pod którymi kryje się ból i samotność. Ważne jest, aby mimo wszystko znaleźć kogoś, kto patrzyć będzie na nas, a nie zawartość naszego portfela. W książce przedstawiono dwa zupełnie różne światy. Sami przekonajcie się jak wiele różni i jak wiele łączy bohaterów. Są oni barwni, ciekawi i naprawdę różnorodni. Przez całą książkę towarzyszyło mi wiele emocji, zaczynając od śmiechu, a na łzach kończąc. Jest to dla mnie naprawdę niesamowite, że podczas czytania nie wiedziałam co się dzieje się obok. Kartki same uciekały i było mi źle, że tak szybko ja skończyłam. Mimo, że mamy tutaj pewien schemat, dialogi i wydarzenia dodają tyle do fabuły, że nie sposób odłożyć książki na bok. Dodatkowo zakończenie. Nie wiem jak wytrzymam tyle czasu do premiery drugiej części. Będę odliczała dni z niecierpliwością. Dawno nie czekałam tak bardzo na jakąś książkę.

" - Moi rodzice zawsze powtarzają, że świat stoi przede mną otworem. Że nie ma znaczenia, skąd pochodzę i dokąd zmierzam. Uczyli mnie, że mogę robić wszystko, czego zapragnę, i że nie powinnam się niczego bać. Moim zdaniem każdy człowiek powinien mieć prawo wyboru."

"Save me" to książką, w której całkowicie się zakochałam. Będzie to na pewno jeden z najlepszych tytułów 2019 roku. Zachęcam Was do zapoznania się z nią. Jest to młodzieżówka, przy której można się oderwać od rzeczywistości. Jednoczenie porusza ona ważne tematy i wywołuje wiele emocji. Już nie mogę doczekać się dnia, kiedy poznać będę mogła dalsze losy Ruby i Jamesa. Na pewno będę często wracać do tej historii.

https://blogmiedzystronami.blogspot.com/2019/02/save-me-mona-kasten.html

"- Przebaczenie nigdy nie jest błędem - mówię cicho. W jej zielonych oczach pojawia się błysk.
- Przebaczenie to dowód siły i wielkoduszności. Jeżeli człowiek latami zatraca się w gniewie, niszczy samego siebie i tym samym nie jest lepszy od osoby, która go skrzywdziła."



Pochodzą z różnych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

https://blogmiedzystronami.blogspot.com/2019/02/bezbronne-taylor-adams.html

"- A więc... mam dla was, dzieciaki, pewną z trudem zdobytą mądrość. Chcecie się dowiedzieć jak zrujnować sobie życie? To nigdy nie jest konsekwencją jednej, ważnej, czarno-białej decyzji. Składają się na to dziesiątki drobnych decyzji, które podejmujemy każdego dnia. To głównie wymówki, przynajmniej w moim przypadku. Wymówki są jak trucizna."

Odludzie. Śnieżyca. Mała dziewczynka uwięziona w aucie. Znikąd pomocy. Co byś zrobiła?
Darby jechała z uniwersytetu do domu, gdy rozszalała się burza śnieżna i uwięziła ją na odludziu. Najbliższą noc dziewczyna będzie musiała spędzić na postoju przy autostradzie z czterema obcymi osobami i bez zasięgu. Gdy rozgląda się po parkingu, przypadkowo odkrywa, że w jednym z aut uwięzione jest małe dziecko...
Kto z przebywających na postoju jest porywaczem? Kim jest uwięziona dziewczynka? Jak można jej pomóc?

"Jest taka pora bardzo późno w nocy, kiedy siły zła są podobno najmocniejsze. "Godzina duchów", mawiała kiedyś matka. Darby z idiotyczną nutką grozy w głosie. Przypada ona o trzeciej nad ranem. To rzekomo właśnie wtedy siły szatana drwią sobie z Trójcy Świętej."

"Bezbronne" to książka, która niestety mnie rozczarowała. Opnie na jej temat są naprawdę bardzo podzielone. Czytelnicy się nią zachwycają lub wręcz przeciwnie, znajdują dużo minusów. Tym razem niestety znalazłam się w tej drugiej grupie. Moim zdaniem książka ma bardzo duży potencjał, który nie został wykorzystany. Sam pomysł na fabułę jest świetny. Mamy tutaj mroźną noc, punkt odcięty od świata i grupkę nieznanych sobie osób. Muszę przyznać, że kilka razy towarzyszył mi niepokój i mogłam wczuć się w ten klimat. Niestety szybko zostałam z niego wyrwana. Pierwsze 100 stron jest naprawdę dobre, jednak nagle wylano na mnie kubeł zimnej wody. Nie rozumiałam zachowań bohaterów, często były one przesadzone i naprawdę nielogiczne. Samo zachowanie małego dziecka było mocno przerysowane, przynajmniej moim zdaniem. Raczej w prawdziwym świecie gdy miejsce miałaby taka sytuacja, połowa przedstawionych zachowań nie miałaby miejsca. Czułam, że autor dał się chyba trochę za bardzo ponieść i pogubił w akcji. Jest to oczywiście moje subiektywne zdanie. Rozumiem, że są osoby, którym bardzo spodobała się ta książka. Ja chyba po prostu za wiele od niej oczekiwałam. Dodatkowo nie do końca zrozumiałam zakończenie, ale to może być wywołane tym, że pogubiłam się w ostatnich wydarzeniach. Plusem książki jest na pewno to, że czyta się ją bardzo szybko. Jest napisana lekko i może być to lektura na jeden wieczór. Znalazłam informację, że książka będzie miała swoją ekranizację. Myślę, że na dużym ekranie wypadnie ona lepiej. Na pewno ją obejrzę, ponieważ jestem ciekawa czy znajdzie się tam to, czego podczas czytania mi niestety zabrakło.


"Kiedy jednak wsłuchała się w jej słowa, zaczęła nieco bardziej ją doceniać. Zawsze myślała, że piosenka opowiada o śniegu, ale okazało się, że jest w niej też potężny ładunek nostalgii i tęsknoty za domem."

Ponieważ odnaleźć można różne opnie i zdania na temat książki "Bezbronne" nie chcę jej nikomu odradzać. Jeśli ktoś jest ciekaw tej książki, najlepiej zrobi sięgając po nią i wyrabiając sobie własne zdanie. Ile osób tyle punktów widzenia, dlatego w tym przypadku najlepiej będzie zapoznać się z treścią. Nie jest to tytuł, który polecam, jednak też nie zniechęcam do niego.

https://blogmiedzystronami.blogspot.com/2019/02/bezbronne-taylor-adams.html

"- A więc... mam dla was, dzieciaki, pewną z trudem zdobytą mądrość. Chcecie się dowiedzieć jak zrujnować sobie życie? To nigdy nie jest konsekwencją jednej, ważnej, czarno-białej decyzji. Składają się na to dziesiątki drobnych decyzji, które podejmujemy każdego dnia. To głównie wymówki,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

https://blogmiedzystronami.blogspot.com/2019/02/nasze-mazenstwo-tayari-jones.html

"Nie wiem, jak długo tam tkwiliśmy, nieruchomo niczym dwa sąsiadujące ze sobą nagrobki. Mąż. Żona. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela."

Droga Celestial i Roya do ślubu była dość wyboista. Obydwoje z silnymi charakterami, ambitni, miotali się, zanim ostatecznie przyjęli role męża i żony.
Osiemnaście miesięcy. Tyle zdążyli nacieszyć się sobą.
Jedna noc i fatalny zbieg okoliczności. Tyle wystarczyło, by Roy trafił do więzienia, a Celestial stała się żoną skazańca.
Przed nimi wyzwanie, któremu musi sprostać ich uczucie, wierność i zaangażowanie.

"Byłam świeżo upieczoną mężatką, wciąż z ziarenkiem ryżu we włosach. Półtora roku po ślubie balansowałam na cienkiej linii - już nie panna młoda, a jeszcze nie żona."

Kiedy zdecydowałam się przeczytać książkę "Nasze małżeństwo" bałam się, że nie będzie ona dla mnie. Opis nie zdradza nam wielu informacji, dlatego myślałam, że będzie ona ciężka do przeczytania. Kiedy jednak zaczęły pojawiać się pozytywne opnie i to w naprawdę dużych ilościach, postanowiłam że i ja po nią sięgnę. Dobrze zrobiłam, ponieważ wywarła ona na mnie ogromne wrażenie. Ma lepsze i gorsze momenty, jednak najbardziej spodobała mi się przez tematy które porusza oraz ile przemyśleń pozostaje po zakończeniu. Poznajemy historię Celestial i Roya. Można powiedzieć, że byli jeszcze świeżo po ślubie, gdy na ich drodze stanęła tragedia. Wystarczy znaleźć się w złym miejscu o niewłaściwej porze i nasze życie wywraca się do góry nogami. Gdy Roy trafia do więzienia starają się oni odnaleźć w nowej rzeczywistości. Celestial nie była przygotowana na rolę żony skazańca, jednak dla miłości można zrobić wszystko. Autorka porusza ważny temat, jakim jest małżeństwo. Związek dwojga ludzi, relacja jaką tworzą oraz to co dla nich ona znaczy. Kiedy trzeba podjąć wyzwanie i wykazać się niezwykłym zaangażowaniem, wtedy poznać możemy kim naprawdę jest ta druga osoba. Niepielęgnowany związek może zaniknąć i rozpaść się w ciągu paru chwil. Musimy walczyć o drugą osobę, jednocześnie jednak nie możemy zatracić samych siebie i własnego "ja".

Podczas lektury towarzyszyło mi wiele emocji. Poznajemy historię człowieka, który przez kolor skóry i brak wiary innych osób zostaje osądzony i ukarany. Co chwila spotkać się możemy z brakiem tolerancji oraz okrutną rzeczywistością. Trzeba jednak radzić sobie ze wszystkim i otaczać się osobami, które są nam oddane i kochają nas takich jakimi jesteśmy. To bardzo ważne i takie przesłanie odnalazłam też na stronach książki. Mimo, że miała ona słabsze momenty, skłoniła mnie do wielu refleksji.

"- Człowiek w twoim położeniu musi patrzeć na świat jak nowonarodzone dziecko. Udawaj, że wszystko jest dla ciebie nowe, i czekaj, aż życie wskaże ci właściwą drogę. Zawsze myśl o tym co dzieje się tu i teraz."

Styl pisania autorki jest ciekawy i jednocześnie bardzo przystępny. Podobały mi się fragmenty przedstawione w formie listów. Rozdziały podzielone są między bohaterów, dzięki czemu możemy poznać całą historię z różnych perspektyw oraz zobaczyć różne sposoby myślenia. Niestety podczas czytania trafiałam na bardzo nudne części, jednak pojawiały się elementy zaskoczenia, które mi to rekompensowały. Myślę, że jest to książka, po którą warto sięgnąć, szczególnie jeśli kogoś interesuje ten temat i jest ciekawy jak przedstawiła go autorka. Moim zdaniem u każdego powinna wywołać ona pewne przemyślenia i właśnie przez ten fakt warto zapoznać się z treścią tej książki.

https://blogmiedzystronami.blogspot.com/2019/02/nasze-mazenstwo-tayari-jones.html

"Nie wiem, jak długo tam tkwiliśmy, nieruchomo niczym dwa sąsiadujące ze sobą nagrobki. Mąż. Żona. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela."

Droga Celestial i Roya do ślubu była dość wyboista. Obydwoje z silnymi charakterami, ambitni, miotali się, zanim ostatecznie przyjęli role męża i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

https://blogmiedzystronami.blogspot.com/2019/02/neverworld-wake-marisha-pessl.html

"Umysł robi wszystko, by załagodzić skutki każdej katastrofy. Stara się z całych sił. Ale w którymś momencie rozziew między rzeczywistością a fantazją staje się tak wielki, że umysł nie może dłużej udawać. Słowa pocieszenia, nadzieja, że wszystko będzie dobrze, w końcu rozłażą się, rozpadają i bledną, aż nic po nich nie zostaje.
I budzisz się z krzykiem."

Pięcioro przyjaciół. Tylko jedno z nich może przeżyć. Porywający thriller, w którym czas zapętlił się w wiecznym powtórzeniu. Komu uda się wyrwać z koszmarnej otchłani? Jaką cenę będzie musiał zapłacić?
Beatrice Hartley i pięcioro jej najlepszych przyjaciół tworzyli świetną ekipę. Ale wszystko zmieniła śmierć Jima, geniusza muzycznego i chłopaka Beatrice.
Rok po zakończeniu szkoły Beatrice wraca do Wincroft – nadmorskiej posiadłości, gdzie spędzili razem wiele wieczorów, dzielili się tajemnicami i planowali zmienić świat. Beatrice ma nadzieję, że pozna odpowiedzi na mroczne pytania dotyczące okoliczności śmierci Jima. Podejrzewa, że jej przyjaciele wiedzą znacznie więcej, niż chcą zdradzić. Beatrice czuje, że nigdy nie pozna prawdy.
Rankiem, po burzy, do drzwi puka tajemniczy mężczyzna. Beztroskim tonem oznajmia coś, co wydaje się niemożliwe: czas się zatrzymał, zapętlił się w wiecznym powtórzeniu, które zdołają przerwać, tylko jeśli podejmą niezwykle trudną decyzję. Beatrice dostaje ostatnią szansę, by poznać odpowiedzi na dręczące ją pytania… I ostatnią szansę, by żyć.
Tak zaczyna się Pętla w Neverworld.


"Tworzyliśmy klub, tajemne stowarzyszenie, na które wszyscy pozostali uczniowie w Darrow patrzyli z zazdrością - a my nawet nie zwracaliśmy na to uwagi. Przyjaźń, jeśli jest głęboka, sprawia, że stajesz się ślepy na resztę świata. Staje się twoim ekskluzywnym klubem o ściśle pilnowanych granicach, niesprawiedliwym rozdziale zielonych kart, bogatej kulturze niezrozumiałej dla osób z zewnątrz."

"Neverworld wake" to książka, która kryje w sobie wiele sekretów i tajemnic. Po skończeniu nie wiedziałam jak pozbierać swoje myśli. Zacznijmy od fabuły. Kiedy poznałam opis, od razu wiedziałam, że muszę to przeczytać. Pętla czasowa, grupa nastolatków i sprawa do rozwiązania. Sam pomysł jest niesamowity i powiem Wam, że lubię czytać właśnie takie książki. Była ona pokręcona i dziwna, ale jak najbardziej w ten pozytywny sposób. Książka podzielona jest na trzy części. Najmniej podobała mi się pierwsza, czytało mi się ją dobrze, ale nie mogłam jakoś całkowicie wciągnąć się w tę historię. Jednak kiedy dotarłam do drugiej części, nie potrafiłam się od niej oderwać. Jest napisana ciekawie i łatwo, dzięki temu czyta się ją bardzo szybko. Wydarzenia poznajemy z perspektywy Beatrice, to ona jest narratorem. Podobało mi się to, że z każdym rozdziałem dostarczane były nowe informacje i tajemnice, które nieraz mnie zaskoczyły. Największą niespodzianką jednak było dla mnie zakończenie. Możliwe, że są osoby, które się go łatwo domyślą, mi jednak nawet przez myśl nie przeszło że sprawy mogą potoczyć się w tym kierunku.

Autorka świetnie wykreowała każdą postać w książce. Mamy tu grupę osób o naprawdę odmiennych i wyrazistych charakterach. Każdy się wyróżnia i pełni bardzo ważną rolę. To nie wątek miłosny jest tutaj główny, lecz więzy i relacje między przyjaciółmi. Pokazane zostało jak wiele w życiu człowieka pełnią osoby, które mimo, że nie są rodziną, zmieniają sobie nawzajem życie. Czasem na gorsze, czasem na lepsze. Mogą rozumieć się oni bez słów oraz nawzajem niszczyć. Często możemy znaleźć się w złym miejscu, o niewłaściwej porze. Wtedy kiedy pojawia się sytuacja zagrażająca maski mogą opaść, a my możemy dostrzec kto naprawdę się dla nas liczy.

"Czuliśmy, jak życie nas spala, nasze blizny były równie rzeczywiste jak wiatr siekający nam twarze. Wiedzieliśmy, że wkrótce wszystko się zmieni, że nasza młodość istnieje teraz i właściwie za chwile się skończy, że miłość jest krucha, a śmierć prawdziwa."

"Neverworld wake" to książka, którą polecam. Nie była ona idealna, miała swoje niedociągnięcia oraz lepsze i gorsze momenty, jednak naprawdę dobrze się przy niej bawiłam. Fabuła, bohaterowie i zakończenie to zdecydowanie największe plusy i właśnie dla nich warto zapoznać się z tą historią. Dodatkowo na jej podstawie powstaje serial na Netflixie, który na pewno będę oglądać i nie mogę się go doczekać. Zachęcam jednak przed premierą serialu, przeczytać papierową wersję. Dajcie się wciągną w Pętlę czasową w Neverworld.

https://blogmiedzystronami.blogspot.com/2019/02/neverworld-wake-marisha-pessl.html

"Umysł robi wszystko, by załagodzić skutki każdej katastrofy. Stara się z całych sił. Ale w którymś momencie rozziew między rzeczywistością a fantazją staje się tak wielki, że umysł nie może dłużej udawać. Słowa pocieszenia, nadzieja, że wszystko będzie dobrze, w końcu rozłażą się, rozpadają...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

https://blogmiedzystronami.blogspot.com/2019/01/samobojca-agnieszka-zietarska.html

"Czułam się teraz całkowicie odcięta od świata, od tej ponurej rzeczywistości, którą nazywałam swoim życiem. Myśli wędrowały szybko, omijając niebezpieczne tematy. Z ulgą stwierdziłam, że moje serce złapało równy rytm. Rzadko udawało mi się to tak szybko, chociaż już dawno nauczyłam się panować nad strachem. Teraz naprawdę trudno było do mnie dotrzeć. Zdawałam sobie z tego sprawę, ale dzięki temu czułam się bezpieczna. Opanowanie i obojętność - właśnie nimi się kierowałam. Obiecałam sobie, że nic mnie już nie zrani. Dlaczego wylądowałam w tym miejscu, w takim stanie?"

Flora to zwyczajna dziewczyna z kwiatowej dzielnicy, której życie nie jest, jak to mówią, usłane różami. Usiłuje podnieść się po śmierci brata, ale seria niepowodzeń sprawia, że zamyka się w szczelnej, grubej skorupie, której nie jest w stanie ruszyć żaden terapeuta. Jej rodzina powoli się rozpada, a wyrzuty sumienia zjadają ją od wewnątrz. W końcu znajduje pocieszenie, jak myśli, wyłącznie w swojej wyobraźni. Jednak rzeczywistość wkrótce ją zaskakuje. Poznaje irytującego młodzieńca, który całkowicie zmienia jej dotychczasowe życie, pokazując przy okazji, jak wygląda prawdziwa miłość.
Felis nie jest człowiekiem, a Niezmiennym i posiada jeden z czterech wyjątkowych talentów. To dorastający, beztroski chłopak, przed którym przyszłość stoi otworem. Nie boi się ryzyka i co ważniejsze, zna przyszłość Flory. Czy ta wiedza pomoże mu zmienić jej przeznaczenie? Czy poniesiona cena nie będzie przypadkiem zbyt wysoka?

"Ty będziesz tworzyć wspaniałe wspomnienia dla dusz. Będziesz ich aniołem stróżem. To przy tobie poczują radość i szczęście. Niektóre dusze będą trudniejsze, ale koniec końców sprawisz, że będą zadowolone ze swojego życia. Nie uważasz, że to dużo ważniejsza rola?"

Ostatnio coraz częściej staram się czytać książki polskich autorów. Przyznaję, że jeszcze półtora roku temu nie doceniałam naszych rodaków i brałam pod uwagę tylko zagraniczną twórczość. Bardzo żałuję, że straciłam tyle czasu i nie poznawałam polskiej literatury wcześniej. Obecnie w mojej biblioteczce znajduje się wiele książek z polskimi nazwiskami i sprawia mi to niezwykłą radość. Kiedy więc dostałam propozycję zapoznania się z książką "Samobójca" Agnieszki Ziętarskiej, której opis od razu mnie przyciągnął, bardzo się ucieszyłam. Jest to gatunek young adult i paranormal romance, dlatego tym bardziej stwierdziłam, że może ona trafić w moje gusta. No i przepadłam, dawno żadna książka mnie tak nie zachwyciła. Do tej pory w 2019 roku przeczytałam pięć książek i jest ona na pierwszym miejscu. Uważam, że naprawdę powinno być o niej głośno.

Poznajemy historię nastoletniej Flory. Jest ona bardzo skryta, stara poradzić sobie ze śmiercią brata. Niestety jej najbliższe otoczenie bardzo jej to uniemożliwia. Wszystkie zmienia się jednak pewnego dnia, kiedy na jej drodze pojawia się Felis. Nieokiełznany, irytujący i bardzo zmienny chłopak. Flora nie wie jednak, jak wiele tajemnic on skrywa. Jest Niezmiennym i zna przyszłość dziewczyny. Szczerze mogę Wam powiedzieć, że kiedy piszę tę opinię i na nowo przypominam sobie całą historię, mam ogromną ochotę znowu do niej wrócić. Bohaterowie w książce są bardzo ciekawi, od razu można obdarzyć ich sympatią. Historię poznajemy z perspektywy Flory i Felisa. Oboje są narratorami, rozdziały przeplatają się między nimi. Dzięki temu możemy zagłębić się w całą opowieść jeszcze bardziej i poznawać coraz więcej nowych informacji oraz sekretów, które wychodzą na jaw Najważniejsze moim zdaniem w całej książce jest jednak to, jakie emocje ona wywołuje. Współczucie, złość na niektóre osoby, wzruszenie i radość. Możemy spotkać naprawdę szeroką gamę uczuć i przeżywać wszystko razem z nimi.

"W końcu każdy sam musi wybrać to, czego pragnie."

Autorka stworzyła tutaj świat bardzo podobny do naszego, jednak obok zwykłych osób żyją Niezmienni. Mają oni różne talenty i swoje zasady oraz prawa. Zostało to wszystko dobrze wyjaśnione, dzięki czemu czytelnik nie pogubi się w lekturze. Fabuła również wciąga i ciężko jest się od niej oderwać. Oczywiście można znaleźć kilka niedociągnięć, jednak jest to debiut i uważam, że plusy tutaj zdecydowanie przeważają.

"Samobójca" to pierwszy tom niezwykle magicznej serii Niezmienni. Z niecierpliwością czekam na dalsze losy Flory i Felisa. Polecam tę książkę szczególnie osobom, które lubią książki młodzieżowe z wątkami fantastycznymi. Ja na pewno będę często do niej wracać.

https://blogmiedzystronami.blogspot.com/2019/01/samobojca-agnieszka-zietarska.html

"Czułam się teraz całkowicie odcięta od świata, od tej ponurej rzeczywistości, którą nazywałam swoim życiem. Myśli wędrowały szybko, omijając niebezpieczne tematy. Z ulgą stwierdziłam, że moje serce złapało równy rytm. Rzadko udawało mi się to tak szybko, chociaż już dawno nauczyłam się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

https://blogmiedzystronami.blogspot.com/2019/01/chopak-ktory-wiedzia-o-mnie-wszystko.html

Z twórczością tej autorki miałam już styczność wcześniej. Rok temu na promocji udało mi się kupić książkę "Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno". Słyszałam dużo pozytywnych opinii, więc postanowiłam spróbować. Niestety zawiodła mnie ona i wywołała mieszane uczucia. Czułam, że większość rzeczy była po prostu irracjonalna, a bohaterowie bardzo infantylni. Dałam jednak drugą szansę Kirsty Moseley. Stwierdziłam, że może teraz będzie lepiej. Nic bardziej mylnego, było jeszcze gorzej. Na wstępie muszę dodać, że jest to moja subiektywna opinia. Ja po prostu nie nadaję się do historii tworzonych przez tę autorkę. Wiem jednak, że wiele osób ją uwielbia. Ile osób, tyle opinii i oczywiście to rozumiem.

Poznajemy nastoletnią Riley, której najlepszym przyjacielem jest Clay. Bardzo lubię sięgać po książki młodzieżowe. Mogę one być bardzo wartościowe lub po prostu lekkie i przyjemne. W tym przypadku jednak było za słodko. Początek jeszcze był znośny, nic wymagającego i szybko się czytało. W pewnym momencie jednak historia przybrała taki bieg wydarzeń, że nie wiem co autorka chciała tym osiągnąć. Rozumiem, że miłość może pojawić się w każdym wieku, jednak kiedy nagle dwoje nastolatków stara się dorosnąć, w dość nietypowy sposób jak to było w książce, może nie wyjść z tego nic dobrego. Bohaterka była naprawdę bardzo irytująca, jej sposób myślenia często po prostu mnie przerastał i nie potrafiłam jej zrozumieć. Może gdyby ta książka trafiła w moje ręce kilka lat wcześniej byłoby inaczej, jednak naprawdę czytam dużo takich książek i rzadko kiedy mnie one całkowicie zniechęcają. Myślę, że w tym wypadku było za dużo słodyczy i tak jak we wspomnianej wcześniej książce, za dużo irracjonalnych wydarzeń. Plusem jest na pewno to, że czyta się ją szybko od początku do końca. Jednak zgubiłam się w liczeniu ile razy przewróciłam oczami, kiedy co chwila pojawiało się zdarzenie wykraczające poza moje granice zrozumienia. Ja już swoje przeżyłam i wiem jak wygląda rzeczywistość, dlatego też nie mogłam wejść otwarcie w świat tej książki. Tak jak mówiłam, dla nastolatków może być ona naprawdę ciekawa i wciągająca, jednak według mnie ukształtowano w niej sztuczny i przesłodzony rodzaj światopoglądu.

"Chłopak, który wiedział o mnie wszystko" to książka, która mnie rozczarowała. Już raczej nie sięgnę po żadną książkę Kirsty Moseley, ponieważ nie trafiają one do mnie. Jeśli jednak mieliście z nią już styczność i wam się podobało to co napisała, w tym przypadku może być tak samo. Są osoby, które na pewno znajdą przyjemność z lektury, ja jednak nie będę nikogo do tego zachęcać i jej polecać.

https://blogmiedzystronami.blogspot.com/2019/01/chopak-ktory-wiedzia-o-mnie-wszystko.html

Z twórczością tej autorki miałam już styczność wcześniej. Rok temu na promocji udało mi się kupić książkę "Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno". Słyszałam dużo pozytywnych opinii, więc postanowiłam spróbować. Niestety zawiodła mnie ona i wywołała mieszane uczucia. Czułam,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

https://blogmiedzystronami.blogspot.com/2019/01/bedziesz-moja-natasha-preston.html

"Byłam pewna, że to samo powiedzieliby moi przyjaciele, że to samo powiedziałaby moja terapeutka. Bycie silnym nie oznacza, że nie potrzebuje się innych ludzi. I chyba nareszcie zaczynałam to rozumieć."

Lylah i jej przyjaciele wprost nie mogą się doczekać, aby spędzić razem wieczór. Impreza
to idealny sposób na odstresowanie i wyluzowanie po szkole. Lylah ma też nadzieję, że szaleństwa na parkiecie z Chace’em, jej najlepszym przyjacielem, zbliżą ich do siebie. W końcu wzdycha do niego, odkąd tylko się spotkali. Gdyby tylko on myślał o niej tak samo…
Podczas gdy dziewczyny poprawiają makijaż, a chłopaki zakładają kurtki, szykując
się do wyjścia, ktoś dzwoni do drzwi. Nikt za nimi nie czeka… za to na wycieraczce
leży koperta. To anonimowy list do ich przyjaciela, Sonny’ego. Tajemniczy wielbiciel?
Może. Wszyscy reagują śmiechem.
Tylko że sprawa przestaje być zabawna, gdy Sonny znika. Pojawia się za to nowy list,
a w nim tylko dwa słowa: TWOJA KOLEJ.

"Rzuciłam się na niego. Zakopałam głowę w jego szyi i wybuchłam płaczem. Polała się fontanna łez, niczym wzbierająca rzeka, której nie byłam w stanie kontrolować. Łkałam, trzymając się go kurczowo, jak gdyby tylko on mógł w tym momencie utrzymać mnie przy życiu."

O Natashy Preston było już głośno po książkach "Skrzywdzona" oraz "Uwięzione". Nigdy żadne jej dzieło jednak nie trafiło w moje ręce. Zdecydowałam zapoznać się z jej twórczością i sięgnęłam po kolejną książkę o tytule "Będziesz moja". Przeczytałam ją już jakiś czas temu i przyznaję, że teraz kiedy o niej piszę, dalej nie mogę wyjść z podziwu jak autorka mnie zaskoczyła. Wśród Was na pewno znajdą się osoby, które lubią oglądać horrory i thrillery. Ja sama bardzo je lubię i już kiedyś spotkałam się z historią, gdzie grupka młodych przyjaciół nagle staje na przeciw jakiemuś zagrożeniu i wspólnie muszą je pokonać. Tak było i w tym przypadku. Poznajemy Lylah i jej znajomych. Planują oni imprezę, kiedy nagle pod ich drzwiami w tajemniczy sposób pojawia się koperta, w której ktoś poprzez literki wycięte z gazety ukrył wiadomość. Czy to żart? Tajemniczy wielbiciel kogoś z nich? Jakiś chwyt marketingowy? Oczywiście nie zdradzę Wam nic więcej, sami musicie przekonać się na własnej skórze co do swojego życia wprowadzili bohaterowie przez otworzenie drzwi. Ja szczerze zostałam naprawdę pozytywnie zaskoczona zarówno tym jak potoczyła się fabuła, jak i jej zakończeniem.

Akcja toczy się szybko, nie da się tu nudzić lub odłożyć książkę na potem. Przeczytałam ją w jeden dzień, można powiedzieć, że na jednym tchu. Możemy znaleźć w niej kilka mocniejszych scen, lecz nie są one bardzo brutalne. Mogą poruszyć osoby o słabszych nerwach, jednak zakończenie na pewno im to zrekompensuję. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że tak może rozwinąć się ta historia, a ostatnio często domyślam się co będzie dalej już po kilku rozdziałach. Tutaj towarzyszy nam ciągłe napięcie oraz wiele emocji. Często kręciłam głową i chciałam wejść do książki, żeby potrząsnąć bohaterami za niektóre nieodpowiedzialne decyzje. Jednak całość jest naprawdę świetna i wszystko ma jakieś znaczenie.

"Czułam się jak na rollrecoasterze, wznosząc się wolno do nieba, a następnie gwałtownie spadając."

Widziałam wiele opinii, których autorzy piszą o bardzo nierealnym poprowadzeniu fabuły. Zgadzam się z tym, jednak w ogóle mi to nie przeszkadzało. Oczekiwałam od tej książki niepokoju podczas czytania, trochę strachu oraz wielu emocjonalnych reakcji i to właśnie dostałam. Pojawia się tutaj kilka niedociągnięć, jednak uważam, że naprawdę warto ją przeczytać. Szczególnie polecam ją młodzieży, która szuka książki wywołującej lekki dreszczyk oraz takiej, która wciąga do swojego wnętrza już od pierwszych stron.

https://blogmiedzystronami.blogspot.com/2019/01/bedziesz-moja-natasha-preston.html

"Byłam pewna, że to samo powiedzieliby moi przyjaciele, że to samo powiedziałaby moja terapeutka. Bycie silnym nie oznacza, że nie potrzebuje się innych ludzi. I chyba nareszcie zaczynałam to rozumieć."

Lylah i jej przyjaciele wprost nie mogą się doczekać, aby spędzić razem wieczór....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

https://blogmiedzystronami.blogspot.com/2018/12/the-raven-king-nora-sakavic.html

"Neil nie wiedział, jak ma na to zareagować. Nie był pewien, co go bardziej niepokoiło: wiara w to, że mówiła poważnie czy możliwość skorzystania z ich pomocy w przyszłości.
Tylko że Lisy mogły nie poradzić sobie z jego demonami."

Zawodnicy drużyny Lisów są nieszczęsnymi życiowymi rozbitkami, ale ich ostatnia porażka może okazać się cudem, którego potrzebowali, by w końcu zjednoczyć się i stworzyć zgrany zespół. Jedyną osobą, która stoi im na drodze jest Andrew. Istnieje jednak ktoś, kto potrafi przebić się przez jego emocjonalną blokadę. Tym kimś jest właśnie Neil.
Andrew nie odpuszcza tak łatwo, a z kolei Neil nie ufa nikomu poza samym sobą. Obaj nie mają jednak zbyt dużo czasu, by dojść do porozumienia i zaakceptować istniejącą sytuację. Wrogie siły czają się, by wtargnąć i ich rozdzielić. Riko zamierza zniszczyć nowe życie Neila, a pozostałe Lisy mogą zupełnie przypadkowo stać się ofiarami.
Wprawdzie dni Neila są policzone, ale nauczył się na własnej skórze, jak walczyć o to, w co wierzy. A właśnie teraz pokłada wiarę w Andrew, nawet jeśli bramkarz Lisów przestał już wierzyć w samego siebie

"Neil chciał czuć nienawiści z powodu tego, że sprawy potoczyły się tak, a nie inaczej. Przez chwilę nawet tak było."

"The Raven King" to drugi tom serii All for the game. Obie części miałam możliwość i przyjemność objąć patronatem medialnym, co było dla mnie spełnieniem marzeń. Uwielbiam je i i cieszę się, że zostały wydane w Polsce. Seria opowiada o drużynie Lisów, którzy grają w Exy - sport wymyślony przez autorkę. W tym tomie zamieściła ona na końcu dokładny opis, zarówno samej rozgrywki jak i sprzętów oraz pozycji zajmowanych przez graczy. Jest to świetne rozwiązanie, czytelnik może jeszcze bardziej wczuć się w fabułę, a wyobraźnia może działać na zwiększonych obrotach. Już od pierwszych stron nie sposób jest się oderwać. Podczas czytania pierwszej części, bardzo polubiłam bohaterów i nie mogłam doczekać się ich dalszych losów. Muszę przyznać, że akcja przyśpieszyła i to bardzo. Co chwila ma miejsce jakieś ważne wydarzenie, które stawia zawodników w trudnej sytuacji. Poznajemy coraz więcej szczegółów z ich życia, a fakty, które wychodzą na jaw, pozwalają zrozumieć jak kształtował się charakter każdego z nich i co wpływa na ich zachowania.

W tej części mamy też więcej sportowych rozgrywek. To niesamowite jak wspaniale opisała je autorka. Towarzyszyło mi wiele emocji i czułam się jakbym oglądała je na ekranie telewizora lub na żywo i przeżywała wszystko na trybunach. Cały czas towarzyszy nam ta niepewność czy Lisy wygrają, czy im się uda i spełnią swoje marzenia, a może będą musieli z nich zrezygnować? Dodatkowo ich relacja z drużyną Kruków buduję atmosferę oczekiwania na ten najważniejszy moment. Każdy kto postanowi sięgnąć po tę serię musi przygotować się na wielką gamę emocji, nie zawsze tych dobrych, jednak myślę, że warto przeżyć to wszystko.

"Po sekundzie dotarło do niego, jaką scenę widzi. W czasie tej sekundy w jego mózgu wypaliły się tak okropne szczegóły, że nigdy ich nie zapomni."

Każdy z bohaterów jest inny. Ma w sobie jakąś cechę charakterystyczną, która sprawia, że jest wyjątkowy. Z nimi naprawdę nie da się nudzić. Często miałam ochotę wejść do książki i osobiście kimś potrząsnąć, bo niektóre decyzje, które podejmowali, były całkowicie nierozsądne. Autorka w fabule poruszyła wiele naprawdę bardzo trudnych tematów. Mogłabym tu poruszyć większość z nich i bardzo chciałabym to zrobić, jednak boję się, że komuś popsułoby to poznawanie tej historii samodzielnie. Powiem tylko, że czasem niektóre rozdziały są bardzo ciężkie, jednak ukazują jak okrutne i niesprawiedliwe może być życie.

"The Raven King" to książka, która pochłania czytelnika od pierwszych stron. Autorka wprowadziła do niej wątek lgbt, dlatego nie jest to seria dla wszystkich. Każda strona przesiąknięta jest emocjami, a rozdziały wprowadzają wiele nowych faktów, które czasem naprawdę potrafią zaskoczyć. Z niecierpliwością czekam na trzeci i ostatni tom. Pierwsze dwa polecam z całego serca. Warto poznać historię Lisów.

https://blogmiedzystronami.blogspot.com/2018/12/the-raven-king-nora-sakavic.html

"Neil nie wiedział, jak ma na to zareagować. Nie był pewien, co go bardziej niepokoiło: wiara w to, że mówiła poważnie czy możliwość skorzystania z ich pomocy w przyszłości.
Tylko że Lisy mogły nie poradzić sobie z jego demonami."

Zawodnicy drużyny Lisów są nieszczęsnymi życiowymi rozbitkami,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

https://blogmiedzystronami.blogspot.com/2018/11/wojenna-burza-victoria-aveyard.html

" Coś we mnie puszcza, uwalniając ogromny ciężar. Tylko czy jest to kotwica ciągnąca mnie na dno, czy ta, która mnie stabilizuje? Możliwe, że taka i taka. "

Zdrada nieomal zniszczyła Mare i zagroziła rebelii. Teraz – by chronić Czerwonych i Nowych – Czerwona Królowa musi poświęcić swoje szczęście i zawiązać sojusz, który sprawi, że Norta się podda, a Maven razem z nią.
Potężni Srebrni, sprzymierzeńcy Cala, wraz z Mare i Szkarłatną Gwardią mają szansę na zwycięstwo. Jednak ogarnięty obsesją Maven nie cofnie się przed niczym, by odzyskać Mare – nawet jeśli będzie musiał zniszczyć wszystko na swojej drodze. Buntowniczka władająca piorunami może stracić swoją pozycję na zawsze.
Gdy powstaną po raz ostatni – Czerwoni niczym świt – korona trafi w samo serce burzy. Nadciąga wojna, która odmieni królestwo. Wszyscy staną do walki, ale nie wszyscy przetrwają. Bo za zwycięstwo trzeba zapłacić najwyższą cenę.

"Niewiele miałam okazji, by zajrzeć do jego serca, ale to, co widziałam, wystarczy, bym miała pewność, że jego serce jest martwe."

Po skończeniu "Królewskiej klatki" z niecierpliwością czekałam na premierę czwartej i jednocześnie ostatniej części serii. Kiedy "Wojenna burza" do mnie dotarła byłam w szoku jak obszerna jest ta pozycja. Liczy ona 700 stron, więc jest to naprawdę "gruba" książka. Kiedy jednak zaczęłam czytać, tak się wciągnęłam, że przeczytanie zajęło mi weekend. Cieszę się, że miałam okazję wrócić do tego świata i na nowo przeżyć przygody z bohaterami.

Od razu wciągnęłam się w fabułę. W książkach tej autorki występuje wiele opisów, co może zniechęcać niektórych czytelników, jednak ja bardzo je lubię. Pobudzają one moją wyobraźnię i pomagają lepiej zobaczyć stworzony świat. To prawda, że brakuje tu dialogów, które mogłyby wywołać więcej emocji. Nie jest to jedna z najlepszych części, jednak moim zdaniem nie jest też najgorsza. Czytanie nie dłużyło mi się i nie mogłam się od niej oderwać. Dodatkowo co chwile występowały jakieś zwroty akcji, których naprawdę się nie spodziewałam. Dlatego też nie twierdzę, że nie towarzyszyły mi emocje. Przeżywałam wiele sytuacji i bałam się tego co może się stać i komu może się to stać. Jednak zabrakło mi takiej interakcji między bohaterami. Większa część książki poświęcona była akcji i wojnie. Moim zdaniem autorka mogła trochę bardziej rozbudować te relacje na które, nie oszukujmy się, większość czekała. Jednak całość mi się podobała, dlatego moje serce nadal zostaje oddane serii Czerwona Królowa oraz jej autorce. Ta historia wciągnęła mnie całkowicie już od pierwszej części i bardzo cieszę się, że wpadła ona w moje ręce. Wiem, że opinie na jej temat są bardzo podzielone, ale ja będę ją polecać i z ręką na sercu mówić, że mi się ona podobała i kocham tych bohaterów. Dodatkowo zakończenie pozwala samemu rozmyślać nad tym co mogłoby się jeszcze wydarzyć.

"Jesteśmy do szpiku kości przesiąknięci lojalnością wobec nielicznych osób, które kochamy."

Bardzo fajnym zabiegiem, który wprowadziła Victoria Aveyard, jest podzielenie rozdziałów między wielu bohaterów. Poznajemy ich lepiej, możemy zajrzeć do ich myśli oraz poznać czym kierują się podczas podejmowania decyzji. Fabuła ukazuje nam się z wielu różnych perspektyw, dlatego nie jest ona monotonna i co chwila możemy natknąć się na coś nowego. Autorka do swojej książki wplotła wiele ciężkich tematów, z którymi spotykamy się codziennie w rzeczywistości. Homoseksualizm, tolerancja oraz chore ambicje. Są to problemy dobrze nam znane i każdy na pewno ma świadomość jak wiele osób przez nie cierpi. Mimo, że czytamy tutaj fantastykę, można na spokojnie przełożyć to o czym tam czytamy na nasze życie.

"Wojenna burza" to ostatnia książka z serii, która mimo tych kilku minusów, bardzo mi się podobała. Uwielbiam styl pisania autorki oraz to jaki świat wykreowała. Spędziłam wspaniałe chwile z bohaterami i jest mi naprawdę źle z tym, że to już koniec. Na pewno wrócę jeszcze kiedyś to tej serii i na nowo będę uczestniczyć we wszystkich przygodach. Jeśli kochacie fantastykę tak jak ja, zachęcam Was do lektury.

https://blogmiedzystronami.blogspot.com/2018/11/wojenna-burza-victoria-aveyard.html

" Coś we mnie puszcza, uwalniając ogromny ciężar. Tylko czy jest to kotwica ciągnąca mnie na dno, czy ta, która mnie stabilizuje? Możliwe, że taka i taka. "

Zdrada nieomal zniszczyła Mare i zagroziła rebelii. Teraz – by chronić Czerwonych i Nowych – Czerwona Królowa musi poświęcić swoje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

https://blogmiedzystronami.blogspot.com/2018/11/zostawies-mi-tylko-przeszosc-adam.html

"Nie potrafię pozbyć się tych uczuć. Przynajmniej nie od razu. Wątpię, by u Jacksona było inaczej, zwłaszcza tutaj, w Central Parku, gdzie służę za przewodnika w wycieczce, którą ty powinieneś prowadzić. Nasza sytuacja przypomina grę w karty, a wszechświat rozdał nam tylko dżokery; jestem jakimś kosmicznym żartem. Ale może nie musimy tak łatwo się poddawać. Może możemy grać dalej i uczynić z siebie królów, wbrew wszystkiemu."

Griffin cierpi na zaburzenia obsesyjno-kompulsywne. Uwielbia Harry’ego Pottera i liczby parzyste. Theo jest fanem Gwiezdnych wojen i wierzy w światy równoległe. W którymś z nich na pewno wciąż żyje. W którymś z nich obaj nadal są szczęśliwi. Jednak nie w tym.
Tworzyli parę idealną. Bajka skończyła się, gdy Theo wyjechał na studia do Kalifornii i poznał nowego chłopaka. Tam też wydarzył się tragiczny wypadek, który zmienił wszystko.
Życie Griffina w jednej chwili przeistoczyło się w równię pochyłą. Jedyne, co mu zostało, to żal i sekrety. Na domiar złego, jego ból jest w stanie zrozumieć tylko Jackson – nowy chłopak Theo z Kalifornii.
Żeby budować jakąś przyszłość, Griffin musi stawić czoło przeszłości. Przeszłości, która wydarzyła się naprawdę, a nie tej, którą chciałby pamiętać.

"Nie istnieją proste odpowiedzi. Zwyczajne przeprosiny to za mało. My dwaj jesteśmy popsuci, rozpaczliwie potrzeba nam naprawy, ale jedyny mechanik, którego chcielibyśmy odwiedzić, to nasza ulubiona osoba - a ty odszedłeś na wieczny urlop."

Kilka miesięcy tematu na wielu profilach królowała książka "More Happy Then Not. Raczej szczęśliwy niż nie". Ja jeszcze jej nie przeczytałam, jednak byłam bardzo ciekawa twórczości tego autora. Kiedy więc zobaczyłam, że premierę będzie miała jego kolejna książka, stwierdziłam, że muszę ją przeczytać. Już rozumiem ten zachwyt. Adam Silvera to autor, którego pokochałam za styl i to jak przedstawia problemy człowieka, pokazując gorzko-słodką prawdę o życiu. Nie mam porównania z pierwszą książką, jednak tą jestem zachwycona.


"Zostawiłeś mi tylko przeszłość" opowiada historię Griffina i Theo. Rozdziały podzielone są na wspomnienia, z których dowiadujemy się jak wyglądał ich związek i jak budowali swoją relację, oraz na teraźniejszość w której Griffin pogrążony jest w żałobie po niespodziewanej śmierci Theo. Książka zmusza czytelnika do refleksji. Pokazuje jak ulotne jest życie i jak w każdej chwili mogą zmienić się nasze plany. Nawet jeśli odkładamy coś na potem i myślimy, że będziemy jeszcze mieli na wszystko czas, nigdy nie wiadomo co przyniesie nam jutro. Podczas czytania towarzyszyło mi wiele emocji, które przeżywałam razem z bohaterami. Cierpienie Griffina przechodziło na mnie i często czułam się tym bardzo przytłoczona. Nie zaliczam tego jednak do minusów. Autor tak stworzył narracje, że każde słowo jest przesiąknięte tym co odczuwają bohaterowie.

"- Nie wydaje mi się. Mimo wszystko każda układanka to jakieś doświadczenie. Puzzle są trochę jak życie, bo możesz coś zepsuć i odbudować później, a za drugim razem jesteś mądrzejszy."

W książce przedstawiono zaburzenia obsesyjno-kompulsywne. Możemy zobaczyć jak trudne jest życie, kiedy w naszej głowie cały czas toczy się walka. Ważne jest aby znaleźć osoby, które pomogą nam uciszyć myśli i które nie będą patrzeć na nas przez pryzmat zaburzenia. Czasem jednak nawet ktoś kto był nam najbliższy, może pewnego dnia stać się obcą osobą. W tej książce nie można wierzyć w tylko to, co dzieje się na danej stronie, ponieważ za chwilę wszystko może się zmienić. Tak samo jak w życiu, każdy rozdział może przynieść coś nowego, nawet jeśli nie jesteśmy na to gotowi.

"Zostawiłeś mi tylko przeszłość" to książka z wątkiem lgbt, którą bardzo polecam. Nie jest łatwa. Jest bardzo przytłaczająca. Jednak pokazuje jak skomplikowane i ciężkie może być życie. Decyzje podejmowane przez bohaterów nie zawsze są dobre. Jednak czy możemy powiedzieć, że w naszym życiu wszystko na co się zdecydowaliśmy było dobre? Człowiek uczy się na błędach, dlatego je też czasem trzeba popełnić.

https://blogmiedzystronami.blogspot.com/2018/11/zostawies-mi-tylko-przeszosc-adam.html

"Nie potrafię pozbyć się tych uczuć. Przynajmniej nie od razu. Wątpię, by u Jacksona było inaczej, zwłaszcza tutaj, w Central Parku, gdzie służę za przewodnika w wycieczce, którą ty powinieneś prowadzić. Nasza sytuacja przypomina grę w karty, a wszechświat rozdał nam tylko dżokery;...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

https://blogmiedzystronami.blogspot.com/2018/10/tusz-alice-broadway.html

"Idę bez namysłu przed siebie. Podoba mi się to, że ulice są takie puste. Lubię mijać domy i wyobrażać sobie, kto w nich mieszka. Za dnia, gdy ludzie wychodzą, ich życie krzyczy do mnie z tatuaży - nie mogę uniknąć ich historii, nie muszę zgadywać kim są lub co robią. Ale gdy wszyscy chowają się za ścianami i drzwiami, zasuwając zasłony w oknach, mogę wyobrazić sobie chociaż fragmenty ich życia, których nie pokazują tatuaże. Wyobrażam sobie, jakie prowadzą rozmowy, zanim zaczną myć zęby przed snem, co czytają, co ich bawi, a co doprowadza do płaczu."

W świecie w którym żyje Leora, każde dokonanie i wydarzenie z życia człowieka zostaje zapisane w formie tatuaży na jego skórze. W ten sposób, jeśli prowadził on godne życie, nigdy nie zostanie zapomniany.

Leora jest pewna, że jej zmarły ojciec powinien być na zawsze zapamiętany. Wie, że zasługuje on, aby wszystkie jego tatuaże zostały usunięte i przekształcone w księgę skóry jako dowód dobrego życia, jakie wiódł. Kiedy jednak odkrywa, że jego tusz został zmieniony, a księga skór jest niekompletna, zaczyna zastanawiać się, czy tak naprawdę go znała.
Nie wie już co jest prawdą, a co zawsze było kłamstwem.

"Serce powinno trzymać się w środku. Nie można go chronić, jeśli komuś je oddajesz."

Na pewno znacie ten schemat. Nastoletnia dziewczyna żyje w świecie, który kieruje się własnymi regułami. Dni przeplatają się ze sobą i tak mijają kolejne noce. Nagle jednak dzieje się coś, co całkowicie odmienia jej życie, a świat już nigdy nie będzie taki sam. Mam już naprawdę wiele takich książek za sobą, jednak nadal uwielbiam je czytać i nie przeszkadza mi ten powielany schemat. Kiedy więc poznałam opis książki "Tusz" musiałam po nią sięgnąć. Bardzo cieszę się, że to zrobiłam. Oprócz historii, która wciągnęła mnie w swój świat, zyskałam również przepiękną okładkę, która zdobi moją biblioteczkę. Jest wyjątkowa i chciałabym, żeby na polskim rynku pojawiało się więcej dzieł w tak cudownej oprawie. Wracając do wnętrza książki, muszę zacząć od samego pomysły na fabułę. W świecie w którym żyje Leora, wszystkie wydarzenia z życia człowieka zapisywane są na jego skórze w formie tatuaży. W ten sposób jego dokonania i czyny, zarówno te dobre jak i złe nigdy nie zostaną zapomniane. Nigdy, ponieważ po śmierci z jego skóry powstaje tzw. księga skór. Jeśli człowiek prowadził godne życie, jego księga pozostanie z jego rodziną, a on sam będzie wspominany. Muszę przyznać, że naprawdę jest to coś oryginalnego i nigdy nie spotkałam się z podobnym pomysłem. Przyznaję, że proces tworzenia ksiąg nie był przyjemnym opisem, jednak wielki plus dla autorki za tak wykreowany świat i taką dbałość o szczegóły. Ja sama uwielbiam tatuaże. Nie chciałabym aby na mojej skórze znalazły się wszystkie moje czyny, jednak ten motyw świetnie oddziałuje na wyobraźnie.

"Lepiej nikogo nie kochać. Ludzie i tak cię zdradzą."

Książka jest łatwa w odbiorze i czyta się ją bardzo szybko. Tak naprawdę jeśli już wciągniemy się w te wydarzenia, będziemy chcieli wiedzieć jak to się zakończy. Ja niestety spodziewałam się tego jak potoczą się losy bohaterów i myślę, że wiele osób by się tego domyśliło. Zaciekawiła mnie ona jednak i nie przeszkadzało mi to w czytaniu. Cała historia, to jak powstał ich świat i jak wszystko się zaczęło, jej opisane w świetny sposób. Nasza wyobraźnia działa na pełnych obrotach i możemy wczuć się w ten klimat. Dużym plusem jest też wykorzystanie bajek. Są one często przywoływane i naprawdę bardzo mi się to podobało. Lubię ten motyw w książkach i myślę, że wniósł on wiele do całej historii.

Leora to dziewczyna, która musi podejmować wiele ważnych decyzji. Nie zawsze się z nią zgadzałam i czasem zastanawiałam się co nią kierowało, bo niektóre wydawały się bardzo bezmyślne i sprzeczne z tym co myślała przez większość czasu. Nie jest to jednak bohaterka, która mnie irytowała. Myślę, że w książce mogłoby być więcej akcji i wszystko mogłoby potoczyć się trochę szybciej, jednak jest to pierwsza część i można to uznać za naprawdę dobry wstęp do całej historii. Mam nadzieję, że w kolejnych tomach wszystko nabierze tempa.

"Tusz" to książka, która moim zdaniem jest godna polecenia. Jest to młodzieżówka z elementami fantastycznymi, która mimo że schematyczna, wyróżnia się na tle innych oryginalnym pomysłem na fabułę. Na pewno sięgnę po kolejne części i nie mogę się doczekać ich premiery.

https://blogmiedzystronami.blogspot.com/2018/10/tusz-alice-broadway.html

"Idę bez namysłu przed siebie. Podoba mi się to, że ulice są takie puste. Lubię mijać domy i wyobrażać sobie, kto w nich mieszka. Za dnia, gdy ludzie wychodzą, ich życie krzyczy do mnie z tatuaży - nie mogę uniknąć ich historii, nie muszę zgadywać kim są lub co robią. Ale gdy wszyscy chowają się za...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

https://blogmiedzystronami.blogspot.com/2018/09/alyssa-i-czary-ag-howard.html

"Wpatruję się w zdjęcie. Przedstawia wielką ćmę z czarnymi skrzydłami i pochodzi z jednego ze starych albumów Alison. Zdjęcie jest niezwykłe dzięki temu, jak skrzydła rozpościerają się na kwiecie pomiędzy skośnym promieniem słońca a cieniem, jakby na granicy dwóch światów. Alison niegdyś często udawało się uchwycić obiektywem aparatu rzeczy, jakich większość ludzi nie zauważa - ulotne momenty, gdy przeciwieństwa zderzają się, a potem łączą harmonijnie."

Alyssa Gardner jeszcze nigdy nie zaznała całkowitej ciszy. Przez cały czas dręczą ją odgłosy kwiatów i owadów. Gdy odkrywa, że Kraina Czarów istnieje naprawdę, cały jej świat rozsypuje się jak domek z kart. Nie są zatem szalone - ani ona, ani jej prapraprababka, Alicja Liddell, ani Alison, jej matka zamknięta w zakładzie psychiatrycznym. Na kobietach z tej rodziny ciąży klątwa, którą zdjąć może tylko Alyssa. Musi wskoczyć do króliczej nory i naprawić błędy Alicji. Prawdziwa Kraina Czarów jest jednak zdecydowanie mroczniejsza niż ta, którą znała z literackich opowieści.

"Niektórzy mogliby uznać to za makabryczne. Ja widzę w tym oznakę czułości - w jego staraniu, by zapewnić im godność."

Każdy z Was na pewno zna Alicję, która w dzieciństwie wpadła do króliczej nory i znalazła się w Krainie Czarów. Zastanawialiście się co było dalej gdy dorosła? Jak potoczyła się jej historia? Możemy dowiedzieć się tego z książki "Alyssa i czary" autorstwa A.G. Howard. Stworzyła ona magiczną opowieść o prapraprawnuczce Alicji. Podoba mi się, że nie jest to retelling, jednak dalsze losy zainspirowane książką Lewisa Carolla. Autorka dodaje do tej historii dużo od siebie. Mamy tutaj wiele mroku, który łącząc się z magiczną krainą stworzył idealnie przedstawiony świat, działający na naszą wyobraźnię. Wszystkie opisy krajobrazów i postaci wspaniale wprowadzają czytelnika w ten klimat i wciągają go do króliczej nory razem z bohaterami. Jest to naprawdę coś wspaniałego i nie spodziewałam się, że ta historia może tak bardzo mnie zachwycić i zadziwić. Co chwila na drodze bohaterów stawało coś, czego nie przewidziałam, dlatego ciężko było mi się od niej oderwać.

Alyssa to dziewczyna, która chce zawalczyć o losy swojej rodziny i zdjąć z niej klątwę. Aby tego dokonać musi uwierzyć w swoje możliwości i przezwyciężyć swoje najgłębsze lęki. Bardzo polubiłam tę bohaterkę. Musiała ona podjąć wiele trudnych decyzji i zdecydować co jest dla niej najważniejsze. Każdy z nas może mieć w sobie ukrytą drugą naturę, jednak ciężko nam jest ją odszukać. Dopiero pod wpływem nagłych wydarzeń i wpływów innych osób jest to możliwe. Musimy jednak uważać, aby nie zacząć wierzyć w coś, co może być tylko zwykłą manipulacją.
Alyssa jest nastolatką, dlatego tak jak inne dziewczyny w tym wieku przeżywa rozterki miłosne. Ten lekki wątek romantyczny bardzo pasował do całej historii. Bohaterowie są różnorodni i inni, jednak każdy ma w sobie coś takiego, co przyciągało mnie do nich i dobrze czytało mi się o ich losach.

"Właśnie stąd wiesz, że żyjesz, Alysso. Dzięki szaleństwom."

Fabuła jest bardzo zaskakująca. Niektóre sytuacje są naprawdę dziwaczne, jednak całkowicie pasują do Krainy Czarów. Muszę przyznać, że wiele razy stało się coś takiego, czego całkowicie się nie spodziewałam i bardzo mi się to podobało. Nic nie jest oczywiste i proste, dlatego nie wiemy co może wydarzyć się w następnym rozdziale. Dzięki temu cała historia jest jeszcze lepsza i trzyma nas przez całe 400 stron, które czyta się naprawdę bardzo szybko. Autorka ma lekki i przyjemny styl, dlatego nawet opisy absurdalnych sytuacji i stworzeń nie są trudne w odbiorze.

"Alyssa i czary" to wyjątkowa historia. Jeśli tak jak ja uwielbiacie Krainę Czarów i ten niesamowity klimat, musicie po nią sięgnąć. Ja spędziłam przy niej cudowne chwile, dlatego polecam ją i zachęcam, aby sprawdzić co kryje się w króliczej norze.

https://blogmiedzystronami.blogspot.com/2018/09/alyssa-i-czary-ag-howard.html

"Wpatruję się w zdjęcie. Przedstawia wielką ćmę z czarnymi skrzydłami i pochodzi z jednego ze starych albumów Alison. Zdjęcie jest niezwykłe dzięki temu, jak skrzydła rozpościerają się na kwiecie pomiędzy skośnym promieniem słońca a cieniem, jakby na granicy dwóch światów. Alison niegdyś często...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

https://blogmiedzystronami.blogspot.com/2018/09/ulecze-twe-serce-tillie-cole.html

"Uniosłam drżącą dłoń, gorączkowo wycierałam wilgotne lustro, dopóki nie ukazało się w nim moje odbicie prowokującego do grzechu ciała. Z odrazą na ustach przyglądałam się dziewczynie w lustrze. Była piękna, nieskazitelna, złota skóra, długie jasne włosy, chabrowe oczy... Doprawdy imponujące przebranie. Dzieło samego diabła."


"Nigdy wcześniej nie czułam się taka samotna jak teraz. Nigdy nie byłam bardziej zagubiona."

Po zakończeniu jakie stworzyła autorka w książce "To nie ja, kochanie" wiedziałam, że będę musiała sięgnąć po kontynuacje. Muszę przyznać, że "Uleczę Twe serce" podobała mi się bardziej niż pierwsza część. Tym razem byłam już przygotowana na mroczny styl pisania Tillie Cole i wiedziałam czego się spodziewać, dlatego wulgarność i brutalność nie zszokowały mnie tak jak poprzednim razem. W tej książce poznajemy historie przyjaciół Mae i Styxa, bohaterów pierwszego tomu. Nie mamy już relacji między bohaterami, która powstawała przez wiele lat i rozwijała się z dziecięcego zauroczenia. Ky i Delilah zobaczyli się i w tym momencie coś się między nimi zrodziło. Jednak żadne z nich nie wie co to jest i co z tego może wyniknąć. Tak jak w pierwszej części postać żeńska wiedziała czego chce i cieszyła z tego, że uciekła od sekty, tym razem spotykamy bohaterkę, która wierzy tylko w to co było wpajane jej od urodzenia. Deliah wychowywała się jako Przeklęta i była krzywdzona i wykorzystywana, jednak wmówiono jej, że w ten sposób w końcu będzie bliżej Boga. Nie potrafi odnaleźć się w świecie gangsterów, głośnych i wulgarnych piosenek oraz osób, które są bezpośrednie. Kiedy trafia pod skrzydła Kylera jest przerażona, tak samo jak on. Zawsze spotykał się z łatwymi i niegrzecznymi dziewczynami, dlatego ta sytuacja jest dla niego nowa. Podoba mi się to, że tym razem mamy bardziej złożonych bohaterów. Z każdym rozdziałem poznajemy ich lepiej i widzimy jakie zmiany w nich zachodzą. Bardzo polubiłam głównego bohatera i jak na razie jest to dla mnie najlepsza postać serii. Zobaczymy jak będzie po kolejnych tomach, jednak obecnie najlepiej mi się czytało o nim i polubiłam go zdecydowanie najbardziej.

"Cofnąłem się i schowałem w gęstwinie drzew. Może i jestem nienormalny, ale chciałem być z dala od tego opętańczego voodoo. Klapnąłem na dupie, oparłem się o skałę, odchyliłem gałąź i tylko ją obserwowałem."

Ta część skupiła się bardziej na tym, aby pokazać jak sekta wpłynęła na psychikę młodej dziewczyny. Widzimy też dokładnie co dzieje się w środku zakonu i jakie praktyki są tam wykorzystywane. Pod tym względem jest ona bardziej brutalna i tak jak to było w pierwszej, nie jest to książka dla każdego czytelnika. Nadal spotykamy się tu z wykorzystywaniem seksualnym dzieci i kobiet oraz nadużywaniem wiary innych osób. Jest krwawa i mroczna oraz przesiąknięta scenami erotycznymi, jednak znowu zostałam wciągnięta w tę historię i uważam, że jest ona nieszablonowa i potrafi zaskoczyć czytelnika. Wciąż można spotkać w niej sceny bardzo przekoloryzowane i czasem odrzucające, przez co można zachcieć zrobić sobie małą przerwę od książki, jednak czyta się ją szybko i bardzo chce się poznać zakończenie.

Seria Kaci Hadesa zdecydowanie nie jest dla każdego, jednak jeśli spodobała Wam się pierwsza część myślę, że warto sięgnąć po "Uleczę twe serce". Przyznaję, że wciągnęłam się w historię tych bohaterów i na pewno przeczytam kolejną książkę, która ma ukazać się już niedługo. Jestem ciekawa co dalej wymyśliła autorka.

https://blogmiedzystronami.blogspot.com/2018/09/ulecze-twe-serce-tillie-cole.html

"Uniosłam drżącą dłoń, gorączkowo wycierałam wilgotne lustro, dopóki nie ukazało się w nim moje odbicie prowokującego do grzechu ciała. Z odrazą na ustach przyglądałam się dziewczynie w lustrze. Była piękna, nieskazitelna, złota skóra, długie jasne włosy, chabrowe oczy... Doprawdy imponujące...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

https://blogmiedzystronami.blogspot.com/2018/09/to-nie-ja-kochanie-tille-cole.html

"Ich słowa były ostre, ale czyny jak dotąd zawsze miłe"

Salome zwana Mae, krucha piękność, jedna z Przeklętych, przeznaczona na żonę samego Proroka Dawida. Ta dziewczyna o oczach wilka znalazła w sobie odwagę i uciekła przed zniewoleniem i cierpieniem.
River, przez wszystkich znany jako Styx, Milczący Kat, szef gangu motocyklowego handlującego bronią. Od zawsze musiał walczyć: z własnych głosem, ze słabością, z innymi gangsterami, a nawet z braćmi ze swojego klanu.
Salome i River spotkali się dawno temu, gdy młody gangster znalazł ciężko ranną dziewczynę i postanowił ją ratować.
Niedługo potem okazało się, że więź, która połączyła dwoje małych dzieci z innych światów wciąż istnieje i jest na tyle silna, by przetrwać wszystkie przeciwności losu.

"Ten kto mieszka w szklanym domu, nie powinien rzucać kamieniami."

Sięgając po książkę "To nie ja, kochanie" wiedziałam mniej więcej o czym jest. Sekty, gangi motocyklowe, przemoc i brutalność. Sama autorka ostrzega czytelnika, że to co znajdzie w książce może być szokujące. No i przyznam się, że ja ten szok przeżyłam. Nie spodziewałam się, że będzie ona aż tak wulgarna i brutalna. Naprawdę, na początku nie mogłam się do tego przyzwyczaić i myślałam, że nie dam rady jej przeczytać, bo język w książce czasem mnie po prostu odrzucał. Jednak stwierdziłam, że przeczytam jeszcze kilka rozdziałów i wtedy zadecyduje co z nią zrobić. Czytałam, czytałam i muszę Wam powiedzieć, że w pewnym momencie się wciągnęłam i nagle książka się skończyła. Teraz przyznaję, że spodobał mi się ten mroczny styl pisania autorki, jednak nie jest to pozycja dla każdego. Osoby wrażliwe, które nie lubią wulgarności i brutalności nie polubią się z tą książką. Występuje w niej wykorzystywanie seksualne dzieci i kobiet, dlatego sam ten fakt może bardzo okroić liczbę osób, które sięgną po tę książkę. Często sceny są też mocno przerysowane i po prostu prymitywne, a niektóre zdania bezsensu. Jednak ma ona coś w sobie, co mnie przyciągnęło. Cała historia potrafi wzbudzić emocje i poruszyć. Pokazuje jak okrutny może być los kobiet oraz jaki wpływ można wywrzeć na człowieku, jeśli od początku jego życia będzie mu się wmawiało chore zasady. Ma w sobie wiele scen erotycznych, bardzo szczegółowo opisanych i również brutalnych. Spotkamy w niej jednak dużo namiętności i uczuć, które tworzyły się między bohaterami przez wiele lat i w końcu mogą wyjść na wierzch.

"Jest w Tobie światło, Styx. Czuję, że się przebija jak promienie południowego słońca. Jest piękne. Jesteś dobrym człowiekiem."

Zakon odcięty od świata oraz gang motocyklowy czczący diabła, również na odludziu. Są to miejsca gdzie miłość ciężko jest odkryć, jednak Mae i Styx dali radę. Polubiłam tych bohaterów. Dziewczyna, która nie potrafi odnaleźć się w nowym dla niej świecie. Bardzo widoczna była zmiana, jaka zachodziła w niej z każdym rozdziałem. Styx natomiast musi walczyć codziennie z własnych głosem i prawie do nikogo nie potrafi się odezwać. Prawie, bo odnalazł na świcie kilka osób, z którymi potrafi rozmawiać. W swojej książce Tillie Cole stworzyła barwnych bohaterów z bardzo wyraźnymi charakterami. Na pewno nie da się przy nich nudzić i co chwila dzieje się coś takiego, co podniesie nam adrenalinę i przyśpieszy bicie serca. W pewnym momencie tak wciągnęłam się w fabułę, że przerzucałam kartki nie mogąc doczekać się jak to się wszystko zakończy. Sam fakt zestawienia ze sobą zakonu w którym wiara w Boga jest nadużywana i wykorzystywana w zły sposób oraz Katów Hadesa - gangu motocyklowego, który oddany jest piekłu. Dwie skrajne strony, jednak wydarzenia w książce moim zdaniem są oryginalne i potrafią przyciągnąć czytelnika i trzymać go aż do zakończenia. Trzeba przyznać, że styl pisania autorki mimo, że jest mroczny, jest również bardzo łatwy w odbiorze i książkę czyta się bardzo szybko.

"To nie ja, kochanie" na pewno nie spodoba się każdemu. Jednak jeśli ktoś lubi mroczne historie, które poruszają ciężki temat i jednocześnie są przesiąknięte erotyzmem, na pewno się na niej nie zawiodą. Pokazuje jak może wyglądać nadużycie wiary i stworzenie własnych przywódców, wykorzystujących głoszone przez siebie nauki do złych celów. Jest wulgarna, brutalna i bardzo krwawa, jednak potrafi wciągnąć czytelnika w swój świat, a po takim zakończeniu jakie stworzyła autorka trzeba sięgnąć po drugą część.

https://blogmiedzystronami.blogspot.com/2018/09/to-nie-ja-kochanie-tille-cole.html

"Ich słowa były ostre, ale czyny jak dotąd zawsze miłe"

Salome zwana Mae, krucha piękność, jedna z Przeklętych, przeznaczona na żonę samego Proroka Dawida. Ta dziewczyna o oczach wilka znalazła w sobie odwagę i uciekła przed zniewoleniem i cierpieniem.
River, przez wszystkich znany jako...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

https://blogmiedzystronami.blogspot.com/2018/09/bez-pozegnania-mia-sheridan.html


"-Szczęście. Hmmm. Być może właściwe słowo to "cel". Szczęście jest cudowne, ale także... ulotne i zależne od tego, co się w danej chwili ma albo czego się nie ma. Szczęście... cóż, trzeba je nieustannie karmić, w związku z tym traci się z oczu życiowy cel. Nie nadaje ono życiu znaczenia. Prawdziwa radość, taka, która przenika życie i przynosi duszy zadowolenie, pochodzi z misji. Cel. Zadowolenie. Radość. Aby je znaleźć, nie szukaj szczęścia. Szukaj tych, którym przyda się twój dar, i go rozdawaj."

"Byli braćmi – bliżniakami – i choć kochałam obu, to moje serce należało tylko do jednego z nich."

Lia Del Valle od zawsze kochała Prestona Sawyera. Jako córka ubogiej imigrantki pracującej na farmie, wychowywała się w Dolinie Kalifornijskiej jako wyrzutek. Ich domem była stara szopa. Jednak jej serce odnalazło szczęście na polach Farmy Sawyerów, w towarzystwie swoich jedynych przyjaciół, którymi stali się Preston i Cole Sawyer.
Preston wzdychał do Lii odkąd był nastolatkiem. Przed zrobieniem pierwszego kroku powstrzymywało go poczucie honoru. Wszystko zmieniło się jednak pewnego skwarnego, letniego wieczoru, kiedy nie mógł się już dłużej powstrzymywać. Wtedy połączyły się dwa światy - i ich ciała. Inicjuje to ciąg wydarzeń, które na zawsze zmieni ich życie.
Lia wraca do miasteczka po tym, jak zniknęła bez śladu na sześć miesięcy. Teraz jest pełna determinacji, aby odzyskać swoje życie i dziecko - syna, który przyszedł na świat jako owoc namiętności, miłości i długo nagromadzonego pragnienia.
Preston poradził sobie z żałobą, pustoszącą zbiory suszą i targającym duszę cierpieniem, ale nie ma pewności, czy jeszcze raz poradzi sobie z uczuciami do Lii. Możliwe, że wcale nie ma na to ochoty.
Czy duma i gorycz powstrzymają go przed sięgnięciem po to, czego pragnie przecież od zawsze?

" Bardzo trudno znaleźć szczęście, kiedy człowiek czuje, że nigdzie nie ma swojego miejsca."

Od dawna widziałam zdjęcia i opinie książek Mii Sheridan. Co chwila przewijały się na instagramie i blogach. W końcu postanowiłam sięgnąć po jedną z nich. No i przepadłam. Dlaczego ja nie zapoznałam się z twórczością tej autorki wcześniej? Naprawdę nie wiem, ale cieszę się, że 2018 rok to zmienił i mogę śmiało powiedzieć, że jest już jedną z moich ulubionych autorek.

W książce "Bez pożegnania" poznajemy historię Lii, ubogiej dziewczyny, która od dziecka miała ciężkie życie. Zaprzyjaźnia się ona z Prestonem i Colem, bliźniakami z zamożnej rodziny. Autorka zestawiła ze sobą dwa różne światy i pokazała jak odmienny może być los. Jednak jeśli komuś się powodzi i nie ma problemów finansowych, nie znaczy to, że wiedzie on szczęśliwe życie, ani nie musi to negatywnie wpływać na jego charakter. Akcja w książce rozwija się bardzo wolno, ale nie zadziałało to negatywnie na moje odczucia. Stopniowo zapoznajemy się z bohaterami i możemy nawiązać z nimi więź. Autorka ma to do siebie, że zawsze przywiązuję się emocjonalnie do stworzonych przez nią postaci. Jeszcze nie zdarzyło się, żeby ktoś w jej książkach mnie irytował. W tym przypadku było tak samo, chętnie czytałam o ich losach i każdego obdarzyłam sympatią. Lia jest bardzo zamknięta na świat i nie posiada pewności siebie. Ciężko jest jej wyjść z własnej strefy komfortu. Ważne jest aby w życiu takich osób pojawił się ktoś, kto wyciągnie rękę i pomoże przezwyciężyć własne lęki oraz przekroczyć granice. Prestona również bardzo polubiłam. Kibicowałam mu przez całą książkę. "Bez pożegnania" porusza temat porzucenia dziecka przez matkę. Po poznaniu całej historii Lii oraz jej spojrzenia na wszystkie wydarzenia, wiem czym się kierowała i czemu to zrobiła. Czasem trudno jest nam zrozumieć czyny innych, osądzamy ich, tworzymy własne historie na ich temat, jednak skąd możemy wiedzieć co ich ku temu skłoniło? Dla dobra dziecka, trzeba zawalczyć też o siebie i odzyskać panowanie nad własnym życiem. Nie mówię tu, że opuszczenie go na 6 miesięcy było dobrym pomysłem, jednak rozumiem dlaczego to zrobiła i wiem, że naprawdę tego potrzebowała, żeby znowu żyć i znowu zacząć być sobą.

"W jej pięknych oczach ujrzałem swoją przeszłość i przyszłość. Niezwykłą, silną kobietę, która miała odwagę wrócić do mnie. Widziałem miłość i dom."

Książka jest napisana takim stylem, że czyta się ją naprawdę bardzo szybko. Rozdziały podzielone są między Lią i Prestonem, dlatego można lepiej poznać całą historię z perspektywy obu bohaterów. Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić, to tylko do tego, że czasem już tak bardzo chciałam, żeby główni bohaterowie usiedli i po prostu sobie wszystko wyjaśnili, zamiast skrywać wszystko przed sobą. Wiadomo, specjalnie budowano zarys całej historii i stopniowo budowano relacje między nimi, dlatego nie traktuje tego jako minus, jednak jest to coś co wywoływało u mnie wiele emocji, m.in. "Dlaczego jej tego po prostu nie powiesz?!" ; "No proszę Cię, nie rób tego, idź i porozmawiaj z nim twarzą w twarz" i wiele innych zdań wykrzykiwanych w czasie czytania.

"Bez pożegnania" to historia o samotności, braku własnej wartości, trudnych relacjach rodzinnych oraz różnych klasach społecznych. Znajdziemy w niej również różne problemy macierzyńskie. Moim zdaniem jest ona naprawdę godna polecenia. Potrafi skłonić do myślenia i pokazać, że powinniśmy cieszyć się z tego co mamy.

https://blogmiedzystronami.blogspot.com/2018/09/bez-pozegnania-mia-sheridan.html


"-Szczęście. Hmmm. Być może właściwe słowo to "cel". Szczęście jest cudowne, ale także... ulotne i zależne od tego, co się w danej chwili ma albo czego się nie ma. Szczęście... cóż, trzeba je nieustannie karmić, w związku z tym traci się z oczu życiowy cel. Nie nadaje ono życiu znaczenia....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

https://blogmiedzystronami.blogspot.com/2018/09/to-czego-nie-widac-agata-polte.html


"Ale przecież wszystko jest w porządku. Tego nikt nie widzi i nie musi widzieć."

Malwina jest bardzo zdolną nastolatką w maturalnej klasie.
Jej życie wypełnia głównie nauka, zajęcia dodatkowe oraz konkursy. Dziewczyna robi wszystko, by zadowolić wiecznie narzekającą i krytykującą ją matkę, nawet jeśli oznacza to ze zrezygnowania z rzeczy, które lubi. I chociaż radzi sobie najlepiej w całej szkole, w domu nieustannie słyszy tylko jedno: że jest beznadziejna i nic nie potrafi.
Wszystko zmienia się, gdy poznaje nowe osoby, które stają się dla niej naprawdę ważne i bliskie.
Pojawia się Bartek, chłopak o sarkastycznym poczuciu humoru oraz zaprzyjaźnia się z Natalią, która mimo, że sama ma ciężką sytuację, staje się oparciem dla Malwiny.
Czy dziewczyna będzie gotowa zawalczyć o siebie?

"Kręcę głową, a później słyszę, jak drzwi wejściowe się otwierają. Zamieram na trzy sekundy, po czym szybko staram się powycierać łzy i wyglądać w miarę normalnie. Stukot obcasów dociera do kuchni nawet mimo zamkniętych drzwi."

Często widzimy jak nastolatkowie narzekają na swoich rodziców. Twierdzą, że nikt ich nie rozumie i nie potrafi stanąć na ich miejscu. Moim zdaniem to normalne i czasem w niektórych kwestiach zawsze może pojawić się ten konflikt pokoleń. Jednak jest to chwilowe, a zaraz po tym przychodzi rozmowa i nic się nie dzieje, a relacje dalej są zdrowe. Z drugiej strony mamy uczniów i młodzież idealną. Wspaniały wygląd, cudowne oceny, wiele zajęć pozalekcyjnych. Ale co jeśli to tylko pozory? Jeśli w ten sposób muszą żyć, nawet jeśli chcieliby inaczej? Agata Polte to młoda autorka, która podjęła się naprawdę trudnego tematu. Przemoc psychiczna, szczególnie ze strony osoby, która powinna być nam najbliższa i która powinna stanowić oparcie oraz podnosić na duchu, jest przemocą, która może zniszczyć człowieka. Jeśli jeszcze taka osoba, która doświadcza tego dręczenia, jest dopiero nastolatkiem, a jej charakter i osobowość oraz poczucie własnej wartości dopiero się kształtują, może skończyć się to naprawdę tragicznie. Mimo, że książka "To, czego nie widać" porusza naprawdę duży problem, jest napisana w bardzo dobry sposób, łatwy w odbiorze. Nie jest to jedna z tych płytkich, przesłodzonych młodzieżówek i niesie ze sobą bardzo ważne przesłanie. Rany, ukryte przed światem zewnętrznym, których nie można dostrzec gołym okiem, to rany, które mogą wywołać najgorsze skutki. Bo jeśli osoba założy maskę i będzie powoli "wykrwawiać" się w samotności, w końcu zniknie. Ważne jest wsparcie, dlatego nawet najmniejszy sygnał od kogoś z naszego otoczenia powinien być powodem do interwencji i wyciągnięcia pomocnej dłoni. Tak samo jeśli my przeżywamy wewnętrzną walkę, ponieważ ktoś wyrządza nam naprawdę wielką krzywdę i sprawia, że kurczymy się w sobie, wątpiąc we wszystko co robimy, nie bójmy się rozmowy. Przyjaciel, przyjaciółka, rodzic, nauczyciel, ktoś kto ocali ten płomyk który został wewnątrz i pomoże nam rozpalić z niego ognisko i uwierzyć w swoje siły.

"Widzę, że nie odczepi się tak po prostu. A ja chcę to z siebie wyrzucić. Chcę powiedzieć o tym komuś i usłyszeć pierwszą salwę śmiechu od nieznanej osoby, żeby jakoś przygotować się na matkę.
Może to mi pomoże? Może dzięki temu się przed nią nie rozpłaczę?

Malwina to dziewczyna, która przez toksyczną relację, zagubiła siebie. Na jej drodze pojawia się Bartek i Natalia. Bardzo ich polubiłam. Cieszyłam się, że ich losy się połączyły i dobrze czytało mi się o relacji jaką Malwina zaczęła z nimi tworzyć. Za każdym razem kiedy czytałam o jej spotkaniach z Bartkiem, uśmiech pojawiał się na mojej twarzy. Natomiast kiedy Natalia skłaniała nową przyjaciółkę do rozmowy, nawet do kilku słów ukrytych przed światem, sama chciałam ją przytulić za to, co robi dla tej dziewczyny. Cała fabuła jest wymyślona bardzo fajnie i podobało mi się zakończenie stworzone przez autorkę. Szczerze muszę powiedzieć, że trochę mnie zaskoczyło. Możliwe, że coś tam podejrzewałam, jednak nie całkowicie.

"To, czego nie widać" to książka młodzieżowa, poruszająca ważny temat. Na pewno jest ona wartościowa i myślę, że skłoni czytelnika do wielu przemyśleń. Nie jest idealna, jednak cieszę się, że ją przeczytałam.

https://blogmiedzystronami.blogspot.com/2018/09/to-czego-nie-widac-agata-polte.html


"Ale przecież wszystko jest w porządku. Tego nikt nie widzi i nie musi widzieć."

Malwina jest bardzo zdolną nastolatką w maturalnej klasie.
Jej życie wypełnia głównie nauka, zajęcia dodatkowe oraz konkursy. Dziewczyna robi wszystko, by zadowolić wiecznie narzekającą i krytykującą ją...

więcej Pokaż mimo to