-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać441
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2023
2023
Zauroczyła mnie ta książka. 🥰 A przyznam szczerze, że się tego nie spodziewałam. „11 papierowych serc” to przyjemna, niezwykle urocza i zabawna młodzieżówka, aczkolwiek poruszająca trudny i bolesny temat amnezji wstecznej, na którą cierpi główna bohaterka po wypadku samochodowym. Historia Elli bardzo wciąga. Mnie pochłonęła tak mocno, że przeczytałam ją w jeden dzień. I choć fabuła z pozoru nie wyróżnia się niczym nadzwyczajnym, to jednak ma w sobie jakąś nutkę oryginalności i wyjątkowości, która złapała mnie za serce. Nie zawiera ona też wielu zwrotów akcji, a mimo to naprawdę trzyma w napięciu. Ja z niecierpliwością przewracałam kartki, aby móc poznać treść kolejnego papierowego serca i razem z główną bohaterką rozwiązać zagadkę tajemniczego wielbiciela. I wiecie co? Byłam przekonana, że już na samym początku tę zagadkę rozgryzłam. Później co prawda miałam chwile zwątpienia, ale jednak na 99% byłam pewna swojej teorii. Jednakże autorce udało się mnie zaskoczyć, bo okazało się, że nie miałam racji. Końcówka książki była dla mnie bardzo emocjonalna. Popłakałam się. Tak prawdziwie się rozpłakałam, a tego również się nie spodziewałam. Nie przypuszczałam, że ta opowieść doprowadzi mnie do łez. Piękna to była historia. Wzruszająca, ciepła, wywołująca szczery uśmiech na twarzy i taka... Idealna. Po prostu. 💖 A Andy skradł całe moje serce. Cudowny chłopak. Myślę, że warto przeczytać tę książkę choćby dla niego samego. Dodam jeszcze, że „11 papierowych serc” to debiut autorki. I właśnie takie debiuty chciałabym czytać! Bardzo polecam! 🤍
Zauroczyła mnie ta książka. 🥰 A przyznam szczerze, że się tego nie spodziewałam. „11 papierowych serc” to przyjemna, niezwykle urocza i zabawna młodzieżówka, aczkolwiek poruszająca trudny i bolesny temat amnezji wstecznej, na którą cierpi główna bohaterka po wypadku samochodowym. Historia Elli bardzo wciąga. Mnie pochłonęła tak mocno, że przeczytałam ją w jeden dzień. I...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023
Ależ mi się podobała ta historia! 💙 Nie mogłam się od niej oderwać już od pierwszych stron, a moje zainteresowanie i uwielbienie rosło z rozdziału na rozdział. Polubiłam główną bohaterkę. Nie irytowała mnie tak, jak się tego obawiałam po przeczytaniu wielu opinii innych osób, które twierdziły, że jest ona dziecinna, niedojrzała i zaślepiona miłością do Ezry. Ja nie odniosłam takiego wrażenia. Starałam się ją i jej postępowanie zrozumieć. Bo owszem, wzdychała do niego, czasami podejmowała mądre i właściwe decyzje, a czasami głupie i nierozsądne, ale w końcu była w nim bardzo zakochana, a on moim zdaniem to wykorzystywał. Zachowywał się wobec niej i jej uczuć bardzo samolubnie i egoistycznie. Bawił się jej sercem, a już szczególnie pod koniec książki. Tak więc mam wobec Ezry mieszane uczucia. Ale! Wiecie, kto totalnie skradł moje serce? No oczywiście, że Caleb! 🔥💙 Pokochałam go od pierwszego wypowiedzianego przez niego zdania. I prawdę mówiąc, były momenty, kiedy żałowałam, że to nie on i Aimée są głównymi bohaterami, a ich wątek miłosny nie jest tym wiodącym. Mam ogroomną nadzieję, że w kolejnym tomie będzie więcej tej dwójki razem. 😈 Zakończenie pozostawiło po sobie wielki niedosyt, tak że od razu biorę się za drugą część. Mam przeczucie, że ta seria zostanie jedną z moich ulubionych, jeśli chodzi o fantastykę. 🥰
Ależ mi się podobała ta historia! 💙 Nie mogłam się od niej oderwać już od pierwszych stron, a moje zainteresowanie i uwielbienie rosło z rozdziału na rozdział. Polubiłam główną bohaterkę. Nie irytowała mnie tak, jak się tego obawiałam po przeczytaniu wielu opinii innych osób, które twierdziły, że jest ona dziecinna, niedojrzała i zaślepiona miłością do Ezry. Ja nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
„ – Celny kolejny strzał wytycza właściwą drogę.
– Nie zawsze wygrywamy, Sean. Czasem zdarza się przegrać. Ale warto mieć poczucie, że przynajmniej próbowaliśmy, prawda?”
Nie skłamię, jeśli powiem, iż seria „The Arrowood Brothers” z każdym kolejnym tomem coraz mocniej podbija moje serce! „On jest dla mnie” to już trzecia część tego cudownego, wywołującego ogrom emocji cyklu od Corinne Micheals. Kolejna wspaniała, dojrzała, wzruszająca do łez opowieść, którą przeczytałam na jednym wdechu. 💛
Sean i Devney skradli cząstkę mojego serduszka. To cudownie przedstawieni bohaterowie, których po prostu nie da się nie obdarzyć głęboką sympatią. W książkach autorki szczególnie cenię sobie to, że tworzy ona tak niezwykle autentyczne, życiowe i szczere w każdym zachowaniu, geście oraz słowie postacie. Doskonale niedoskonałe postacie, którym aż chce się kibicować i to już od pierwszych stron! Za których szczęście mocno trzyma się kciuki. Bohaterów, którzy popełniają błędy, ponoszą porażki, ale jednocześnie potrafią się do nich przyznać i wyciągnąć wnioski ze swojego niekiedy zbyt pochopnego, kierowanego strachem postępowania. W tej powieści ogromnie urzekła mnie troskliwość, wyrozumiałość i czułość, jak również waleczność, cierpliwość oraz oddanie Seana, który z całych sił walczył o Devney i nie poddawał się mimo wielu przeszkód, które stawały im na drodze do szczęścia. To było piękne i ujmujące! W pewnym momencie zaczęłam najzwyczajniej w świecie zazdrościć głównej bohaterce, że ma w swoim życiu takiego fantastycznego, dobrego, kochanego człowieka. Bratnią duszę, zaufanego, prawdziwego przyjaciela, na którym może polegać, który ją na każdym kroku wspiera i po prostu jest przy niej zarówno w tych dobrych, jak i złych chwilach. Dev z kolei jest postacią upartą, silną, ale jednocześnie bardzo wrażliwą, nieufną, troszkę zamkniętą w sobie, o wielkim sercu, która wzbudza w czytelniku wiele uczuć. Od samego początku chciałam zajrzeć do jej wnętrza i odkryć każdą jej myśl, każdą pojedynczą emocję, która nią targała. Pragnęłam dowiedzieć się, jaką tajemnicę skrywa kobieta. Miałam swoje przypuszczenia, jednakże nie spodziewałam się, że ten sekret wyjdzie na jaw w tak tragicznych okolicznościach, a moje serce pęknie wtedy na wiele maleńkich kawałeczków. Wylałam mnóstwo łez podczas czytania tej książki, ale dzięki temu utkwiła mi ona w pamięci i już na zawsze się w niej zapisała. 💛
„On jest dla mnie” to przepiękna i chwytająca za serce historia o przyjaźni, która na naszych oczach przeradza się w coś więcej. Ewoluuje w szczere oraz niezłomne uczucie, jednak aby mogło ono w pełni zaistnieć, bohaterów czeka walka z demonami przeszłości, z przeciwnościami losu, a także ze strachem przed zranieniem i porażką, który powstrzymuje ich przed przekroczeniem i zatarciem tej ostatecznej, niewidzialnej granicy oddzielającej przyjaźń od miłości. To opowieść dojrzała i realistyczna, pełna wahania, niepewności, lęku, ale też nadziei, ciepła oraz pasji. Momentami bardzo zabawna, jak również bolesna i smutna. Może i jest to lektura nieco przewidywalna, ale to nie jest ważne, gdyż tutaj liczą się emocje, które są jej najważniejszym ogniwem. Namacalne uczucia i przeżycia postaci, które trzymają czytelnika przyklejonego do kartek książki od początku do samego końca. „On jest dla mnie” to wyjątkowa powieść, która pokazuje, że w życiu nie zawsze wszystko układa się po naszej myśli, ale warto podejmować ryzyko i walczyć o swoje marzenia i pragnienia. To przejmująca historia o miłości, przyjaźni, rodzinie, zaufaniu, poświęceniu i trudnych wyborach. Na ten moment ta część została moją ulubioną, ale przede mną jeszcze opowieść o losach ostatniego z braci Arrowood – Jacoba, więc dopiero po przeczytaniu czwartego tomu, będę mogła jednoznacznie stwierdzić, który z braci jest moim numerem jeden. 😍 Jeśli jeszcze jakimś cudem nie znacie cyklu „The Arrowood Brothers”, to gorąco Was zachęcam, abyście po niego jak najszybciej sięgnęli. Warto, naprawdę! 💛
„ – Celny kolejny strzał wytycza właściwą drogę.
– Nie zawsze wygrywamy, Sean. Czasem zdarza się przegrać. Ale warto mieć poczucie, że przynajmniej próbowaliśmy, prawda?”
Nie skłamię, jeśli powiem, iż seria „The Arrowood Brothers” z każdym kolejnym tomem coraz mocniej podbija moje serce! „On jest dla mnie” to już trzecia część tego cudownego, wywołującego ogrom emocji...
„Niszczę dziewczyny takie jak ona. Zabieram im wszystko, czego chcę, a kiedy skończę, zostają im skrawki ich dusz. Tej dziewczynie jednak nic nie zostawię. Pragnę wszystkiego. Nie tylko jej rozkoszy, ale i życia. Nie zatrzymam się na tym – zniszczę jeszcze jej duszę, wyrwę serce i sprawię, że pożałuje, iż poznała takiego skur*iela jak ja”.
Amo Jones po raz kolejny sprawiła, że zaniemówiłam z wrażenia. 😶 Genialne, to było po prostu genialne! Historia Aerona Romanova-Reeda, znanego również jako Manik oraz Beatrice jest mroczna, porywająca, niebezpieczna, nieprzewidywalna, zaskakująca, elektryzująca i mocno popaprana, a więc jest to opowieść taka, jakie lubię najbardziej! I muszę Wam powiedzieć, że jestem absolutnie zakochana w szacie graficznej tego tytułu, a szczególnie w tych pięknych grafikach, które występują na początku każdego rozdziału. No cudo! Nie przesadzę, jeśli powiem, iż jest to jedna z piękniej wydanych książek w mojej biblioteczce. 🖤
Kilkukrotnie wspominałam już o tym, że zachwyca mnie twórczość autorki, zachwyca mnie jej doskonały warsztat pisarski, ale przede wszystkim zachwyca mnie sposób, w jaki potrafi ona zawładnąć już od dosłownie pierwszych słów każdą cząstką mojego umysłu, sprawiając, iż żadna siła nie jest w stanie oderwać mnie od lektury. I w przypadku „Manika” było tak samo, ponieważ jest to książka, od której nie potrafiłam się za żadne skarby oderwać! Z każdym kolejnym rozdziałem chciałam więcej, kartki przelatywały mi między palcami w zastraszającym tempie, a buzujące w moim wnętrzu sprzeczne emocje z każdą stroną tylko przybierały na sile. Bez reszty dałam się wciągnąć w ten totalnie pokręcony, momentami wręcz przerażający oraz brutalny, ale jakże fascynujący świat, który Amo stworzyła. Moim zdaniem zrobiła ona coś rewelacyjnego, łącząc ze sobą dwa zupełnie różne, odrębne motywy: mafii i muzyki. Brzmi oryginalnie? Interesująco? I uwierzcie mi, że taka właśnie jest ta pozycja! Inna, niebanalna oraz unikatowa. Jest to powieść, której klimat absolutnie mnie zahipnotyzował. Mroczny, nieprzenikniony i zagadkowy, taki wręcz duszny, odbierający dech. Były takie chwile, że czułam się, jakbym błądziła w jakimś labiryncie spowitym gęstą mgłą. Bo nie da się ukryć, że autorka skonstruowała niezwykle dynamiczną, dość zawiłą, trochę chaotyczną i zagmatwaną na wielu płaszczyznach fabułę, która wymaga od czytelnika koncentracji i skupienia. Głównie dlatego, iż bardzo łatwo o zagubienie w tej całej plątaninie tajemnic, manipulacji, wielu niejasności oraz dziwnych zrzędzeń losu. Ja niejednokrotnie miałam poczucie, że wiem, iż nic nie wiem. Mnóstwo szokujących i niespodziewanych zwrotów akcji sprawiło, że już tylko czekałam w pełnej gotowości na to, aż Amo Jones zrzuci na mnie kolejną bombę... A tych trochę tutaj było. Muszę też wspomnieć o jednym z wątków, który pojawił się w tej książce, i który bardzo mocno mnie zaintrygował, ale też wprawił w lekką konsternację. Mam tutaj na myśli wątek cyrku. 🎪 I to nie takiego zwykłego, tradycyjnego cyrku... Oj nie, zdecydowanie nie. 😈 A wiecie, co jest najlepsze? Że jest o nim całkiem odrębna seria „Midnight Mayhem”! No cudownie! Mam tylko cichą nadzieję, że ten cykl zostanie wydany w Polsce. „Manik” to historia skomplikowana, intensywna, szalona i brudna. Z całą pewnością nie jest to opowieść o księżniczce i rycerzu w lśniącej zbroi. Nie jest to piękny, słodki i uroczy tekst. To historia, w której występują bohaterowie popaprani, nieobliczalni, podejmujący czasami niezrozumiałe, chore decyzje, przez co wzbudzają w czytelniku ogrom skrajnych uczuć. Czy ich polubiłam? O tak, nawet bardzo! Beat i Manik to nietuzinkowe, złożone, dopracowane, ciekawe, ale co najistotniejsze – zapadające w pamięć postacie! A w szczególności Aeron jest takim bohaterem, o którym nie sposób zapomnieć. Moja skrzywiona, niebezpieczna, zimna i nieposkromiona bestia o wielu obliczach. Awrrr! 😈 „Manik” to na pewno nie jest pozycja, która przypadnie do gustu każdemu, jednak dla fanów mrocznych, mocnych historii myślę, że będzie to lektura idealna. Ja z całą pewnością jeszcze nie raz do niej wrócę! Poolecaaam! 💚
„Niszczę dziewczyny takie jak ona. Zabieram im wszystko, czego chcę, a kiedy skończę, zostają im skrawki ich dusz. Tej dziewczynie jednak nic nie zostawię. Pragnę wszystkiego. Nie tylko jej rozkoszy, ale i życia. Nie zatrzymam się na tym – zniszczę jeszcze jej duszę, wyrwę serce i sprawię, że pożałuje, iż poznała takiego skur*iela jak ja”.
Amo Jones po raz kolejny...
„Niszczę dziewczyny takie jak ona. Zabieram im wszystko, czego chcę, a kiedy skończę, zostają im skrawki ich dusz. Tej dziewczynie jednak nic nie zostawię. Pragnę wszystkiego. Nie tylko jej rozkoszy, ale i życia. Nie zatrzymam się na tym – zniszczę jeszcze jej duszę, wyrwę serce i sprawię, że pożałuje, iż poznała takiego skur*iela jak ja”.
Amo Jones po raz kolejny sprawiła, że zaniemówiłam z wrażenia. 😶 Genialne, to było po prostu genialne! Historia Aerona Romanova-Reeda, znanego również jako Manik oraz Beatrice jest mroczna, porywająca, niebezpieczna, nieprzewidywalna, zaskakująca, elektryzująca i mocno popaprana, a więc jest to opowieść taka, jakie lubię najbardziej! I muszę Wam powiedzieć, że jestem absolutnie zakochana w szacie graficznej tego tytułu, a szczególnie w tych pięknych grafikach, które występują na początku każdego rozdziału. No cudo! Nie przesadzę, jeśli powiem, iż jest to jedna z piękniej wydanych książek w mojej biblioteczce. 🖤
Kilkukrotnie wspominałam już o tym, że zachwyca mnie twórczość autorki, zachwyca mnie jej doskonały warsztat pisarski, ale przede wszystkim zachwyca mnie sposób, w jaki potrafi ona zawładnąć już od dosłownie pierwszych słów każdą cząstką mojego umysłu, sprawiając, iż żadna siła nie jest w stanie oderwać mnie od lektury. I w przypadku „Manika” było tak samo, ponieważ jest to książka, od której nie potrafiłam się za żadne skarby oderwać! Z każdym kolejnym rozdziałem chciałam więcej, kartki przelatywały mi między palcami w zastraszającym tempie, a buzujące w moim wnętrzu sprzeczne emocje z każdą stroną tylko przybierały na sile. Bez reszty dałam się wciągnąć w ten totalnie pokręcony, momentami wręcz przerażający oraz brutalny, ale jakże fascynujący świat, który Amo stworzyła. Moim zdaniem zrobiła ona coś rewelacyjnego, łącząc ze sobą dwa zupełnie różne, odrębne motywy: mafii i muzyki. Brzmi oryginalnie? Interesująco? I uwierzcie mi, że taka właśnie jest ta pozycja! Inna, niebanalna oraz unikatowa. Jest to powieść, której klimat absolutnie mnie zahipnotyzował. Mroczny, nieprzenikniony i zagadkowy, taki wręcz duszny, odbierający dech. Były takie chwile, że czułam się, jakbym błądziła w jakimś labiryncie spowitym gęstą mgłą. Bo nie da się ukryć, że autorka skonstruowała niezwykle dynamiczną, dość zawiłą, trochę chaotyczną i zagmatwaną na wielu płaszczyznach fabułę, która wymaga od czytelnika koncentracji i skupienia. Głównie dlatego, iż bardzo łatwo o zagubienie w tej całej plątaninie tajemnic, manipulacji, wielu niejasności oraz dziwnych zrzędzeń losu. Ja niejednokrotnie miałam poczucie, że wiem, iż nic nie wiem. Mnóstwo szokujących i niespodziewanych zwrotów akcji sprawiło, że już tylko czekałam w pełnej gotowości na to, aż Amo Jones zrzuci na mnie kolejną bombę... A tych trochę tutaj było. Muszę też wspomnieć o jednym z wątków, który pojawił się w tej książce, i który bardzo mocno mnie zaintrygował, ale też wprawił w lekką konsternację. Mam tutaj na myśli wątek cyrku. 🎪 I to nie takiego zwykłego, tradycyjnego cyrku... Oj nie, zdecydowanie nie. 😈 A wiecie, co jest najlepsze? Że jest o nim całkiem odrębna seria „Midnight Mayhem”! No cudownie! Mam tylko cichą nadzieję, że ten cykl zostanie wydany w Polsce. „Manik” to historia skomplikowana, intensywna, szalona i brudna. Z całą pewnością nie jest to opowieść o księżniczce i rycerzu w lśniącej zbroi. Nie jest to piękny, słodki i uroczy tekst. To historia, w której występują bohaterowie popaprani, nieobliczalni, podejmujący czasami niezrozumiałe, chore decyzje, przez co wzbudzają w czytelniku ogrom skrajnych uczuć. Czy ich polubiłam? O tak, nawet bardzo! Beat i Manik to nietuzinkowe, złożone, dopracowane, ciekawe, ale co najistotniejsze – zapadające w pamięć postacie! A w szczególności Aeron jest takim bohaterem, o którym nie sposób zapomnieć. Moja skrzywiona, niebezpieczna, zimna i nieposkromiona bestia o wielu obliczach. Awrrr! 😈 „Manik” to na pewno nie jest pozycja, która przypadnie do gustu każdemu, jednak dla fanów mrocznych, mocnych historii myślę, że będzie to lektura idealna. Ja z całą pewnością jeszcze nie raz do niej wrócę! Poolecaaam! 💚
„Niszczę dziewczyny takie jak ona. Zabieram im wszystko, czego chcę, a kiedy skończę, zostają im skrawki ich dusz. Tej dziewczynie jednak nic nie zostawię. Pragnę wszystkiego. Nie tylko jej rozkoszy, ale i życia. Nie zatrzymam się na tym – zniszczę jeszcze jej duszę, wyrwę serce i sprawię, że pożałuje, iż poznała takiego skur*iela jak ja”.
Amo Jones po raz kolejny...
„Nie zawsze otrzymujemy skarb, gdy kurczowo się czegoś trzymamy. Czasem prawdziwa magia pojawia się dopiero wtedy, kiedy odpuszczamy”.
„Papierowy łabędź” to książka, którą zakupiłam już jakiś czas temu. Żałuję tylko, że pozwoliłam tej historii tak długo leżeć na półce, kurzyć się i czekać, aż w końcu zdecyduję się wziąć ją do ręki... Dosłownie pluję sobie w brodę, że nie sięgnęłam po nią wcześniej, gdyż niewątpliwie jest to jedna z tych pozycji, które zasługują na to, aby przeczytać je od razu. 🖤
Jest to genialna powieść! Mroczna, intensywna, pokręcona, skomplikowana i brutalna. Tak niezwykle piękna, a jednocześnie cholernie bolesna, smutna i wzruszająca. Przejmująca do szpiku kości i wstrząsająca. To nie jest zwykła, przeciętna historia z gatunku dark romance. Jest to nieszablonowa opowieść, która na każdym kroku zaskakuje, szokuje, ale też skłania czytelnika do naprawdę wielu ważnych refleksji, zmusza go do myślenia oraz analizowania każdego przeczytanego zdania. Przyznam, że ja sama byłam w szoku, a to dlatego, iż nie spodziewałam się lektury z aż tak złożoną, zawiłą, a przede wszystkim mającą ogromną głębię fabułą. Jestem absolutnie zachwycona! Coś niesamowitego uczyniła ze mną ta książka, ponieważ ja nie potrafię tak po prostu o niej zapomnieć. Cały czas odtwarzam w głowie wydarzenia, o których czytałam prawie tydzień temu, widzę je oczami wyobraźni, dodatkowo nadal czuję te wszystkie skrajne emocje, które przetoczyły się przeze mnie w trakcie czytania. Leylah Attar stworzyła historię z gigantycznym ładunkiem emocjonalnym! Przerażenie, złość, strach, ból, cierpienie, współczucie, ale też radość, nadzieja, a nawet śmiech. Nie będę ukrywać, że czytając niektóre sceny, wyłam jak bóbr, a łzy strumieniami spływały mi po policzkach. Przeżywałam tę opowieść całą sobą! „Papierowy łabędź” to powieść, która przenika do głębi, boleśnie rani, ale daje też ukojenie. 🧡
Nie chcę Wam nic zdradzać z fabuły, ponieważ uważam, że jest to jedna z tych książek, w które warto wejść „na ślepo”. Zresztą sam opis znajdujący się z tyłu okładki praktycznie nic nie zdradza, jest bardzo zagadkowy i tajemniczy, a dzięki temu jeszcze bardziej intrygujący i kuszący. Mnie osobiście ogromną satysfakcję przyniosło odkrywanie kolejnych kart tej wyjątkowej opowieści, dlatego też absolutnie nie chcę odbierać tej przyjemności Wam. Bo musicie wiedzieć, że ta historia jest jak układanka. Trudna i wymagająca układanka, której ułożenie zajmuje trochę czasu. Początkowe rozdziały były dla mnie bardzo dezorientujące. Zostałam od razu wrzucona na głęboką wodę, w sam środek akcji i potrzebowałam chwili, aby w ogóle zrozumieć, co się dzieje, o co chodzi itd. A potem? Potem przepadłam... Straciłam rachubę czasu, chciałam tylko czytać, a gdy byłam zmuszona odłożyć lekturę na bok, to wtedy myślałam tylko o tym, aby jak najszybciej powrócić do rewelacyjnie wykreowanych bohaterów, którzy tak bardzo zapadli mi w pamięć. Z każdym kolejnym rozdziałem ich pogmatwane losy wciągały mnie coraz bardziej, łączyłam w jedną, spójną całość te wszystkie rozsypane puzzle, aż w końcu dotarłam do ostatniej strony, poznałam zakończenie i stwierdziłam, że „Papierowy łabędź” to zdecydowanie będzie jedna z lepszych książek przeczytanych przeze mnie w tym roku. I jestem pewna, że jeszcze kiedyś wrócę do niej po raz drugi. 🖤
Historia Skye i Damiana jest pełna tajemnic, niedopowiedzeń i intryg. Pochłaniająca, trzymająca w napięciu od pierwszej do ostatniej strony, uzależniająca, namiętna, pełna realizmu opowieść, która rozłożyła mnie na łopatki. Całkowicie mną zawładnęła! Jest to przede wszystkim nader dopracowana, niebanalna i nieprzewidywalna powieść! Dodatkowo autorka ma znakomite pióro, niezwykle barwne, które sprawia, że aż chce się czytać. Jeśli jeszcze nie znacie tej książki, to koniecznie musicie ją poznać! A jeśli macie ją na swojej półce, ale jeszcze jej nie czytaliście, to ja nie wiem, na co Wy czekacie... Czytajcie, bo naprawdę warto! „Papierowy łabędź” to tytuł, który polecam Wam z całego serca! 🧡
„Nie zawsze otrzymujemy skarb, gdy kurczowo się czegoś trzymamy. Czasem prawdziwa magia pojawia się dopiero wtedy, kiedy odpuszczamy”.
„Papierowy łabędź” to książka, którą zakupiłam już jakiś czas temu. Żałuję tylko, że pozwoliłam tej historii tak długo leżeć na półce, kurzyć się i czekać, aż w końcu zdecyduję się wziąć ją do ręki... Dosłownie pluję sobie w brodę, że nie...
„– Każdy ma jakieś blizny – oznajmiłem. – Niektóre są widoczne na skórze, inne znajdują się znacznie głębiej.
– Na duszy – wyszeptała”.
Cora Reilly jest niezwykłą pisarką. Niezawodną i bezkonkurencyjną. Tworzy historie tak zniewalające, tak emocjonujące, fascynujące i niesamowicie uzależniające, że aż ciężko opisać to słowami. W moim odczuciu każda kolejna jej książka jest jeszcze lepsza od poprzedniej, choć tak naprawdę wszystkie są kapitalne, doskonałe w każdym calu! A „Złamane emocje” przerosły moje najśmielsze oczekiwania! Powiedzieć, że jestem absolutnie zachwycona, to jakby zupełnie nic nie powiedzieć. Jest to przepiękna, chwytająca za serce, krwawa, brutalna, a zarazem delikatna, subtelna i wzruszająca opowieść, która niepostrzeżenie wbiła swoje pazury we wszystkie moje najdelikatniejsze, najwrażliwsze miejsca. Zawładnęła każdą pojedynczą komórką mojego ciała i pozostawiła z uczuciem ogromnego kaca książkowego. ❤️
Nino Falcone i Kiara Vitiello. Brat oraz prawa ręka capo Camorry i córka zdrajcy. Mężczyzna pozbawiony uczuć i skrzywdzona kobieta. Dwoje ludzi, którzy są swoimi całkowitymi przeciwieństwami i których połączyło aranżowane małżeństwo. Bohaterowie, których całym sercem pokochałam od pierwszych stron. Których kreacja szczerze mnie urzekła. Oboje doskonali w swej niedoskonałości. Nino, chociaż nie odczuwa praktycznie żadnych emocji, to jednak potrafi je idealnie odczytywać, a nawet umiejętnie symulować. Jest niebezpieczny, nieprzewidywalny i tajemniczy, jest człowiekiem o chłodnym usposobieniu, który dla swojej rodziny zrobiłby dosłownie wszystko. Myślę, że niejednej czytelniczce skradnie on serce. Dla mnie postać Nino jest idealna, to wzorowy kandydat na mojego kolejnego książkowego męża. 🖤 Kiara z kolei jest wycofaną, nieśmiałą, zagubioną i bardzo wrażliwą dziewczyną, która głęboko w sobie skrywa pewną mroczną tajemnicę, jednak nie brak jej też woli walki i ogromnych pokładów wewnętrznej siły oraz odwagi. Nieopisanie zauroczyła mnie relacja głównych bohaterów, która powoli rozkwitała niczym wyjątkowy kwiat. Niesamowicie mocno poruszyło mnie to, jak Nino traktował swoją żonę. Z szacunkiem, tak troskliwie, cierpliwie i czule... To było piękne i niesamowicie ujmujące! To, jak się poznawali, jak uczyli się sobie wzajemnie ufać, jak z każdym dniem coraz bardziej zgłębiali łączącą ich więź, odkrywając swoje pragnienia.„Złamane emocje” to książka niezwykle sensualna, namiętna, pełna ognia i pasji. Historia wywołująca gęsią skórkę na ciele i rozpalająca wszystkie zmysły. To opowieść, której głównym, najważniejszym ogniwem są emocje. Skrajne uczucia wypływające z każdego słowa, z każdego zdania. Wiedziałam, że zżyję się emocjonalnie z bohaterami, ale nie sądziłam, iż tak mocno będę przeżywać ich losy. Ja dosłownie żyłam i oddychałam tą opowieścią! Nie mogłam się od niej oderwać, dlatego też zarwałam dla niej noc. Niewątpliwie jest to jedna z tych powieści, którą chciałoby się delektować jak najdłużej, ale jest to praktycznie niemożliwe, ponieważ z każdym kolejnym rozdziałem chce się więcej i więcej. „Złamane emocje” to książka nieodkładalna! To cudowna opowieść, którą po przerzuceniu ostatniej strony zapragnęłam przeczytać raz jeszcze od początku... Co też bez zawahania się zrobiłam. 🤭 Cóż więcej mogę powiedzieć? Jestem totalnie zakochana w historii Nino i Kiary! Dla mnie ta powieść jest po prostu bezbłędna! Polecam przeogromnie! ❤️
„– Każdy ma jakieś blizny – oznajmiłem. – Niektóre są widoczne na skórze, inne znajdują się znacznie głębiej.
– Na duszy – wyszeptała”.
Cora Reilly jest niezwykłą pisarką. Niezawodną i bezkonkurencyjną. Tworzy historie tak zniewalające, tak emocjonujące, fascynujące i niesamowicie uzależniające, że aż ciężko opisać to słowami. W moim odczuciu każda kolejna jej książka jest...
2021-06-09
„Każdy zasługuje na kogoś, kto da nam szczęście”.
Macie ochotę na lekki, przyjemny, zabawny, ale jednocześnie nadto pochłaniający, pasjonujący i trzymający w delikatnym napięciu romans z lekarzami w roli głównej? Tak? W takim razie „Ten, którego pragnę” będzie dla Was idealną lekturą! 💙
Poznajemy tutaj historię Emily Bell i Evana Bishopa. Oboje są lekarzami z powołania, którzy całym sercem kochają swoją trudną, bardzo wymagającą i odpowiedzialną pracę, a ludzkie życie ratują z ogromnym oddaniem i niesamowitą pasją. Bardzo ich polubiłam! Są to postacie, których nie sposób nie obdarzyć sympatią. Emily jest bohaterką silną, wytrwałą, inteligentną, przebojową i dowcipną. Evan z kolei to mężczyzna dość tajemniczy, stanowczy, uparty, pewny siebie, ale też bardzo opiekuńczy i czuły. Połączyła ich jedna, niezobowiązująca i bardzo namiętna noc. Myśleli, że nigdy więcej się już nie spotkają. Jednak w tamtym momencie los miał już dla nich przygotowany zupełnie inny, bardziej zaskakujący scenariusz. Bardzo podobało mi się to, jak rozwijała się ich relacja. Podobały mi się ich przekomarzanki, zgryźliwe docinki, które sprawiały, że śmiałam się od ucha do ucha. Niektóre sytuacje były tak komiczne, że zdarzyło mi się nawet wybuchnąć gromkim śmiechem. 🤭 Były momenty, które rozpalały moje zmysły, ale też chwile bardziej romantyczne, słodkie i urocze. Nie zabrakło również niebezpieczeństwa i scen, które powodowały mój strach i przyśpieszone bicie serca.
No ja jestem zachwycona tą książką! Bawiłam się przy niej wyśmienicie, tak wyśmienicie, że aż mam ochotę przeczytać ją raz jeszcze. Prolog, pierwszy rozdział, pierwsze kilkanaście stron, a ja już całkowicie zdążyłam się zatracić w losach głównych bohaterów. Zresztą nie tylko głównych, bo Kennedy Fox fantastycznie przedstawiła również postacie poboczne, z którymi zżyłam się równie mocno. Cała rodzina Bishopów niezaprzeczalnie skradła moje serce! Cudowni ludzie kochający się ponad wszystko, dbający o siebie nawzajem, wspierający się w trudnych chwilach, dzięki którym w książce zapanowała taka wręcz rodzinna, ciepła atmosfera. No coś pięknego i urzekającego! „Ten, którego pragnę” to pozycja, w której elementy szablonowe przeplatają się z tymi, które są niejako powiewem świeżości. Akcja toczy się według mnie idealnym tempem, jest trochę przewidywalna, to prawda, ale nie oznacza to, że historia nudzi. Zdecydowanie nie! Autorka, a raczej autorki, ponieważ pod pseudonimem Kennedy Fox skrywają się dwie amerykańskie pisarki: Brooke Cumberland oraz Lyra Parish zadbały o intrygujące zwroty akcji, które niewątpliwie budowały napięcie i dostarczały wielu emocji. Bardzo efektownie, tak tajemniczo został wykreowany wątek dotyczący przeszłości głównej bohaterki. Budził on we mnie taką niepewność, lęk. Z zaciekawieniem, ale jednocześnie z obawą śledziłam jego rozwój. Ogromnie spodobało mi się również to, że wątek medyczny nie był tutaj tylko tłem opowieści, a został naprawdę świetnie zarysowany i przemyślany. Opisy przypadków medycznych nie zostały opisane powierzchownie, co mnie niezwykle ucieszyło, gdyż czytając tę książkę, czułam się tak, jakbym w rzeczy samej oglądała dobry serial medyczny! A połączenie tego motywu z klimatem rancza – no idealnie! 👩⚕️🤠
„Ten, którego pragnę” to książka, którą czyta się jednym tchem. Pełna wrażeń, z poczuciem humoru, ale też nie brakuje w niej chwil dramatycznych, smutnych, które wyciskają z oczu czytelnika łzy. Nie dajcie się zwieść tej mało zachęcającej okładce, ponieważ w środku kryje się naprawdę świetna, ciepła, intrygująca historia, od której nie można się oderwać i której zdecydowanie warto dać szansę! 💙
„Każdy zasługuje na kogoś, kto da nam szczęście”.
Macie ochotę na lekki, przyjemny, zabawny, ale jednocześnie nadto pochłaniający, pasjonujący i trzymający w delikatnym napięciu romans z lekarzami w roli głównej? Tak? W takim razie „Ten, którego pragnę” będzie dla Was idealną lekturą! 💙
Poznajemy tutaj historię Emily Bell i Evana Bishopa. Oboje są lekarzami z powołania,...
2021-06-02
„Musimy rozważniej wypowiadać życzenia, uważać na to, czego pragniemy. Nasze marzenia to obosieczny miecz – spełniając je, równie dobrze możemy stracić coś cennego”.
Wiedziałam, że sięgając po najnowszą powieść Anny Szafrańskiej, muszę być przygotowana na lekturę niełatwą, poruszającą, przy której na pewno mój umysł nie odpocznie. I nie pomyliłam się, ponieważ „Uważaj, czego pragniesz” to nie tylko przepiękna okładka, w której zakochałam się od pierwszego wejrzenia. To też niesamowicie emocjonująca, szokująca, zaskakująca pod wieloma względami, ale przede wszystkim niezwykle wartościowa i niosąca przesłanie opowieść, która od pierwszych rozdziałów pochłonęła mnie bez reszty, nie pozwalając się odłożyć do momentu, aż zamknęłam ostatnią stronę. Historia Aleksa i Julii przeniknęła każdą cząstkę mojej duszy i jestem pewna, że nie tylko mojej. 💙
Autorka po raz kolejny oddała w ręce czytelników powieść, której treść jest naszpikowana emocjami! Całym wachlarzem skrajnych uczuć, które całkowicie zawładnęły moim ciałem, niejednokrotnie pozbawiając mnie możliwości zaczerpnięcia głębszego oddechu. Obawiam się, iż na ten moment nie jestem w stanie znaleźć odpowiednich słów, którymi mogłabym Wam chociaż po części opisać to, czego doświadczyłam w trakcie lektury. Ja po prostu czułam i przeżywałam wszystko razem z bohaterami, cieszyłam się razem z nimi, złościłam, bałam się, byłam zdezorientowana, zagubiona, a nawet przerażona. Cierpiałam i płakałam, szczególnie końcowe wydarzenia sprawiły, że łzy strumieniami spływały po moich policzkach, a ja nawet nie próbowałam ich już zatrzymać. Powieść „Uważaj, czego pragniesz” złamała moje kruche serce na wiele drobnych kawałeczków, a następnie ukradkiem skradła kilka z nich, które już na zawsze zostaną między jej stronami. Historia głównych bohaterów bez wątpienia zadaje czytelnikowi głębokie rany, ale równocześnie koi ból i daje nadzieję. Anna Szafrańska stworzyła tak niewiarygodnie piękną, wzruszającą i absolutnie przejmującą historię, ale jednocześnie cholernie niesprawiedliwą, trudną, pełną bólu, cierpienia i smutku.
Z Aleksem i Julką niemal od pierwszych stron połączyła mnie bardzo silna więź, może nawet tak samo silna i nierozerwalna jak ta, która niepostrzeżenie narodziła się między bohaterami. Autorka ma niezwykły talent do kreowania postaci nietuzinkowych, złożonych i niewątpliwie zapadających w pamięć. Tworzy bohaterów autentycznych i wiarygodnych, którzy nie są wyidealizowani, mają wady i zalety, problemy, z którymi zmagają się każdego dnia. Aleks jest zamkniętym w sobie, cichym, wyobcowanym chłopakiem, który unika kontaktu z ludźmi. Julka natomiast jest ciepłą, sympatyczną dziewczyną z sercem na dłoni, która nie potrafi nikomu odmówić pomocy. Oboje mają swoje demony, które nie pozwalają im w pełni cieszyć się życiem. Tajemnice, które skrywają głęboko w sobie, bojąc się wyjawić prawdę. Początkowo relacja tych dwojga jest bardzo niepozorna. Delikatna i niewinna. Z zaciekawieniem, ale też lekką obawą śledziłam jej rozwój. Obserwowanie, jak między nimi rodzi się nić porozumienia, jak wzajemnie stają się dla siebie oparciem w najgorszych chwilach, było naprawdę urzekającym i ściskającym za serce doświadczeniem. A dzięki rozdziałom pisanym z perspektywy nie tylko Julki, ale również Aleksa mogłam zajrzeć w głąb jego umysłu, poznać jego myśli, które nierzadko były bardzo zawiłe i niejasne, wręcz obsesyjne, spowite mrokiem, który budził mój niepokój, ale jednocześnie dawał mi swego rodzaju ukojenie.
„Uważaj, czego pragniesz” to historia, której biegu wydarzeń nie byłam w stanie przewidzieć. Z każdym kolejnym rozdziałem czułam, że zbliża się coś... nieuchronnego. Coś, co wprawi mnie w stan osłupienia. Czułam rosnącą w gardle gulę, która w momencie, gdy autorka zrzuciła na mnie tę (nie)oczekiwaną bombę, całkowicie odebrała mi dech. Nic nie mogło mnie przygotować na to, co się wydarzyło... Anna Szafrańska stworzyła opowieść tak inną, nieschematyczną, wyjątkową pod wieloma względami, że po prostu brak mi słów... A wiecie, co jeszcze mną wstrząsnęło? Tytuł książki. Od samego początku byłam nim bardzo zaintrygowana, ciekawiło mnie, co też może się za nim kryć, ale gdy to odkryłam, zaniemówiłam... „Uważaj, czego pragniesz” to lektura, która bardzo mocno i dosadnie daje czytelnikowi do myślenia. To książka, którą można też uznać za pewnego rodzaju ważną życiową lekcję. Historia Aleksa i Julii z całą pewnością zostanie w mojej pamięci na dłużej, a obraz wydarzeń, które rozegrały się na kartach tej powieści, myślę, że jeszcze przez długi okres będzie rysował się przed moimi oczami. Nie wiem, jak jeszcze mogłabym Was zachęcić do sięgnięcia po tę pozycję... Po prostu MUSICIE przeczytać tę opowieść! Z całego serca Wam ją polecam i jestem przekonana, że się nie zawiedziecie, a wręcz przeciwnie, mimowolnie oddacie jej swoje serce. Dajcie się porwać przejmującej historii Aleksa i Julii, zatraćcie się w ich świecie, w którym mrok, ból i lęk miesza się ze światełkiem nadziei, ukojenia i spokoju. Anna Szafrańska stworzyła boleśnie prawdziwą, ujmującą, unikalną historię o nieprzeciętnej sile miłości, która jest w stanie pokonać najgęstszy mrok, strach i najgorsze demony czające się w odmętach umysłu. 💜
🌟Moja ocena: 9,5/10🌟
„Musimy rozważniej wypowiadać życzenia, uważać na to, czego pragniemy. Nasze marzenia to obosieczny miecz – spełniając je, równie dobrze możemy stracić coś cennego”.
Wiedziałam, że sięgając po najnowszą powieść Anny Szafrańskiej, muszę być przygotowana na lekturę niełatwą, poruszającą, przy której na pewno mój umysł nie odpocznie. I nie pomyliłam się, ponieważ „Uważaj,...
2021-05-31
„Ludzie są jak jabłka. Dobre jabłka. Zepsute jabłka. Zbyt dojrzałe lub niedojrzałe. Twarde i miękkie, słodkie i kwaśne. Każde jabłko ma nasienie. Serce. To ono sprawia, że są wyjątkowe”.
L.J. Shen jest pisarką, której twórczość wprost uwielbiam, a po powieści jej autorstwa mogę sięgać zupełnie w ciemno. Jeszcze żadna książka autorki mnie nie rozczarowała, wręcz przeciwnie, każdy z tytułów, który przeczytałam, skradł jakąś cząstkę mojego serca. 💜
„Pretty Reckless” to pierwszy tom serii „All Saints High”. Przyznaję się bez bicia, że historię Darii i Penna poznałam już ponad miesiąc temu (w międzyczasie zdążyłam już nawet przeczytać drugi tom 🙈), ale nie wiedzieć czemu, nie mogłam się zebrać do napisania tej recenzji. Po odłożeniu książki na półkę miałam taką dziwną pustkę w głowie, nie potrafiłam nic konkretnego na jej temat powiedzieć, ale wcale nie dlatego, że mi się ona nie podobała! Absolutnie nie, ponieważ ja byłam i nadal jestem zachwycona tą pozycją! Jest to wspaniała historia, na swój sposób wyjątkowa, poruszająca, momentami bardzo mocno ściskająca czytelnika za serce. Wypełniona po same brzegi namacalnymi i „żywymi” emocjami, nie tylko tymi pozytywnymi, ale też negatywnymi. Szczęście, radość, ekscytacja, nadzieja, jak również niepokój, zagubienie, złość, strach, smutek... To tylko niewielka część całej palety uczuć, jakich doświadczyłam w trakcie lektury, a które autorka naprawdę pięknie oddała na kartach tej powieści.
Opowieść przedstawiająca losy Darii i Penna nie jest wcale tak przystępna, lekka i niewymagająca, jak początkowo mogłoby się wydawać. To historia, która już od pierwszych rozdziałów całkowicie pochłania, absorbuje i wręcz zmusza czytelnika, aby się w stu procentach zaangażował i „poddał” wydarzeniom, które rozgrywają się między stronami. Ja nie mogłam się od tej książki oderwać, z każdą kolejną przerzuconą kartką czułam, jak moje serce coraz szybciej bije, jak moja uwaga coraz mocniej skupia się na opisywanych scenach, jak coraz bardziej bohaterowie wciągają mnie do swojego zepsutego świata. Daria Followhill i Penn Scully to dwie osoby, które dzieli niemal wszystko. Pochodzą z dwóch zupełnie różnych środowisk. Ona jest bogatą, popularną, zarozumiałą dziewczyną, królową szkoły i kapitanką drużyny cheerleaderek. On pochodzi z patologicznej rodziny, nie ma pieniędzy, statusu społecznego, ale za to jest utalentowanym graczem futbolu z ogromnym potencjałem. L.J. Shen niewątpliwie stworzyła postaci o bardzo złożonych profilach psychologicznych. Daria jest bohaterką, której zachowania początkowo nie potrafiłam zrozumieć, szczególnie jej relacji z mamą. Jej postępowanie chwilami było naprawdę okropne, a ja byłam pewna, że się nie polubimy. Myliłam się i to bardzo. Główna bohaterka skrywa prawdziwą siebie, tę zagubioną, samotną nastolatkę, która czuje, że dla swoich bliskich jest niewystarczająca, niewidzialna pod grubą maską utkaną z pozorów, którą każdego dnia zakłada na twarz. Kreuje się na pewną siebie, wredną dziewczynę, którą nic nie obchodzi, a tak naprawdę w środku skrywa się niepewna siebie, delikatna i krucha osóbka, w której wnętrzu żyje ogromny zielony Hulk. „Nikt nie chce być złą osobą. Ale są tacy – jak ja – którzy po prostu nie mogą się powstrzymać”. Daria jest postacią, którą trzeba najpierw dobrze poznać, zajrzeć pod jej twardą skorupę i chociaż spróbować zrozumieć jej zawiłe uczucia, a dopiero potem oceniać jej działania. Jej relacja z Pennem od pierwszych stron jest bardzo skomplikowana, lekko chaotyczna, pełna nienawiści i pogardy, ale jednocześnie wzajemnego zrozumienia i czegoś znacznie więcej. Osobiście uważam, że wątek hate-love w tej książce został genialnie przedstawiony! Nawet pokusiłabym się o stwierdzenie, iż jest to jedna z lepszych pozycji, jeśli chodzi o ten motyw. ☺️
„Pretty Reckless” to książka, która urzekła mnie swoją intrygującą i wieloaspektową fabułą, niebanalną i wyrazistą kreacją bohaterów, którzy dostarczyli mi wiele niezapomnianych wrażeń i emocji. Zachwyciła mnie również ogromna przemiana, jakiej na łamach tej historii doświadczyli Daria i Penn. L.J. Shen poruszyła w swojej powieści trudne i ważne tematy, które skłaniają czytelnika do pewnych życiowych przemyśleń. Jest to opowieść mówiąca o tym, że pozory są mylące, a ocenianie innych przez ich pryzmat jest bardzo krzywdzące i niesprawiedliwe. To książka, która opowiada o niełatwej relacji rodzica z dzieckiem, a także rodzeństwem. Jest to naprawdę piękna, wzruszająca, emocjonalna i zdecydowanie zapisująca się w pamięci na dłużej historia, którą z całego serca Wam polecam! 💜
„Ludzie są jak jabłka. Dobre jabłka. Zepsute jabłka. Zbyt dojrzałe lub niedojrzałe. Twarde i miękkie, słodkie i kwaśne. Każde jabłko ma nasienie. Serce. To ono sprawia, że są wyjątkowe”.
L.J. Shen jest pisarką, której twórczość wprost uwielbiam, a po powieści jej autorstwa mogę sięgać zupełnie w ciemno. Jeszcze żadna książka autorki mnie nie rozczarowała, wręcz przeciwnie,...
2021-05-13
„[...] życie składa się z chwil. Najprzeróżniejszych – smutnych, dobrych i wspaniałych. To one tworzą symfonię twojego życia. Chwytaj je wszystkie – szczególnie te wspaniałe. Dzięki nim możesz łatwo przyjąć również tę pozostałe”.
„Przeklęty kontrakt” to moje pierwsze, ale niewątpliwie udane spotkanie z twórczością Melanie Moreland. Muszę przyznać, że jestem naprawdę bardzo pozytywnie zaskoczona! Ogromnie mi się podobała ta książka! Nie przypuszczałam, iż okaże się ona tak mocno wciągająca oraz ciekawa, a z kolei pióro autorki tak absorbujące, lekkie i przyjemne. Przepadłam, zaczęłam czytać i po prostu przepadłam. Rewelacja! I powiem Wam, że bardzo bym chciała zobaczyć kiedyś historię Katherine i Richarda na wielkim ekranie! 😍
Już od pierwszych stron całkowicie zawładnęła mną pomysłowa i niepozbawiona dobrego humoru fabuła, która w moim odczuciu wcale nie była aż tak bardzo przewidywalna, jak początkowo mogłoby się wydawać. Jasne, że były pewne kwestie, których bez problemu się domyśliłam, ale również takie, którymi autorka potrafiła mnie zaskoczyć. „Przeklęty kontrakt” to książka, którą czyta się dosłownie jednym tchem! Pochłonęła mnie bez reszty, linijka za linijką, kartka za kartką, rozdział za rozdziałem, aż nagle zdałam sobie sprawę, że to już koniec... Tak jakby brakło mi stron, a ja poczułam smutek, ale też złość na siebie, że nie dawkowałam sobie tej historii, tylko „połknęłam” ją na raz. 🙈
Od samego początku kupiła mnie kreacja głównych postaci. Zauroczyli mnie i to tak totalnie! Będąc szczerą, nawet się nie spodziewałam, że tak mocno się z nimi zżyję, a ich przeżycia wzbudzą we mnie tak wiele silnych i uchwytnych emocji. Autorka stworzyła bohaterów niezwykle intrygujących, wyrazistych, dojrzałych, ale przede wszystkim autentycznych. Z wadami i zaletami, z prawdziwymi, życiowymi problemami, z trudną przeszłością, która odcisnęła na nich swoje piętno, kształtując ich charaktery i sposób bycia. Katherine i Richard nie mogliby się od siebie bardziej różnić. On – gburowaty, zimny, pełen dystansu, wyrachowany i pozbawiony skrupułów szef, który po trupach dąży do osiągnięcia wyznaczonego sobie celu. Ona – dobra, ciepła, bezinteresowna, pełna miłości, życzliwa sekretarka, która dzielnie i wytrwale znosi wszelkie upokorzenia ze strony swojego przełożonego. Richard nienawidzi Katherine, zresztą z wzajemnością. Niczego tak bardzo nie pragnie, jak pozbyć się ze swojego życia kobiety, będącej „zmorą jego egzystencji”. Okazuje się jednak, że mężczyzna może potrzebować pomocy Katy „piep**on*go ideału” w pewnej intrydze, którą uknuł, aby zdobyć to, czego chce. Pozostaje tylko pytanie, czy dwoje nieznoszących swojego widoku ludzi, może udawać bezgranicznie w sobie zakochanych?
Jestem szczerze zachwycona sposobem, w jaki autorka przedstawiła relację głównych bohaterów, która według mnie była bardzo przemyślana, wiarygodna i też niesamowicie ujmująca oraz subtelna. Pełna emocji, pragnienia, iskrzącego napięcia i genialnie opisanej przez Melanie Moreland chemii, która momentami była tak namacalna, że aż przyprawiała mnie o gęsią skórkę. Podobała mi się przemiana, jakiej na łamach tej historii doświadczyli bohaterowie. To, jak pod wpływem siebie nawzajem zmienili podejście do pewnych spraw, jak Katherine „odkryła” prawdziwego Richarda schowanego pod grubą warstwą pozorów. Były takie chwile, gdzie wstrzymywałam oddech w oczekiwaniu na dalszy rozwój wydarzeń, momenty, gdzie bałam się o to, co mogę znaleźć na kolejnych stronach.
„Przeklęty kontrakt” to fantastyczna powieść opowiadająca w piękny sposób o wartościach rodzinnych, o miłości, przyjaźni i budowaniu zaufania. Książka o przebaczeniu, odkupieniu i drugiej szansie. Historia traktująca o kłamstwie, o tym, że ma ono bardzo krótkie nogi, a prawda zawsze wychodzi na jaw. Życiowa i poruszająca opowieść mówiąca o tym, że aby móc prawdziwie pokochać drugą osobę, najpierw trzeba nauczyć się kochać samego siebie. Melanie Moreland napisała książkę, której treść skłania czytelnika do pewnych przemyśleń, wzrusza, łamie serce, ale też daje nadzieję. Ja jestem oczarowana tą pełną uczuć, na swój sposób nietuzinkową powieścią, do której na pewno powrócę jeszcze nie jeden raz. Polecam przeogromnie! 💙
„[...] życie składa się z chwil. Najprzeróżniejszych – smutnych, dobrych i wspaniałych. To one tworzą symfonię twojego życia. Chwytaj je wszystkie – szczególnie te wspaniałe. Dzięki nim możesz łatwo przyjąć również tę pozostałe”.
„Przeklęty kontrakt” to moje pierwsze, ale niewątpliwie udane spotkanie z twórczością Melanie Moreland. Muszę przyznać, że jestem naprawdę bardzo...
2021-05-04
CUDOWNA! 😍 „Moja droga Emmie Blue” całkowicie i bezpowrotnie skradła moje serduszko. Nie sądziłam, że ta piękna, minimalistyczna i bez dwóch zdań przykuwająca wzrok okładka, skrywać będzie równie piękną, poruszającą oraz niezwykle wartościową i niosącą przesłanie treść. Powiedzieć, że jestem zachwycona tą historią, to jakby nic nie powiedzieć. Jest to powieść... Po prostu doskonała, taka życiowa, szczera i autentyczna, którą absolutnie musicie przeczytać! ❤️
Tytułowa Emmie Blue to bohaterka, z którą myślę, że wielu czytelników mogłoby się utożsamić. Jest to tak niesamowicie ciepła, sympatyczna, urocza i kochana osoba, że no nie sposób jej nie pokochać. Zagubiona marzycielka poszukująca siebie i swojego miejsca na ziemi. Pomimo tego, iż ma wokół siebie wspaniałych ludzi, czuje się samotna, niepotrzebna i niewystarczająca. Lucas jest dla niej kimś wyjątkowym. Najlepszym przyjacielem, który pojawił się w jej życiu w momencie, w którym oboje najbardziej potrzebowali wsparcia i obecności drugiego człowieka. Można by powiedzieć, że połączyło ich wręcz bajeczne przeznaczenie, czerwony balonik z przyczepionym listem, wypuszczony z rąk szesnastoletniej Emmie, który przebył długą drogę z Wielkiej Brytanii do Francji. W taki właśnie niebywały sposób czternaście lat temu poznali się Lucas i Emmie, których połączyła nierozerwalnie silna więź i przyjaźń na długie lata. A może nawet coś więcej? Jednakże w naszym życiu nie zawsze wszystko dzieje się tak, jakbyśmy sobie tego życzyli, o czym przekonała się sama główna bohaterka. Pytanie, które pragnęła usłyszeć z ust mężczyzny, niestety nie zabrzmiało do końca tak, jak sobie wymarzyła... Los bowiem przygotował dla niej zupełnie inny, zaskakujący scenariusz, na który kobieta nie była do końca przygotowana... 🙊
Szczerze uwielbiam kreację bohaterów w tej książce! Autorka poświęciła każdej postaci, zarówno pierwszo, jak i drugoplanowej, mnóstwo uwagi. Każda z nich wniosła coś znaczącego od siebie do tej historii, sprawiając, że ta bez ich obecności już nie byłaby taka sama. Emmie niezwykle mocno chwyciła mnie za serce. Urzekła mnie jej osobowość, charakter. Od samego początku kibicowałam jej szczęściu z całych sił, a jej los nawet przez jedną sekundę nie był mi obojętny. Wręcz miałam poczucie, jakbym sama była bohaterką tej opowieści, obserwując gdzieś z boku wszystkie wydarzenia, ale przeżywając je tak, jak gdyby dotyczyły one mojej osoby. Coś fantastycznego i pięknego, ponieważ nie spodziewałam się, że aż tak bardzo zżyję się emocjonalnie z bohaterami. Emmie, Lucas, Eliot, Rosie, Fox, Louise, Marie – oni wszyscy zyskali moją niezaprzeczalną i płynącą prosto z serca sympatię. 💙
Lia Louis napisała książkę ciekawą, barwną, cudownie romantyczną, lekką i delikatną. Wyjątkową pod wieloma względami, pochłaniającą każdą cząstkę duszy czytelnika, ale przede wszystkim przepełnioną namacalnymi i prawdziwymi emocjami, które wypływały niemalże z każdego akapitu. Ja dosłownie żyłam tą historią! No właśnie... Muszę Was ostrzec. Tak więc UWAGA! Ta powieść niebezpiecznie wciąga, nie pozwalając odłożyć się na bok choćby na krótką chwilę. Pochłania tak, że do ostatniej kartki jesteśmy całkowicie zaabsorbowani lekturą, a czas i wszystko, co aktualnie dzieje się dookoła nas, przestaje mieć większe znaczenie. Osobiście „połknęłam” „Moją drogą Emmie Blue” na raz, bo w żadnym wypadku nie mogłam się od niej oderwać. 🤭 Wydawać by się mogło, że ta historia będzie w stu procentach przewidywalna. I może faktycznie taka była, ale czy mi to przeszkadzało? Absolutnie nie! Jest to książka prosta, przyjemna, urocza, pełna radości, śmiechu i nadziei, ale jednocześnie nie brak w niej bólu, smutku i momentów wyciskających z oczu czytelnika łzy. „Moja droga Emmie Blue” to książka opowiadająca w ujmujący sposób o przyjaźni, miłości oraz zaufaniu. Opowieść o przeznaczeniu, o tym, że nie wszystko, co wydaje się jednoznaczne i oczywiste, właśnie takie jest. Jest to przepiękna i wzruszająca historia o poczuciu samotności, braku przynależności i bezpieczeństwa. Powieść, która opowiada o tym, iż nigdy nie jest za późno na to, aby zmienić coś w swoim życiu, aby odnaleźć swoją własną drogę, jak również samego siebie. Jest to książka, którą, choć skończyłam czytać już jakiś czas temu, to ona nadal tkwi głęboko schowana w mojej podświadomości i nie pozwala o sobie zapomnieć. Po przewróceniu ostatniej strony autentycznie poczułam żal, smutek i wielką tęsknotę, że to już koniec... Bo ja nie chciałam, żeby ta historia się skończyła! 😢 Tęsknię za nią, naprawdę! To jest powieść, do której z całą pewnością jeszcze nie raz powrócę i to z ogromnym uśmiechem na twarzy. Jak widzicie, mogłabym się w nieskończoność rozpływać nad tym tytułem, ale powiem już tylko tyle... Uważam, że „Moja droga Emmie Blue” jest zdecydowanie warta Waszej uwagi! No nie wyobrażam sobie, abyście po tę pozycję nie sięgnęli. Gwarantuję, że zakochacie się w niej tak samo mocno, jak ja. ❤️
CUDOWNA! 😍 „Moja droga Emmie Blue” całkowicie i bezpowrotnie skradła moje serduszko. Nie sądziłam, że ta piękna, minimalistyczna i bez dwóch zdań przykuwająca wzrok okładka, skrywać będzie równie piękną, poruszającą oraz niezwykle wartościową i niosącą przesłanie treść. Powiedzieć, że jestem zachwycona tą historią, to jakby nic nie powiedzieć. Jest to powieść... Po prostu...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-04-21
„W moim śnie” jest historią absolutnie fenomenalną, która zachwyciła mnie tak bardzo, że nawet nie wiem, jakimi słowami mam ją teraz opisać, aby w pełni oddać jej sprawiedliwość. Nietuzinkowa, oryginalna, fascynująca, uzależniająca, zaskakująca, emocjonująca... Ta książka z całą pewnością na długo pozostanie w mojej pamięci i to z wielu powodów! ❤️
Książkę Joanny Gajewczyk wyróżnia przede wszystkim pomysłowa i przełamująca wszelkie utarte schematy fabuła. Od samego początku ogromnie zaciekawił mnie sam motyw snu! Dodatkowo autorka poruszyła w swojej powieści tematykę świadomego snu i zrobiła to w niezwykle intrygujący oraz porywający sposób.
Moim zdaniem jest to coś całkowicie innego, świeżego, ale przede wszystkim nietypowego! Historia Poli i Wadima pochłonęła mnie bez reszty! Nic nie było w stanie oderwać mnie od lektury. Nic! Z każdą kolejną przerzuconą kartką pragnęłam więcej, chciałam natychmiast dowiedzieć się, co będzie dalej, ale jednocześnie nie chciałam, aby ta opowieść dobiegła końca, bo była tak genialna! Nie przeszkadzały mi tutaj nawet czasami zbyt obszerne opisy! Wręcz przeciwnie, czytałam je z równie wielkim entuzjazmem, co dialogi. Z zapartym tchem śledziłam losy głównych bohaterów, którzy próbowali rozwikłać zagadkę dotyczącą tajemniczych, bardzo realistycznych, wręcz przerażających koszmarów nawiedzających ich niemalże każdej nocy, a które mają bezpośredni związek z przeszłością mężczyzny. Razem z Polą i Wadimem próbowałam odkryć, co tak naprawdę się dzieje, starałam się połączyć wszystkie kropki w jedną całość, ale autorka napisała historię zupełnie nieprzewidywalną, która z każdym kolejnym rozdziałem wprawiała mnie w coraz większe osłupienia. „W moim śnie” to powieść, która zapewniła mi moc niezapomnianych wrażeń! Prawdę mówiąc, obawiam się, iż nie jestem w stanie opisać tych wszystkich emocji, których doświadczyłam w trakcie lektury, ponieważ Joanna Gajewczyk przelała na papier całą paletę uczuć, które dosłownie wypływały spomiędzy kartek! To był prawdziwy huragan targających mną na wszystkie strony skrajnych uczuć. Na jednej stronie wybuch niekontrolowanego śmiechu, na następnej przerażenie i dreszcz strachu przebiegający po kręgosłupie, a na kolejnej łzy wzruszenia. No coś niesamowitego! Osobiście uważam, że ta książka momentami jest naprawdę wstrząsająca, wręcz upiorna. Gęsia skórka towarzyszyła mi dosłownie od pierwszej do praktycznie ostatniej strony. „W moim śnie” to opowieść ze sporą dawką grozy, mroku, tajemnic i zjawisk trudnych do racjonalnego wyjaśnienia. Autorka bez dwóch zdań zahipnotyzowała mnie swoim lekkim piórem! Zaczarowała dopracowaną i absorbującą treścią, ale też świetnie wykreowanymi bohaterami, których myślę, że zapamiętam na bardzo długi czas. Szczególnie Polę, bo to naprawdę fajna dziewczyna. Zabawna, sympatyczna, silna i bardzo odważna, ale jednocześnie taka zwyczajna w najlepszym znaczeniu tego słowa. Oczywiście Wadim też jest wspaniałym i fascynującym mężczyzną, który skradł kawałeczek mojego serca. Naprawdę żałuję, że musiałam się już z nimi pożegnać, bo spędziłam w ich towarzystwie niezapomniane chwile. Powieść „W moim śnie” urzekła mnie swoją niepowtarzalną aurą. Mroczną, tajemniczą, wręcz niepokojącą i budzącą lęk. Co warto zaznaczyć, bo uważam, że okładka w ogóle nie oddaje wyjątkowości tej historii, to to, iż nie jest to zwykły i przewidywalny romans jakich wiele. To opowieść, w której autorka serwuje czytelnikom, powiedziałabym, że taki trochę miks różnych gatunków. Połączenie rozpalającego zmysły romansu, mrożącego krew w żyłach horroru i pełnego napięcia thrillera. Subtelny wątek romantyczny przeplata się z szokującym wątkiem paranormalnym. Jest to historia zawiła, niebanalna, momentami zatrważająca. Jednakże na swój sposób piękna, ujmująca, niekiedy bardzo wzruszająca, magiczna, skłaniająca do pewnych refleksji. Jest to książka, w której nie brak bólu, cierpienia i smutku. Dla mnie powieść Joanny Gajewczyk jest po prostu majstersztykiem! Polecam przeogromnie! ❤️
„W moim śnie” jest historią absolutnie fenomenalną, która zachwyciła mnie tak bardzo, że nawet nie wiem, jakimi słowami mam ją teraz opisać, aby w pełni oddać jej sprawiedliwość. Nietuzinkowa, oryginalna, fascynująca, uzależniająca, zaskakująca, emocjonująca... Ta książka z całą pewnością na długo pozostanie w mojej pamięci i to z wielu powodów! ❤️
Książkę Joanny Gajewczyk...
2021-04-19
„Twoja przeszłość nie musi definiować tego, kim jesteś dzisiaj. I nie musi definiować tego, kim możesz być”.
„Fear you” to drugi tom serii „Broken love” autorstwa B.B. Reid, który przedstawia dalsze losy Keirana i Lake. Pierwsza część bardzo mi się podobała, dodatkowo pozostawiła mnie z totalnym mętlikiem w głowie! Muszę jednak przyznać, iż po cichu liczyłam na to, że kolejny tom okaże się jeszcze lepszy od poprzedniego. Czy moje oczekiwania zostały spełnione? Jak najbardziej tak, ponieważ bez wątpienia „Fear you” zrobiło na mnie większe wrażenie niż „Fear me”! 🖤
Kontynuacja historii głównych bohaterów dostarczyła mi o wiele więcej namacalnych emocji! Akcja zdecydowanie nabrała tutaj tempa, było ciekawiej, intensywniej, bardziej ekscytująco i kusząco. Dostałam odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, które pojawiły się po szokującym zakończeniu pierwszego tomu, ale jednocześnie autorka zasypała mnie kolejnymi intrygami, tajemnicami i zagadkami. Fabuła książki jest zawiła, pogmatwana, pokręcona i mroczna, a zarazem fascynująca i wciągająca. Składa się z wielu kropek, które czytelnik zmuszony jest samodzielnie połączyć, z fragmentów, które po ułożeniu tworzą spójną i logiczną całość. Poza tym B.B. Reid świetnie potrafi budować napięcie oraz zaskakiwać kolejnymi zwrotami akcji! Tak naprawdę ja nigdy nie byłam pewna, co wydarzy się na kolejnych stronach. Uczucie niepewności, a nawet lekkiej obawy i lęku towarzyszyły mi niemalże do ostatniej kartki. I podobało mi się to! Dałam się całkowicie pochłonąć historii Keirana i Lake, która na pewno nie zalicza się do tych słodkich, uroczych i delikatnych. Jest ostra, surowa, popaprana i gorąca! 😈
Główni bohaterowie nie są wykreowani w sposób schematyczny i przewidywalny. Oboje mają w sobie nutkę takiej trochę nieobliczalności, dlatego też przykuwają uwagę i mocno intrygują swoim charakterem. Keiran już w pierwszym tomie wzbudził moje szczególne zainteresowanie. Jego postać była dla mnie wielką niewiadomą, dlatego też bardzo ucieszyło mnie to, że w „Fear you” pojawiły się rozdziały pisane z jego perspektywy, czego mi właśnie brakowało w „Fear me”. Dzięki temu mogłam znacznie głębiej wniknąć w skomplikowany oraz mroczny umysł głównego bohatera, a co za tym idzie, poznać jego najskrytsze myśli. Dodatkowo wplecione w treść retrospekcje z przeszłości mężczyzny dały mi nadto wyraźny obraz, czego doświadczył, gdy był jeszcze małym chłopcem. Opisane wydarzenia pozwoliły mi go lepiej poznać, ale przede wszystkim zrozumieć, dlaczego jest on takim, a nie innym człowiekiem. Zimnym, mściwym, okrutnym, zamkniętym w sobie, nieufnym. Dostrzegłam powody jego niekiedy chorych zachowań, zwłaszcza wobec Lake. Autorka niewątpliwie stworzyła genialną i zapadającą w pamięć postać o bardzo złożonym profilu psychologicznym. Natomiast jeśli chodzi o główną bohaterkę, to na pewno w tej części zyskała ona w moich oczach. W końcu pokazała pazurki! Stała się odważniejsza, bardziej zawzięta, pyskata i zadziorna, a mniej uległa i płochliwa. No dobra, może czasami mnie trochę drażniła, ale mimo wszystko pokazała, że potrafi walczyć i stawiać na swoim. Jej relacja z Keiranem nie jest łatwa. Wręcz przeciwnie, pokrętna, a nawet powiedziałabym, że toksyczna. Obsesyjna i pełna sprzecznych uczuć! Obezwładniające pożądanie zmieszane z silną nienawiścią... A może to już nie jest czysta nienawiść, a coś znacznie więcej? Jedno jest pewne – Lake i Keiran to istna mieszanka wybuchowa. 🔥 Lubię ten duet, nawet bardzo! Ogromnie polubiłam też bohaterów drugoplanowych, zwłaszcza Keenana i Sheldon oraz Dasha i Willow, dlatego też nie mogę się doczekać kolejnych tomów z tej serii! Polecam! 🖤
„Twoja przeszłość nie musi definiować tego, kim jesteś dzisiaj. I nie musi definiować tego, kim możesz być”.
„Fear you” to drugi tom serii „Broken love” autorstwa B.B. Reid, który przedstawia dalsze losy Keirana i Lake. Pierwsza część bardzo mi się podobała, dodatkowo pozostawiła mnie z totalnym mętlikiem w głowie! Muszę jednak przyznać, iż po cichu liczyłam na to, że...
2021-04-15
„Zapada między nami cisza. Oczy dziewczyny są rozszerzone i nie wyrażają żadnych emocji. Patrzy, jednak mam dziwne wrażenie, jakby duszą była bardzo daleko stąd. Czekam na jej ruch, doskonale wiedząc, że za kilka chwil takowy nastąpi. Zawsze, kiedy coś jej się nie podobało, wystawiała pazurki i drapała, nie pozwalając się zdominować”.
Wow! 🙊 Taka właśnie była moja reakcja po przerzuceniu ostatniej strony tej książki. Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością Katarzyny Małeckiej, ale zdecydowanie nie ostatnie! Muszę koniecznie nadrobić serię „Mancusco Family”, bo powiedzieć, że polubiłam się z piórem autorki, to jakby nie powiedzieć nic. Jestem pod wielkim wrażeniem, naprawdę! Również historii Trini i Cruza, która okazała się wyjątkowo uzależniająca i pochłaniająca.
„Król południa” to 500 stron niebanalnej, ciekawej, zawiłej, cholernie ekscytującej, ale przede wszystkim pozbawionej schematu akcji. Przeraża Was gabaryt tej powieści? Niepotrzebnie, gdyż czyta się ją w niemalże ekspresowym tempie! Nie znajdziecie tutaj absolutnie nic zbędnego, żadnych przydługich i nudnych opisów, które nic istotnego nie wnoszą do fabuły. Dostaniecie za to przemyślaną, logiczną i dopracowaną w najmniejszym szczególe opowieść, która pochłonie Was bez reszty. Akcja już od pierwszych stron rozwija się bardzo dynamicznie, zaskakując i szokując czytelnika w najmniej spodziewanych momentach. W trakcie lektury niejednokrotnie towarzyszyło mi uczucie, jak gdybym stała nad przepaścią, tylko czekając, aż autorka zaserwuje mi kolejny nieoczekiwany zwrot akcji, który z siłą huraganu zepchnie mnie w tę głęboką otchłań. Lubię takie książki! Nieprzewidywalne oraz trzymające mnie w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Dodatkowo Katarzyna Małecka do samego końca utrzymała brutalny i surowy klimat karteli narkotykowych, co mi się bardzo spodobało. Było czuć, że ma ona konkretny plan na tę opowieść, który skrupulatnie realizowała, ani na moment nie zbaczając z obranego kierunku.
Ogromnym plusem tej historii są świetnie przedstawieni bohaterowie! Uwielbiam ich wyraziste, ostre i mocne charaktery. Trini jest kobietą, którą polubiłam i podziwiałam już od samego początku. Jej odwaga, siła, hart ducha były niesamowite. W końcu dostałam kobiecą postać, która nie bała się pokazać pazurków! Zadziorna, waleczna i pyskata dziewczyna, która dla dobra swojej córeczki zrobiłaby wszystko, a jej troskliwość, czułość i opiekuńczość względem niej potrafiły ścisnąć za serduszko. Poza tym sceny, w których uczestniczyła mała Adriana, były tak urocze i słodkie, że na mojej twarzy od razu pojawiał się szeroki uśmiech. To taka cudowna, żywiołowa i radosna dziewczynka, bez której ta historia myślę, że wiele by straciła. Cruz... Ach ten facet... Ileż to razy miałam ochotę go własnoręcznie wypatroszyć. 🙈 Budził on we mnie wiele sprzecznych uczuć, jednocześnie mnie przyciągał i odpychał. Jednakże skradł moje serce, no bo co tu dużo mówić – uwielbiam takich mrocznych, niebezpiecznych i złych mężczyzn. Jego relacja z Trini nie była łatwa. To taka mieszanka nienawiści i miłości, pożądania i pogardy. Z każdym kolejnym rozdziałem napięcie coraz bardziej rosło, a ja dosłownie czułam na sobie te przeskakujące między nimi iskry. Nie wspominając o namiętnych i gorących scenach erotycznych, które bez dwóch zdań rozpalały zmysły. 🔥
„Król południa” to książka pełna tajemnic, niedopowiedzeń, złudzeń, manipulacji i niebezpieczeństw. Emocjonująca i intensywna historia pełna mroku, brutalności i krwi. Ostra, popieprzona, ale jakże fascynująca i zmysłowa opowieść o miłości, zaufaniu, przebaczeniu i drugiej szansie. Książka nieszablonowa, przy której gwarantuję, że nie będziecie się nudzić, a wręcz przeciwnie, nie raz będziecie zmuszeni wstrzymać oddech w oczekiwaniu na dalszy rozwój wydarzeń. Gorąco polecam! 🖤
„Zapada między nami cisza. Oczy dziewczyny są rozszerzone i nie wyrażają żadnych emocji. Patrzy, jednak mam dziwne wrażenie, jakby duszą była bardzo daleko stąd. Czekam na jej ruch, doskonale wiedząc, że za kilka chwil takowy nastąpi. Zawsze, kiedy coś jej się nie podobało, wystawiała pazurki i drapała, nie pozwalając się zdominować”.
Wow! 🙊 Taka właśnie była moja reakcja...
2021-04-11
„– Jesteś dobrym człowiekiem – mówię, podchodząc do niego. – Kochającym, troskliwym, uczciwym. Zrobiłbyś wszystko dla kogoś, kogo kochasz.
– Czyli co? Nawet zostawiłbym? Porzucił? Tak postąpiłem z tobą”.
„Zawalcz o mnie” to przepiękna, romantyczna, delikatna, a zarazem przepełniona bólem, żalem i smutkiem historia, która poruszyła każdą cząstkę mojego serca. Jest to drugi tom serii „Arrowood Brothers” autorstwa Corinne Micheals, na który ogromnie czekałam! Jest to książka, dla której dosłownie rzuciłam wszystko i którą pochłonęłam w jeden wieczór, ponieważ nie mogłam ani na minutkę się od niej oderwać. 💙
Przeczuwałam, że historia Declana – najstarszego z braci oraz Sydney nie będzie łatwa i zwyczajna. Moja intuicja nie zawiodła, podpowiadając mi, iż będzie to opowieść o miłości wyjątkowej, prawdziwej i niezwykle szczerej, ale której droga nie zostanie usłana różami, a z kolei bohaterom przyjdzie się zmierzyć z wieloma przeciwnościami losu. Declana i Sydney łączy wspólna przeszłość i bolesne wspomnienia. Kochali się. Pragnęli wspólnej przyszłości. Jednak pewnego dnia wszystko runęło jak domek z kart. Jedno tragiczne wydarzenie doprowadziło do tego, że mężczyzna złamał kobiecie serce, porzucając ją i wyjeżdżając z Sugarloaf. Teraz, po śmierci ojca, główny bohater zmuszony jest spędzić pół roku na rodzinnej farmie. Nie będzie to łatwy powrót. Dec i Syd będą musieli zawalczyć. O siebie. O swoje pragnienia i marzenia. Jednak przede wszystkim o łączące ich uczucie, które pomimo wielu lat rozłąki, nadal tli się w ich sercach i nie pozwala o sobie zapomnieć.
Książka „Zawalcz o mnie”, podobnie jak „Wróć do mnie”, absolutnie zauroczyła mnie swą treścią! Dała mi o wiele więcej, niż się spodziewałam i oczekiwałam. Autorka po raz kolejny zafundowała mi historię z potężnym ładunkiem emocjonalnym! Ogromne wzruszenie, bezradność, strach, niepewność, gniew, złość, ale też radość, nadzieja i wiara. Cała paleta namacalnych emocji uderzających we mnie znienacka i docierających do najgłębszych zakamarków mojej duszy. Prawdę mówiąc, nie pamiętam, kiedy ostatnio zdarzyło mi się tak bardzo płakać podczas lektury... Bo naprawdę wylałam tutaj morze łez. W pewnym momencie musiałam chwilowo odłożyć powieść na bok, odetchnąć, uspokoić oddech i dopiero wtedy byłam w stanie wrócić do dalszego czytania. Czułam i przeżywałam wszystko razem z bohaterami. Kibicowałam z całej siły, aby w końcu udało im się odnaleźć upragnione szczęście i spokój.
Szczerze uwielbiam postaci, które kreuje Corinne Micheals! W moich oczach nie są to nad wyraz wyidealizowane osoby. Mają zalety, ale też wady. Declan to bohater, który wybudował wokół siebie ogromny mur. Po powrocie w rodzinne strony czeka go konfrontacja nie tylko z demonami przeszłości, ale też z konsekwencjami decyzji, jaką podjął lata temu. Opiekuńczy, troskliwy, honorowy, ale też uparty i nieco zagubiony mężczyzna, który jest w stanie zrobić wszystko dla najbliższych mu osób. Sydney to bohaterka o niesamowicie wielkim sercu przepełnionym dobrocią i ciepłem. Kobieta, która wiele przeszła, została boleśnie skrzywdzona, a mimo to potrafi wybaczyć i dać drugą szansę. Uwielbiam również lekkość pióra autorki, jak również naturalne i niewymuszone dialogi między bohaterami, które potrafią chwycić i ścisnąć serce czytelnika.
„Zawalcz o mnie” to cudowna, aczkolwiek pełna cierpienia historia, która niejednokrotnie mnie zraniła i poruszyła. Jest to książka w pewnym stopniu przewidywalna i schematyczna, lecz nie zmienia to faktu, iż przenika, absorbuje i angażuje ona czytelnika niemalże w stu procentach. Jest to opowieść dojrzała, życiowa opowiadająca o sile czystej miłości i przeznaczeniu, którego nie da się oszukać. Historia pokazująca, że o prawdziwe uczucie trzeba czasami mocno zawalczyć i nigdy nie należy się poddawać. Powieść o przyjaźni, rodzinie, zaufaniu, wybaczeniu i drugiej szansie. Z ręką na sercu muszę przyznać, że seria o braciach Arrowood jest na bardzo dobrej drodze, aby stać się jedną z moich ulubionych serii, do której na pewno w przyszłości jeszcze nie raz powrócę. Ogromnie polecam i nie mogę się doczekać kolejnej części oraz historii Seana i Devney. 💙
„– Jesteś dobrym człowiekiem – mówię, podchodząc do niego. – Kochającym, troskliwym, uczciwym. Zrobiłbyś wszystko dla kogoś, kogo kochasz.
– Czyli co? Nawet zostawiłbym? Porzucił? Tak postąpiłem z tobą”.
„Zawalcz o mnie” to przepiękna, romantyczna, delikatna, a zarazem przepełniona bólem, żalem i smutkiem historia, która poruszyła każdą cząstkę mojego serca. Jest to drugi...
2021-04-07
„Udowodnię Ci” to moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki. Czy udane? Zdecydowanie tak! 💜 Już po przeczytaniu kilku pierwszych rozdziałów byłam pod niemałym wrażeniem pióra Kamili Mikołajczyk, które moim zdaniem jest naprawdę dopracowane, rzetelne, a przy tym bardzo lekkie i przyjemne. Szczególnie zachwyciło mnie to, w jak prawdziwy i szczery, a przede wszystkim wnikliwy sposób opisuje ona przeżycia i uczucia swoich bohaterów! A tych tutaj nie brakuje, ponieważ historia Larissy i Nathana jest nasiąknięta emocjami.
Nie jest to cienka książeczka. Wręcz przeciwnie, gdyż liczy sobie ona lekko ponad 500 stron, w dodatku zapisanych drobną czcionką, która nie ukrywam, iż początkowo mnie przerażała. Sięgając po ten tytuł, myślałam sobie, że to będzie taka bardzo cukierkowa, przewidywalna, a może nawet trochę nudna opowieść. Jednakże muszę powiedzieć, że poniekąd się myliłam, bo autorka zaserwowała mi ciekawą, momentami zaskakującą, przemyślaną oraz dopieszczoną w najmniejszym szczególe fabułę! Owszem, sam początek powieści delikatnie mi się dłużył, jednak z każdą kolejną przerzuconą kartką losy głównych bohaterów coraz mocniej mnie angażowały, aż w końcu pochłonęły bez reszty. Kamila Mikołajczyk prowadzi akcję spokojnym, miarowym tempem, stopniowo wprowadzając czytelnika w życie Larissy i Nathana, dzięki czemu ma on możliwość lepszego poznania ich charakterów, osobowości. Bardzo polubiłam się z postaciami! Zżyłam się z nimi, dzieliłam każdą dobrą, ale też złą chwilę. Larissa to taka kochana, wrażliwa i sympatyczna dziewczyna. Uosobienie dobra i niewinności. Wyjazd na studia z dala od domu i wyjątkowo nadopiekuńczej matki jest dla niej szansą, aby zasmakować prawdziwego życia. Aby czerpać z niego pełnymi garściami. Dziewiętnastolatka poznaje swoich pierwszych przyjaciół, uczy się obdarzać ich zaufaniem. Przypadkiem poznaje też Nathana, który jest idealnym odzwierciedleniem mężczyzny, przed jakim zawsze ostrzegała ją przewrażliwiona rodzicielka. Główny bohater to z pozoru arogancki, pewny siebie, uparty i uzależniony od adrenaliny dupek, który nie stroni od używek i przemocy. Nathana charakteryzuje wybuchowość i impulsywność, ponieważ najpierw coś robi, a dopiero potem myśli. W głębi serca jest to jednak niezwykle dobry, czuły oraz troskliwy chłopak, który jest w stanie zrobić wszystko dla kogoś, na kim mu zależy. Nie powiem, bo czasami odrobinę mnie wkurzał swoim zachowaniem, szczególnie brakiem szczerości, przez co miałam wielką ochotę wejść do książki i trochę na niego nakrzyczeć, ale mimo wszystko jest on takim typem bohatera, którego nie da się nie lubić, bo niewątpliwie wiele zyskuje przy bliższym poznaniu. Taki z niego niegrzeczny słodziak, który obrał sobie za cel udowodnienie Larissie, że ta myli się co do niego, oceniając go tylko i wyłącznie po pozorach. Autorka świetnie wykreowała też postaci drugoplanowe. Każda z nich wniosła coś od siebie do fabuły, znakomicie uzupełniając ją jako całość. Moje szczególne zainteresowanie wzbudził Mason i nie ukrywam, że bardzo chętnie przeczytałabym jego własną historię. 💜
Bardzo podobało mi się nieśpieszne tempo budowania relacji między głównymi bohaterami. Uczucie między nimi nie pojawiło się nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Kiełkowało naturalnie, powoli, co ja uważam za duży plus tej historii. Dodatkowo bardzo mnie ucieszył fakt, że Kamila pokusiła się tutaj zarówno o perspektywę Nathana, jak i Larissy. A najbardziej spodobało mi się to, że rozdziały dziewczyny były takie delikatne, subtelne, a z kolei te pisane oczami chłopaka bardziej wulgarne i ostrzejsze. To było super! 🔥
„Udowodnię Ci” to książka, która potrafi rozbawić, rozczulić, ale też wzruszyć, a nawet skłonić do pewnych życiowych przemyśleń. Świetna historia, której zakończenie wprawiło mnie w stan totalnego osłupienia! No bo takiego zwrotu akcji to ja się w ogóle nie spodziewałam... Potrzebuję kolejnego tomu na już, a najlepiej to na wczoraj! 🙊 Osobiście uważam, że jest to rewelacyjna powieść z gatunku New Adult, z którą bardzo miło spędziłam czas. Gorąco polecam! 💜
„Udowodnię Ci” to moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki. Czy udane? Zdecydowanie tak! 💜 Już po przeczytaniu kilku pierwszych rozdziałów byłam pod niemałym wrażeniem pióra Kamili Mikołajczyk, które moim zdaniem jest naprawdę dopracowane, rzetelne, a przy tym bardzo lekkie i przyjemne. Szczególnie zachwyciło mnie to, w jak prawdziwy i szczery, a przede wszystkim...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-04-02
„Reaper” to drugi tom serii „Boston Underworld” o irlandzkiej mafii. Pierwsza część bardzo mi się podobała, dlatego też z niecierpliwością wyczekiwałam kolejnej, aby się przekonać, czy okaże się ona równie ciekawa i porywająca, co jej poprzedniczka. I cóż mogę powiedzieć? Autorka nadal trzyma nieprzeciętnie wysoki poziom, ponieważ to była naprawdę genialna historia, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie! Zdecydowanie wyróżnia się ona na tle innych tytułów z wątkiem mafijnym, szczególnie jeśli chodzi o przedstawienie głównego bohatera, ale o tym za chwilę. Przede wszystkim „Reaper” jest opowieścią niesztampową, pomysłową, a do tego nadto wciągającą, intrygującą i zaskakującą. Ja jestem po prostu zachwycona! Z kolei A. Zavarelli w tym momencie dołącza do grona autorek, po których powieści mogę sięgać w ciemno. 💙
Bardzo lubię książki, w których bohaterowie są skomplikowani, złożeni i nieprzewidywalni. Uwielbiam postaci, które mają w sobie głębię i potrafią zawładnąć moimi myślami do tego stopnia, że podczas lektury odnoszę wrażenie, jak gdybym wtopiła się w jej treść. Jakbym utraciła kontakt z otaczającą mnie rzeczywistością, a przeniosła się do tej wykreowanej w książce. To jest naprawdę niesamowite uczucie, które bardzo sobie cenię! Uważam, że autorka ma niezwykły talent do tworzenia nietuzinkowych, oryginalnych, hipnotyzujących oraz zapisujących się w pamięci czytelnika bohaterów. Sasha to młoda dziewczyna, która pracuje jako tancerka w klubie ze striptizem należącym do Syndykatu MacKenna. Główna bohaterka nienawidzi swojego życia, ale mimo wszystko poświęca się w każdy możliwy sposób dla swojej mamy i młodszej siostry, aby zapewnić im bezpieczeństwo. Ogromnie polubiłam Sashę! Z jednej strony było mi jej strasznie szkoda, bo życie zdecydowanie jej nie oszczędzało, raz po raz rzucając jej kolejne kłody pod nogi, a z drugiej byłam pełna podziwu dla jej siły, wytrwałości i niezłomności. Jednak moje serce całkowicie skradł on — Ronan „Reaper”, czyli inaczej żniwiarz — mężczyzna będący uosobieniem śmierci. Tajemniczy, mroczny, zabójczy i cichy. Ostrożny, nieufny i skryty. Fascynujący człowiek, który nie odczuwa praktycznie żadnych ludzkich emocji, ponieważ ich nie pojmuje. Nie rozumie uczuć innych, gdyż sam został z nich okrutnie obdarty, gdy był jeszcze małym chłopcem. Główny bohater zdecydowanie nie miał lekkiego życia. Spotkało go wiele zła, okrucieństwa i niewyobrażalnego bólu. Jako dziecko został wyszkolony do tego, aby stać się zimnokrwistym mordercą odbierającym życie bez wahania, bez wątpliwości. „Celem mojego istnienia zawsze było niesienie śmierci”. Bardzo podobały mi się wplecione w fabułę retrospekcje z przeszłości mężczyzny, które pozwoliły mi lepiej go poznać, a także zrozumieć. Opisy tych wydarzeń sprawiły, że moje serce niejednokrotnie pękało z bólu i żalu wobec bestialstwa, jakiego główny bohater doświadczył w dzieciństwie. Autorka w piękny i niezwykle ujmujący sposób ukazała relację Sashy i Ronana. Cudownie było obserwować, jak kobieta powolutku przełamywała bariery mężczyzny jedna po drugiej. Jak w delikatny sposób kruszyła każdą cegiełkę z muru, który otaczał jego wnętrze. „Ronan Fitzpatrick jest niczym góra lodowa: pokazuje światu najmniejszą i najbezpieczniejszą część siebie, ale pod powierzchnią kryje się bogactwo rzeczy czekających na odkrycie”. Reaper jest bezwzględnym mafiosem, a zarazem człowiekiem mocno zagubionym, niepewnym, a nawet powiedziałabym, że nieporadnym w wielu sytuacjach, który swoimi niektórymi zachowaniami naprawdę potrafił mocno chwycić mnie za serce i rozczulić do granic możliwości. „Ronan jest mieszanką brutalności i zmysłowości. Słodyczy i surowości. Szorstkości i troski”. Gwarantuję Wam, że takiego bohatera w książce mafijnej jeszcze nie spotkaliście! Ale zapewniam, że pokochacie go równie mocno, jak ja, bo jest on absolutnie jedyny w swoim rodzaju! 💙
„Reaper” to historia, przy której na pewno nie będziecie się nudzić. Nie pozwolą Wam na to akcja nieustannie trzymająca w napięciu, emocje wylatujące spomiędzy zapisanych słów oraz postacie wnikające w podświadomość, a do tego niebezpieczeństwo, tajemnice i spora dawka mroku. Jest to opowieść piękna, aczkolwiek brutalna, szorstka i bolesna opowiadająca o trudnej, ale wyjątkowej miłości. Osobiście uwielbiam tę książkę i już nie mogę się doczekać kolejnych tomów z tej serii! Gorąco polecam! 💙
„Reaper” to drugi tom serii „Boston Underworld” o irlandzkiej mafii. Pierwsza część bardzo mi się podobała, dlatego też z niecierpliwością wyczekiwałam kolejnej, aby się przekonać, czy okaże się ona równie ciekawa i porywająca, co jej poprzedniczka. I cóż mogę powiedzieć? Autorka nadal trzyma nieprzeciętnie wysoki poziom, ponieważ to była naprawdę genialna historia, która...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-03-25
„W tym rzecz. Ludzie widzą tylko to, co chcą zobaczyć; lubią to, co chcą lubić: moją sławę, mój wygląd, moje pieniądze. Nie patrzą głębiej. A Delilah nie oszukam tym blaskiem, nigdy nie robiło to na niej wrażenia. I nie wiem, czy to dobrze, czy źle.”
To było świetne! 🔥 „Ukochany wróg” to już kolejna książka autorki, która bardzo mi się podobała! Sięgnęłam po nią tak naprawdę w ciemno, wcześniej nie przeczytawszy nawet opisu, a to dlatego, że uwielbiam pióro Kristen Callihan, które jest niesamowicie lekkie, płynne i przyjemne w odbiorze. Poza tym powieści jej autorstwa zawsze poprawiają mi nastrój i wywołują ogromny uśmiech na mojej twarzy. Biorąc do ręki książkę autorki, wiem, że na bank się nie zawiodę. Wręcz przeciwnie — będę usatysfakcjonowana i zadowolona z lektury. I nie inaczej było w przypadku historii Macona i Delilah. 😍
Główni bohaterowie od pierwszych stron zyskali moją sympatię. On jest znanym, pewnym siebie, przystojnym i bogatym aktorem. Ona jest kobietą silną, inteligentną, troskliwą, której największą pasją jest gotowanie. Poznali się, gdy byli dziećmi i od tamtej pory pałają do siebie głęboko zakorzenioną nienawiścią. A teraz, po 10 latach niewidzenia się, spotykają się ponownie i to w niekoniecznie przyjemnych okolicznościach. Uwielbiam sposób, w jaki autorka wykreowała główne postacie! Wyraziści, charyzmatyczni, barwni, ale też nieidealni i z całą pewnością zapisujący się w pamięci czytelnika. Oboje uparci, dumni i zadziorni. Macon i Delilah to zdecydowanie bohaterowie z pazurem! Prowadzili ze sobą trochę taką grę w „kotka i myszkę”, wzajemnie doprowadzając się do szewskiej pasji, a ich dialogi pełne ciętych ripost, rozbrajające przekomarzanki oraz docinki były po prostu EPICKIE! 🤩 Ale i tak najlepsza okazała się ksywka głównej bohaterki, która brzmi...„Ziemniaczek”! 🥔 Urocza, czyż nie? 🙈 Osobiście uważam, że poczucie humoru autorki jest iście genialne. Naprawdę! Czytając „Ukochanego wroga”, prawie cały czas uśmiechałam się do siebie pod nosem. Choć nie ukrywam, że były też i takie momenty, które wyciskały mi łzy z oczu. Z jednej strony jest to taka nieskomplikowana, prosta, zabawna historia, a z drugiej bardzo dojrzała, błyskotliwa i emocjonalna opowieść, w której dostajemy wyważoną mieszankę nienawiści i miłości. Autorka w idealny sposób przeplata ze sobą te dwa ambiwalentne uczucia, tworząc trudną i pełną sprzeczności oraz wątpliwości, ale jednocześnie piękną i jedyną w swoim rodzaju relację bohaterów. Kristen Callihan ma wielki talent nie tylko do tworzenia intrygujących i czarujących postaci, ale właśnie też do budowania między nimi niezwykle naturalnej więzi. „Ukochany wróg” to powieść, w której nie brak emocji. Zarówno tych przepływających między bohaterami, jak i tych silnie oddziałujących na czytelnika. To książka z rewelacyjną fabułą, która, pomimo że nie obfituje w zaskakujące zwroty akcji, to jednak wciąga, ciekawi i absorbuje każdą myśl. Autorka napisała prawdziwe przepyszną opowieść, która pokazuje, jak cienka granica oddziela nienawiść od miłości. Jest to powieść, która też pokazuje, jak bardzo bolesne i trudne do wygojenia mogą być zadane rany emocjonalne. Jest to książka o przebaczeniu, drugiej szansie, o pokonywaniu własnych słabości, o podejmowaniu ryzyka. Historia, którą będę wspominać bardzo pozytywnie. Ogromnie polecam! ❤️
„W tym rzecz. Ludzie widzą tylko to, co chcą zobaczyć; lubią to, co chcą lubić: moją sławę, mój wygląd, moje pieniądze. Nie patrzą głębiej. A Delilah nie oszukam tym blaskiem, nigdy nie robiło to na niej wrażenia. I nie wiem, czy to dobrze, czy źle.”
To było świetne! 🔥 „Ukochany wróg” to już kolejna książka autorki, która bardzo mi się podobała! Sięgnęłam po nią tak...
Drugi tom serii „Trzy czarownice” jest genialny! 🧡 Śmiało mogę powiedzieć, że spodobał mi się bardziej niż pierwszy. W tej książce tyle się dzieje, że nie sposób się od niej oderwać. Fabuła jest świetnie skonstruowana i niesamowicie ciekawa. Nie czuć nawet grubości tej historii, bo kartki same przelatują między palcami. A ile tu było emocji! Śmiałam się, irytowałam, bałam się, byłam smutna i wzruszona, ale też totalnie zauroczona i chwilami myślałam, że się rozpłynę. 🥺 Ach, ten Aarvand. Zakochałam się. 🧡 Jego wszelkie interakcje z Vianne przyprawiały mnie o szybsze bicie serca. Czytając ich dialogi, miałam motylki w brzuchu. Całe stado motyli! Cieszę się, że w tym tomie było mniej Ezry, bo jak tylko się pojawiał, ja byłam wkurzona. Strasznie mnie denerwował swoim zachowaniem, nawet samą obecnością, jednak nie będę opisywać konkretnych sytuacji, ponieważ nie chcę spoilerować treści. Główna bohaterka też mnie chwilami wkurzała. Miałam czasami ochotę nią porządnie potrząsnąć i powiedzieć, żeby otworzyła wreszcie oczy i przestała idealizować postać Ezry, który swoim postępowaniem robił jej tylko non stop niepotrzebne nadzieje. Marah Woolf jednak poszła z całą tą opowieścią w idealnym kierunku. Jestem zachwycona biegiem akcji, choć końcówka była bardzo wstrząsająca oraz wzruszająca i nie będę ukrywać, że się popłakałam. Uwielbiam w tej historii także wątki Aimée i Caleba oraz Maëlle i Adena. Z równie wielkim zaangażowaniem śledziłam rozwój sytuacji między tymi dwiema parami. 🔥 Podziwiam Vianne i jej siostry. Tworzą one silny, zgrany i bardzo odważny zespół. Każda z nich jest inna, ale razem idealnie się uzupełniają. Szalenie je polubiłam i podejrzewam, że po przeczytaniu trzeciego tomu trudno będzie mi się z nimi rozstać. Na razie jednak o tym nie myślę, bo przede mną jeszcze ponad 500 stron „Siostry nocy”, tak więc lecę czytać i się zachwycać. 🧡
Drugi tom serii „Trzy czarownice” jest genialny! 🧡 Śmiało mogę powiedzieć, że spodobał mi się bardziej niż pierwszy. W tej książce tyle się dzieje, że nie sposób się od niej oderwać. Fabuła jest świetnie skonstruowana i niesamowicie ciekawa. Nie czuć nawet grubości tej historii, bo kartki same przelatują między palcami. A ile tu było emocji! Śmiałam się, irytowałam, bałam...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to