-
ArtykułyCzternaście książek na nowy tydzień. Silne emocje gwarantowane!LubimyCzytać2
-
ArtykułyKsiążki o przyrodzie: daj się ponieść pięknu i sile natury podczas lektury!Anna Sierant6
-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński45
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać426
Biblioteczka
2015-03-22
2015-03-27
2015-02-03
2015-02-02
2014-12-15
Są takie książki, które poruszają umysł. Są takie książki, które poruszają serce. Są takie książki, które doprowadzają do śmiechu. Są takie książki, które doprowadzają do łez. Są takie książki, które doprowadzają na skraj wytrzymałości. Są takie książki, które nie robią wrażenia. Są takie książki, które doprowadzają do wściekłości. Są takie książki, które usypiają. Są takie książki, które doprowadzają do szaleństwa. Są takie książki, które sprawiają, że się boimy. I są takie książki, które pochłaniają bez reszty. Wpadamy w ich sidła i choćbyśmy się szarpali, to tylko mocniej zacieśniamy ten uścisk. Zatruwają nas swoją genialnością, mieszają w głowach, wywołują skrajne emocje. "Maybe Someday" jest właśnie takie.
“Hey, heart. Are you listening? You and I are officially at war.”
Sydney miała idealne życie - wspaniałego chłopaka, najlepszą przyjaciółkę za współlokatorkę, wymarzone studia i dobrą pracę. A wieczory spędzane na balkonie na przysłuchiwaniu się grze chłopaka z naprzeciwka nadają mu tylko uroku. Jednak jak powszechnie wiadomo, wszystko, co dobre szybko się kończy. Sprawy przybierają nieoczekiwany obrót, kiedy dowiaduje się, że jej już nie tak wspaniały facet ją zdradza. Jak się okazuje to najmniejszy ze wszystkich problemów. Bo gdy na jej drodze staje tajemniczy chłopak z balkonu, nic nie będzie takie samo.
Colleen Hoover po raz kolejny udowadnia, że ma talent do tworzenia genialnych historii. Zaskakuje, bawi do łez i funduje niezłą przejażdżkę rollercoasterem. Sprawia, że "Maybe Someday" z rozdziału na rozdział, ze strony na stronę staje się coraz lepsze, coraz bardziej wciąga i zaskakuje, co wcale nie ułatwia oderwania się choćby na chwilę. Przełamuje też pewne konwencje i jednocześnie wyłamuje się ze schematu typowego New Adult. Żadnych mrocznych tajemnic, mrocznych przeszłości czy mrocznych bohaterów. Za to dużo pozytywnych emocji, w granicach rozsądku, oczywiście. Ale jest coś jeszcze. Coś za co kocham tę opowieść jeszcze bardziej. Jest muzyka.
Emocje, uczucia, relacje, wydarzenia, wrażenia. I choć obserwujemy wszystko z boku, to dzięki słowom i melodiom stworzonym przez Griffina Petersona, mamy ten zaszczyt zobaczyć, co dwójce głównych bohaterów w duszy gra. Nie pomylę się za bardzo mówiąc, że dzięki temu "Maybe Someday" zyskuje na cudowności oraz wartości. To trochę jak z facetem w garniturze - niby taki szczegół, ale jakiego uroku dodaje.
Podoba mi się, że miłość nie ma tutaj swego oklepanego charakteru. Sprawia dużo problemów i jest nieco okrutna w swoim żarcie. Ale jest jednocześnie słodka, opiekuńcza, czasem wręcz nadopiekuńcza. Nie ma tu miejsca na wielkie, rozdmuchane dramaty czy chorobliwą zazdrość. Jest delikatność, pewna pochopność i wątpliwość. Złe decyzje i, co ważniejsze, ich konsekwencje. I z pewnością są momenty, które nieraz przyprawią o szybsze bicie serca. Mimo to kilka razy zastanawiałam się jak to będzie z tym happy endem, czy historia tak poplątana może skończyć się dobrze, dobrze dla wszystkich. Bo czy można kochać więcej niż jedną osobę? Czy może jednak miłość jest egoistką?
W czasach, gdy o schematyczność bardzo łatwo, a oryginalność jest produktem pożądanym, pośród wszystkich, mniej lub bardziej, przeciętnych powieści znalazła się perełka - "Maybe Someday". Jest to historia z rodzaju tych zapadających w pamięć, z postaciami, których nie można ot tak wyrzucić z serca. Napisana tak dobrze, że nie sposób porzucić ją nawet na chwilę. I choć wydaje się być tylko błahą, nic nie wartą opowiastką, jakich wiele, to kiedy zaczniecie czytać, będziecie pewni, że ma w sobie to coś. Zapamiętajcie sobie Colleen Hoover, bo mam przeczucie, że jeszcze nie raz o niej usłyszycie. A kto wie, czy w dalekiej przyszłości jej twórczość nie będzie uchodzić za klasykę gatunku New Adult.
“Words can sometimes have a far greater effect on a heart than a kiss.”
http://soldier-of-reading.blogspot.com/2015/01/maybe-someday-miosc-nie-wybiera.html
Są takie książki, które poruszają umysł. Są takie książki, które poruszają serce. Są takie książki, które doprowadzają do śmiechu. Są takie książki, które doprowadzają do łez. Są takie książki, które doprowadzają na skraj wytrzymałości. Są takie książki, które nie robią wrażenia. Są takie książki, które doprowadzają do wściekłości. Są takie książki, które usypiają. Są takie...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-01-28
2015-01-07
2015-01-02
2014-12-19
2014-12-29
2014-12-25
2014-12-22
2014-12-16
2014-12-14
2014-12-14
Nie oszukujmy się - każdemu nieraz zdarzyło się kłamać. Robimy to od najmłodszych lat, kiedy próbowaliśmy wmówić rodzicom, że to nie my stłukliśmy ten wazon, częściej lub rzadziej i z różnych powodów. Mimo to, nikt z nas nie lubi być oszukiwany i zawsze staramy się dążyć do odkrycia prawdy. Pozostaje tylko kwestia tego, czy tak na prawdę można wykryć kłamstwo, czy może tylko nam się tak wydaje.
Troje byłych agentów CIA, najwybitniejszych specjalistów od demaskowania kłamstw, podzieliło się swoim doświadczeniem i obserwacjami tworząc rzetelne źródło informacji. Ale dzięki wielu ciekawym, z życia wziętym przykładom "Anatomia kłamstwa" jest czymś więcej niż tylko zwyczajnym poradnikiem.
Ta niepozorna książka to nie byle jaki zbiór obserwacji i spostrzeżeń, poczynionych przez lata praktyki. Wszystko opiera się na metodologii opracowanej przez byłych agentów jednej z najsłynniejszych amerykańskich agencji rządowych. Byłoby wielką krzywdą uznać "Anatomii kłamstwa" za podrzędny poradnik, kiedy śmiało można ją potraktować jako swego rodzaju podręcznik. Jednak autorzy nie skupiają się jedynie na przekazaniu nam tajemnej wiedzy - na pokazaniu na co zwracać uwagę i zadawaniu właściwych pytań. Obalają również wszelkie mity, które narosły wokół kłamstwa, sięgając przy tym również do źródeł znanych dość szerokiej publiczności.
Ładnie łączy się tutaj teoria z praktyką. Nie mamy tutaj tylko suchych zagadnień nie popartych żadnymi przykładami. A skoro o przykładach mowa - jest ich naprawdę sporo. Wszystko jest rozłożone na czynniki pierwsze i poddane dogłębnej analizie, a dzięki temu możemy zobaczyć nie tylko jakie metody wykrywania kłamstwa zostały zastosowane, ale również te, którymi posłużył się kłamca. Z każdym kolejnym rozdziałem powoli staramy się też samodzielnie do tego dochodzić, a świadomość, że trafiliśmy z "diagnozą" napawa nas radością - bo w końcu nic nie cieszy bardziej niż własny sukces.
Specjaliści w swoim fachu, bardzo dobrze sprawili się w przekazaniu części swojej wiedzy laikom w przystępny sposób. Zatroszczyli się też oto, aby czytelnik samodzielnie mógł rozwikłać kilka zagadek, jednocześnie sprawdzając przy tym swoją wiedzę wyniesioną z rozdziałów. A dodatkowo podzielili się listą pytań, którymi możemy się posłużyć, chociażby wtedy gdy będziemy chcieli dowiedzieć się czy nasz partner nasz zdradza, sprawdzić czy nasze dziecko zażywa narkotyki albo będziemy chcieli zatrudnić opiekunkę do dziecka.
Dzięki "Anatomii kłamstwa" magia kłamstwa już nie jest taką czarną magią. Rzuca ona również trochę światła na pracę tych wszystkich agentów, detektywów, policjantów, którzy goszczą na ekranach naszych telewizorów/komputerów czy na kartkach powieści, a których tak podziwiamy. Jeśli więc chcecie pobawić się trochę w tropienie kłamstwa, z pewnością jest to książka dla was.
http://soldier-of-reading.blogspot.com/2015/04/anatomia-kamstwa-na-tropie-kamstwa.html
Nie oszukujmy się - każdemu nieraz zdarzyło się kłamać. Robimy to od najmłodszych lat, kiedy próbowaliśmy wmówić rodzicom, że to nie my stłukliśmy ten wazon, częściej lub rzadziej i z różnych powodów. Mimo to, nikt z nas nie lubi być oszukiwany i zawsze staramy się dążyć do odkrycia prawdy. Pozostaje tylko kwestia tego, czy tak na prawdę można wykryć kłamstwo, czy może...
więcej Pokaż mimo to