rozwińzwiń

Polacy w sowieckich łagrach. Nie tylko Kołyma.

Okładka książki Polacy w sowieckich łagrach. Nie tylko Kołyma. Sebastian Warlikowski
Okładka książki Polacy w sowieckich łagrach. Nie tylko Kołyma.
Sebastian Warlikowski Wydawnictwo: Zona Zero historia
524 str. 8 godz. 44 min.
Kategoria:
historia
Wydawnictwo:
Zona Zero
Data wydania:
2021-08-13
Data 1. wyd. pol.:
2021-08-13
Liczba stron:
524
Czas czytania
8 godz. 44 min.
Język:
polski
ISBN:
9788366814165
Tagi:
kołyma łagry zsrr zsyłka polacy na syberii syberia
Średnia ocen

8,3 8,3 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,3 / 10
14 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
509
509

Na półkach:

To druga już książka Sebastiana Warlikowskiego poświęcona łagrom i łagiernikom. Za poprzednią, zatytułowaną „Kołyma. Polacy w sowieckich łagrach” autor w 2019 roku został nagrodzony. Ale przecież łagry to nie tylko Kołyma, to także Sołowki, Workuta, Biełomorkanał. To one wraz z Kołymą składały się na morderczy system GUŁAG, obdzierający ludzi z godności i wykorzystujący ich siły ponad wszelką miarę do katorżniczej pracy na rzecz rozrastającego się, połykającego kolejne terytoria sowieckiego molocha.

Autor zgromadził w tym opracowaniu relacje osób, które miały to szczęście w nieszczęściu, że zdołały przetrwać i powrócić do swoich domów. Opowiadają o tym, co w łagrze widzieli, co przeżyli, przedstawiają konkretne sytuacje, czasem tak przerażające, że trudno jest o nich czytać. Wiele z nich wywołuje skojarzenia z niemieckimi obozami zagłady. Ale tutaj Rosjanie wyrządzali to zło swoim własnym rodakom.

Relacje są bardzo różne. Niektóre bardzo szczegółowo opisują obozową codzienność, dzień po dniu. Najpierw początkowy szok, niedowierzanie, przerażenie, które stopniowo przechodzą w zobojętnienie, przyzwyczajenie, apatię. I choć każde aresztowanie przebiegało nieco inaczej, wszystkie były zaskoczeniem, bez możliwości pożegnania się z rodziną i bez tłumaczenia.

Następnie więzienie, uciążliwa podróż zatłoczonymi bydlęcymi wagonami, gdzie błaganie o pitną wodę pozostawało najczęściej bez odzewu. Kąpiel w łaźni, przydział odzieży i rozdzielenie do baraków. I ten nowy, surowy, budzący lęk krajobraz: „Oprócz kilku domów na wybrzeżu nie widać było innego życia. Góry o nagich szczytach, zbocza pokryte karłowatymi krzakami, w większości zeschniętymi, na północnych zboczach leżał śnieg, który chyba nigdy jeszcze nie stajał.”

Warunki w tej wiecznej zmarzlinie są bardzo trudne. Tak jak nie chcą rosnąć rośliny, tak też umierają ludzie: „Rzadko zdarzało się, aby ktoś odsiedział swoją karę. Niewielu było takich, którzy przetrwali dwa lata. Co roku stan więźniów zmniejszał się o połowę w ciągu zimy, co uzupełniano wiosną świeżymi transportami. Tak więc człowiek skazany na pracę w tym kraju mógł się uważać za skazanego na powolną śmierć z głodu i zimna.”

Opisy konkretnych sytuacji są oczywiście osobiste i różnią się między sobą szczegółami. Wszystkie mają jedną cechę wspólną, a mianowicie coraz wyraźniejszą utratę nadziei. Człowiek jest tu przedmiotem, łatwym do wymienienia towarem, gorszym od konia pociągowego, bo jego przynajmniej się karmi, aby wydajnie pracował.

Możemy poznać łagierne życie, a później skonfrontować jeszcze tę wiedzę z zamieszczonymi, naprawdę licznymi fotografiami, skanami dokumentów, a nawet odręcznie sporządzanymi planami i rysunkami. Robią niesamowite wrażenie jako realne świadectwo, podczas gdy większości z osób, które przeszły przez GUŁAD nie ma już z nami.

Sporo już wiem o łagrach, mnóstwo na ten temat czytałam, nie do zapomnienia jest oczywiście Archipelag GUŁAG”, a także wspomnienia Eugenii Ginzburg. Tutaj mamy skomasowane relacje wielu więźniów, pisane różnym stylem. Nie wszyscy jednakowo dzielnie znosili trudności, część pisała bardzo emocjonalnie, inni z kolei niezmiernie rzeczowo, co nie oznacza wcale, że poobozowa trauma ich nie dotyczyła. Każdy człowiek jest inny, i to bardzo wyraźnie bije z kart tego zbioru, będąc jednocześnie jego wielką zaletą.

Trochę brakuje mi jakiegoś łączącego poszczególne wspomnienia odautorskiego komentarza, który połączyłby je w jedną, spójną całość. Autor prawdopodobnie założył, że temat łagrów, tak często poruszany w literaturze, jest nam doskonale znany, że owe teksty przemówią najlepiej, komentarz zatem uznał za zbędny. Może jednak w takim wypadku powinno się jako autorów umieścić nazwiska tych, którzy tak naprawdę napisali książkę, którą Sebastian Warlikowski złożył i zredagował.

Okazuje się, że więźniowie próbowali jakoś uprzyjemnić sobie codzienność w łagrze. Grali w rozmaite gry, przystosowując do nich to, co aktualnie mieli pod ręką. Nie wszyscy tez lubili Polaków, w grę wchodziły tu uprzedzenia związane z historyczną przeszłością, jak choćby w przypadku Litwinów i Ukraińców. Takich, i mnóstwa innych, równie ciekawych historii możecie też się po tej lekturze spodziewać.

Wydanie książki jest bardzo staranne. Piękny, gruby, biały papier, niespotykanie duży, wyraźny druk, spora ilość fotografii, na końcu obszerny indeks, zawierający skróty, nazwy miejscowości i tłumaczenie „na nasze” łagierniczej terminologii.

Dużo wiedzy, wzruszenie i wstrząs, który nie ominie tych, którzy są jeszcze wrażliwi na literaturę obozową. Moim zdaniem na to nie da się zobojętnieć. Książka pisana dość lekko, będzie zrozumiała dla każdego, także dla tych, którzy sięgną po tego typu gatunek po raz pierwszy. Zachęcam do przeczytania.
Książkę mogłam przeczytać dzięki portalowi: https://sztukater.pl/

To druga już książka Sebastiana Warlikowskiego poświęcona łagrom i łagiernikom. Za poprzednią, zatytułowaną „Kołyma. Polacy w sowieckich łagrach” autor w 2019 roku został nagrodzony. Ale przecież łagry to nie tylko Kołyma, to także Sołowki, Workuta, Biełomorkanał. To one wraz z Kołymą składały się na morderczy system GUŁAG, obdzierający ludzi z godności i wykorzystujący ich...

więcej Pokaż mimo to

avatar
406
149

Na półkach:

Czytając taką książkę trudno określić ją za pomocą słów. Bo cóż można napisać o tym, co jeden człowiek zdolny jest uczynić drugiemu. Daję 10 gwiazdek, ponieważ historie w niej opisane nigdy nie mogą być zapomniane przez kolejne pokolenia. Aż ciśnie się na usta określenie "ku przestrodze", ale jak widać historia niektórych nie uczy niczego. Książki tego typu bardzo mnie poruszają. Nie jest to lektura, przy której się odpoczywa. Mimo to polecam.

Czytając taką książkę trudno określić ją za pomocą słów. Bo cóż można napisać o tym, co jeden człowiek zdolny jest uczynić drugiemu. Daję 10 gwiazdek, ponieważ historie w niej opisane nigdy nie mogą być zapomniane przez kolejne pokolenia. Aż ciśnie się na usta określenie "ku przestrodze", ale jak widać historia niektórych nie uczy niczego. Książki tego typu bardzo mnie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
206
187

Na półkach:

Wydanie De Luxe, twarda oprawa, ciekawa treść, dużo zdjęć...Niestety całość psuje masa błędów: literówek, zmienionego szyku wyrazów i innych.
Jak można było do tego dopuścić w wydaniu pod patronatem Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego?

Wydanie De Luxe, twarda oprawa, ciekawa treść, dużo zdjęć...Niestety całość psuje masa błędów: literówek, zmienionego szyku wyrazów i innych.
Jak można było do tego dopuścić w wydaniu pod patronatem Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego?

Pokaż mimo to

avatar
957
949

Na półkach:

Kołyma – nieformalne określenie największej grupy obozów pracy przymusowej na północnym wschodzie ZSRR. Nazwa pochodzi od położenia w dorzeczu Kołymy. Przez więźniów obszar ten był nazywany Przeklętą Wyspą.
Sowiecki system obozów karnych został założony zaraz po rewolucji październikowej. Zalążkiem Gułagu jako miejsca izolowania i niewolniczej pracy więźniów politycznych był obóz założony w 1923 na Wyspach Sołowieckich.
Surowy klimat i nieludzkie warunki bytowe - pracę przerywano dopiero przy -54 °C . Z łagrów nie było ucieczki; bezwzględni strażnicy w mundurach i kryminaliści, stanowiący swoistą elitę łagru. Praca ponad siły i głodowe racje żywnościowe, wszystko to powodowało, że odsetek śmiertelności w łagrach był przerażająco wysoki.
Pierwsi Polacy zaczęli trafiać do sowieckich obozów zagłady w latach 30. w ramach tzw. Akcji Polskiej. Po zagarnięciu wschodnich ziem polskich przez Sowietów w 1939 r. w dalekie ostępy zaczęto deportować tysiącami „polski element kontrewolucjny“; inteligencję, patriotów, zamożnych gospodarzy i ziemian.
Wyżej wymienione informacje pochodzą z opisu książki oraz encyklopedii.

Książka jest kontynuacją publicji autora za, którą otrzymał nagrodę za książkę historyczną 2019roku. Jednak spokojnie książkę można czytać bez znajomości tamtej publikacji.


Książka zawiera relacje osób, które przetrwały piekło sowieckich obozów zagłady w latach 30tych.
Oprócz wartościowych i wzruszających tekstów i opowiadań ogromnym plusem są liczne fotografie,rysunki, szkice,plany.Jest ich ogrom dzięki czemu możemy oglądać to o czym czytamy. Chociaż trochę próbować wyobrazić sobie co Ci ludzie przeżywali, jak cierpieli. I za co? Za to że byli Polakami?
Opowieści o tym co działo się w obozach przybliżają nam min Stanisław Kowalski, ks. Wojciech Darzycki, Alina Kolosowska- Kawecka.
Historia pani Aliny wzruszyła mnie do łez. Prosiła by ją dobili, gdy zobaczyła, że jej stopa została obcięta. Podczas pracy wagonik zleciał, a gruba lina owinęła się wokół kostki. Amputowali jej nogę aż po kolano, tak na wszelki wypadek.
Takich przerażających historii znajdziecie w książce dużo więcej.
Dodam, że język jakim została napisana książka jest bardzo przystępny nawet dla laika w temacie. Jeżeli interesujecie się taką tematyką myślę , że książka spełni wasze oczekiwania.

Kołyma – nieformalne określenie największej grupy obozów pracy przymusowej na północnym wschodzie ZSRR. Nazwa pochodzi od położenia w dorzeczu Kołymy. Przez więźniów obszar ten był nazywany Przeklętą Wyspą.
Sowiecki system obozów karnych został założony zaraz po rewolucji październikowej. Zalążkiem Gułagu jako miejsca izolowania i niewolniczej pracy więźniów politycznych...

więcej Pokaż mimo to

avatar
470
147

Na półkach: ,

Zanim odniosę się bezpośrednio do samej książki pozwolę sobie na kilka informacji o tzw. Kołymie.
Nazwa Kołyma na oznaczenie sowieckich łagrów wzięła się od nazwy najdłuższej rzeki , która przepływa przez obszar Syberii Wschodniej. To tutaj już w czasach Rosji carskiej tworzono pierwsze obozy dla więźniów politycznych. W latach 30 - tych, gdy do władzy doszedł Stalin, system obozów pracy został w tym obszarze znacząco rozbudowany. Organizację i tworzenie tych obozów powierzono wówczas Głównemu Zarządowi Poprawczych Obozów Pracy ( tzw. GUŁAG). Słowo to już wkrótce zaczęło symbolizować cały nieludzki system obozów pracy przymusowej. W latach 30 tych zmienił się także charakter tych obozów. W obozach tych nastawiono się odtąd na maksymalne wykorzystanie zesłańców przy niewolniczej pracy. Ponieważ teren ten słynął z licznych bogactw naturalnych zwłaszcza złóż złota , więźniowie byli zatrudniani głównie w kopalniach, ale także przy wyrębie lasów oraz na licznych budowach. W celu wykorzystania więźniów do przymusowej i niewolniczej pracy utworzono nawet w 1931 r. specjalne przedsiębiorstwo państwowe DALSTROJ , powołane do eksploatacji złóż Kołymy. Przedsiębiorstwo to rękoma zesłańców prowadziło wręcz rabunkową politykę względem obszaru Kołymy, co wkrótce stało się widoczne w spustoszonym krajobrazie. Nowa władza traktowała przy tym miejscową ludność niczym Amerykanie podbitych Indian. Ich prawa do tych ziem, do własnej kultury, religii i obyczajów tępiono z sowiecką gorliwością. Teren ten choć jest częścią kontynentalną Rosji kojarzy się wielu niesłusznie z wyspą. Dzieje się tak dlatego, że obszar ten przez 10 miesięcy w roku był odcięty od reszty kontynentu na skutek wyjątkowo mroźnych i śnieżnych zim w tym rejonie. Kołyma przez 10 miesięcy była bowiem obszarem skutym lodem z temperaturami dochodzącymi do - 70 stopni Celcjusza. Przy tym jedyny dostęp drogą morską do regionu zapewniał port -miasto, swoista stolica regionu Magadan, całkowicie niedostępny zimą. Natomiast lato na tym obszarze trwało tylko dwa miesiące, bez pór przejściowych , takich jak wiosna czy jesień. Transport zesłańców na Kołymę odbywał wyłącznie drogą morską przez Morze Ochockie z tzw. obozów przejściowych do Magadanu i obozów docelowych. O samej Kołymie , czytelnik dowie się z książki. Nadmienię tylko, że największe fale deportacji Polaków na Kołymę miały miejsce po agresji Niemiec i Rosji Radzieckiej na Polskę w 1939 r. oraz po ponownym wkroczeniu Sowietów do Polski w 1944 r. Ci pierwsi polscy zesłańcy częściowo opuścili Kołymę w wyniku układu Sikorski - Majski z 1941 r. i włączenia do armii Andersa. Okazja opuszczenia Kołymy dla tych drugich pojawiła się dopiero po śmierci Stalina w 1953 r. Ci, którzy tego dożyli mieli i tak wyjątkowe szczęście. Wielu z Polaków miało już bowiem nigdy nie wrócić do ojczyzny i na zawsze pozostać na nieludzkiej ziemi.
Przechodząc do omówienia niniejszej pozycji, przyznam, że moja wiedza o sowieckich łagrach jak dotąd była raczej znikoma. Dość dużo jest bowiem na rynku czytelniczym wspomnień wojennych i obozowych. W większości koncentrują się one jednak na historii II wojny światowej i obozów tworzonych przez faszystów. Są oczywiście takie publikacje jak " Archipelag gułag" Sołżenicyna czy słynny" Gułag" Anne Applebaum, ale wspomnień polskich zesłańców na Kołymę jest stosunkowo mało. Stąd publikacja " Nie tylko Kołyma" Sebastiana Warlikowskiego, pod tym względem jest wyjątkowo cenna. Niniejsza pozycja jest bowiem zbiorem niepublikowanych do tej pory relacji Polaków, którzy przetrwali sowieckie piekło Kołymy. Na Kołymę trafiało się , jak wynika z przedmiotowej publikacji, praktycznie pod byle pretekstem. Po przeczytaniu książki, mam wrażenie, że wystarczało być Polakiem, aby trafić w trybiki tego systemu. Nie będę w tym miejscu zagłębiać się w treść wspomnień bohaterów niniejszej publikacji . Wspomnę może jedynie, iż najbardziej poruszyła mnie historia Jerzego Michalewskiego, który niezwykle szczegółowo i barwnie opisał swoją morską podróż na Kołymę przez wzburzone Morze Ochockie.
Reasumując, serdecznie polecam tę książkę wszystkim i to nie tylko zainteresowanym historią. Myślę , że polscy zesłańcy na Kołymę zasługują po prostu na naszą pamięć jako nasi rodacy.
Na koniec dodam jeszcze, że książka stanowi kontynuację publikacji " Kołyma" Sebastiana Warlikowskiego stanowiącej I część relacji polskich zesłańców. Książki te śmiało można jednak czytać jako samodzielne pozycje. Polecam.

Zanim odniosę się bezpośrednio do samej książki pozwolę sobie na kilka informacji o tzw. Kołymie.
Nazwa Kołyma na oznaczenie sowieckich łagrów wzięła się od nazwy najdłuższej rzeki , która przepływa przez obszar Syberii Wschodniej. To tutaj już w czasach Rosji carskiej tworzono pierwsze obozy dla więźniów politycznych. W latach 30 - tych, gdy do władzy doszedł Stalin,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
41
30

Na półkach:

książka bardzo ciekawa,posiada dużo zdjęć,które urozmaicają czytanie. polecam gorąco!

książka bardzo ciekawa,posiada dużo zdjęć,które urozmaicają czytanie. polecam gorąco!

Pokaż mimo to

avatar
475
474

Na półkach:

„Nie można dokonać rewolucji,
za pomocą jedwabnych rękawiczek”.


Józef Stalin






Kołyma... Było to nieformalne określenie największej grupy obozów pracy w ZSRR. O ile o niemieckich obozach zagłady napisano wiele książek i stworzono wiele filmów, o tyle obozy na terenie byłego ZSRR traktowane są nadal, z niezrozumiałych dla mnie przyczyn bardzo po macoszemu. Jest to o tyle dziwne, że Iosif Wissarionowicz Dżugaszwili nie wymordował tylko setki tysięcy Polaków, czy ludzi innych narodowości, ale jest odpowiedzialny za zbrodnie na obywatelach własnego kraju, które szacuje się w milionach.


Jakuck ASRR obwód magdański przez rzeszę więźniów nazywany do dziś Przeklętą Wyspą, to 2,6 miliona kilometrów kwadratowych podległych gułagom sowieckim. Założone w roku 1932 gdy odkryto na tych terenach niezmiernie bogaty zasób naturalny węgla, złota, platyny, uranu, rud cyny i ołowiu, ropy naftowej oraz molibdenu. Już w roku 1931 Stalin zaczął organizować pierwsze górnicze przedsiębiorstwa podległe NKWD. W lutym roku kolejnego zaczęto na Kołymę zwozić pierwszych więźniów, aż trudno uwierzyć, że śmiertelność w pierwszych latach istnienia obozu wynosiła 80%.


Niezwykle surowy klimat, tragiczne warunki bytowe i ciężka praca przy wydobyciach i wycince lasów sprawiały, że obszar ten był znany z naprawdę ogromnej śmiertelności. Kierowani byli tam więźniowie szczególnie niebezpieczni dla władzy radzieckiej. Głównie zamykano tam więźniów politycznych i kryminalnych, jednak to ci polityczni byli zmuszani, do najcięższej pracy często pracując nawet za swych kryminalnych towarzyszy. Pracę na terenie Kołymy przerywano dopiero kiedy temperatura osiągała 54 stopnie Celsjusza oczywiście na minusie. Szacuje się, że liczba więźniów w tych obozach pracy w roku 1953 wynosiła okołom 200 tysięcy. Natomiast całego Dolstroju około 2 – 3 miliony. Niebywałe jest, że obóz kołymski zamknięto ostatecznie dopiero w roku 1957. Nasza encyklopedia PWN dostarcza nam wiedzy, że na Kołymie zginęło około dwa lub nawet cztery miliony więźniów, jednak z dokumentów ZSRR wiadomo, że w całym Gułagu zmarło 1 606 748 zesłańców.




Polacy trafiali do obozów sowieckich w roku 1939 w ramach akcji polskiej. Kiedy ZSRR zagarnęło wschodnie ziemie naszego kraju, Sowieci zaczęli deportować tysiącami polaków a w szczególności polskich patriotów, inteligencję, bogatych gospodarzy oraz zamożnych ziemian. Rok 1939 był wstępem do tego, co wydarzyło się w Katyniu, kiedy wprowadzana w błąd opinia publiczna miała uwierzyć w zbrodnie Niemców w lesie katyńskim. Rosjanom nie wystarczyły deportacje... Postanowili pozbyć się naszej inteligencji raz na zawsze kulką w łeb.




Pan Sebastian Warlikowski w swej wzruszającej pozycji Polacy w sowieckich łagrach. Nie tylko Kołyma zebrał wspaniałe wspomnienia i dokumenty oraz relacje tych, którzy pamiętają czasy wywózki na krwawą ziemię.


Znajdziemy w niej relacje m.in. Pana Stanisława Kowalskiego, Pana Jerzego Michalewskiego czy Pani Aliny Kołosowskiej Kaweckiej... Wszyscy oni przeżyli piekło Kołymy, i choć dziś już tamten los im nie grozi nigdy nie zapomną tego co tam przeżyli, ani tych, którzy zginęli.


Jestem pod ogromnym wrażeniem tej publikacji. Chciałabym powiedzieć, że moim zdaniem temat zbrodni sowieckich to temat, który zapewne będzie się ciągnął latami z uwagi na wiele spraw, które jeszcze czekają na odkrycie i wydobycie z kremlowskich archiwów. Właśnie dlatego wszelkie publikacje o działalności Stalina tak bardzo mnie fascynują i ciekawią. O ile o zbrodniach niemieckich tak naprawdę napisano już niemal wszystko, a co druga pozycja jest powtórką innych, o tyle jeśli chodzi o zbrodnie ZSRR, mam wrażenie, rynek wydawniczy w Polsce posiada wielki niedobór.


Pozycja Pana Warlikowskiego to cała gama wspomnień z okresu wywózki i samego życia na Kołymie, jednak mnie w tej publikacji urzeka coś innego mianowicie ogrom fotografii, fotokopii i pamiątek udostępnionych na potrzeby książki. Uwielbiam kiedy pozycja historyczna ma wiele zdjęć, myślę, że to jeszcze bardziej przybliża czytelnika do opisywanych zdarzeń, czy zawartych wspomnień. Muszę tutaj wspomnieć, że publikacja Nie tylko Kołyma jest kontynuacją bestsellera Kołyma Polacy w sowieckich łagrach bez komentarza wspomnienia i dokumenty, za którą pisarz otrzymał nagrodę w konkursie na historyczną książkę roku 2019.


Zachęcam Was Kochani do zapoznania się z zarówno tą ,jak i wcześniejszą pozycja autora. Jestem przekonana, że obie pozwolą Wam na zapoznanie się ze światem, który dla wielu był przez długie lata nie tylko dramatyczną rzeczywistością, ale i miejscem ostatniego spoczynku.


Niezwykle ciekawe jest, również to, że dziś prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin posiada swoje zakłady karne wzorowane na obozach pracy powstałych w Związku Radzieckim. Wiele z nich powstało w danych obozach sowieckich. Największy obszar współczesnych „łagrów” znajduje się około 500 km od Moskwy w Republice Mordowii. Niezwykle obszernie pisze o tym Pani Nadjeżda Tołokonnikowa. Tak więc lektura książki Pana Warlikowskiego dla każdego miłośnika historii jest obowiązkowa.

„Nie można dokonać rewolucji,
za pomocą jedwabnych rękawiczek”.


Józef Stalin






Kołyma... Było to nieformalne określenie największej grupy obozów pracy w ZSRR. O ile o niemieckich obozach zagłady napisano wiele książek i stworzono wiele filmów, o tyle obozy na terenie byłego ZSRR traktowane są nadal, z niezrozumiałych dla mnie przyczyn bardzo po macoszemu. Jest to o...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    54
  • Przeczytane
    15
  • Posiadam
    4
  • Ulubione
    3
  • Historia
    2
  • Zbiblio
    1
  • Reportaż/Biografia
    1
  • Priorytety
    1
  • Przeczytane 2022
    1
  • II Wojna Światowa
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Polacy w sowieckich łagrach. Nie tylko Kołyma.


Podobne książki

Przeczytaj także

Ciekawostki historyczne