-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1190
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać451
Biblioteczka
2023-12-31
2023-01-10
Długo zastanawiałam się jak ocenić tę książkę. Z jednej strony do pewnego momentu bawiłam się przy niej wyśmienicie. Nie jest to literatura górnolotna, raczej rozrywkowa, którą czyta się dla odmóżdżenia, ale i takie książki są potrzebne i też na to się nastawiałam. Styl autorki jest lekki i przyjemny, a fabuła niewymagająca, dlatego przerzucałam kartka za kartką i w kilka dni pochłonęłam całość.
Zaczyna się dosyć ciekawie - główna bohaterka, Wiktoria, umiera i trafia do Piekła jako diablica. Jako że jestem fanką wszelkich opowieści o Zaświatach i ich mieszkańcach, to już samo to mnie kupiło. Śmierć, przystojny demon Beleth i intrygant Azazel wydawali się ciekawymi postaciami. Oryginalny opis Piekła i zasady działania świata przedstawionego wciągnęły mnie na tyle, że wręcz nie mogłam oderwać się od lektury.
Niestety w pewnym momencie wszystko zaczyna coraz bardziej zgrzytać. Główna bohaterka, która początkowo jest zagubiona, lekko nieporadna, ale ogólnie do polubienia, w pewnym momencie staje się typową Mary Sue, z którą ciężko się utożsamić. Autorka dokłada jej coraz więcej umiejętności, co w pewnym momencie robi się strasznie naciągane, wręcz absurdalne. Nie brakuje też oddanych fanów płci męskiej, po uszy zakochanych w Wiktorii, którzy biorą się nie wiadomo skąd i nie wiadomo dlaczego, bo szczerze mówiąc bohaterka nie wykazuje się niczym szczególnym, poza podkreślaną co kilka stron urodą. Co więcej, jest to strasznie niekonsekwentna postać - niby ostrożna i niepewna siebie, a jednak w momencie konfrontacji z rywalką o serce "Piotrusia" dziwi się, że jej wybranek miał czelność zwrócić uwagę na kogoś innego niż ona. Myślę, że to w tym momencie straciłam cały szacunek do tej postaci i przestałam czerpać przyjemność z lektury.
Zresztą problem tkwi nie tylko w głównej bohaterce. Postaci drugoplanowe również są niekonsekwentnie poprowadzone. Demon Beleth, któremu co prawda kibicowałam, przez większość czasu zachowywał się jak napalony nastolatek (a przecież jest demonem, który ma tysiące lat). Z całej zgrai chyba najbardziej podobał mi się Azazel i jego intrygi, ale on także traci pod koniec książki, wypowiadając coraz durniejsze kwestie. Jedyni bohaterowie, którzy przez całą książkę trzymają poziom, to Kleopatra, Śmierć i kot Behemot, być może dlatego, że autorka w pewnym momencie o nich zapomniała i nie włożyła im w usta żadnych żenujących kwestii dialogowych.
Historii dobrze zrobiłaby solidna redakcja - myślę, że wywalenie scen, w których Wiktoria po raz kolejny podnieca się jednodniowym zarostem swojego "Piotrusia", znacznie odchudziłoby książkę i przyczyniłoby się na jej korzyść. Pomijając fakt, że "Piotruś" jest postacią nijaką, nie rozumiem jakim cudem dorośli ludzie mogą zwracać się do siebie takimi zdrobnieniami. Jest to tak nienaturalne, irytujące i na siłę przesłodzone, że miałam ochotę rzygnąć tęczą za każdym razem, jak widziałam słowo "Piotruś".
Jeśli zaś chodzi o fabułę, to mam wrażenie, że pod koniec autorka już na siłę wymyślała, co by dorzucić do tego magicznego kotła. Strasznie mi się to kłóci z innymi pomysłami, chociażby tym na zakończenie, które były oryginalne i ciekawe. Ostatecznie historia jest według mnie bardzo nierówna. Na domiar złego, w książce pełno jest obrzydliwych, seksistowskich stereotypów, które powodują tym większy niesmak.
Niestety, pomimo dobrego początku, ostatecznie jestem trochę rozczarowana. Czy sięgnę po dalsze części? Owszem. Zachęcona zaskakującym zakończeniem, jestem ciekawa jak potoczą się dalsze losy Wiktorii i jak w wyobrażeniu autorki wygląda Niebo, w którym zapewne dzieje się akcja drugiego tomu. Mam nadzieję, że w kolejnych częściach nie uświadczę przynajmniej części wad, które pojawiły się w tej książce.
(Wyzwanie czytelnicze LC na styczeń 2023: Przeczytam pierwszy tom cyklu lub serii)
Długo zastanawiałam się jak ocenić tę książkę. Z jednej strony do pewnego momentu bawiłam się przy niej wyśmienicie. Nie jest to literatura górnolotna, raczej rozrywkowa, którą czyta się dla odmóżdżenia, ale i takie książki są potrzebne i też na to się nastawiałam. Styl autorki jest lekki i przyjemny, a fabuła niewymagająca, dlatego przerzucałam kartka za kartką i w kilka...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-03-05
Pięknie wykonany zbiór haiku! Już od pierwszych chwil uwagę zwraca twarda, ciemna oprawa z połyskującym na złoto tytułem, oraz wiązanie wykonane czerwonymi nićmi. Zbiór wykonano tradycyjną chińską techniką introligatorską - karty są grube, złożone na pół i zadrukowane tylko z jednej strony. Przewracając każdą stronicę, miałam wrażenie, jakbym trzymała w rękach małe dzieło sztuki.
Pierwsze kilka stron to krótki wstęp dotyczący historii haiku i najwybitniejszych twórców gatunku. Dalej zamieszczono wybrane haiku czterech autorów: Matsuo Bashō, Yosa Buson, Kobayashi Issa i Masaoka Shiki.
Każde haiku przedstawione jest w oryginale (duży plus za furiganę!), a także wersji rōmaji i w tłumaczeniu angielskim autorstwa Harta Larrabee. Przed tłumaczem na pewno stało ogromne wyzwanie, gdyż japoński, jako język kontekstualny, ciężko jest jednoznacznie interpretować. Uważam jednak, że tłumacz zrobił to dość zgrabnie. Na pewno osoby lepiej znające japoński będą miały jeszcze większą przyjemność w znajdowaniu innych interpretacji poszczególnych utworów. Poza tym, do każdego haiku dołączony jest piękny drzeworyt, ilustracja, lub zdjęcie nawiązujące do głównego motywu wiersza.
Mnie osobiście bardzo przekonuje taka forma poezji - jest trochę jak uwiecznianie przemijalnych chwil na fotografiach, w tym wypadku jednak przy pomocy słów. Mamy okazję, aby zatrzymać się i docenić zaklęte w haiku piękno chwili: przechodzenie boso przez zimny strumień w środku lata, motyl siedzący na świątynnym dzwonie, rozwiewane wiatrem płatki wiosennych kwiatów, które plączą się w rękawy ubrań. Bardzo oddziałuje na wyobraźnię i zmysły.
(Wyzwanie czytelnicze LC na marzec 2023: Przeczytam tom poezji)
Pięknie wykonany zbiór haiku! Już od pierwszych chwil uwagę zwraca twarda, ciemna oprawa z połyskującym na złoto tytułem, oraz wiązanie wykonane czerwonymi nićmi. Zbiór wykonano tradycyjną chińską techniką introligatorską - karty są grube, złożone na pół i zadrukowane tylko z jednej strony. Przewracając każdą stronicę, miałam wrażenie, jakbym trzymała w rękach małe dzieło...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-03-06
Mam słabość do haiku, dlatego zaczęłam gromadzić swoją prywatną kolekcję poświęconą tego typu poezji. Ten tomik jest moim drugim nabytkiem i jednocześnie pierwszym czytanym w polskim tłumaczeniu.
Podobnie jak sam zamysł haiku, wydanie tego tomiku jest proste i minimalistyczne, co widać już po jasnej, estetycznej okładce. Każde haiku przedstawione jest w japońskim oryginale, oraz w polskim tłumaczeniu autorstwa Beaty Szymańskiej i Anny Kuchty. Szkoda, że do japońskich wersji haiku nie dodano furigany - dałoby to dużo frajdy osobom uczącym się języka Kraju Kwitnącej Wiśni. Jeśli chodzi o samo tłumaczenie, to już we wstępie jedna z tłumaczek zaznacza, że założeniem tego przekładu było przedstawienie wierszy w sposób bliski polskiemu czytelnikowi. Nie do końca jestem przekonana do tego podejścia, wydawało mi się, że dużo rzeczy umykało w tłumaczeniu. O wiele bardziej do gustu przypadł mi angielski przekład w poprzednio czytanym zbiorze haiku.
Zestawienie poetów haiku w tym tomiku jest dosyć klasyczne. Są to: Matsuo Bashō, Yosa Buson, Kobayashi Issa i Masaoka Shiki. Samych wierszy jest dosyć dużo i czytając je, można wyczuć styl i główne motywy opisywane przez poszczególnych autorów.
Tomik czyta się szybko, a w trakcie czytania ma się wrażenie, jakby oczami wyobraźni oglądało się wystawę malarską, która przedstawia prostotę i piękno natury. Myślę, że ten zbiór haiku idealnie sprawdzi się jako forma medytacji, która pozwoli na chwilę odpocząć od pędu życia.
(Wyzwanie czytelnicze LC na marzec 2023: Przeczytam tom poezji)
Mam słabość do haiku, dlatego zaczęłam gromadzić swoją prywatną kolekcję poświęconą tego typu poezji. Ten tomik jest moim drugim nabytkiem i jednocześnie pierwszym czytanym w polskim tłumaczeniu.
Podobnie jak sam zamysł haiku, wydanie tego tomiku jest proste i minimalistyczne, co widać już po jasnej, estetycznej okładce. Każde haiku przedstawione jest w japońskim...
2023-09-19
Podcast „Ja i moje przyjaciółki idiotki” zebrany w całość i uzupełniony o kilka nowych rozdziałów na temat związków. Kto polubił podcast, odnajdzie się zapewne i w wersji książkowej, chociaż jak dla mnie podcast wypada nieco lepiej ze względu na bardziej swobodną formę. Miałam też wrażenie, że treść niektórych rozdziałów się powtarza.
Odsłuchałam w wersji audiobookowej - wciąż dobre jako towarzysz do spacerów po parku lub sobotniego sprzątania.
Podcast „Ja i moje przyjaciółki idiotki” zebrany w całość i uzupełniony o kilka nowych rozdziałów na temat związków. Kto polubił podcast, odnajdzie się zapewne i w wersji książkowej, chociaż jak dla mnie podcast wypada nieco lepiej ze względu na bardziej swobodną formę. Miałam też wrażenie, że treść niektórych rozdziałów się powtarza.
Odsłuchałam w wersji audiobookowej -...
To już kolejny z rzędu czaromarownik, którego używałam. Nie wiem, czy to kwestia przyzwyczajenia, czy przyswojenia już pewnej wiedzy, ale ten czaromarownik nie zachwycił mnie tak jak poprzednie.
W "Czaromarowniku 2023" niektóre treści powtarzają się z tymi z poprzednich lat. Bardzo dużo znaleźć tu można o ziołach i przyrządzaniu ziołowych mikstur, co mnie akurat średnio interesuje. Niemniej, niektóre opis podobały mi się w swojej prostocie, jak chociażby ten o roku numerologicznym, ludowych sposobach oczyszczania, czy pomysłach na codzienne rytuały.
Oczywiście "Czaromarownik 2023", jak wszystkie poprzednie czaromarowniki, wydany jest bardzo ładnie, ale niestety dla mnie ta forma kalendarza przestała się sprawdzać. Miło jest trzymać w ręce namacalny notes i móc w nim zapisywać swoje przeżycia i przemyślenia z danego dnia, ale niestety często zdarzało się, że w ogóle nie zaglądałam do kalendarza. Poza tym, przy częstych podróżach, gdy każde miejsce w bagażu się liczy, zwyczajnie nie zabierałam kalendarza ze sobą. Dlatego w moim przypadku o wiele lepiej sprawdziło się przejście na kalendarz Google.
Mimo wszystko, poleciłabym czaromarownik osobom, które chcą zdobyć podstawową wiedzę o magii, i które lubią kalendarze w papierowej formie.
To już kolejny z rzędu czaromarownik, którego używałam. Nie wiem, czy to kwestia przyzwyczajenia, czy przyswojenia już pewnej wiedzy, ale ten czaromarownik nie zachwycił mnie tak jak poprzednie.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toW "Czaromarowniku 2023" niektóre treści powtarzają się z tymi z poprzednich lat. Bardzo dużo znaleźć tu można o ziołach i przyrządzaniu ziołowych mikstur, co mnie akurat średnio...