Trochę zaniżę ogólną ocenę tej książki, która na portalu ma niemal 7 gwiazdek. Zanim zaczęłam czytać nastawiłam się na dosyć lekką, odprężającą lekturę, ale to co dostałam przerosło moje "oczekiwania".

Beata, matka trzydziestotrzyletniej Anki, rozpacza, że córka nie znalazła jeszcze tego jedynego. Postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i wstępuje do ściśle tajnego Klubu Matek Swatek. Niczego nieświadoma Ania cieszy się nowo nabytym mieszkaniem i wizją samodzielności, bez dyszącej matki nad głową. Jakby tego było mało żądny krwi malarz Wiktor bez jej zgody postanawia wziąć się za remont jej mieszkania. Szybko jednak okazuje się, że nie jest tym za kogo się podaje, a członkinie KMS dążą do rozwiązania zagadki.

Nie jest to typowy romans, autorka dodała bardzo obszerny wątek kryminalny (który, jak tak teraz myślę, miał więcej znaczenia dla powieści niż znalezienie miłości dla Ani) i wiele śmiesznych scen. Śmiesznych... Z założenia miały one być śmieszne, ale chwilami wszystko co się działo było tak absurdalne, że aż łapałam się za głowę. Nazwiska bohaterów chyba też miały być zabawne, ale trochę się przedobrzyło bo umieszczenie w jednej książce Fryderyka Szopy (który oczywiście grał na fortepianie, jakżeby inaczej ;)), Genowefy Grzyb, Matyldy Gąsienicy-Zielonej i Małaszyńskiego to jednak za wiele. Miało wyjść śmiesznie, wyszło trochę żałośnie.

Książkę czytałam, bo czytałam. Bo zaczęłam, a nie lubię zostawiać niedokończonych. W ogóle nie interesowało mnie, co dzieje się z bohaterami, o których zapomnę w ciągu tygodnia. Nie polubiliśmy się, a już na pewno nie z członkiniami klubu - grupką matek-swatek. Nie polecam.

Trochę zaniżę ogólną ocenę tej książki, która na portalu ma niemal 7 gwiazdek. Zanim zaczęłam czytać nastawiłam się na dosyć lekką, odprężającą lekturę, ale to co dostałam przerosło moje "oczekiwania".

Beata, matka trzydziestotrzyletniej Anki, rozpacza, że córka nie znalazła jeszcze tego jedynego. Postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i wstępuje do ściśle tajnego Klubu...