Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

I znów przekroczyłam granice zwaną przeze mnie „to nie dla mnie, nie czytam” i postanowiłam rzutem na przysłowiową głęboką wodę rozpocząć lekturę „ Miłość jest lekarstwem” Eltona Johna. Ta książka to jedna z niewielu biografii, które czytałam i pierwsza, o której będę pisać na blogu. Czy żałuję decyzji o przekroczeniu tej granicy czy przeciwnie? To na samiuteńkim końcu wpisu.
Obecnie na świecie jest wiele chorób tych mniej lub bardziej poważnych. Wśród tych bardziej poważnych (zakaźnych) znajdują się: gruźlica, malaria, schistosomatoza, ebola, o której ostatnio jest głośno oraz oczywiście AIDS, której problem przybliża Elton John.

Eltona Johna pewnie nie trzeba nikomu przedstawiać. Jest to brytyjski piosenkarz, kompozytor, pianista i okazjonalnie aktor. Skomponował wraz z Hansem Zimmerem muzykę do wszystkim znanej bajki Disneya „Król lew”. Od lat 80 jest aktywnym działaczem walki z AIDS. W 1992 założył fundację Elton John AIDS Foundation, która dziś jest jedną z czołowych organizacji non profit zajmujących się zwalczaniem HIV i AIDS.



„Miłość jest lekarstwem” to nie zwyczajna biografia kolejnego gwiazdora. To książka, która porusza temat choroby, z którą w latach 80 chorzy ludzi żyli, a potem umierali w cierpieniach i często w samotności. W niej Elton John, który dość długo był uzależniony od narkotyków ( kokainy), alkoholu, jedzenia oraz zmagał się z bulimią, opowiada o tym, jak i dzięki komu zerwał z nałogami oraz jak zrodził się pomysł założenia fundacji. Jak możemy przeczytać, wszystko to zaczęło się od przyjaźni z Rayanem Whitem - chłopcem chorującym na HIV/AIDS. Po śmierci chłopca Elton John miał ogromną chęć i wolę zmiany swojego życia oraz chciał wykorzystać swoją sławę do pomocy HIV-pozytywnym osobom i poszerzenia społecznej wiedzy o tej chorobie.
Po przedstawieniu czytelnikom historii White'a omawia chorobę (przybliża ją przeciętnemu człowiekowi), stosunek społeczeństwa do chorych oraz działania władz przeróżnych państw w tej kwestii na przestrzeni lat. „Miłość jest lekarstwem” pomaga nam otworzyć sobie oczy i ocenić nasz stosunek do osób poważnie chorych oraz na to co robimy z wiedzą, którą posiadamy na temat tej czy innej choroby. Zapewne nikt z nas nie może szczerze przyznać, że jest bez winy, bo zawsze pomagał, nie dyskryminował, odnosił się z szacunkiem należnym każdemu, gdy widział/ spotkał osobę chorą. Na przykład jest wiele osób, które z niewiadomych dla mnie powodów wyśmiewają dzieci/osoby dorosłe, które są niepełnosprawne. Traktują ich jako odmieńców, co jest krzywdzące. Tym razem opieram się też na moim długoletnim doświadczeniu. Dla niektórych również nie istnieje pojęcie pomoc bezinteresowna, bowiem świat kręci się (w większości przypadków) wokół pieniądza. Elton John pokazuje, że wcale nie powinno tak być i nie ma takiej potrzeby, żeby przywiązywać taką wagę do pieniądza. Ważniejsi są ludzie - oni są jeden jedyny raz z nami, a pieniądz to rzecz nabyta.
Książka jest napisana tak, że czyta się ją z zapartym tchem, inspiruje mnóstwo spostrzeżeń, przemyśleń w głowie. To książka, którą powinien przeczytać każdy, bez wyjątków. Czasu poświęconego na jej lekturę nie uważam za zmarnowany.

„AIDS to choroba, która atakuje nie tylko układ odpornościowy, ale także nasze człowieczeństwo. Infekuje nasze organizacje obywatelskie strachem, nasze społeczności nienawiścią, nasze korporacje chciwością, nasze kościoły, synagogi i meczety niechęcią. Nie istnieją żadne lekarstwa, żadne zdobycze nauki, które mogłyby uodpornić nas na te społeczne schorzenia. I dlatego właśnie pokonania AIDS wymaga odmienienia serc i edukowania umysłów. (…) Niezbędne jest, by organizacje charytatywne kontynuowały swą wspaniałą pracę na pierwszej linii frontu naszej batalii z AIDS.”

I znów przekroczyłam granice zwaną przeze mnie „to nie dla mnie, nie czytam” i postanowiłam rzutem na przysłowiową głęboką wodę rozpocząć lekturę „ Miłość jest lekarstwem” Eltona Johna. Ta książka to jedna z niewielu biografii, które czytałam i pierwsza, o której będę pisać na blogu. Czy żałuję decyzji o przekroczeniu tej granicy czy przeciwnie? To na samiuteńkim końcu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ostatnio pisałam o powieści o młodzieżowej tematyce, tzw. mojej odskoczni od poważniejszych gatunków np. kryminałów. Tym razem czas na wzięcie na warsztat powieści o życiu. Jest nią " Ostatni dzień lata" Joyce Maynard, o której teraz więcej napiszę.

Joyce Maynard jest autorką kilkunastu książek oraz niezliczonej liczby esejów i felietonów, często poruszających temat rodziny. Znana jest z bardzo otwartych opowieści o swoim życiu. Jej bestsellerowe wspomnienia "At Home in the World" zostały przetłumaczone na 12 języków. Mieszka w Mill Valley w Kalifornii. Jej najnowsza powieść w Polsce ukaże się w 2015 roku.

W miasteczku Holton Mills w stanie New Hampshire mieszka trzynastoletni chłopiec wraz z matką, a jego ojciec ma drugą rodzinę. Wielkimi krokami zbliża się koniec wakacji i lata, a także długi weekend z okazji Święta Pracy, który według prognoz ma być upalny. Henry jest samotnikiem, spędza czas na oglądaniu telewizji, czytaniu książek i fantazjowaniu. Jego towarzyszą jest rozchwiana emocjonalnie matka, bardzo długo żyjąca samotnie od czasu rozwodu. W czwartek przed długim weekendem wszystko przewraca się do góry nogami: w supermarkecie tajemniczy meżczyzna, który ma zranioną nogę, prosi Henry'ego o pomoc.
Kolejne dni w życiu chłopca są najważniejszą dla niego lekcją od życia.
Henry poznaje ból zazdrości i doświadczy konsekwencji zdrady. Pojmie też, że dobro naszych najbliższych jest ważniejsze od naszego oraz że na prawdziwą miłość trzeba i warto poczekać.

Czy historia chłopca i jego matki będzie miała szczęśliwe zakończenie?
Tego nie zdradzę z wiadomych względów.

Gdy zabrałam się za lekturę, to po przeczytaniu kilku pierwszych stron nie byłam zachęcona do dalszego wgłębiania się w opisaną tam historię. Mimo tego, po kilku dniach odpoczywania od tej powieści, zabrałam się za kolejne strony. Z początku wręcz zasypiałam w trakcie czytania, lecz przy wspomnianym drugim podejściu lektura szła mi gładko aż do samego końca.
Autorka wnikliwie opisuje emocje bohaterów w każdej opisywanej sytuacji, ich wzajemne relacje oraz luźne wyobrażenie przyszłości przez Henry'ego. Powieść jest napisana prostym językiem, po prostu bez owijania w bawełnę. Opisane są z życia wzięte wydarzenia, które mogłyby dotyczyć każdego z nas. Jeśli ta powieść po rozpoczęciu lektury wyda wam się nudna, najlepiej przeczekać ten moment i czytać dalej, bowiem książka niesie ze sobą refleksje. Polecam.

Ostatnio pisałam o powieści o młodzieżowej tematyce, tzw. mojej odskoczni od poważniejszych gatunków np. kryminałów. Tym razem czas na wzięcie na warsztat powieści o życiu. Jest nią " Ostatni dzień lata" Joyce Maynard, o której teraz więcej napiszę.

Joyce Maynard jest autorką kilkunastu książek oraz niezliczonej liczby esejów i felietonów, często poruszających temat...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Wzorzec zbrodni” to kryminał, który wyszedł spod pióra Warrena Ellisa. To pierwsza książka tego autora, którą miałam okazję przeczytać. Od pewnego czasu czytam kryminały i teraz łapię się na porównywaniu ich, ale tym razem (raczej) tego nie robiłam.

Warren Ellis to brytyjski autor, scenarzysta komiksowy i telewizyjny, a także pisarz. Znany jest głównie z poruszania w swoich pracach zagadnień społecznych, w tym często tzw. trudnej tematyki, związanej z humanizmem, wiarą i technologią. Napisał również książki: „ Statki Albionu”, "Dookoła świata i inne opowiadania: cz. 1” oraz kilka innych.


Tego dnia, w którym wszystko ma swój początek, John Tallow i jego partner Jim Rosato odpowiadają na wezwanie od dyspozytora i udają się na, jak im się początkowo wydaje, zwyczajną akcję policji w Nowym Jorku. Jadą więc na Pearl Street do mieszkania A3, w starej kamienicy, którego dotyczy zgłoszenie. Zastają tam gołego mężczyznę z bronią w ręku, gotowego zabić każdego, kto się zbliży. Na klatce przed mieszkaniem z ręki mężczyzny ginie partner Tallowa, a on sam zabija mordercę. Po przyjeździe techników policjant chce otworzyć mieszkanie i rozejrzeć się w środku, jednak nie udaje mu się pokonać drzwi. Detektyw mimo to nie zmienia zdania i nadal chce zobaczyć wnętrze lokalu. Policja robi więc otwór w ścianie, przez którą Tallow zagląda do mieszkania, a to, co widzi, nie czyni go radośniejszym człowiekiem, bowiem natyka się na koszmarne znalezisko, które należy do mordercy jego partnera. I tu zaczyna się koszmar na jawie nowojorskiej policji. Rozwiązanie sprawy spada na Tallowa, gdyż jest głównym sprawcą całego chaosu.

Co Tallow odkrył? Kto jest zabójcą jego partnera? Czy policjantowi uda się rozwiązać zagadkę mieszkania A3?
Po odpowiedzi zapraszam do lektury.

Autor używa prostego w zrozumieniu języka. Gdy używa skrótów, to są one wyjaśniane przez tłumaczkę Agnieszkę Brodzik, której również należą się słowa uznania za dobrze wykonaną pracę. Książkę czyta się szybko i przyjemnie. Z początku akcja powieści pędzi niczym odrzutowiec, lecz z czasem stopniowo zwalnia i osiąga w napięciu wyczekiwany finał, jakiego ja w minimalnej części sobie nie wyobrażałam, aż tak. Polecam miłośnikom kryminałów i tym, którzy chcą zacząć je czytywać. PREMIERA 4 PAŹDZIERNIKA.

„Wzorzec zbrodni” to kryminał, który wyszedł spod pióra Warrena Ellisa. To pierwsza książka tego autora, którą miałam okazję przeczytać. Od pewnego czasu czytam kryminały i teraz łapię się na porównywaniu ich, ale tym razem (raczej) tego nie robiłam.

Warren Ellis to brytyjski autor, scenarzysta komiksowy i telewizyjny, a także pisarz. Znany jest głównie z poruszania w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Sprzedam 10 zł

Sprzedam 10 zł

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie czytana 5zł

Nie czytana 5zł

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Powieść „Upadek Arkadii” to już ostatni tom przygód Rosy i Alessandro autorstwa Kaia Meyera. Książka ma 451 stron, dla niektórych to dużo, a dla innych (tak samo jak dla mnie) to bardzo niewiele, bo lubię przedłużać lekturę powieści, które mnie intrygują. Ta mnie wciągnęła, a przy okazji różni się od tak powtarzającego się schematu ( królestwo, magiczne istoty i wszystko tak banalnie proste, ze bohaterzy tylko żyją bez prawdziwych kłopotów).


Wydarzenie na samym początku, niemożliwe do przewidzenia, sprawia, że Rosa i Alessandro muszą uciekać przed wszystkimi. Ścigają ich policjanci, ich własne klany, płatni zabójcy i jeszcze dodatkowo Głodomór, który niedługo wyjdzie z więzienia.Z biegiem wydarzeń Alessandro zaczyna pojmować, że rola capo klanu nie jest dla niego na tyle ważne,aby ryzykować życiem Rosy. Młoda Alcantara natomiast zaczyna odkrywać, że to, co wcześniej zaakceptowała z obrzydzeniem i przerażeniem mogło być kłamstwem. Lamia i Pantera stają się celem także samego Głodomora, który wciąż chce osiągnąć pełną władzę nad dynastiami arkadyjskimi. Więzi Rosy i Alessandro są tak silne, że nie ma sposobu na zerwanie ich, a to właśnie mogłoby uratować im życie. Bohaterowie muszą znaleźć rozwiązanie, obmyślić plan ucieczki, potem dalsze działania i zakończyć to wszystko. Dziewczyna dostrzega sens wydarzeń z jej przeszłości i łączy w jedną logiczną całość z informacjami, które udało jej się zebrać. Arkadia upadnie drugi raz? Co jest końcem przygód bohaterów: ołtarz czy cmentarz? Odpowiedzi odnajdziecie w czasie lektury powieści.

Teraz przyszedł czas na podsumowanie powieści. Nie chcę powielać poprzednich opinii o książkach autora, więc zapraszam tu: http://ksiazkitopasja.blogspot.com/2014/04/arkadia-ponie-kai-meyer.html . Polecam.

Powieść „Upadek Arkadii” to już ostatni tom przygód Rosy i Alessandro autorstwa Kaia Meyera. Książka ma 451 stron, dla niektórych to dużo, a dla innych (tak samo jak dla mnie) to bardzo niewiele, bo lubię przedłużać lekturę powieści, które mnie intrygują. Ta mnie wciągnęła, a przy okazji różni się od tak powtarzającego się schematu ( królestwo, magiczne istoty i wszystko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zaczęło się od „FEED”, rozwinęło w „Deadline”, a skończyło w „Blackout”...niestety!Sięgnęłam po książkę Miry Grant. Gdy skończyłam ją czytać, to wtedy postanowiłam nie trzymać się tak bardzo gatunku, który najbardziej zapełnia teraz półki w księgarniach. Chodzi oczywiście o fantastykę. Zabrałam się, więc też za inne gatunki, w tym thrillery. Trylogia o Shaunie i Georgii Mason stała się moim ulubionym thrillerem.
Pierwszy tom zakończył się bombą, drugi sprawił, że moja szczęka znalazła się na podłodze, w tym momencie nasuwa się pytanie: Jak to!? Co to ma znaczyć!? Trzeci tom musiał być absolutnie idealny, aby dać radę dwóm poprzednim. Blackout jest zakończeniem trylogii, więc moje oczekiwania co do tej książki po poprzednich były duże.
Czy się nie zawiodłam? Odpowiedź znajdziecie pod koniec mojej recenzji.

Shaun i reszta ekipy Przeglądu Końca Świata próbuje dowiedzieć się kto nastaje na ich życie oraz jak bardzo nasza „ulubiona” organizacja – Centrum Zwalczania i Kontroli Chorób – jest niegrzeczna. Jak to się stało, że z grupy blogerów, dziennikarzy relacjonujących kampanię prezydencką stali się uciekinierami, personami non grata, ze śmiercią drepczącą im po piętach, z pożogą i zgliszczami pojawiającymi się wszędzie tam, gdzie oni. Shaun jest bardzo blisko popadnięcia w szaleństwo. Nie może się zdecydować, czy woli zostać w bezpiecznym świecie obłędu, który oferuje mu to, co dla niego najdroższe, czy kolejny dzień walczyć o Prawdę.
Tymczasem w jednym z tych sterylnie i obrzydliwie białych laboratoriów budzi się klon, który nie powinien powstać. Jednakże istnieje. To wszystko kosztowało fortunę, więc łatwo w takim przypadku podejrzewać ogromny przekręt.

Jakie są granice procedur medycznych? Gdzie przebiega granica, której ludziom przekroczyć nie wolno? Czy nauka zawsze służy ludzkości tak jak powinna? Jakie powinny być relacje pomiędzy ludźmi mediów, a ludźmi polityki? Wobec kogo dziennikarze mają większe zobowiązania: wobec czytelników czy może polityków chcących utrzymać świat w pewnych ryzach? Czy wszystkie informacje powinny być podane do wiadomości publicznej? Czy wartość prawdy usprawiedliwia ponoszone koszty, liczone w ludzkich życiach? Jeśli warunkiem przetrwania jest istnienie w świetle reflektorów, to jak wiele wolno nam sprzedać?

Przez wszystkie strony "biegłam" bez przerw. Tak samo było z poprzednimi częściami. W powieściach tej autorki uwielbiam to, że jest tu dużo wiarygodnie wykreowanych postaci. Ekipa Przeglądu Końca Świata jest naprawdę rzeczywista. Cierpi, kocha, śmieje się i boi.
Książka jest idealna, nie zawiodłam się! Kto nie zna tej trylogii niech szybko to nadrobi! Poważnie powieść rozwala czytelnika (przynajmniej mnie).

„Żywa czy martwa, prawda nie odpoczywa. Powstańcie, póki możecie!”
„Problem ludzi u władzy jest taki, że zaczynają koncentrować się na utrzymaniu swojej pozycji, a nie na tym, co jest dobre, a co złe albo po prostu idiotyczne.”

Recenzja z:http://ksiazkitopasja.blogspot.com/2014/07/przedpremierowo-blackout-trzeci-tom.html#comment-form

Zaczęło się od „FEED”, rozwinęło w „Deadline”, a skończyło w „Blackout”...niestety!Sięgnęłam po książkę Miry Grant. Gdy skończyłam ją czytać, to wtedy postanowiłam nie trzymać się tak bardzo gatunku, który najbardziej zapełnia teraz półki w księgarniach. Chodzi oczywiście o fantastykę. Zabrałam się, więc też za inne gatunki, w tym thrillery. Trylogia o Shaunie i Georgii...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://ksiazkitopasja.blogspot.com/2014/02/niewiernosc-charles-dubow.html

http://ksiazkitopasja.blogspot.com/2014/02/niewiernosc-charles-dubow.html

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Żar Nocy” to kontynuacja serii Strażnicy Snów,w której sny mieszają się z jawą, a bohaterowie przeżywają wielkie namiętności oraz walczą o swoje światy, odkrywają również najsilniejsze z uczuć – miłość.

Stacey to główna bohaterka, która ciężko pracuje, jest samotną matką i niezwykle ciepłą kobietą.
Connor to pełen zapału prawdziwy wojownik i oddany przyjaciel. Gdy ich losy się przeplatają, budzą w sobie ogromną namiętność, uczą się miłości, oddania i zaufania. Wraz z przyjaciółmi zmuszeni będą odbyć nie jedną walkę i pokonać wiele Koszmarów oraz stawić czoła lękom.
Nie spodziewają się, jak wiele będzie ich to wszystko kosztować.

„Żar Nocy” jest bardziej rozbudowany i ciekawszy od książki „Rozkosze Nocy” (poprzedniej powieści z tej serii) – zawiera więcej wątków mitologicznych, fantastycznych i historycznych. Uwielbiam tego typu książki, gdyż zaostrzają mój apetyt na kolejne tytuły w tym klimacie. Oczywiście romans i erotyka też występują, lecz nie jest ich tak wiele jak w poprzednim tomie. W książce znajdują się też bezpruderyjne sceny seksu. Historia jest dość mocno przewidywalna. Oto samotna matka spotyka faceta idealnego pod każdym względem. Wiadomo, że każda kobieta o takim marzy. Ta książka utwierdza czytelnika w ogólnie przyjętych stereotypach, że kobieta szuka oparcia w mężczyźnie i chce, żeby był on tym wyśnionym jedynym.

„Żar Nocy” zasługuje na pozytywną ocenę. Czas poświęcony na lekturę tej powieści mija błyskawicznie. Napisana jest miło i przyjemnie. Powieść Sylvi Day to książka czysto rozrywkowa z mitologią oraz innymi światami w tle. Bohaterowie z pierwszej części nie zniknęli, ich dalsze losy również są opisane w tej książce. Powieść polecam fanom autorki i tego typu tematyki.

„Żar Nocy” to kontynuacja serii Strażnicy Snów,w której sny mieszają się z jawą, a bohaterowie przeżywają wielkie namiętności oraz walczą o swoje światy, odkrywają również najsilniejsze z uczuć – miłość.

Stacey to główna bohaterka, która ciężko pracuje, jest samotną matką i niezwykle ciepłą kobietą.
Connor to pełen zapału prawdziwy wojownik i oddany przyjaciel. Gdy ich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Każdy z nas doświadczył w swoim życiu miłości lub czeka dopiero na wielkie uczucie. Osoba zakochana jest jednak w stanie zrobić wiele rzeczy, których by nie uczyniła w normalnej sytuacji. Jak mówi znane przysłowie " w miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone" Powieść „Miłość bez końca” autorstwa Scotta Spencera jest o zakochaniu, które prowadzi do nieszczęścia i smutku.

Akcja powieści toczy się w Chicago na przełomie lat 60 i 70 XX wieku, na tle wielkich przemian obyczajowych. Cenzura i tabu przestają istnieć. Główny bohater, siedemnastoletni David, jest szaleńczo zakochany w rok młodszej Jane. Ich pożądanie i wzajemna fascynacja eksplodują z siłą, której sami nie potrafią zrozumieć. Ich związek tak szybko się rozwija, że przerażony obrotem wydarzeń ojciec dziewczyny zabrania im wzajemnych kontaktów oraz daje chłopakowi zakaz przekraczania progu jego domu. David wymyśla sposób, jak wrócić do łask rodziców Jane. Chłopak postanawia wywołać pożar, z którego uratuje wszystkich domowników rodziny Jane. Jednak po wznieceniu ognia sytuacja wymyka się nastolatkowi spod kontroli i przeradza się w tragedię, której skutki będzie bardzo boleśnie odczuwał przez następne kilkadziesiąt lat.

Książka Scotta Spencera to powieść ciekawa, momentami zaskakująca oraz poruszająca. Jest przy okazji ostrzeżeniem dla dzisiejszych nastolatków, bo pokazuje, co się może zdarzyć, gdy emocje górują nad zdrowym rozsądkiem. Książkę czyta się jednym tchem, gdyż napisana jest lekko, a jej akcja jest wartka. Powieść " Miłość bez końca" na długo zostaje w pamięci. Jej premiera została wyznaczona na 5 lutego. Zachęcam do zakupu i lektury tej pozycji.

Za możliwość przeczytania wersji przedpremierowej książki dziękuję Pani Aleksandrze z businessandculture oraz Wydawnictwu Muza S.A

Każdy z nas doświadczył w swoim życiu miłości lub czeka dopiero na wielkie uczucie. Osoba zakochana jest jednak w stanie zrobić wiele rzeczy, których by nie uczyniła w normalnej sytuacji. Jak mówi znane przysłowie " w miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone" Powieść „Miłość bez końca” autorstwa Scotta Spencera jest o zakochaniu, które prowadzi do nieszczęścia i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Wyjątkowy depozyt” to powieść autorstwa Carol Snow poruszająca temat in vitro, który ostatnio jest popularny. Budzi on różne skrajne emocje w zależności od światopoglądu. W książce jednak mamy do czynienia nie z dramatem, a całkiem humorystyczną opowieścią. Dialogi pomiędzy bohaterami są po prostu świetne, momentami śmiałam się z nich prawie do łez.
Akcja toczy się w Ameryce. Poznajemy trzy kobiety. Dwie z nich to Laura, prawniczka samotnie wychowująca syna imieniem Ian oraz Wendy, mężatka z dwójką niesfornych bliźniaków. Trzecia to Vanessa, dziewczyna głównego bohatera. Łączy ich dawca numer 613, który zdeponował swój życiodajny płyn... w banku nasienia.
Ma na imię Eric i Vanessa chce, żeby jej się oświadczył, na co nie jest jeszcze gotowy. Laura pragnie rodzeństwa dla Iana. Natomiast Wendy chcę się dowiedzieć, po kim jej dzieci są takie agresywne. Drogi całej czwórki zaczynają się splatać ze sobą.
Jak potoczy się życie Erica i Vanessy?
Czy Laura i Wendy osiągną to czego pragną?
Tego Wam nie zdradzę, aby nie odebrać przyjemności poszukiwania odpowiedzi podczas lektury.

Autorka porusza ważne kwestie. Z jej powieści można się przy okazji wiele dowiedzieć o genetyce człowieka. W książce jest dużo fragmentów wywołujących śmiech, a to za sprawą nieskomplikowanej fabuły i lekkiego pióra autorki. Pisarka w swojej książce stawia dwa naprawdę ważne pytania: „Czy dawca nasienia może być uznany za ojca dziecka ?„ oraz „Czy istnieje prawo dziecka do poznania biologicznych rodziców ?”. Są to również pytania istotne z etycznego i moralnego punktu widzenia, na które trudno znaleźć jednoznaczną odpowiedź. Jednak jedna z bohaterek powieści, Laura, twierdzi: „Poza tym pokrewieństwo to jeszcze nie rodzina, ja powinnam to wiedzieć najlepiej.” Jak najbardziej polecam tę pozycję każdemu, kto lubi poczytać coś ciekawego, a zarazem poszerzającego wiedzę.

„Wyjątkowy depozyt” to powieść autorstwa Carol Snow poruszająca temat in vitro, który ostatnio jest popularny. Budzi on różne skrajne emocje w zależności od światopoglądu. W książce jednak mamy do czynienia nie z dramatem, a całkiem humorystyczną opowieścią. Dialogi pomiędzy bohaterami są po prostu świetne, momentami śmiałam się z nich prawie do łez.
Akcja toczy się w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Rozkosze nocy” Sylvi Day wydane nakładem Wydawnictwa Muza S.A to powieść o tematyce erotycznej.Sięgnęłam po ten tytuł,bo przede wszystkim chciałam sprawdzić,co takiego sprawia,że rynek wydawniczy jest ostatnimi czasy zalany tego typu literaturą.Do książki tej autorki przyciągnęły mnie pięknie narysowane diamenty na okładce.Fabuła jest wręcz w klimacie baśniowym.Otóż główna bohaterka Lyssa Bates od jakiegoś czasu miewa problemy ze snem,które jednak magicznie znikają,gdy w jej snach pojawia się pociągający i przystojny Aidan Cross.Dość szybko okazuje się,że jest on gotów dla tej niedawno poznanej kobiety zrobić wszystko,nawet podjąć ryzyko straty tego,co jest mu bliskie i znane–przyjaciela i swojego domu.Do tego skrywa on wiele tajemnic,których rozwiązanie może wpłynąć na przyszłość zarówno Aidana,jak i Lyssy.Jaka będzie reakcja Lyssy, gdy w realnym świecie odwiedzi ją mężczyzna,którego znała tylko z własnych snów? Tego dowiecie się po lekturze.„Rozkosze nocy” jest powieścią, którą czyta się lekko i przyjemnie,bowiem jest ona mało wymagająca i reprezentuje lektury, po które z chęcią sięgamy.Pozwala nam na chwilę oderwać się od codzienności i zatracić się w kuszącym świecie wykreowanym przez Sylvię Day.Jeśli takie było zamierzenie autorki to w 100% jej się udało. Moim zdaniem ta książka jest lepiej napisana niż „Pięćdziesiąt twarzy Greya” i jej kolejne części. Uważam, że jest to kolejny powód zachęcający do sięgnięcia po nią.Dialogi wydają się być trochę sztuczne, ale któż z nas wie, jak w takich sytuacjach z pogranicza fantazji i świata snu powinny one wyglądać. Moim zdaniem można było rozwinąć wątki odnośnie Strażników walczących z Koszmarami, a także te opisujące Zmierzch w krainie, z której pochodzi Aidan. Inne wątki są za to za bardzo rozbudowane,a szczególnie dużo miejsca zajmują opisy zbliżeń bohaterów, co jest zrozumiałe samo przez się.„Rozkosze nocy” to powieść,która jest jedną z idealnych w tym gatunku.Można po nią sięgnąć w nocy, jest przyjemna w odbiorze.

„Rozkosze nocy” Sylvi Day wydane nakładem Wydawnictwa Muza S.A to powieść o tematyce erotycznej.Sięgnęłam po ten tytuł,bo przede wszystkim chciałam sprawdzić,co takiego sprawia,że rynek wydawniczy jest ostatnimi czasy zalany tego typu literaturą.Do książki tej autorki przyciągnęły mnie pięknie narysowane diamenty na okładce.Fabuła jest wręcz w klimacie baśniowym.Otóż główna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://ksiazkitopasja.blogspot.com/2013/12/miosc-z-obu-stron-nick-spalding.html

http://ksiazkitopasja.blogspot.com/2013/12/miosc-z-obu-stron-nick-spalding.html

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zapraszam

http://ksiazkitopasja.blogspot.com/2013/12/kroniki-krwi-richelle-mead.html

Zapraszam

http://ksiazkitopasja.blogspot.com/2013/12/kroniki-krwi-richelle-mead.html

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pierwszą książką Nele Neuhaus, którą przeczytałam byli „Przyjaciele po grób”. Z zarysowanej na początku, pozornie prostej zagadki, w miarę czytania wzrastała skomplikowana intryga. Natomiast w kolejnej z części z serii „Gorzka Czekolada”, czyli w „Głębokich ranach”, intryga jest zawiła już na pierwszych stronach, a im dalej zagłębiamy się w lekturę, tym bardziej sprawy się wikłają.
Mieszkający pod Frankfurtem milioner David Goldberg zostaje zamordowany w swoim domu.
Wydział K11 przybywa na miejsce i wypełnia podstawowe procedury – zabezpiecza ślady, rozmawia z gosposią, która służyła u mężczyzn. W czasie przeszukiwania domu milionera, policja znajduje komórkę potencjalnego sprawcy. Gdy w Instytucie Medycyny Sądowej odbywa się sekcja zwłok zamordowanego, patolog odkrywa na jego ramieniu tatuaż z zapisaną grupą krwi, co wskazuje na przynależność denata do nazistów. Niespodziewanie przyjeżdża syn ofiary, który chce zabrać ciało ojca. Pomagają mu w tym znajomi zajmujący wysokie stanowiska w policji, co oznacza odebranie K11 sprawy przed jej rozwikłaniem. RESZTA NA ksiazkitopasja.blogspot.com

Pierwszą książką Nele Neuhaus, którą przeczytałam byli „Przyjaciele po grób”. Z zarysowanej na początku, pozornie prostej zagadki, w miarę czytania wzrastała skomplikowana intryga. Natomiast w kolejnej z części z serii „Gorzka Czekolada”, czyli w „Głębokich ranach”, intryga jest zawiła już na pierwszych stronach, a im dalej zagłębiamy się w lekturę, tym bardziej sprawy się...

więcej Pokaż mimo to