Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Szczerze mówiąc nie rozumiem skąd aż taka krytyka w stosunku do tej książki. Jasne, fabuła nie jest z fajerwerkami. Nie spodziewajcie się po niej czegoś mega nieoczekiwanego. Historia jest prosta, przesłanie również i to jest w niej najlepsze.
Kobieta budzi się na cmentarzu. Ma amnezję. Zaprzyjaźnia się z policjantem, pół indianinem o imieniu Will. On pomaga jej znaleźć męża - jednego z najlepiej zapowiadających się aktorów Hollywood - Alexa. Życie jak z bajki ? Nie do końca. W pierwszej części dowiadujemy się że Cassie jest maltretowana i mąż znęca się nad nią fizycznie. W drugiej dostajemy informację o ich wspólnej przeszłości. Tutaj wszystko toczy się jak w jednym z filmów Alexa. Ona jako jedyna nie traktuje go jak Boga, więc on się w niej zakochuje. Piękne podróże, kolacje i w końcu ślub. Tu zaczyna się akcja, ale nie będę zdradzać więcej tajemnic.
Trochę o minusach. Prawdą jest, że autorka mało dogłębnie przedstawia uczucia Cassie, ale za to Alex jest postacią zbudowaną w sposób bardzo dobry i tu nie ma się do czego przyczepić. Po za przesłaniem o przemocy rodzinnej mamy też tu problemy na tle rasowym.
Absolutnie genialne są legendy między poszczególnymi częściami! To nadaje niesamowity klimat tej książce.
Podsumowując, nie uważam, że był to stracony czas. Jest to druga książka przeczytana przeze mnie tej autorki ale z pewnością nie ostatnia.

Szczerze mówiąc nie rozumiem skąd aż taka krytyka w stosunku do tej książki. Jasne, fabuła nie jest z fajerwerkami. Nie spodziewajcie się po niej czegoś mega nieoczekiwanego. Historia jest prosta, przesłanie również i to jest w niej najlepsze.
Kobieta budzi się na cmentarzu. Ma amnezję. Zaprzyjaźnia się z policjantem, pół indianinem o imieniu Will. On pomaga jej znaleźć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie zachwyca - tak mogę streścić całą moją opinię.
To pierwsza książka Cobena po jaką sięgnęłam. Z tym autorem wiązałam bardzo duże nadzieje i niestety kompletnie się zawiodłam. Myślałam, że będzie to coś spektakularnego.. ale cóż.
Główna postać - Myron Bolitar, wcale mnie do siebie nie przekonuje. Generalnie jest bezosobowy, brak mu charakteru. Jak większość postaci w tej książce. Wszystko zrzucam na autora Harlana. Tak szczerze mówiąc jedyna osoba, którą zrozumiałam i zapamiętałam to Frank Junior. No i Clu Haid, ale on nie żyje (ku mojej rozpaczy). Oni mają .. to coś, czego brakuje innym.
Nie chłonęłam tej książki jak powietrza. Czasem wręcz zmuszałam się, żeby ją doczytać. Toteż "zaskakujące zakończenie, którego nie domyśli się nawet najbardziej przenikliwy czytelnik" nie powaliło. Najdziwniejsze było zmuszanie przez Sophie Myrona do wyjaśnień jej zachowania i motywacji. Nie ogarniam ! Facet wie czym się kierowała lepiej niż ona sama. Krótko mówiąc koniec bez fajerwerków.
Jednak myślę, że dam Harlanowi Cobenowi drugą szansę i przeczytam jego powieść "Nie mów nikomu", mam nadzieję że tym razem mnie nie zawiedzie.

Nie zachwyca - tak mogę streścić całą moją opinię.
To pierwsza książka Cobena po jaką sięgnęłam. Z tym autorem wiązałam bardzo duże nadzieje i niestety kompletnie się zawiodłam. Myślałam, że będzie to coś spektakularnego.. ale cóż.
Główna postać - Myron Bolitar, wcale mnie do siebie nie przekonuje. Generalnie jest bezosobowy, brak mu charakteru. Jak większość postaci w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Arcydzieło. Bo do czego tu się przyczepić? Absolutnie idealna książka w każdym calu. Dla mnie jako Polki, czyta się to jeszcze lepiej. To jest coś, czego jeszcze nie było. Brak słów!

Arcydzieło. Bo do czego tu się przyczepić? Absolutnie idealna książka w każdym calu. Dla mnie jako Polki, czyta się to jeszcze lepiej. To jest coś, czego jeszcze nie było. Brak słów!

Pokaż mimo to


Na półkach:

"Piękni i martwi" - deja vu, czyli jak streścić fabułę wszystkich poczytnych książek fantasy o nieśmiertelnych.

Książka to debiut pani Yvonne Woon, i szczerze mówiąc daje się to wyczuć od początku. Ciężko mi było wbić się w narrację głównej bohaterki Renee. Nasuwa się również brak konsekwencji, czyli brak następstwa wydarzeń, ale o tym później.

Historia rozpoczyna się od śmierci rodziców. Już na początku czułam, że to mi coś przypomina. Podobieństwo wiążę się z książką L.J. Smith "Pamiętniki Wampirów", kiedy to Elena zostaje sierotą. Od tej pory życie i zachowanie bohaterek obu tych książek zmienia się diametralnie. W konsekwencji śmierci jej rodziców (w którą oczywiście nie wierzy), pojawia się bogaty dziadek, który zapisuję ją do Akademii Gottfrieda. Szkoła sama w sobie zaczyna mi natomiast przypominać tą, z książki Claudii Gray "Wieczna Noc".
No i wreszcie pojawia się on - Dante Berlin. Oczywiście ten sam schemat - piękny, bystry, tajemniczy, samotny. Outsider, do czasu. Z niewiadomych powodów zaczyna rozmawiać z Renee i tylko z nią. Skąd to znamy? "Zmierzch" Stephenie Meyer. W pewnych sytuacjach chce z nią być, z drugiej odrzuca ją. Do znudzenia przypomina to Edwarda i Bellę. Utwierdziła mnie w tym pewna sytuacja, gdy to Renee dotknęła przez przypadek lodowatej dłoni Dantego, a ten z przerażeniem ją cofnął.
Jej domysły co do tego, że jej ukochany jest kimś innym potwierdzają się, kiedy Dante przypadkowo się skaleczył. Przekonana, że będzie krwawił chciała to zatamować, jednak wtedy żadnej rany tam nie było. Znów więc wracamy do "Pamiętników Wampirów".
Oczywiście z czasem, odkrywa co jest nie tak. Przez przypadek i dzięki informacjom od dziadka. Cóż, przewidywalne.
Rozwiązanie zagadki też nie było trudne, gdyż od pewnego momentu po prostu wiedziałam co się będzie dalej działo i poirytowana czekałam, aż bohaterka to odkryje.
Jednak oprócz wad, są też i plusy. Następuję parę zwrotów akcji, chociaż źle opisanych, to widzę w pani Yvonne Woon potencjał. Musi jednak trochę popracować nad tokiem wydarzeń. Gdyż zdziwił mnie nagle "fakt, że żył dwa razy dłużej, niż ja", a dopiero na następnej stronie znajdujemy odpowiedź na jakże popularne pytanie "ile tak naprawdę ma lat".
Zakończenie, choć wydawało się z początku przewidywalne i banalne, zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni z ostatnim akapitem tekstu.

Raczej nie skuszę się na przeczytanie następnej części. Wolę zachować dobre odczucia z końcówki książki, a o reszcie zapomnieć.

"Piękni i martwi" - deja vu, czyli jak streścić fabułę wszystkich poczytnych książek fantasy o nieśmiertelnych.

Książka to debiut pani Yvonne Woon, i szczerze mówiąc daje się to wyczuć od początku. Ciężko mi było wbić się w narrację głównej bohaterki Renee. Nasuwa się również brak konsekwencji, czyli brak następstwa wydarzeń, ale o tym później.

Historia rozpoczyna się od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Twarz Sary".. Cóż, trudna jest to książka, ponieważ "tajemnica pozostaje niewyjaśniona i brak zakończenia". Poznajemy historię Sary Carter z różnych perspektyw. Daje to sposobność świeżego spojrzenia na sytuację. Nie układa się to w jedną ciągłą historię, przez nowe fakty, które wnoszą poszczególni bohaterowie.
Trudno mi było wczuć się w rolę Sary, przez jej skomplikowaną osobowość. Natomiast treść sama w sobie nie sprawia najmniejszych trudności. Co więcej, nie można się od niej oderwać ! Myślę, że wprowadzenie wielu perspektyw i tej relacji z video bloga Sary jest zabiegiem absolutnie genialnym.
Historia opowiedziana w książce jest tak nierealna i nierzeczywista... Chociaż wiem, że to się zdarzyło na prawdę to ciężko jest mi w to uwierzyć. Cały czas starałam się wejść w psychikę Heata i Sary, jednak są to osoby tak specyficzne. Kiedy wydawało mi się, że już zaczynam ich rozumieć zupełnie mnie zaskakiwali i zabawa zaczynała się od nowa.
Brak mi słów uznania za epilog ! Znakomite zwięczenie książki. Ukłony dla autora i Lucy za to, że to dzięki niej epilog jest epilogiem.
Zachęcam wszystkich do przeczytania tej książki, pomimo że nie jest rozchwytywana na prawdę warto.

"Twarz Sary".. Cóż, trudna jest to książka, ponieważ "tajemnica pozostaje niewyjaśniona i brak zakończenia". Poznajemy historię Sary Carter z różnych perspektyw. Daje to sposobność świeżego spojrzenia na sytuację. Nie układa się to w jedną ciągłą historię, przez nowe fakty, które wnoszą poszczególni bohaterowie.
Trudno mi było wczuć się w rolę Sary, przez jej skomplikowaną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka jest bardzo fajna . Kto zaczął sagę , na pewno nie może się od niej oderwać. Miasto Szkła napisane jest świetnie, trzyma w napięciu i wszystko łączy się w logiczną całość. Zabawne dialogi , ciekawe postacie . Jedyne co mi przeszkadzało to ciągle powtarzające się słowa: "spiorunował/a go wzrokiem".

Książka jest bardzo fajna . Kto zaczął sagę , na pewno nie może się od niej oderwać. Miasto Szkła napisane jest świetnie, trzyma w napięciu i wszystko łączy się w logiczną całość. Zabawne dialogi , ciekawe postacie . Jedyne co mi przeszkadzało to ciągle powtarzające się słowa: "spiorunował/a go wzrokiem".

Pokaż mimo to


Na półkach:

Sięgnęłam po tą książkę, ponieważ poleciła mi ją koleżanka. Po przeczytaniu krótkiego jej opisu postanowiłam ją przeczytać. Na początku rzeczywiście czytanie szło bardzo powoli, jednak później coraz bardziej zagłębiałam się w fabułę i trudno mi było przerwać . Tym przełomowym momentem był przyjazd Rose do zamku du Merle de la Tour d’Argent.
Dość ciekawa fabuła, wciągająca historia oraz dobrze dobrane postacie. Kilka słów w języku francuskim zdecydowanie nadało książce charakter. Narastające emocje, parę nieoczekiwanych zwrotów akcji sprawiły, że parę razy miałam mały dreszczyk na plecach. To tyle jeżeli chodzi o plusy.
Miałam wrażenie, że autorka nie do końca poradziła sobie z tym co wypracowała. Powinna bardziej przetrzymać widza w napięciu, a nie dawać mu odpowiedź już na następnej kartce. Zawiodłam się również na postaci Charliego. Na samym początku intrygował swoją postawą, jednak za szybko autorka pozbyła go tajemniczości. Dziwne też było to, jak szybko rozwijały się związki głównej bohaterki. Ledwo poznała Paula, czy Charliego i już się z nimi całowała. Wolałabym, gdyby lepiej się poznali i miłość powoli narastała. Również za często pojawiał się na końcu wypowiedzi zwrot do rozmówcy. „… , Rose?” „… , Charlie” Trochę to zepsuło płynność tekstu.
Jednak polecam książkę ponieważ jest dobrą odskocznią od poważnych, patetycznych książek.

Sięgnęłam po tą książkę, ponieważ poleciła mi ją koleżanka. Po przeczytaniu krótkiego jej opisu postanowiłam ją przeczytać. Na początku rzeczywiście czytanie szło bardzo powoli, jednak później coraz bardziej zagłębiałam się w fabułę i trudno mi było przerwać . Tym przełomowym momentem był przyjazd Rose do zamku du Merle de la Tour d’Argent.
Dość ciekawa fabuła, wciągająca...

więcej Pokaż mimo to