Pozwólmy książkom nas zaskakiwać
Rosnąca popularność i tak już dominujących na rynku książki w Polsce kryminałów ma swoje plusy (zwłaszcza dla miłośniczek i miłośników kryminałów), może jednak prowadzić do czegoś dla literatury zabójczego: stagnacji i przewidywalności. Bo jeżeli wszyscy będą pisać kryminały, to książki przestaną nas zaskakiwać.
W dyskusji o rynku książki w Polsce kryminały nie powinny w żadnym względzie być kozłem ofiarnym; w ogóle nie powinno mówić się o „winie” czy „szkodzie”. Kryminały oraz historie typu true crime cieszą się obecnie nad Wisłą olbrzymią sympatią czytelników i czytelniczek. To fakt. Takie mamy preferencje my, odbiorcy i odbiorczynie literatury, więc taka jest rzeczywistość. Coraz więcej pisarzy i pisarek decyduje się tworzyć właśnie takie książki – to ich świetne i niezbywalne prawo.
Ale.
Ale nie sposób w tym wszystkim ignorować mechanizmów rynkowych. Te zaś, ze względu właśnie na wspomnianą popularność kryminałów, zaczynają faworyzować takie książki kosztem innych gatunków. Nie brakuje wprawdzie w Polsce autorek podobnych w swojej drodze do Anny Kańtoch, która pierwsze sukcesy odnosiła na polu fantastyki, następnie zaczęła tworzyć literaturę dla młodzieży, a obecnie lśni jako wschodząca gwiazda kryminału – dla niej droga od cyklu o „Domenicu Jordanie”, przez „Przedksiężycowych”, „Niepełnię”, „Tajemnicę Diabelskiego Kręgu” po uhonorowaną Nagrodą Wielkiego Kalibru „Wiosnę zaginionych” była naturalną ewolucją twórczą (przy czym Kańtoch nie porzuca fantastyki, raczej poszerza swój „katalog”). Dla niektórych natomiast „transfer” na pole kryminału może być w większym stopniu wynikiem decyzji racjonalnej pod względem finansowym, jako że w tym segmencie łatwiej się przebić nawet nowym autorom i autorkom, wydawcy chętniej inwestują w zaliczki i promocję, prasa bardziej się interesuje, a czytelniczki i czytelniczki są bardziej skłonni dawać szansę nowym tytułom*.
Stąd nie brakuje głosów, że na nie-kryminały coraz trudniej znaleźć wydawców, że nad zakupem innych tekstów wydawnictwa myślą miesiącami, a premiery przekładają, podczas gdy kryminały kupowaliby najchętniej hurtem (czyli w cyklach) i kolejne tomy wypuszczali do księgarń nawet co miesiąc. Trzeba odnotować rosnący nacisk na wręcz „produkcję” tytułów, by nie oddawać swojego miejsca na rynku, byśmy po skończeniu jednej książki danego autora czy autorki mogli następną od razu zamówić w przedsprzedaży.
I co z tego?, ktoś zapyta.
Zależy od perspektywy. Sytuacja, w której osoby piszące, dzięki popularności kryminałów i true crime, są w stanie znaleźć sobie rynkową niszę, w której funkcjonują w komfortowy sposób, jest pozytywna. To również kryminałom zawdzięczamy nową falę zainteresowania twórców filmów i seriali polską literaturą, bo takie adaptacje przecierały szlak, a obecnie producenci i producentki zaczynają rozglądać się również za innymi gatunkami.
Ale.
Ale jeżeli udział kryminałów w rynku ogólnie będzie rósł, jeżeli coraz więcej twórców i twórczyń będzie specjalizować się w takich właśnie historiach… kto będzie pisał inne? Co będziemy czytać, gdy zapragniemy odmiany i zamiast zagłębiać się w kolejną sprawę morderstwa czy porwania, zechcemy dobrej historii miłosnej albo kosmicznego science fiction?
Problemem polskiego rynku jest jego sztywność. Wnosząc z rozmów z pisarkami i pisarzami, decyzje o „transferze” do drużyny „kryminalnych” są łatwe, bo ekonomiczne uzasadnione. Ale już w drugą stronę, czyli z kryminału gdziekolwiek indziej – jest to ryzyko, które niektórych, zarówno twórców, jak i ich wydawców, paraliżuje. Rynek promuje zachowawczość i przewidywalność. A obecny pęd, by publikować nawet co kwartał, sprawia, że autorzy i autorki nie mają już przestrzeni na inne, nie-kryminalne projekty.
Co z tym robić? Takie prawa rynku. Osoby skupiające się twórczo na określonym gatunku, bo daje im to finansową stabilizację, działają w swoim najlepszym interesie, i nie można mieć im tego za złe. Jednocześnie – skoro takie są „prawa rynku”, a rynek to my, czytelniczki i czytelnicy…
Wszystko powyżej to wstęp do poniższego apelu: apelu o czytelniczą otwartość. Znacie Annę Kańtoch z jej świetnych kryminałów? Sięgnijcie po „Niepełnię”, „Czarne” czy „Diabła na wieży”. Podobał wam się „Dywan z wkładką” Marty Kisiel? A to przecież autorka świetnych „Toni” i „Płaczu”, jak i cykli „Dożywocie” (humorystyczna fantastyka) czy „Małe Licho” (coś dla młodszych czytelniczek i czytelników). Może też trafiliście na coś kryminalnego od Magdaleny Kubasiewicz czy Tomasza Duszyńskiego – jeżeli tak, sprawdźcie ich szeroką bibliografię.
Przede wszystkim zaś: gdy osoba autorska, którą cenicie, zdecyduje się na przygodę w gatunku innym niż ten, z którym ją kojarzycie – dajcie szansę. Nawet jeżeli ten gatunek to „nie wasza bajka”. Nawet jeżeli wcześniej czegoś takiego nie czytaliście. Dajcie szansę.
Zdrowy rynek książki to rynek różnorodny nie tylko w sensie ogólnym, ale również takim, gdzie autor czy autorka nie ograniczają swoich artystycznych ciągot z powodu nacisków rynku (znaczy, tego nigdy się nie zniweluje, ale można to ograniczyć).
Mówię tu wyłącznie za siebie, ale dla mnie jako czytelnika możliwość bycia zaskakiwanym przez nową książkę danego autora czy autorki to coś pożądanego. Dlatego tak bardzo cenię Davida Mitchella, który zasłynął jako autor fantastycznego „Atlasu chmur”, wcześniej renomę zyskał dzięki obyczajowym „Konstelacjom”, w dorobku ma też horror, a jego nowa „Utopia Avenue” to wyprawa do rockowych lat 70. i historia fikcyjnego zespołu muzycznego. Z tego powodu czekam na kolejne książki Anny Kańtoch, bo to autorka z typu nazywanego przeze mnie „poszukującym”, czyli niebojąca się eksploracji nowych estetyk. Bez wahania sięgnę więc po „Harlem Shuffle”, czyli kryminał Colsona Whiteheada, który po zdobyciu dwóch Nagród Pulitzera za swoje dwie ostatnie powieści, zmienia estetykę. Podobnie Marlon James po „Krótkiej historii siedmiu zabójstw” zaskoczył niezwykłym fantasy, czyli „Czarnym Lampartem, Czerwonym Wilkiem”. Przeskoczmy na inne poletko, filmowe: ile byśmy stracili, gdyby po sukcesach „Labiryntu”, „Wroga” i „Siccario” Denis Villeneuve stał się specjalistą od thrillerów i zmierzyłby się z SF, by dać nam „Nowy początek”, „Blade Runnera 2049” i teraz „Diuny”?
Zmiana może być dobra. Jako czytelnicy i czytelniczki musimy być na nią otwarci i wspierać ulubionych autorów i autorki w ich twórczych poszukiwaniach, nie oczekiwać „więcej tego samego”. Podążajmy za talentem, a nie szufladkami.
Zacznijmy od siebie, a rynek zareaguje.
*Zainteresowanych bardziej szczegółowym porównaniem rynków kryminału i fantastyki odsyłam do tekstu mojego autorstwa, gdzie Anna Kańtoch, Tomasz Duszyński, Jakub Ćwiek, Marta Kisiel i Jacek Łukawski opowiadali mi o swoich doświadczeniach.
komentarze [20]
Niektórzy autorzy, jak choćby wymieniona Anna Kańtoch, czy też znana przeze mnie Joanna Opiat-Bojarska bardzo dobrze odnalazły się w świecie kryminału. To dobrze, że piszą w tym gatunku, bo na rynek trafia coraz więcej dobrych kryminałów. Jednak obie panie serce skradły mi wcześniejszymi książkami. Bardzo lubię kryminały, obecnie czytam ich bardzo dużo, jednak sięgam bardzo...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Bardzo ciekawy artykuł. Ja jestem z gatunku tych zaszufladkowanych. W kryminałach właśnie. Czasem wyjrzę z mojej bańki i przeczytam cos innego (pomagają mi w tym np. wyzwania LC), ale faktycznie kryminały uwielbiam. Nawet sztampowe.
Dobrym przykładem autora jest dla mnie Charlotte Link, która zdaje się z obyczajowego poletka przeskoczyła do kryminału i nie zanosi się chyba...
Powoli i nieubłaganie granica zaciera się. Coraz częściej w księgarni mówi się „obyczajówka z wątkiem kryminalnym” przez co dana pozycja znajduje więcej odbiorców, ale traci dreszczyk emocji podczas rozwiązywania zagadki.
Można też zauważyć jeden i ten sam schemat:
- bohater ma nieszczęśliwą przeszłość
- część obyczajowa jest ważniejsza niż zbrodnia,
- seria staje...
Osobiście przygodę z książkami zaczęłam również od kryminałów, ale i poezji, do której chętnie wracam [zwłaszcza Lovecraft i Tuwim]. Mam na swoich półkach kilka pozycji "mrożących krew w żyłach", ale równie chętnie inwestuję w Shakespeare'a. Moim cichym hobby jest też czytanie i pisanie bajek i poematów. Może nie jestem dobra, ale kocham takie gatunki i już od jakiegoś...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejNapiszę tylko że uwielbiam tego typu artykuły, składają do myślenia na tematy, które wcześniej były mi całkiem obojętne (bo po prostu nie czytam ani kryminałów, ani literatury polskiej). Dobrze jest jednak wiedzieć co w trawie piszczy.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postNa szczęście istnieje wolny wybór w doborze literatury dla siebie. Sięgam przeważnie po książki intuicyjnie. Nie czekam, że zrobi to za mnie algorytm. Może mój komentarz nie wyczerpuje tematu, ale jest tyle starszych książek, że wcale nie trzeba podążać za nowościami. Możliwe, że sporo z nich więcej przekazuje na temat świata od bardziej współczesnych pozycji. A podejście...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Jeśli ktoś potrzebuje hurtowo kryminałów zawsze może zatrudnić Remigiusza M. :) :) :)
To straszny ból dla portfela i czasu. Chciałam kiedyś przeczytać jedną, bo była w biedrze za 10zł, żeby zobaczyć o co tyle szumu, a okazało się, że żeby choć odrobinkę zrozumieć kontekst historii, muszę mieć jeszcze dwie poprzednie części. 😒
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postTam powyżej to był sarkazm :) . Jestem w mniejszości pewnie, ale fenomen owego pana jest dla mnie niepojęty.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postMi się podobała trylogia "W kręgach władzy". Nazywana wprawdzie na wyrost polskim "House of Cards" :-) A z pozostałych serii niektórych spróbowałam, ale ilość części mnie przeraża. No i nie wciąga.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postMuszę przyznać, że trochę zdziwił i zaskoczył mnie ten artykuł. Przecież na stronie LC już od dłuższego czasu właśnie królują kryminały w każdej postaci 😜 Jakiś czas nawet wciągnął mnie swoją nietuzinkowością i językiem Minier cyklem o Martinie Servaz, ale trwało to do książki "Nie gaś światła" (notabene świetnej, i chyba najlepszej z całego cyklu), potem już straciłem...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejOstatnio chciałam się bardziej zagłębić w ten gatunek ale wyszukać coś co przyciągnie uwagę i zachęci mnie do wzięcia po taką książkę jest trudno. Opisy i okładki w większości bardzo podobne, nic wyróżniającego się. Przełamała to trylogia Igora Brudnego Przemysława Piotrowskiego która bardzo mi się spodobała. Szkoda że w Polsce nie czyta się bardziej różnorodnie, większość...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej