rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Jak to jest możliwe, że napisawszy tyle książek Stephen King, jest niezmiennie niekwestionowanym arcymistrzem słowa. Prawie każda jego książka to małe arcydzieło, od którego nie można się oderwać, a autor potrafi tak manipulować naszymi uczuciami, że nieustannie jesteśmy zdumieni, jak bardzo na te manipulacje jesteśmy podatni.

Billy Summers, snajper, były wojskowy, który uczestniczył w wojnie w Iraku, obecnie jest mordercą na zlecenie. Billy eliminuje złych ludzi, którzy mają za sobą ogromne przewiny. Nie tyka ludzi dobrych. Właśnie przyjął ostatnie swoje zlecenie w życiu, a potem przechodzi na ciepłą emeryturkę. Na konto wpłynęło 500 tys. dolarów z obiecanych dwóch milionów i Billy zaczyna przygotowania. Właśnie. Bo Billy, aby wykonać zlecenie, musi się drobiazgowo przygotować. Wynająć dom lub mieszkanie (może dwa lub trzy), przybrać kilka nowych osobowości i zacząć wcielać się w osoby, których tożsamość stworzył.

Jakie to musi być męczące, pamiętać kim się jest z zawodu, który telefon jest której osoby, gdzie się mieszka i jakich ma się sąsiadów. Ja czasami się gubię w swoim jednym życiu, a co dopiero, gdybym miała ich odgrywać dwa, czy też trzy.

Nasz bohater jest jednak mistrzem. Przewiduje wszystko, ma zaplanowany każdy detal, wszystko ma opracowane do najdrobniejszych szczegółów. A jednak...

Wszystko bierze w łeb po wykonanej akcji, gdyż Billy nie przewidział, iż z łowcy, stanie się zwierzyną łowną. Musi się ukrywać i przeczekać najgorszy moment, najintensywniejszych poszukiwań, aby potem zwiać. Będąc w swojej kryjówce, poznaje Alice. Młodą studentkę, która trafia do niego... z ulicy. Dosłownie. Billy zbiera ją rozsypana na kawałki i od tego momentu w ich życie zakrada się coś nowego. Coś namacalnego, a jednak ulotnego. Rozumieją się bez słów, oboje powierzają sobie swoje życia i tajemnice. Magia.

Stephen King, jak nikt inny potrafi manipulować naszymi uczuciami i osądami. Oczywiste jest, że nasz bohater jest mordercą, więc powinien pójść do więzienia i odsiedzieć dożywocie, za wszystkie zabójstwa. Tyle że. My nie chcemy go do tego więzienia wsadzić. My się zastanawiamy. Zawstydza to nas, bo gubimy się w naszych rozmyślaniach nad prawością i praworządnością, a jednak kibicujemy bohaterowi i jego nowo poznanej przyjaciółce.

Końcówka książki może przyprawić o taki smutek, że aż jesteśmy źli na autora, za taki obrót sprawy. A jednak jest on logiczny i konsekwentny. Dlatego uważam Kinga za arcymistrza uwodzenia nas słowem. Przyjemność czytania.

Jak to jest możliwe, że napisawszy tyle książek Stephen King, jest niezmiennie niekwestionowanym arcymistrzem słowa. Prawie każda jego książka to małe arcydzieło, od którego nie można się oderwać, a autor potrafi tak manipulować naszymi uczuciami, że nieustannie jesteśmy zdumieni, jak bardzo na te manipulacje jesteśmy podatni.

Billy Summers, snajper, były wojskowy, który...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wczesny poranek, ludzie zaspani jadą do pracy. Tramwaj zatłoczony do granic i w pewnym momencie wszystko jest nie tak. Zgrzyt, pisk hamulców, zakręt i huk. Tramwaj wypada z torów i sunie po jezdni. Kilkadziesiąt ton stali, której nikt ani nic nie jest w stanie zatrzymać. Cisza, którą po chwili zagłusza krzyk rannych i cisza tych, którzy już nigdy nic nie powiedzą.

Ta tragedia wydarzyła się w 1967 roku 7 grudnia w Szczecinie. To właśnie tę historię, autor wybrał na tło swojej książki, która oprócz tego wydarzenia, pozostaje fikcją literacką.

Śledztwo prowadzi specjalna ekipa, powołana przez władze. Ich poczynania są tajne. Do grupy zostają dołączeni Ugne Galant, który po śmierci swojego przyjaciela, dalej nie może dojść do siebie, a także Barbara, która również wiele wycierpiała przez poprzednie dochodzenie. Oboje muszą stawić czoła, nie tylko wielkiej tragedii, w której zginęło kilkanaście osób, a kilkadziesiąt zostało rannych, ale przede wszystkim, osobistym demonom.

Od początku im nie idzie, mają wrażenie, iż są inwigilowani (co oczywiście w latach sześćdziesiątych było normą). Cenzura blokuje wszelkie artykuły na temat wypadku, a wszyscy jakby nabrali wody w usta.

Galant wraz z ekipą, próbują dotrzeć do osób, które były świadkami tego wydarzenia, niestety nie mają możliwości z nimi porozmawiać, gdyż wszyscy oni giną w tajemniczych okolicznościach. Dla pracujących nad tą sprawą, wiadome jest, iż ktoś bardzo nie chce, aby prawda ujrzała światło dzienne. Dla Galanta jest to tym większy sygnał, iż koniecznie musi dokopać się do prawdy, nawet jeśli miałby poświęcić swoje życie.

Co najbardziej lubię w książkach Przemysława Kowalewskiego. Po pierwsze poznaję historię Szczecina. Na podstawie faktycznych wydarzeń, autor tworzy fantastyczne kryminały, które nie dość, że trzymają w napięciu od początku do końca, to jeszcze pokazują prawdziwą twarz lat powojennych (lata pięćdziesiąte i sześćdziesiąte, kiedy w Polsce rządziła komuna i każdy mógł, a właściwie był sprawdzany i kontrolowany, jeśli ktokolwiek wychwycił podejrzane zachowania. A kapusi nie brakowało. Oj nie)

Akcja z chwili na chwilę staje się coraz bardziej napięta, a my nie wiemy, kto kłamie, kto spiskuje i kto stał za wydarzeniami. A osób wytypowanych jest wiele, od rządzących, po osoby działające w imieniu Boga... Na pozór nic nie powinno mieć wspólnego mianownika, a jednak poznając historię, zagłębiając się w nią, poznajemy te niesamowite zawiłości, dla wielu tak niezrozumiałe dzisiaj.

Szanuję bardzo autora, za tę wnikliwość i przemycanie historii Polski w swoich kryminałach. Połączyć te dwie rzeczy, to naprawdę sztuka, a autorowi udaje się ona przez wielkie SZ.

Wczesny poranek, ludzie zaspani jadą do pracy. Tramwaj zatłoczony do granic i w pewnym momencie wszystko jest nie tak. Zgrzyt, pisk hamulców, zakręt i huk. Tramwaj wypada z torów i sunie po jezdni. Kilkadziesiąt ton stali, której nikt ani nic nie jest w stanie zatrzymać. Cisza, którą po chwili zagłusza krzyk rannych i cisza tych, którzy już nigdy nic nie powiedzą.

Ta...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak bardzo czekacie na książki Mieczysława Gorzki? Ze zniecierpliwieniem? Obojętnie? Z ogromnym oczekiwaniem? Mogłabym wymienić wszystkie odpowiedzi i dać trzy razy TAK.

Książka nie jest kontynuacją serii o Zakrzewskim "Cienie przeszłości". Stanowi osobną część, choć mamy w niej wiele nawiązań i dobrze by było znać wszystkie książki Pana Mieczysława, choćby z samej przyjemności czytania.

Zakrzewski dostaje w nocy informację, iż jego dawny kolega z pracy "Parol", został zastrzelony. Jedzie na miejsce zdarzenia i chwilę później kontaktuje się z nim tajemnicza osoba, która informuje nadkomisarza, iż postanowiła zostać jego aniołem stróżem i będzie eliminować wszystkich z jego otoczenia, którzy są mu nieprzychylni. Tu może skóra ścierpnąć, gdyż każdy z nas ma kogoś, z kim nie jest nam po drodze, a Zakrzewski to już z niejednym ma zadrę.

W mieście pojawia się Julita Skowrońska, dziennikarka, która była na piedestale, spadła z niego boleśnie i postanowiła ponownie wspiąć się na samą górę. Ma swoje dojścia i jest doskonale zorientowana we wszystkich śledztwach, ale ona skupia się tylko na jednym, które pewnie będzie najbardziej medialne.
Julita zaczyna własne śledztwo, a to doprowadza do tego, iż morderca zaczyna interesować się również nią.

Zakrzewski zostaje odsunięty od śledztwa, ale nie byłby sobą, gdyby nie poszedł własnymi tropami i nie zaczął szukać mordercy na własną rękę. Ponieważ on ma również swoje wtyki, a do tego ma niesamowity zmysł orientacji, szybko spostrzega, iż pewne dziennikarka depcze mu po piętach. Ich drogi się schodzą i oboje postanawiają połączyć swoje siły i razem doprowadzić do ujęcia sprawcy.

Tymczasem w jednej z wrocławskich hurtowni dochodzi do napadu, podczas którego ginie człowiek. Pozornie niezwiązana sprawa z nadkomisarzem, okazuje się kluczowa...

Pojawia się również on, człowiek, który może być mordercą, może być również pokrzywdzonym, może być przypadkową osobą. Nie wiemy tego na pewno, bo choć dostajemy parę wskazówek, to nie są one jasne do końca. Jednak na pewno ta osoba, wprowadza do książki tę niesamowitą nutkę niepewności, którą autor tak zawsze umiejętnie wplata i wodzi nas za nos, potęgując napięcie.

Książka nieodkładalna, doskonała. Może i jest troszkę za dużo rozkminek Zakrzewskiego i jego rozmyślań, ale to oznacza, że nasz bohater dojrzewa do pewnych decyzji i stara się zmienić swój światopogląd. W końcu nie jest już sam, a to zawsze do czegoś zobowiązuje ;)

Jak bardzo czekacie na książki Mieczysława Gorzki? Ze zniecierpliwieniem? Obojętnie? Z ogromnym oczekiwaniem? Mogłabym wymienić wszystkie odpowiedzi i dać trzy razy TAK.

Książka nie jest kontynuacją serii o Zakrzewskim "Cienie przeszłości". Stanowi osobną część, choć mamy w niej wiele nawiązań i dobrze by było znać wszystkie książki Pana Mieczysława, choćby z samej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejna, szósta już z cyklu Igor Brudny. Ja po książki Przemysława Piotrowskiego sięgam z zamkniętymi oczami, biorę, przywłaszczam, nie pożyczam i się nie dzielę. Serio.
Nie ma znaczenia, co autor napisze, a serię z Igorem czytam nałogowo. Nie wspomnę tutaj o okładkach, które są spektakularne i doskonałe. I tu nie sposób nie wspomnieć o Piotrze Cieślińskim, który wykonał projekt. Sztos.

Dobra, ale o samym Brudnym. Igor ucieka w Bieszczady, aby tam odnaleźć wewnętrzny spokój, po ostatnich wydarzeniach. Ma chałupkę na polanie, jedynym sąsiadem jest smolarz Wanzreich, który jest takim samym odludkiem jak Brudny i stroni od ludzi, jak tylko może.

Pewnego dnia, spokój policjanta, zaburzają dwie młode dziewczyny, które muszą podładować swoje komórki. Igor niechętnie, lecz je wpuszcza. Kiedy opuszczają jego dom, oddycha z ulgą i może spokojnie dalej wieść pustelnicze życie. Niestety na drugi dzień dowiaduje się, iż obie zostały bardzo brutalnie zamordowane. Zaczyna się nagonka, aby jak najszybciej znaleźć sprawcę. Miejscowa policja bardzo szybko typuje mordercę i zamyka go w areszcie. Jest tylko jeden problem... Brudny. I właśnie on czuje nosem, że coś mu się nie zgadza i śmierdzi na odległość. Wiadomo, że jak Igorowi coś nie pasuje, oznacza to, iż na bank będzie drążył temat i nie odpuści, dopóki nie zepnie wszystkich faktów i nie złapie właściwej osoby.

Wykonuje jeden telefon i dzięki temu dołącza do śledztwa. Czy miejscowi cieszą się z tego faktu? Absolutnie nie. Wiedzą, że od tego momentu, wszystkie tajemnice, które skrzętnie grzebali przez kilkadziesiąt lat, mogą ujrzeć światło dzienne, powstać z popiołów.

Zaczyna się dla obydwu stron walka z czasem. Dla Igora, aby odnaleźć mordercę, dla mordercy, aby nikt nie dowiedział się, kim jest. Tym samym życie policjanta nie po raz pierwszy jest ogromnie zagrożone.

Książka mroczna, duszna, ciemna. Do takich przyzwyczaił nas autor. Czytając, dostajemy sceny tak brutalne i tak namacalne, że zaglądamy przez ramię, czy nikt za nami nie stoi. Czasami mamy odruchy wymiotne, bo autor nie lubi półśrodków. O nie. Choć tym razem....

Muszę przyznać, iż ta część jest wielce łagodniejsza, aż musiałabym stwierdzić, że nie do końca w stylu Przemysława. Czy przez to gorsza? Nie, absolutnie nie. Dostajemy historię z piekła rodem, gdzie ludzie kryją siebie nawzajem i wiedzą, że to stało się w Bieszczadach, zostaje tam na zawsze pogrzebane.

Pisarz dostarczył nam też odrobinę historii Polski i jej wpływów na pewne wydarzenia. Zabrał nas w lata powojenne, a także w lata sześćdziesiąte. Na tyle ciekawe tematy, że można poczytać i doczytać (dla młodych, którzy mogliby dzięki temu poznać bardziej pewne fakty. Polecam).

Książka kompletna, doskonała i pomimo łagodniejszej natury Igora, dalej wstrząsająca i niepozwalająca przejść obojętnie.

Kolejna, szósta już z cyklu Igor Brudny. Ja po książki Przemysława Piotrowskiego sięgam z zamkniętymi oczami, biorę, przywłaszczam, nie pożyczam i się nie dzielę. Serio.
Nie ma znaczenia, co autor napisze, a serię z Igorem czytam nałogowo. Nie wspomnę tutaj o okładkach, które są spektakularne i doskonałe. I tu nie sposób nie wspomnieć o Piotrze Cieślińskim, który wykonał...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powiedzieć, że jestem uzależniona od książek Karoliny, to jakby nic nie powiedzieć. Postanowiłam czytać jedną książkę autorki miesięcznie. Dozować sobie przyjemność, w którą przemieniłam wyzwanie tegoroczne. Teraz wypatruję nowego miesiąca, aby móc zagłębić się w kolejną historię i zgadywać, kto zabił, kto był winny, kogo podejrzewaliśmy niesłusznie, a kto wzbudził w nas największe emocje.

Tym razem poznajemy historię trzech osób, które pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego, jednakże na przestrzeni lat okazuje się, iż ich drogi zbiegają się w jedną, choć nie tego pragnęli. Natan mieszka wraz ze swoją żoną Margo w Hiszpanii. Ich życie jest prawie doskonałe, do momentu kiedy mężczyzna dowiaduje się, iż zmarł jego ojciec i musi wrócić do Polski, aby załatwić swoje sprawy. Żona upiera się, aby jechać z nim i już po paru minutach pobytu w rodzinnej miejscowości męża, zdaje sobie sprawę, iż ta podróż będzie jedną z najcięższych w jej życiu, a już na pewno, jedną z bardziej makabrycznych.

Zbyszek, historia sprzed lat. Kochający mąż oczekujący wraz ze swoją żoną Anną na pierwsze dziecko. Policjant, który nie ma przeszłości, nie chleje. Wraca do domu każdego dnia i tuli swoją żonę, dziękując za tak udane życie. To udane życie burzy przyjaźń z nowo przybyłym policjantem, który prosi go o pomoc. Jego żona bardzo poważnie choruje i potrzebuje opieki specjalisty. Zbyszek nie za bardzo chce się mieszać w sprawy innych, ale Anna angażuje się całą sobą i wkrótce, może to spowodować wiele komplikacji.

Marcin, czasy współczesne. Wychodzi z więzienia po 25 latach. Odbył tam wyrok za morderstwo. Czy słusznie??? Czy może mieć żal do systemu? Czy jego lata były zmarnowane? A może ktoś go nienawidził?

Autorka jak zwykle doskonale manewruje historiami i przeskakuje od jednej do drugiej, pokazując nam coraz więcej. Im bardziej się zagłębiamy, tym bardziej otwieramy oczy ze zdumienia. Nasi bohaterowie powracają do przeszłości, rozdrapując zabliźnione rany, aby móc wyjaśnić to, co zostało już dawno pogrzebane.

Karolina poruszyła temat bardzo okrutnej choroby, jaką jest CHAD, czyli Choroba Afektywna Dwubiegunowa. Przyznam, iż mnie to zszokowało, bo na temat tej choroby w Polsce stanowczo się za mało mówi, a tak się składa, że osoba z mojego bardzo bliskiego otoczenia, choruje na tę, jakże wyniszczającą chorobę. Przegadałam z autorką sporo na ten temat i obie doszłyśmy do wniosku, że wsparcie rodziny i najbliższych, jest jednym z najważniejszych czynników, które powodują u chorego wyciszenie i większą stabilność. Tę prawdę i walkę Zbyszka o swoją żonę, wyczytacie w historii, która nie jest oczywista.

Karolina, jak zwykle tak nami manewrowała, tak nas zwodziła, że ostatnie strony są szokiem i zawsze czytam je z niedowierzaniem. Potem zaś czytam "No przestań, przecież zostawiłam tam milion tropów?? Nie znalazłaś ich??". No nie. Nigdy ich nie znajduję, dlatego tak bardzo lubię książki pisarki i tak chętnie po nie sięgam.

Powiedzieć, że jestem uzależniona od książek Karoliny, to jakby nic nie powiedzieć. Postanowiłam czytać jedną książkę autorki miesięcznie. Dozować sobie przyjemność, w którą przemieniłam wyzwanie tegoroczne. Teraz wypatruję nowego miesiąca, aby móc zagłębić się w kolejną historię i zgadywać, kto zabił, kto był winny, kogo podejrzewaliśmy niesłusznie, a kto wzbudził w nas...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy dałam się porwać ogólnoświatowej histerii?? Oczywiście, że tak. Jestem nieuleczalną książkoholiczką, na którą książki działają, jak na koty kocimiętka. Nie potrafię się oprzeć i niestety czasami doprowadza mnie to do zguby tak jak tym razem.
Oj czekałam na drugą część, zachwycając się projektem okładki, które wydawnictwo Filia wrzuciło wcześniej na swoje social media. Naczytałam się, jakie to będzie dobre i wspaniałe. Naoglądałam się filmów, gdzie recenzenci tulili książkę, jak największy skarb, mówiąc, że mowę im odjęło od tej doskonałości. Oj naczekałam się. W końcu kupiłam tę, jakże cudownie wydaną pozycję (bo tego nie można jej odmówić. Okładka jest fenomenalna, barwione brzegi. No bajka). Cena mnie zwaliła z nóg, ale w końcu nie muszę jeść szynki i zapłaciłam milion monet, aby mieć ją u siebie.
Już tak po kilkudziesięciu stronach, zaczęłam narzekać, że to chyba jednak nie jest to, po kolejnych kilkudziesięciu stwierdziłam, że skończę, tylko ze względu na hajs, jaki na nią poszedł.
Historia naprawdę jest ciekawa. Violet może spędzać czas ze swoim bratem i napawać się radością, iż ten żyje. Cała drużyna musi jednak wrócić do Uczelni w Basgiath i nie wiadomo, jak to się dla nich skończy. A może być różnie. Na szczęście po powrocie nie dochodzi do najgorszego i Sorrengail zaczyna bardzo wyczerpujące szkolenie, które może wydrenować ją do końca. Sprawcą i największym wrogiem w uczelni, stał się dla niej major Varrish, który bardzo chętnie pozbyłby się młodej adeptki. Violet robi wszystko, aby uchronić nie tylko mężczyznę, którego kocha, ale też cały kontynent i swoich przyjaciół. Jej determinacja i hardość ducha, jest naprawdę godna pozazdroszczenia. Takiego bohatera oczekujemy, z takim się utożsamiamy i wielbimy go. A jeśli ten bohater ma jeszcze do tego dwa smoki, z czego jeden jest jednym z najbardziej przerażających, a drugi jest najbardziej wyjątkowy, to sukces gwarantowany. ALE......
Co stało się w pisarskim świecie, iż aby sprzedać książkę, musi ona ociekać seksem i to wszelkiego rodzaju. Dlaczego świat poszedł w kierunku, kiedy z seksu zrobiliśmy towar i to legalny, a zniszczyliśmy tajemnicę i te domysły, które powodowały, iż nasza wyobraźnia szalała. Dlaczego nasi bohaterowie muszą się gzić, jak norki w każdej minucie (po bitwie, przed bitwą, nienawidząc się, kochając). Do tego dochodzi nieustające się samobiczowanie bohaterki o wszystko. Obwinianie się o każdy czyn, nawet jeśli nie ona go popełniła. Jest to niezmiernie frustrujące i całkowicie wyczerpujące, a do tego nie sprawia radości.
Mnie ta książka wymęczyła, umordowała wręcz. Teraz pojawia się pytanie, czy ona była tak naprawdę skierowana do mnie, kobiety po 50 i na pewno mogę stwierdzić, że nie. Nie jestem poszukiwanym odbiorcą. Nie jestem tak zwaną grupą docelową. I dobrze. Nie muszę. Mogę mieć odmienne zdanie i nie muszę lecieć za tłumem.
Szkoda, bo dla mnie ta historia ma ogromny potencjał i gdyby wyciąć z niej kilkadziesiąt scen, dostalibyśmy fantastyczne fantasy, w którym jest wszystko, co tak niezmiennie w tym gatunku kochamy.

Czy dałam się porwać ogólnoświatowej histerii?? Oczywiście, że tak. Jestem nieuleczalną książkoholiczką, na którą książki działają, jak na koty kocimiętka. Nie potrafię się oprzeć i niestety czasami doprowadza mnie to do zguby tak jak tym razem.
Oj czekałam na drugą część, zachwycając się projektem okładki, które wydawnictwo Filia wrzuciło wcześniej na swoje social media....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zacznijmy od początku.
Na początku był chaos. Tak, tak. Zaczynając czytać, trzeba było bardzo się skupić, aby wyłapać wszystkie wątki, nazwy, miejsca. Trochę tego było, jednakże jak w każdym SF, potrzeba czasu na usystematyzowanie wszystkich nazw i powiązanie miejsc. Gdy nadszedł ten moment, historia zaczęła czytać się sama.

Poznajemy Hanako, młodą dziewczynę, która jest u progu dorosłości. Za chwilę skończy 18 lat i będzie mogła w końcu decydować o swoim życiu. Do tego momentu musi mieszkać ze swoją rodziną: babcią Misaku, ojcem Riku, matką Shuang i bratem Fuhito. Czy jest to szczęśliwa rodzina?? Daleka jestem od powiedzenia, że tak. Autorka bardzo zgrabnie nakreśliła różnice pokoleniowe, bierność i uległość, a także despotyzm pewnych osób. Nie dziwne więc, że Hanko, jak tylko może, ucieka do swojej enklawy. Miejsca, o którym nikt nie wie, a które jest jej przystanią w najcięższych momentach.

Hanko ma bardzo dobre serce, nie zrobi krzywdy nikomu, ani niczemu. Ratuje wszystkich z opresji, pomaga wrogom i przyjaciołom. Piękna dusza. I tak oto, jej cecha charakteru pomogła nieznanej istocie, którą napotkała na swojej drodze. A jest nim Thino'Pai.

Kim jest Thino'Pai i jakim cudem znalazł się na Calcaris? On sam tego nie rozumie. Ostatnim co pamięta, to atak na Yakijan, a następnie wybuch niczym supernowa, który przerzucił go miliony lat świetlnych od swojej planety. Thino'Pai jest Avorem, rdzeniem nadkolektywu Kandrok. Więcej maszyny, niż tkanki ludzkiej. Wojownik, maszyna do zabijania, bez własnej woli.

Dla Hanako nie ma to znaczenia i zabiera wojownika do swojego bunglawu, gdzie powoli dochodzi z jej pomocą do siebie. Między tą dwójką wytwarza się niesamowita więź. Nie mamy tu jednak do czynienia z klasycznym romansem, gdzie skrzy i bohaterowie nie mogą się od siebie odkleić. Tu mamy zrozumienie dusz, które pomimo tego, iż stoją na dwóch krańcach wszechświata, znalazły się w jakiś pokrętny sposób i stały się dla siebie najważniejsze. On mruk, bez uczuć. Ona ciepła, pełna empatii osoba.

Na planecie Calcaris żyją również Likanie, którzy wobec Hanko mają swoje specjalne plany. Są oni zdziczałymi, wilczymi transhumanistami, a także normalnymi osobnikami, których spaja kult bliskości natury. Ich przywódczynią jest Rumulusa, która jest bezwzględną osobą i nie zawaha się ani chwili, aby osiągnąć swoje cele.

Oczywiście losy wszystkich pewnego dnia się splotą i konsekwencje mogą okazać się bardzo zgubne dla poniektórych osób.

Ta książka, to nie tylko wspaniała fabuła i niesamowicie wykreowany świat. To przede wszystkim historia o wyborach, tych najtrudniejszych, gdzie nie wiadomo, czy kierować się sercem, czy rozumem. To próba zrozumienia się między dwoma skrajnie różnymi osobami. To pokazanie, iż odmienność nie jest przekleństwem i są tacy, którzy mogą ją bezwzględnie zaakceptować.

Nie można zapomnieć też o postaciach drugoplanowych, które fantastycznie dopełniają całość. Hiro, Krystian, Jack, Midnight, Lan, Agata. Każdy z nich ma swoją historię, która wypełnia i uatrakcyjnia tę powieść jeszcze bardziej.

Książka na pewno warta polecenia i wtopienia się w świat, który jest jakże odległy od naszego. Czy tak może wyglądać nasza przyszłość? Czy staniemy się maszynami bez woli? A może jednak pozostanie w nas element człowieczeństwa, którego nie da się za żadną cenę usunąć? Takich pytań pojawia się mnóstwo i na pewno są warte tego, aby przysiąść na chwilę i zastanowić się nad naszym światem.

Zacznijmy od początku.
Na początku był chaos. Tak, tak. Zaczynając czytać, trzeba było bardzo się skupić, aby wyłapać wszystkie wątki, nazwy, miejsca. Trochę tego było, jednakże jak w każdym SF, potrzeba czasu na usystematyzowanie wszystkich nazw i powiązanie miejsc. Gdy nadszedł ten moment, historia zaczęła czytać się sama.

Poznajemy Hanako, młodą dziewczynę, która jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

{współpraca reklamowa}

Najnowsza premiera, która jest piątą częścią serii z Podkomisarzem Robertem Lwem.

Policja dostaje zawiadomienie o odnalezieniu zwłok kobiety. Przybyła na miejsce ekipa, musi jak najszybciej zabezpieczyć ślady, jednakże wiele rzeczy nie idzie po ich myśli. Na domiar złego, okazuje się, iż zamordowana osoba, to najbardziej znana dziennikarka w kraju Laura Jabłońska. Pani redaktor była znana ze swojej nieustępliwości, dociekliwości, wytrwałości i piątemu zmysłowi, który potrafił z nijakiego materiału zrobić istną petardę. Początkowo śledztwo wskazuje wątki prywatne. Ta teoria jednak szybko zostaje obalona i cała ekipa Roberta musi spojrzeć na sprawę z innej strony.

Jakby tego było mało, zostają odnalezione kolejne zwłoki. Niestety znowu jest to osoba z pierwszych stron gazet, z listy stu najbogatszych Polaków. Cechą wspólną wszystkich tych osób jest to, iż swojej pozycji nie wygrali na loterii, nie dostali nic od rodziców. Oni dorobili się swoich majątków, ogromną pracą i determinacją w osiągnięciu celu.
Pojawia się więc pytanie, czy ktoś morduje z zazdrości, z zawiści, a może z żalu, że jemu się nie udało.

Oczy całej Polski są skierowane na Lwa, Sonię, Janka i Adama, którzy dwoją się i troją, aby zrobić, choć mały kroczek w śledztwie i popchnąć je we właściwym kierunku. Nie mają łatwo, a na domiar złego w ich życiach prywatnych również nie jest zbyt kolorowo. Najbardziej jednak zaskakującym jest, zaangażowanie w śledztwo Franka Stogonia, który zawsze wolał pozostawać biernym, a tym razem angażuje się w stu procentach i niezmiernie zależy mu, aby to on był tym, który rozwiążę sprawę popełnionych przestępstw.

Najbardziej intrygująca w tym wszystkim jest książka, wydana parę miesięcy wcześniej, w której są wywiady z najbogatszymi Polakami, w tym z osobami zamordowanymi. Śledczy zaczną podejrzewać, iż może mieć ona coś wspólnego z mordercą. I tak próbują połapać wszystkie wątki, a wnioski zaprowadzą ich do najbardziej nieprzewidywalnego scenariusza.

Książka świetna, doskonale poprowadzone śledztwo, poprzeplatane rodzinnym dramatami. Dzięki temu autorka stworzyła bardzo zgrabnie książkę kompletną, w której wszystko od początku do końca logicznie do siebie pasuje i doskonale jest ze sobą powiązane. Do tego mamy również wątki polityczne, bo jak wiadomo, gdzie sława i pieniądze, tam i polityka.

Czytało się doskonale i czekam na kolejny tom.

{współpraca reklamowa}

Najnowsza premiera, która jest piątą częścią serii z Podkomisarzem Robertem Lwem.

Policja dostaje zawiadomienie o odnalezieniu zwłok kobiety. Przybyła na miejsce ekipa, musi jak najszybciej zabezpieczyć ślady, jednakże wiele rzeczy nie idzie po ich myśli. Na domiar złego, okazuje się, iż zamordowana osoba, to najbardziej znana dziennikarka w kraju...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zwykły dzień, w zwykłym mieście. Wszystko wydaje się normalne do momentu, kiedy ktoś puka do drzwi. Tym kimś okazuje się Kosiarz, który pojawia się wtedy gdy chce dokonać zbioru. Nie jest to jednak jakiś zwykły zbiór. To jest.... Odebranie komuś życia, zebranie go z tego świata. Nikt nie chce spotkać się z Kosiarzem i nikt nie ma pojęcia, kiedy to nastąpi.
Citra Terranowa, musi stanąć oko w oko, z jednym z nich i wykazać się hartem ducha. Odwagi jej nie brakuje, więc dzielnie stawia czoła komuś, komu powinna być uległa. Ta właśnie cecha powoduje, iż niespodziewanie dostaje od Kosiarza Faradaya propozycję nie do odrzucenia. Od tej pory Citra będzie praktykantką i będzie uczyła się najbardziej mrocznego zawodu świata.

Do tego grona dołącza również Rowan Damisch, który wykazuje się równie wielkim charakterem, jak jego koleżanka. Oboje praktykują u tego samego sędzi i z dnia na dzień przekonują się, iż bycie zabójcą to nie jest dokonywanie mordu, to sztuka, która wymaga wiele moralności, która powinna stać ponad prawem.

Czemu w ogóle Kosiarze zostali powołani do życia? Na świecie jest wiele śmierci i nie potrzeba jej więcej. Tak... Tyle że tu nie jest już świat, który znamy. Stworzyliśmy ziemię, na której ludzie stali się nieśmiertelni i mogą swoje życie przeżywać po wielokroć. Kara, czy łaska. To jest pierwsze pytanie, które pojawia się, czytając tę książkę. W pierwszej chwili można zachłysnąć się pomysłem, iż moglibyśmy przeżywać wszystko od nowa. No właśnie. Od nowa, ciągle i ciągle. Młodsi, ale ze starymi wspomnieniami.

Niestety nie wszyscy kosiarze są tak honorowi, jak Faraday. Są i tacy, którzy zaczynają nadużywać swojej władzy, bo... Mogą. Można jedynie zapytać, czy jest to komuś na rękę, a może nikt nie może się przeciwstawić. Pozornie idealny świat, a pod przykrywką dzieją się rzeczy, jak bardzo nam znane...

Citra i Rowan są prawymi charakterami. Ich porządek zostaje zburzony na Wiosennym Konklawe i od tej pory, muszą oglądać się za siebie, bo ich bezpieczeństwo jest zagrożone.
Przyjaciele, czy wrogowie?? Ich droga jest od tej pory wyboista, ale to tylko utwardza ich charaktery i zmusza do bardziej perspektywicznego spojrzenia na szereg zagadnień.

Książka, która zmusza nas samych do myślenia, do spojrzenia w siebie i zapytania się, czy rzeczywiście chcielibyśmy takiego życia dla nas? Czy byłoby ono satysfakcjonujące? Czy bylibyśmy szczęśliwi?
Ja mam wiele pytań i przemyśleń, które zaprzątają mnie od przeczytania pierwszych zdań. Do tego, jakby było mało, na świecie nie ma rządów, administracji. Jest tylko on. Thunderhead. I tak czas na część drugą :)

Zwykły dzień, w zwykłym mieście. Wszystko wydaje się normalne do momentu, kiedy ktoś puka do drzwi. Tym kimś okazuje się Kosiarz, który pojawia się wtedy gdy chce dokonać zbioru. Nie jest to jednak jakiś zwykły zbiór. To jest.... Odebranie komuś życia, zebranie go z tego świata. Nikt nie chce spotkać się z Kosiarzem i nikt nie ma pojęcia, kiedy to nastąpi.
Citra Terranowa,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nietypowa, jak dla mnie książka. Generalnie czytam bardziej krwawe historie, bardziej zagmatwane i brutalne. Mam jednak momenty, że chcę czegoś dla równowagi i wtedy sięgam po inne książki, i innych autorów i takim jest właśnie Pani M.M. Perr.

Jej seria z podkomisarzem Lwem przypadła mi do gustu, od razu po pierwszej części, czyli "629 kości". I tak to już nasze czwarte spotkanie.

Lew dostaje informację, iż musi się udać nad morze, do miejscowości Wicierz, w której odnaleziono zwłoki kobiety. Dlaczego policjant ze stolicy nad morze?? Dlatego, iż odnaleziona kobieta, była matką jednego z warszawskich radnych. Lew zabiera ze sobą syna, aby połączyć pożyteczne z użytecznym. Wakacje i praca, może wszystko się da pogodzić.
Po dotarciu na miejsce i obejrzeniu zwłok, Lew ma już prawie stuprocentową pewność, iż to nie było zwykłe utonięcie, a morderstwo. Zostaje utworzona grupa, która ma prześledzić, czy w ostatnich latach nie było podobnych przypadków. Niestety okazuje się, iż ciało pani Chrząstkiewiczowej nie było pierwsze.

Co zaś do wspólnych wakacji z synem, to bardzo ciężko pogodzić mu opiekę nad nastolatkiem i szukaniem, seryjnego już mordercy. Bycie policjantem, to nie jest tylko zawód, to charakter, który nie pozwala na przechodzenie obojętnie, wobec popełnionych przestępstw. Na szczęście dla ich obu, udaje się odnaleźć kompromis i Mikołaj po raz pierwszy jest zadowolony z wyjazdu.

Tymczasem grupa śledczych nie zdaje sobie sprawy, że morderca jest tuż, tuż. Najgorzej, bo niczym się nie wyróżnia, po prostu jest. Mylą ich tropy, nie reagują na wezwania. Na szczęście w końcu udaje im się połączyć pewne fakty i tym samym zamknąć sprawę.

Co do samej treści. Parę rzeczy nie jest domkniętych, tak jakby autorka urwała w połowie tok myślenia. Parę jest przegadanych. Nie zmienia to faktu, iż ja po książki autorki zawsze sięgam z przyjemnością. Jest odskocznią od wielkich nazwisk i najbardziej popularnych naszych autorów.
Autorka porusza w swoich książkach nie tylko tematy morderstw, nakreśla ludzkie charaktery i czynniki zewnętrzne, które doprowadziły ich do takich, a nie innych czynów. Dla mnie zawsze do zastanowienia się i powód, aby czekać na kolejny tom.

Nietypowa, jak dla mnie książka. Generalnie czytam bardziej krwawe historie, bardziej zagmatwane i brutalne. Mam jednak momenty, że chcę czegoś dla równowagi i wtedy sięgam po inne książki, i innych autorów i takim jest właśnie Pani M.M. Perr.

Jej seria z podkomisarzem Lwem przypadła mi do gustu, od razu po pierwszej części, czyli "629 kości". I tak to już nasze czwarte...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Długo mi zajęło sięgnięcie po pierwszą książkę Karoliny Wójciak. Namawiała mnie serdecznie moja koleżanka, no ale wiadomo, stos wstydu ogromny... W końcu jednak, od razu po pojawieniu się na Legimi tej pozycji, postanowiłam się przemóc.

Czy żałuję, że nie poznałam twórczości autorki wcześniej??? Troszkę tak. Jednak na wszystko jest odpowiedni czas i on właśnie nadszedł :)

Książka pochłonęła mnie bez reszty. Czytając, pomyślałam, że to może być doskonały temat na scenariusz. Mała stacja benzynowa, gdzieś w górach. Troje pracowników zdaje sobie sprawę, iż to może być bardzo ciężka noc. Warunki atmosferyczne są tragiczne i z godziny na godzinę jest coraz gorzej. W końcu jeden z nich jedzie do domu, a Callie i Griffin pozostają na dyżurze. Niestety jest między nimi mały problem. Dziewczyna z całego serca nie znosi chłopaka, gdyż jest on.... Upośledzony. Nie mówi, jak próbuje, to się zacina. Nie wiadomo, jaki ma iloraz inteligencji. Szefowa zatrudnia go tylko z tego względu, iż dostaje dopłaty od państwa i to w jakiś sposób ratuje jej tragiczną sytuację finansową.

Ta noc mogłaby się okazać najnudniejszą ze wszystkich, gdyby nie fakt, iż podjeżdża samochód terenowy, z którego wysiadają strażnicy, którzy przewożą bardzo niebezpiecznego przestępcę. Od tego momentu, życie dwojga ludzi na stacji jest zagrożone i pod znakiem zapytania stoi ich możliwość przeżycia do rana.
Zaczyna się śmiertelnie niebezpieczna gra, której stawką jest życie. Pytanie tylko, kto z nich tę grę wygra??

Karolina przedstawiła nam również drugą historię. Poznajemy Griffina z końca lat sześćdziesiątych, kiedy był małym chłopcem, mieszkającym w małym, przytulnym domku, wraz z rodzicami. Idylla ta trwała do pewnego dnia. Od niego zaczęła się gehenna i niewiarygodne cierpienie. Poznajemy ośrodek leczenia zaburzeń (który istniał w rzeczywistości. Tu jednak odsyłam na Instagrama Karoliny @karolina_wojciak_author, gdzie opowiada ze szczegółami, co tam robiono i dlaczego). Jest to niezmiernie przerażający obraz, a jedna ze scen doprowadziła mnie do płaczu.

I taka jest ta książka. Niby mamy wszystko podane na tacy, kto jest zły, kto bandzior, kto dobry, kto zawinił, a kto się przyczynił. Nie. Nic bardziej mylnego. Z każdą stroną uświadamiamy sobie, iż to kogo osądziliśmy, stawia nas w bardzo złym świetle i stajemy się tymi osobami, które osądzają natychmiast i bez poznania faktów.

Doskonałe spotkanie i już wiem, że stałam się wielką fanką Karoliny i będę musiała nadrobić wszystkie jej książki

Długo mi zajęło sięgnięcie po pierwszą książkę Karoliny Wójciak. Namawiała mnie serdecznie moja koleżanka, no ale wiadomo, stos wstydu ogromny... W końcu jednak, od razu po pojawieniu się na Legimi tej pozycji, postanowiłam się przemóc.

Czy żałuję, że nie poznałam twórczości autorki wcześniej??? Troszkę tak. Jednak na wszystko jest odpowiedni czas i on właśnie nadszedł...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka, która wstrząsnęła moim światem i poruszyła najczulsze struny mojego serca.

Jerzy Wojtala, wspaniały mąż, ojciec czwórki dzieci. Wiedzie wraz ze swoją rodziną cudowne życie, do momentu 18 urodzin, jego najstarszego syna Krzysztofa. Umiera on w bardzo niejasnych okolicznościach i choć wydaje się, iż ta śmierć była zupełnie przypadkowa i durna, to jego o rok młodsza siostra, Monika, nie wierzy w takie dziwne zbiegi okoliczności.
Śmierć najstarszego dziecka wywiera ogromne piętno na rodzinie i chcąc je zmazać, wyprawiają dla Moniki duże przyjęcie urodzinowe, tym razem na jej osiemnaste urodziny.
Monika niestety przez cały rok, drąży sprawę śmierci brata i nie wierzy w ani jedno zapewnienie, iż była ona całkowicie naturalna. Można by się było pokusić o stwierdzenie, iż kieruje się siódmym zmysłem, lub kobiecym instynktem. Sama ma wielkie obawy, przed swoją 18 i ma okropne poczucie, iż nic nie pójdzie po myśli rodziny. Niestety ma rację. Umiera w straszliwy sposób, a od tego momentu wiadomo, iż na rodzinie ciąży klątwa i ktoś postanowił wybić wszystkich jej najmłodszych członków.

Świadkiem tego morderstwa jest również jej partner, policjant Rafał, który od tej pory obsesyjnie będzie szukał mordercy. Pierwsze ślady zaprowadzą go do upośledzonego Tadka, który po śmierci mamy, trafia do ośrodka specjalistycznego. Rafał w swoim samochodzie odnajduje ślady, iż Tadek doskonale przewidział wydarzenia tego dnia.
Od tego momentu zaczyna się wyścig z czasem, gdyż Jerzy uświadamia sobie, iż to, co przydarzyło się jego dzieciom, ma związek z jego przeszłością, za którą musi odpokutować.

Autor niesamowicie sprawnie przeskakuje między wątkami i bohaterami, którzy na pewno nie są nudni. Są wręcz absolutnie fantastyczni i niebanalni. Dysponują również mocami, których wśród normalnych ludzi nie ma co szukać.

Do tego wszystkiego jesteśmy mamieni kłamstwami i fałszywymi tropami, które doprowadzają nas za każdym razem do innej osoby. Zaczynamy obsesyjnie chcieć uratować najmłodsze dzieci i w napięciu śledzimy ich losy.

W tej książce nic nie jest oczywiste, nic nie jest prawidłowe. Mrok, który wychodzi z każdej strony, przenika nas i oblepia swoimi mackami. Nie wiemy, komu możemy ufać, kto jest przyjacielem, a kto swoim największym wrogiem. Świadomość tego co może się wydarzyć, paraliżuje nas. Nie zmienia to jednak faktu, iż książka jest nieodkładalna, gdyż dowiedzenie się, kto i dlaczego mordował, staje się sprawą nadrzędną.

"Plon" trafił już do piątki moich najlepszych przeczytanych w tym roku. Polecam.

Książka, która wstrząsnęła moim światem i poruszyła najczulsze struny mojego serca.

Jerzy Wojtala, wspaniały mąż, ojciec czwórki dzieci. Wiedzie wraz ze swoją rodziną cudowne życie, do momentu 18 urodzin, jego najstarszego syna Krzysztofa. Umiera on w bardzo niejasnych okolicznościach i choć wydaje się, iż ta śmierć była zupełnie przypadkowa i durna, to jego o rok młodsza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Stephen King. Mistrz słowa, mistrz obserwacji, mistrz przekazu. Tym razem postanowił napisać książkę detektywistyczną. Jak wyszło??? Doskonale to powiedzieć mało.

Na samym początku poznajemy przesympatyczną parę, która przypadkowo spotkała się w kolejce o pracę. Jest noc, zimno. Augie Odenkirk przychodzi dość wcześnie, aby stanąć na początku kolejki. Tuz przed nim stoi młoda kobieta Janice Cray, która przyszła tu ze swoją maleńką córeczką. Poświęciłam im chwilę uwagi, bo za chwilę ich życie się skończy. W tłum wjedzie mercedes, który zabierze życie naszej sympatycznej parze oraz paru innym osobom. Tu autor pozwolił nam na wstępie polubić tych ludzi, zacząć im kibicować, by po chwili ich uśmiercić. I nie jest to spojler, gdyż ich historia była za krótka.

My musimy skupić się na mordercy, a także emerytowanym detektywie Billym Hodgesie.

Pan Mercedes, bo tak mówi o sobie morderca, przesyła list do detektywa, chcąc go nakłonić do samobójstwa. Irracjonalnie, list ten wywołuje odwrotny skutek i detektyw powstaje z martwych. Nie dosłownie, lecz jego życie po przejściu na emeryturę wyglądało jak martwe i nic w nim się nie działo. Tak zaczyna się gra, pomiędzy dwoma mężczyznami. Przy czym jednemu wydaje się, iż jest niezmiernie przebiegły i nikt go nie złapie, ba, nawet nie wpadną na jego trop.

Historia biegnie dwutorowo. Z jednej strony Pan Mercedes (my już wiemy, kim jest, gdzie mieszka, co robi). Nie lubimy go, wręcz napawa nas obrzydzeniem.
Z drugiej strony detektyw, który wypadł z obiegu, lecz my widzimy, że niejedno ma w zanadrzu, a łeb nie od parady.

Pan Mercedes chce dokonać jeszcze jednej rzeczy, która uwieńczy jego życie, która pozwoli zapisać jego osobę złotymi zgłoskami w księdze złoli. Ma to być spektakularne wydarzenie i ma przebić wszystko, co do tej pory złego się wydarzyło. Przygotowuje się do tego skrupulatnie, z namaszczeniem, ciągle prowokując detektywa i podważając jego autorytet. Bill nie jest mu dłużny. I tak z wypiekami na twarzy śledzimy ich poczynania, kibicując Billowi i jego dwóm pomocnikom, aby jak najszybciej złapali mordercę.

Nikt nie potrafi pisać jak King. Niby słowa leniwie przepływają, dając nam czas do namysłu, a my mamy wrażenie, jakby przejeżdżało rozpędzone Pendolino i nie zamierzało się zatrzymać. Do tego doskonałe nakreślenie charakterologiczne postaci i wywleczenie ich słabości. Gra, którą obserwujemy. Jakbyśmy byli w kinie i zjadając popcorn, wstrzymywali co chwilę oddech. Chciałoby się więcej i na szczęście na tej jednej książce się nie skończyło.

Stephen King. Mistrz słowa, mistrz obserwacji, mistrz przekazu. Tym razem postanowił napisać książkę detektywistyczną. Jak wyszło??? Doskonale to powiedzieć mało.

Na samym początku poznajemy przesympatyczną parę, która przypadkowo spotkała się w kolejce o pracę. Jest noc, zimno. Augie Odenkirk przychodzi dość wcześnie, aby stanąć na początku kolejki. Tuz przed nim stoi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Południowoamerykańscy pisarze mają to do siebie, że piszą książki, które wstrząsają nami dokumentnie. I tak jest tym razem. Santiago Roncagliolo zabrał nas do Peru z lat 90. Lat kiedy krajem tym targały zamieszki, bomby wybuchały na każdym kroku, a rodzice musieli poradzić sobie nie tylko z ciężką sytuacją w swoim państwie, ale przede wszystkim wychować swoje dzieci, co nie było łatwe.

I tak poznajemy głównych bohaterów. Manu, Moco, Carlos i Beto to całkiem mali chłopcy chodzący do jezuickiej szkoły i borykający się ze wszystkimi problemami, typowymi dla ich pokolenia. Niestety dochodzi jeszcze jeden problem w postaci ich nauczycielki. Panna Pringle jest bardzo specyficzną osobą, która od młodzieży wiele wymaga. Jeśli coś ją przerasta lub nie radzi sobie z czymś, wybiera rozmowy z rodzicami. A ta czwórka ma wiele powodów, aby taka rozmowa nie miała absolutnie miejsca. Moment, kiedy Panna Pringle informuje ich o przygotowaniu rodziców na jej przyjście i w związku z tym na obowiązkową obecność, jest momentem przesądzającym o jej losie.

Od tej chwili już nic nie idzie, tak jak powinno. Chłopcy robią coś, co będzie rzutowało na ich życie, wybory, wspomnienia. Wszystko idzie źle, a im bardziej się starają załagodzić sytuację, tym bardziej lawinowo wszystko się sypie. Panna Pringle potrafi doskonale manipulować ich uczuciami. Zna ich słabe strony, tajemnice ich rodzin. Nie boi się mówić, a im więcej mówi, tym jest gorzej. Nauczycielka widzi ich wady, skandaliczne zachowanie. A oni pragną, aby nikt ich nie postrzegał jako oferm, które nic nie potrafią.
Poznajemy każdego z chłopców, ich lęki, pragnienia, marzenia. Szaleje w nich burza hormonów, w domach dzieje się źle. Nie mają z kim porozmawiać, a rozmowy między nimi są skrajnie nieodpowiedzialne, jak to u młodych chłopców bywa. Czujemy ich skrajną rozpacz i niemoc. Widzimy ich marne próby załagodzenia sytuacji. Współczujemy im i wbrew pozorom nie oceniamy.

Autor dał nam historię, która jest nie tylko kryminałem. Jest doskonałym studium psychiki ludzkiej. Do tego wszystkiego daje nam obraz Peru targanego przemocą, ludzi pijących na potęgę, a także mających PTSD. Wszystko to ogromnie rzutowało na kształtowanie młodych charakterów i postrzeganie przez chłopców rzeczywistości. To nie były dzieci, które mają normalne domy. To była walka o przetrwanie. Tylko najsilniejsi wygrywali.

Przejmujący obraz, pozostający w naszych głowach. Literatura najwyższego lotu. Książka, o której nigdy nie zapomnimy.

Południowoamerykańscy pisarze mają to do siebie, że piszą książki, które wstrząsają nami dokumentnie. I tak jest tym razem. Santiago Roncagliolo zabrał nas do Peru z lat 90. Lat kiedy krajem tym targały zamieszki, bomby wybuchały na każdym kroku, a rodzice musieli poradzić sobie nie tylko z ciężką sytuacją w swoim państwie, ale przede wszystkim wychować swoje dzieci, co nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zaczyna się bardzo imprezowo. Dwie koleżanki spotykają się na popijawę, wracają do domu jednej z nich, a potem... jedna z nich umiera.
Śmierć ta jest najgłupsza i najbardziej idiotyczna. Wydaje nam się, że o takim końcu czytamy tylko w książkach i jest ona wręcz wymysłem, a jednak... można się zadławić i często nie wiedzielibyśmy, jak sobie z takim przypadkiem poradzić.

Athena Liu, młoda Azjatka, pisarka, która zawładnęła rynkiem czytelniczym umiera na oczach swojej koleżanki po fachu Juniper Hayward, która owszem była jej koleżanką, ale czy najlepszą??? I tu zaczyna się książka, która pokazuje nam losy obu dziewczyn, historię ich poznania, a także drogę kariery, krótkiej, bo krótkiej, ale bardzo obiecującej. No dobra, tylko jedna z nich miała taką drogę, a druga jej zazdrościła. Juniper nie była zawistną osobą, była raczej rozgoryczoną dwudziestokilkulatką, której los pchnął w ręce rękopis, a ona postanowiła tę szansę wykorzystać. Czy było to moralnie poprawne??? No właśnie. Doskonałe pytanie, na które autorka próbuje nam odpowiedzieć. Przez całą książkę mamy wrażenie, że nie wiemy, czy tak naprawdę osądzić naszą główną bohaterkę, czy jej bardzo współczuć. Emocje targają nami nieprzerwanie i w momencie, kiedy jesteśmy pewni, że mamy do czynienia z czarnym charakterem, zaraz jest zwrot i jesteśmy po jej stronie, aby za chwilę ponownie ją znienawidzić.

Tak bardzo skupiamy się na samej osobie Juniper, że tak naprawdę ucieka nam wątek najważniejszy, a mianowicie funkcjonowania świata rynku wydawniczego, a tym bardziej social mediów, w których istniejemy, publikujemy, jesteśmy aktywni. Dobrze, jeśli robi to co kochamy, a nie wylewamy jad i nienawiść na kogoś, na tyle skutecznie, aby nie chciało mu się już więcej żyć. A tak niestety jest bardzo często i słabo sobie z takim hejtem radzimy.

Pojawia się również kolejne pytanie. Jak wiele jesteśmy w stanie zrobić, aby postawić na swoim, aby zakopać prawdę pod dywan, schować trupa do szafy i zapomnieć o nim.
Jeśli pojawi nam się takie pytanie, pamiętajmy o jednym. Internet nie zapomina. W internecie nic nie ginie. Tylko od nas zależy czy własną porażkę będziemy mogli przekuć we własny sukces.

Książka dla jednych przegadana, dla innych fenomen zeszłego roku. Ja mam myśl, że gdyby mężczyzna napisał książkę o tej samej tematyce, miałaby ona około 200 stron. My kobiety lubimy dzielić włos na czworo i uwielbiamy wyczerpująco pisać na interesujący nas temat. Tak właśnie uczyniła Rebecca i troszkę tę książkę rozwlekła, jednakże po spokojnym przemyśleniu, dochodzę do wniosku, że było to potrzebne i celowe.

Pozycja, o której będziemy bardzo długo rozmawiać i przejdzie do książek, obok których nigdy nie można przejść obojętnie.

Zaczyna się bardzo imprezowo. Dwie koleżanki spotykają się na popijawę, wracają do domu jednej z nich, a potem... jedna z nich umiera.
Śmierć ta jest najgłupsza i najbardziej idiotyczna. Wydaje nam się, że o takim końcu czytamy tylko w książkach i jest ona wręcz wymysłem, a jednak... można się zadławić i często nie wiedzielibyśmy, jak sobie z takim przypadkiem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka, którą wygrzebałam gdzieś na półce jednej z wrocławskich bibliotek. Przyciągnął mnie tytuł, bo o autorce nie słyszałam nigdy nic.

Lubię ten moment, kiedy zastanawiam się, czy to, co wygrzebałam, będzie świetne, czy też na tyle słabe, że powinno jednak dalej zostać tam, gdzie było...
Tym razem jednak intuicja mnie nie zawiodła i przeczytałam dobry kryminał, w którym nie szaleje seryjny morderca i media informują o zagrożeniu, ostrzegając, aby po zmroku nie wychodzić na ulicę. Nie... tym razem jest zupełnie inaczej.

W berlińskim zoo grupa dzieci zauważa na wybiegu pekari...ludzką dłoń. Na miejsce przybywa policja, a wśród nich jest ona Sanela Beara, która próbuje ogarnąć chaos, ale przede wszystkim rozmawia z dwoma dziewczynkami, które, jak to dzieci są bardzo rozmowne, ale i też, a może przede wszystkim bardzo spostrzegawcze, Mówią one, że widziały klauna. Niestety nikt nie bierze ich słów na poważnie, bo tylko one go widziały, więc można by uznać, iż to jest tylko ich wytwór wyobraźni lub też chęć zwrócenia na siebie uwagi.
Sanela przeprowadza również rozmowę z Charlie Rubin, która ma w zoo bardzo niewdzięczną pracę. Hoduje dla innych zwierząt, te maleńkie na pożarcie. Smutna praca i smutek wylewa się również z pracownicy. Sanela ma jedną wadę dla ludzkości, a zaletę dla policji, jest niesamowicie dociekliwa. To doprowadza do ataku na nią i prawie zostaje pozbawiona życia, gdyż odkryła coś, czego absolutnie nie powinna.

Po tym ataku Charlie trafia do aresztu, a także pod obserwację psychiatryczną znakomitego profesora Gabriela Brocka i jego młodego, niedoświadczonego asystenta Jeremiego Saalera. Podczas spotkań dowiadują się, iż Charlie ma siostrę, która jest weterynarzem.
Dowiadują się również, iż wszystko, co się dzieje z Charlie, zaczęło się w maleńkiej wiosce Wendisch Bruch, położonej gdzieś w Brandenburgii.

Drogi Cary-siostry Charlie, Saneli i Jeremiego spotykają się właśnie w tej maleńkiej wioseczce, gdzie mieszkańców już nie ma, a pozostały tylko duchy przeszłości.

I tak- był to kryminał, który leniwie prowadził nas przez żmudne śledztwo, strona po stronie. Po jego przeczytaniu można tylko pochylić głowy nad tym, jak bardzo nie znamy siebie i swoich sąsiadów, lub też jak bardzo przymykamy oczy na wszystko, co się wokół nas dzieje. Przerażająca wizja małomiasteczkowości i bycia ślepym na wydarzenia i konsekwencje.
Do tego przychodzi refleksja, że my ludzie potrafimy czasami przymknąć oko, aby sprawy zostały pogrzebane, schowane na dno szafy i zgniły tam, na tyle skutecznie, aby nikt ich nigdy nie odnalazł.

Pomimo że książka jest troszkę starsza, polecam gorąco.

Książka, którą wygrzebałam gdzieś na półce jednej z wrocławskich bibliotek. Przyciągnął mnie tytuł, bo o autorce nie słyszałam nigdy nic.

Lubię ten moment, kiedy zastanawiam się, czy to, co wygrzebałam, będzie świetne, czy też na tyle słabe, że powinno jednak dalej zostać tam, gdzie było...
Tym razem jednak intuicja mnie nie zawiodła i przeczytałam dobry kryminał, w którym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Fantazy, na które większość czekała z zapartym tchem. Fantazy, którego jeszcze nie czytaliśmy. Czy na pewno? Czy rzeczywiście jest takie doskonałe?

Muszę przyznać, iż książkę czytało mi się doskonale. Fajna historia, wartka akcja. Dużo się działo. Bardziej jednak skłaniałbym się ku temu, iż jest to pozycja skierowana do młodych ludzi, a nie do nas troszkę starszych.

Violet Sorrengail całe swoje życie poświęciła na przygotowanie się, aby trafić do Kwadrantu Skrybów i zająć się studiowaniem książek i pisaniem. Jej matka, głównodowodząca ma jednak całkowicie odmienne plany i młoda dziewczyna musi im sprostać i dostać się do elity Navarry, a mianowicie pozostać jeźdźczynią smoków. Jest to niesamowicie ambitny cel, gdyż Violet jest drobna, niewyćwiczona i do tego jest krainą łagodności. Ma jednak swoja tajną broń, którą bardzo chętnie wykorzystuje i jest nią jej inteligencja i spryt. Te właśnie cechy pozwalają jej, na przetrwanie najgorszych dni, niczym z koszmaru. A szkoła wojskowych w Basgiacie, to nie jest szkoła z internatem, dla bogatych dzieci. Tam rządzą się inne prawa, albo dajesz radę, albo giniesz. Rodzice wysyłają tam swoje dzieci z pełną świadomością, iż mogą ich już więcej nie zobaczyć...

Do tego wszystkiego Violet ma niezliczoną ilość wrogów, ze względu na swoje pochodzenie. Nie ma dziewczyna lekko, ani jednego dnia.

Najtrudniejszym dniem, okazuje się jednak ten, w którym muszą poznać smoki i wytworzyć z nimi więź. Ten, kto tego dokona, ma swojego przyjaciela na całe życie i to dosłownie, jeśli zginie smok..... jeździec zginie również. Żadnej taryfy ulgowej.

Największym zdziwieniem jest, gdy ta niedoświadczona "miernota", okaże się najbardziej wybraną. To powoduje, iż musi na siebie uważać jeszcze bardziej. Z każdej strony ktoś czyha na jej życie lub życzy jej śmierci.
Niestety Violet, jakby tego było mało, dowiaduje się, iż dowódcy wiele przed nimi ukrywają. To, co do tej pory uważała za pewnik, jest czymś zupełnie innym.

W książce jest wiele przemocy, rozlewu krwi, czyli tego czego w Fantazy nie brakuje. Jest również wątek romantyczny, a właściwie niezmiernie ociekający seksem, jednakże autorka na początku swojej książki, umieściła wzmiankę, iż czytelnicy wrażliwi na takie tematy, nie powinni jej czytać. Uważam to na plus, bo nawet gdyby ktoś chciał wybrać tę pozycję na prezent, mógłby się dobrze zastanowić nad kupnem.

Generalnie nie ukrywam, iż czekam na drugą część i jestem niezmiernie ciekawa, jak potoczą się dalsze losy Violet, Xadena i ich smoków, a także jak rozwiną się wątki z końcówki książki, którymi autorka nas uraczyła i pozostawiła w wielkiej nieświadomości.

Fantazy, na które większość czekała z zapartym tchem. Fantazy, którego jeszcze nie czytaliśmy. Czy na pewno? Czy rzeczywiście jest takie doskonałe?

Muszę przyznać, iż książkę czytało mi się doskonale. Fajna historia, wartka akcja. Dużo się działo. Bardziej jednak skłaniałbym się ku temu, iż jest to pozycja skierowana do młodych ludzi, a nie do nas troszkę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

O tej książce jest i będzie jeszcze długo głośno. Piotr Kościelny z wielkim pietyzmem opisał lata dziewięćdziesiąte, gdzie raczkujący kapitalizm powoli wchodził na polskie salony, a nietolerancja i zwykłe zacietrzewienie dalej rozpychało się łokciami.

Szymek Dąbrowski ma 15 lat. Pewnego dnia, jego sąsiad, wyprowadzając psa, widzi, jak młody chłopak przechodzi obojętnie obok niego i wchodzi na tory, aby po chwili umrzeć pod kołami pociągu. Ogromna tragedia dla całej rodziny, ale przede wszystkim dla jego brata Tomka, który wie, dlaczego młody podjął taką decyzję. Sam targany ogromnymi wyrzutami sumienia, wchodzi na dach wieżowca i skacze. Jednego tygodnia, rodzice stracili dwoje dzieci. Tragedia tak niewyobrażalna, że należałoby zadać sobie pytanie, jak można dalej żyć z taką świadomością.

Sprawą samobójstw interesuje się komisarz Piotr Żmigrodzki, który jest starym wygą, ale niestety po ogromnych przejściach. Chleje na umór, a to za sprawą śledztwa sprzed kilkudziesięciu lat, gdzie wraz ze swoim partnerem wsadzili za kratki niewinnego człowieka i doprowadzili do jego skazania, a potem śmierci. Od tego czasu komisarz nie mógł uciszyć sumienia, więc postanowił je sukcesywnie zapijać hektolitrami wódy. Dołącza do niego młody policjant, przeniesiony z innego wydziału i od tej pory muszą razem stawiać czoła wszystkim sprawom. Sawicki jest dla niego przeciwwagą, i to on widzi w swoim nowym partnerze ogromne możliwości, pod warunkiem że ten przestanie pić.

Autor przetargał nas przez tę książkę i temat, który stał się tutaj tak bardzo dyskusyjny. Lata dziewięćdziesiąte były naprawdę ciężkimi czasami pod każdym względem. Kto żył w tych czasach i miał do czynienia z różnymi subkulturami, ten dokładnie wie, jaki był klimat i jakie poglądy panowały na ulicach miast.
Nikt nie mógł przyznawać się do słabości, a do tego, że podoba mu się osoba tej samej płci, to należało zapomnieć i zakopać w najgłębszych czeluściach. Gdyby ktoś się dowiedział, osoba odstająca od innych nie miałaby życia, dokładnie tak jak Szymek.

Dzisiaj może to być dla nas niezrozumiałe, ale żyliśmy w takich, a nie innych czasach i możemy się cieszyć, że tolerancja w narodzie jest coraz większa, choć jak wiemy z gazet i internetu, niestety w naszym kraju pozostaje jeszcze wiele do życzenia.

Co do "Szymka". Książka brutalna, mroczna, duszna. Hejt i nietolerancja wylewa się z każdej strony, a nam pozostaje tylko wstyd, gdyż ta właśnie historia nie jest wyssana z palca, a wzięta z życia.

Do tego wszystkiego ból rodziców po starcie dwójki dzieci i ich sposób na przetrwanie. Silni ludzie, choć los złamał ich w najokrutniejszy sposób. Dla mnie nie do wyobrażenia.

Jest to jedna z tych książek, które zapadną w naszych głowach na zawsze, które nie pozwolą nam spać i przejść obojętnie. Po jej przeczytaniu powinniśmy zadać sobie pytanie, czy może ktoś z naszych bliskich nie boryka się z takim problemem, abyśmy mogli w porę zareagować i pomóc. Rozejrzeć się uważniej, a być może ktoś dzięki nam będzie mógł dalej żyć.

O tej książce jest i będzie jeszcze długo głośno. Piotr Kościelny z wielkim pietyzmem opisał lata dziewięćdziesiąte, gdzie raczkujący kapitalizm powoli wchodził na polskie salony, a nietolerancja i zwykłe zacietrzewienie dalej rozpychało się łokciami.

Szymek Dąbrowski ma 15 lat. Pewnego dnia, jego sąsiad, wyprowadzając psa, widzi, jak młody chłopak przechodzi obojętnie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Jestem wielką fanką Wojciecha Chmielarza i czytam go bardzo regularnie, jednakże dopiero po ponad roku sięgnęłam po drugą część z serii Detektyw Dawid Wolski. Niepotrzebnie czekałam, gdyż to, co dostałam w tej części, powaliło mnie na kolana. I chyba mam wrażenie, że autor pisał bardziej dosadnie wcześniej, a jego bohaterowie byli niesamowicie wyraźni i nieszablonowi.

Dawid dostaje tym razem zlecenie od swojego kolegi Adama Górnika, prokuratora, który po sprawie z Alicją -odsyłam do tomu pierwszego-Wampir, jest bohaterem, a tylko oni obaj wiedzą, jak było naprawdę. Detektyw nie ma innego wyjścia, jak podporządkować się woli "kolegi", gdyż bardzo cienko przędzie i praktycznie nie ma możliwości znalezienia nowego zlecenia. Zlecenie to otrzymuje, po tym, jak do Adama Górnika zadzwonił Korsarz, jego były kolega szkolny, który.... nie żyje od wielu lat. Mało tego, w miejscu, gdzie było jego ciało, policjanci znajdują ciało kilkunastoletniej dziewczynki. Nic się nie zgadza, a ktoś wie o wiele więcej, niż powinien. Nikt nie wie, że prokurator ma wiele za uszami, a tajemnice, które skrywa, nikomu się nie przysłużą, a tym bardziej jemu.

W śledztwie pomaga mu dzielnie Marta, która zamieszkała u Dawida i stała się jego jedynym i najlepszym przyjacielem. Pytanie tylko, czy Dawid może mieć przyjaciół, a jeśli już, to czy potrafi ich przy sobie zatrzymać???

Detektyw spotyka się z dawnymi kolegami ze szkoły, których drogi dawno temu się rozeszły, a teraz zrządzeniem losu, drogi te stały się jedną i wszyscy podążają w jednym kierunku.
Muszą odkryć, co wydarzyło się w 1996, kiedy byli łebkami. Bill, Karolina, Eldrich łączy ich wspólna historia, a teraz ma ona szansę na swój finał.

Ta książka była bardzo brutalna. Może nie tyle w morderstwa, których aż tak wiele nie było, ale w taki ludzki, smutny sposób. Autor niesamowicie potrafi opisać historie ludzkie, a my czujemy ich ból, biedę, rozpacz i rozczarowanie. To jest wręcz namacalne. Dla mnie Wojciech Chmielarz jest mistrzem słowa, prowadzi nas przez labirynt ludzkich zachowań, podsuwa mylne tropy, by na koniec sprzedać zakończenie, którego absolutnie się nie spodziewaliśmy.

To nie jest tylko kryminał, to jest rys psychologiczny dzieci, które mieszkały w biednych domach, gdzie przemoc i alkohol często były na pierwszym miejscu. Te dzieciaki, radziły sobie, jak umiały, choć potem ponosiły konsekwencje swoich czynów przez całe życie. Jednym się udało, innym nie, czyli tak jak w życiu. Dlatego tak bardzo książki Chmielarza są realne i przemawiają do nas. Doskonale smutna historia, z zatrważającym zakończeniem.

Jestem wielką fanką Wojciecha Chmielarza i czytam go bardzo regularnie, jednakże dopiero po ponad roku sięgnęłam po drugą część z serii Detektyw Dawid Wolski. Niepotrzebnie czekałam, gdyż to, co dostałam w tej części, powaliło mnie na kolana. I chyba mam wrażenie, że autor pisał bardziej dosadnie wcześniej, a jego bohaterowie byli niesamowicie wyraźni i nieszablonowi....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zachęcona recenzjami, nie zastanawiałam się i zaczęłam czytać. Przyznam się szczerze, że początek był dla mnie katorgą. Tekst mi się dłużył i nie miałam poczucia, że autorka do czegoś zmierza. Pomyślałam sobie, że może jednak warto dalej brnąć w tę historię. To była świetna decyzja, a losy kobiet, które dzieliło ponad trzysta lat, wciągnęły mnie tak, że byłam gotowa zarwać nockę, aby poznać zakończenie.

Helen Watt jest profesorką, specjalizująca się w kulturze żydowskiej. Jest tuż przed emeryturą, a do tego zdrowie bardzo jej nie sprzyja. Któregoś dnia, odzywa się do niej jeden z jej studentów i informuję ja, iż w swoim domu znalazł pod schodami dokumenty i być może będzie mogła mu pomóc w określeniu, czy jest to zwykły szmelc, czy też odnaleziono skarb. Helen udaje się tam, wraz z amerykańskim doktorantem Aaronem. Nie można byłoby spotkać większych przeciwieństw. Ona poważna pani, bez grama poczucia humoru, on Amerykanin, nieustająco kpiący ze wszystkiego i wszystkich. A jednak Ci dwoje znajdują nić porozumienia i pochylają dzień za dniem głowy, nad dokumentami, które okazały się zapiskami skryby żydowskiego z XVII wieku, a konkretnie z lat 1665-1667.

Dokumentami tymi interesuje się również inna grupa naukowców i tak obserwujemy wyścig pomiędzy nimi i ich poczynaniami.

Historia ta jest historią dwutorową, więc oprócz starszej pani profesor, poznajemy również młodą dziewczynę Ester, która przybyła do Londynu ze swoim rabinem, a wkrótce stała się jego skrybą, gdyż jej brat porzucił ich, dla innych zajęć. Już sam fakt, iż kobieta jest skrybą, jest niezmiernie istotny dla nauki, gdyż do tej pory nie odnaleziono dowodów na to, aby właśnie kobiety mogły być osobami na tyle wykształconymi w tamtych czasach, aby zająć się zapisywaniem myśli swojego nauczyciela.

Ester nie tylko przepisuje słowa rabina, ona również myśli samodzielnie, a jej wnioski mogą przyprawić o ból głowy, lub też o jej całkowite skrócenie. To wszystko, co naukowcy odnajdują w zapiskach znalezionych w schowku, jest ewenementem.

W całej tej niezwykłej historii niezmiernie ważne są też wydarzenia w Londynie, kiedy to przywleczono na okrętach dżumę, która zabiła setki tysięcy ludzi, a następnie zniknęła, strawiona pożarami, które zabiły kolejne tysiące. Ciężkie to były czasy, dla tego cudownego miasta. Choć ten Londyn, który znamy teraz, w ówczesnych czasach był siedliskiem chorób, biedy, brudu i niesamowitych podziałów klasowych.

Helen zaś, jest kobietą, która kiedyś kochała, a swoją miłość poświeciła ze strachu, z niewiedzy, z wygody. Nie nam osądzać, gdyż los dotknął ją niezmiernie, a ja miałam dla niej wiele zrozumienia i czasami było mi jej po prostu żal. Niezwykle dumna to kobieta, pomimo wielu przeciwności. Jej determinacja w znalezieniu prawdy, jest godna pochwały, a ja wiem, że dzięki takim osobom, jak Helen Watt, dzięki ich uporowi i drobiazgowości, mogę poznać historię świata, zapisaną gdzieś przez kogoś, a następnie przez nich odkrytą.

Książka nie była łatwa i nie miała łatwych odpowiedzi. Sam temat przyznaję, jest mi całkowicie obcy, gdyż nigdy nie interesowałam się kulturą żydowską, więc tym bardziej wniosła w moje życie dużo, poszerzając moje horyzonty. Śledzenie losów obu kobiet, a także Aarona, było niesamowicie ekscytujące, chociaż nie ma tu szalonej akcji, ani niesamowitych zwrotów. Widać jednak, iż autorka poświęcając parę lat na napisanie tej pozycji, wgryzła się w temat bardzo dogłębnie, starając się naświetlić nam temat, wcale nie tak popularny.

Mnie zainteresował na tyle, że poświęcę trochę czasu, na poszperanie w internecie i dowiedzenie się czegoś więcej na tematy zawarte w tej książce.

Zachęcona recenzjami, nie zastanawiałam się i zaczęłam czytać. Przyznam się szczerze, że początek był dla mnie katorgą. Tekst mi się dłużył i nie miałam poczucia, że autorka do czegoś zmierza. Pomyślałam sobie, że może jednak warto dalej brnąć w tę historię. To była świetna decyzja, a losy kobiet, które dzieliło ponad trzysta lat, wciągnęły mnie tak, że byłam gotowa zarwać...

więcej Pokaż mimo to