Amerykańska historyczka architektury. Poza Domem Hitlera, napisała Berlin kobiet. Tworzenie nowoczesnego miasta i Gdzie są architektki? Była szefową amerykańskiego Stowarzyszenia Historyków Architektury oraz członkinią założycielką Akademii Architektury i Designu w Buffalo. Wykładała m.in. na Uniwersytecie Harvarda i Uniwersytecie Michigan, pracuje na wydziale architektury Uniwersytetu Buffalo. Jej artykuły na temat nazistowskich Niemiec ukazują się na łamach „Architect Magazine”, „BBC History Magazine” oraz „The Atlantic”.
33/2023
Niewiele osób zdaje sobie sprawę, ale Norwegowie byli uważani w niemieckiej propagandzie rasowej za najwartościowszą rasę. Wyższą nawet od samych Niemców. Powodem tego miało być bezpośrednie pochodzenie od wikingów.
Niezwykle pożądane były związki z norweskimi kobietami, które przynosiły owoce w postaci najwartościowszych rasowo dzieci. Niestety po wojnie dzieci te często kończyły w sierocińcach lub były odsyłane razem ze „zdrajczyniami” matkami do zrujnowanych Niemiec. Pod okupacją przedstawiały największą wartość, a po wojnie odwortnie. Jako dzieci okupanta były skazane na pogardę.
Norwegia jest wyjątkowym miejsce w skali okupowanych przez Niemców terytoriów, ponieważ tutaj Niemcy zainwestowali więcej niż nagrabili. Jest to sytuacja bez precedensu w skali II wojny światowej.
Cały kraj już od inwazji w 1940 stał się jednym wielkim placem budowy. Na potęgę budowano drogi, linie kolejowe, rozbudowywano infrastrukturę. Norwegia była swoistym oczkiem w głowie dla Hitlera.
Nastomiast inwestycją, przy której wszystko inne blednie było wybudowanie od zera miasta nowego miasta Trondheim dla 300 tysięcy ludzi oraz zbudowanie dla Kriegsmarine największej bazy świata.
Zresztą czy skala inwestycji może dziwić, skoro führer w pierwszą podróż międzynarodową po objęciu funkcji kanclerza Rzeszy udał się właśnie do Norwegii i podziwiał majestatyczne fiordy z pokładu pancernika „Deutschland”.
Ze względu na skalę inwestycji niemieckie siły okupacyjne były niezwykle silne. Na 3 miliony mieszkańców momentami przypadało 450 tysięcy żołnierzy. W chwili wycofania na jesieni 1944 te potężne siły dostały za zadanie zniszczyć wszystko, co tylko im się uda. Do tego zadania okupanci podeszli bardzo gorliwie i północ Norwegii z gigantycznego placu budowy przeistoczyła się w dymiące pogorzelisko.
Autorka w swojej książce przytacza szereg niezwykle ciekawych informacji. Mnie osobiście najbardziej zaskoczyła informacja, że Norwegia przed wojną posiadała czwartą pod względem tonażu flotę handlową na świecie, ale najnowocześniejszą. W chwili inwazji Niemiec zdecydowana większość statków znajdowała się poza granicami, co spowodowało, że Alianci zostali znacząco wzmocnieni.
Bardzo ciekawa pozycja, która pokazuje, że Niemiecka okupacja nie zawsze miała taki sam przebieg. Akurat w Norwegii mimo silnych represji i terroru, to okupacja była i tak bez porównania z tą w Polsce.
Rzetelna, historyczna literatura faktu zawsze ma u mnie 7/10, na dzień dobry. Tak jest i w tym przypadku. Fajnie było to czytać na urlopie w kraju fiordów i białych nocy. Konkretne przygotowanie, fachowość, solidna baza źródłowa. Plusy i minusy, które mogłyby ocenę podwyższyć bądź obniżyć w zasadzie kompensują się.
Z plusów, poza tymi wymienionymi na wstępie, należy uwzględnić opisanie niszowego tematu ośrodków z nordyckimi dziećmi, a także niemały udział Norwegów w zbrodniach na sowieckich jeńcach wojennych i robotnikach przymusowych. Najlepsze rozdziały pierwsze i ostatnie (budowa nowego ,,niemieckiego" Trondheim).
Minusy. Nie porwały mnie techniczne i architektoniczne aspekty odbudowy miast i stawianie Domów Żołnierzy. W tej części lektura jest ciut bardziej naukowa niż popularna. Nadto, to trochę dziwne, że książka poświęca tylko 3 zdania norweskiemu ruchowi oporu.
Reasumując, chciałem dać mocne 6, ale dobra, może nawet poruszająca, końcówka, wyciągnęła na słabsze 7.