Passacaglia

Okładka książki Passacaglia Sławomir Wernikowski
Okładka książki Passacaglia
Sławomir Wernikowski Wydawnictwo: FORMA literatura piękna
218 str. 3 godz. 38 min.
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
Passacaglia
Wydawnictwo:
FORMA
Data wydania:
2019-05-16
Data 1. wyd. pol.:
2019-05-16
Liczba stron:
218
Czas czytania
3 godz. 38 min.
Język:
polski
ISBN:
9788366180208
Tagi:
opowiadania
Średnia ocen

8,3 8,3 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki KOT POLSKI - kryminalnych opowiadań tom II Jacek Getner, Ryszard Katarzyński, Marian Kowalski, Jacek Sypień, Sławomir Wernikowski, Katarzyna Żak, Magdalena Zimniak
Ocena 6,0
KOT POLSKI - k... Jacek Getner, Rysza...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,3 / 10
10 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1394
1014

Na półkach: , , , ,

Pierwsze co rzuca się w oczy to kształt książki i bardzo ciekawa okładka. "Passacaglia" to tytuł pierwszego z siedmiu opowiadań. Siedem odrębnych historii, których nic nie łączy. A właściwie jest coś wspólnego, bardzo dobre, barwne dialogi między bohaterami. Ba! można rzecz, że właśnie dialog jest kluczowy w tej książce. Muszę zwrócić uwagę na lekki styl pisania i taki fajny momentami sarkazm w zależności od opisywanej sytuacji.


"Ciotka Helena była starą panną, a staropanieństwo traktowała jak coś znacznie wynioślejszego niż tylko stan cywilny - jej bezmężność była misją i ciotka poświęciła całe swoje życie, by wypełnić ją jak najstaranniej. [...] Prawda była trywialna - nie było chętnych ani na ciotki rękę, ani na cokolwiek co miało z nią związek. Mężczyźni wiali od ciotki gdzie pieprz rośnie, bo z ideałem tej miary nikt nie był w stanie wytrzymać."

Ciekawe jest to, że autor nie bał się żadnego tematu. Mamy tu i romans, kryminał, trudne dzieciństwo itd. dzięki takiej różnorodności każdy znajdzie coś dla siebie. Na pewno jest to książka całkiem inna niż te jakie czytałam do tej pory. Bardzo specyficzna, aż ciekawa. Mam wrażenie, że czytając książkę po raz drugi czy trzeci, dopiero odkrywałam jej smaczki. Warto chyba nawet podzielić sobie czytanie tej książki dokładnie na 7 razy, żeby każde opowiadanie mieć szansę "przetrawić".

Po dłuższym zastanowieniu najbardziej podobało mi się opowiadanie "Passacaglia" i "Urodziny". Na pewno w każdym z opowiadań można znaleźć samego siebie.

Momentami denerwowałam się na autora za takie a nie inne zakończenia fabuły, ale przyznajcie sami - książka musi wzbudzać emocje, żeby była JAKAŚ. Nic tu nie jest oczywiste, wydawałoby się czasami, że coś jest bez sensu... Książka jest tak inna, że będzie posiadała skrajne recenzje, od zachwytu po krytykę. Według mnie to taka trochę literatura z wyższej półki, na pewno nie czuć że to debiut.

Pierwsze co rzuca się w oczy to kształt książki i bardzo ciekawa okładka. "Passacaglia" to tytuł pierwszego z siedmiu opowiadań. Siedem odrębnych historii, których nic nie łączy. A właściwie jest coś wspólnego, bardzo dobre, barwne dialogi między bohaterami. Ba! można rzecz, że właśnie dialog jest kluczowy w tej książce. Muszę zwrócić uwagę na lekki styl pisania i taki...

więcej Pokaż mimo to

avatar
186
168

Na półkach:

Gdy wzięłam w dłonie książkę Sławomira Wernikowskiego, przez myśl przebiegł mi cień rozczarowania. Takie maleństwo? Takie niby nic, dywagowałam na temat formatu. Ale za to ładna okładka. No, i tytuł! Ba! Kto teraz takie tytuły nadaje? Kto w ogóle wie, co to jest passacaglia?! Przyznam się, że sama bym nie wiedziała, gdyby nie pasjonat profesor-meloman ze szkoły podstawowej, który dosłownie zadręczał moje uszy melodiami różnych maści (a trzeba Wam wiedzieć, że generalnie muzyka mi w życiu nie przeszkadza),ale dzięki niemu ostało się w mojej pamięci nieco utworów, nieco taktów i nieco wiedzy.
Passacaglia to muzyczna idee fixe zbioru opowiadań Sławomira Wernikowskiego nomen omen pod tym samym tytułem. Najwyraźniejsza jest w pierwszym opowiadaniu, gdzie mowa wprost o jednym z najsłynniejszych utworów organowych Bacha. Słychać jej basowe pomrukiwania, czuć jej ciężar znaczeniowy i widać jej plecionkową konstrukcję. W pozostałych wibruje śladem a to wiolonczeli, a to wspomnieniem dłoni pianisty lub niewidoczna, acz wyczuwalna, tańczy tremolo w dialogach.
Opowiadania Wernikowskiego są jak passacaglia skoncentrowane i skondensowane. Koncentrują się na chwili, na krótkich (z pozoru przelotnych) momentach w binarnych relacjach (to pokłosie matematycznych korzeni autora),bo w większości przypadków konstrukcja opiera się na duetach, choć wyjątkowo mamy też solówkę w opowiadaniu „Ciotka” i trio w „Krzyku”. Kondensują się na wymianie zdań, czyli na współczesnym dialogu, tak zwanej nowoczesnej rozmowie. Myśli i słowa bohaterów niejednokrotnie mijają się, przechodzą obok, chybiają, a gdy trafiają, to ranią i szarpią. Ostre niczym skalpel, nabierają szybkości rozpędzonej piłki tenisowej, uderzając, zostawiają ślad w postaci niedopowiedzenia. Teraz kolej na odwet i już druga strona bierze zamach słowem. Ripostując krótkim sztychem, naznacza przestrzeń zadrą niezrozumienia. I znowu błyskawiczna replika wyprowadzana z przekąsem. Rozmówcy energicznie fechtują słowem, bo to, w ich ocenie, być może jedyny sposób na rozładowanie i odreagowanie piętrzących się w nich emocji. Niemal skrótowe, niepełne, jakby niedokończone zdania mają utożsamiać współczesny trend, by wyrazić coś szybciej, a skoro szybciej, to także krócej. Lecz jak się okazuje, nie zawsze krócej znaczy lepiej. Stąd postaci z opowiadań zdają się gubić takt w sferze komunikacji. Wniosek? Tylko prawdziwy mistrz precyzji może pozwolić sobie na skróty myślowe. Dlatego podobnie jak Bachowska passacaglia, choć zwarta, zachwyca maestrią i bogactwem wariacji, tak opowiadania Wernikowskiego wyróżniają się wysoką formą kompozycyjną i świetną modulacją przekazu prowadzącego do zamierzonego efektu.
Bohaterami opowiadań Wernikowskiego są osoby na swój sposób ułomne, kalekie wewnętrznie i emocjonalnie niedostrojone. Inteligentna call girl trafiająca na utalentowanego inżyniera samouka z alkoholową kartoteką czy próbujący zmierzyć się w swych wspomnieniach ze społecznym wizerunkiem zmarłej ciotki członek rodziny naznaczony piętnem agorafobii bądź opętany niemal nerwicą natręctw muzyk podejmujący się wyjaśnienia tajemniczego zaginięcia kobiety (niemal jak bohater w „Obietnicy” Duerrenmatta). Każdego z nich uwiera współczesny świat. Jeden zmaga się z obojętnością, inny sam borykając się z brakiem stabilności i niedocenienia, musi stawić czoła życiowemu konformizmowi. W każdym spiętrzone frustracje skutkują retorsjami w postaci napiętych do granic emocji. A gdzie jak nie w dialogach dać upust uczuciom? Dlatego w dialogach u Wernikowskiego wybrzmiewa basowe warczenie braku nadziei, głębokimi tonami pomrukuje wrażenie osamotnienia, a poczucie krzywdy schodzi do najniższych rejestrów. I znów jak w passacaglii autor wprowadza do dyskusji delikatne akordy uśmiechów, nikłe nutki wskazujące na zalążek zastanowienia nad sytuacją, aż po tonację z lekko drżącym światełkiem będącym być może początkiem zrozumienia i zaspokojeniem skrytych pragnień. Te dwie równoległe (choć znaczeniowo nie równoważne) linie melodyczne nieustannie zbliżając się, przeplatając, narastając, tylko czasami zwalniają, by po chwili jeszcze intensywniej przybrać na sile, i doprowadzić do finałowej kulminacji.
„Passacaglia” Sławomira Wernikowskiego nad wyraz pozytywnie zaskoczyła mnie szczególną wprawą operowania słowem i budowania odcieni przemijającej chwili. Ten zbiór jest także wręcz matematycznie precyzyjny w kompozycji. Z pełnym przekonaniem polecam go każdemu, kto lubi minorowo wzruszające, a zarazem melodyjne uderzenia pióra i zapewniam, że czas poświęcony „Passacaglii” przyniesie czytelnikowi cenne literackie wrażenia.

Gdy wzięłam w dłonie książkę Sławomira Wernikowskiego, przez myśl przebiegł mi cień rozczarowania. Takie maleństwo? Takie niby nic, dywagowałam na temat formatu. Ale za to ładna okładka. No, i tytuł! Ba! Kto teraz takie tytuły nadaje? Kto w ogóle wie, co to jest passacaglia?! Przyznam się, że sama bym nie wiedziała, gdyby nie pasjonat profesor-meloman ze szkoły podstawowej,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1079
632

Na półkach:

Wszędzie w koło, gdziekolwiek nie pójdę, nie spojrzę, nie nadstawię uszu, wszędzie atakuje mnie dialog. Kariera tego słowa, jako pewnej praktyki społecznej czy tez postawy filozoficznej, nie idzie w parze z popularnością zastosowaniem formy dialogu jako elementu kompozycyjnego utworu literackiego. Koncepcja dialogu jako metafora postawy otwarcia na inność, być może nawet nie celowo, a jedynie pośrednio (poprzez minimalizację wagi homonimu),minimalizuje debatę na temat sensu i kształtu posługiwania się rozmową w dziele sztuki. Odnoszę wrażenie, że problemu morfologii dialogu w jego klasycznym znaczeniu, na fundamencie praktyki literatury już się nie podejmuje. Rozmowy między bohaterami mają zasadniczo trzy cele: ‘rozruszać’ akcję książki, przekazać fakty, których czytelnik sam domyślić się nie jest w stanie oraz scharakteryzować bohatera. Niezwykle rzadko zdarzają się publikacje, która starają się realistycznie odwzorować zachodzące w świecie empirycznym rozmowy (tym bardziej w czasach, gdy dyskusja między ludźmi ustępuje miejsca nowej technologii). Tej tezie w pewien sposób przeczy najnowsza publikacja Wydawnictwa FORMA – debiut Sławomira Wernikowskiego.

Zanim jednak przejdę do sedna omówienia metody pisarskiej, pozwolę sobie na kilka słów o autorze. Sławomir Wernikowski jest inżynierem informatykiem, na co dzień także nauczycielem akademickim. Mówię o tym, ponieważ to ma znaczenie w kontekście utworów, które w „Passacaglii” otrzymujemy. Już w pierwszym, tytułowym opowiadaniu, bohaterami jest student i ceniony profesor. Ten pierwszy chce z jakiegoś powodu wysłuchać interpretacji dzieła Bacha, wykonanej przez ‘zdziwaczałego’ pracownika naukowego. Ten drugi, za nic nie chce dopuścić do siebie myśli, że ktoś odkrył jego sekret. Prosta formuła rozmowy studenta z wykładowcą powtórzy się co najmniej jeszcze raz, gdy w innej historii uczeń naciągacz będzie szantażował swojego nauczyciela. I chodź układu student-wykładowca więcej nie będzie, także w innych opowiadaniach bohaterami będą młodzi ludzie, a ich problemy staną się kluczowymi dla zbioru. Widać więc, że Wernikowski pisze o tym, co zna. Nie przez przypadek jedną z postaci będzie także samozwańczy naukowiec, informatyk pracujący gdzieś w podziemiach bloku.

Wróćmy jednak do formuły książki. Zbiór składa się z siedmiu opowiadań, w których kluczową rolę odgrywa dialog. To on jest siłą napędową intryg, z niego dowiadujemy się szczegółów życiorysów, to także rozmowy między bohaterami będą źródłem specyficznej rytmiczności całego dzieła. Sytuacje zaprojektowane przez Wernikowskiego są wręcz teatralnie ascetyczne, sprzyjające podejmowaniu debat. Oto prostytutka wieziona przez swojego alfonsa na nietypowe zlecenie. Zamknięta w zapomnianym przez świat pomieszczeniu piwnicznym, będzie rozmawiać z inteligentem o inteligencji właśnie, tylko tej sztucznej. Albo w innej historii, gdzie trójka spokrewnionych policjantów siedzi przy stole i rozmyśla nad tajemniczą sprawą zniknięcia nastoletniej dziewczyny. Ascetyczny będzie też pokój źle opłacanego grafika, który w zamian za sowite wynagrodzenie, podejmie się nietypowego zlecenia. Wernikowski stawia więc na małe przestrzenie (pokoje, gabinety, samochody),które są dla niego idealną areną do snucia rozmów o miłości, samotności, niespełnieniu, rozczarowaniu, czy muzyce.

Tak jak odmienne historie i konwencje gatunkowe stara się stosować autor z Mierzyna, tak i formy zastosowanych dialogów bywają u niego różne. Najbardziej przekonuje mnie metoda zawarta w pierwszym, najlepszym opowiadaniu. Człowiek jest w niej stworzony przez rozmowę. Jest wynikiem zdarzeń z cudzymi punktami widzenia, rodzi się w konfrontacjach, z różnorodnymi doświadczeniami. Skąd wiemy kim jest profesor? Przybywający do niego nieznajomy, wie o nim nie tylko ze zdobytych wiadomości, ale także z informacji zasłyszanych w środowisku kulturalnym, od osoby remontującej organy, a także od cenionych w świecie producentów. To wszystko jest wiarygodne i możliwe do zaistnienia w życiu codziennym. Ten dialog jest wielostronny i pogłębiony. Ostatecznie „Passacaglia” jest dobrze skonstruowanym wycinkiem codzienności, portretującym nietypowe zdarzenie. Pewnie dlatego jest tak dobre.

W „Żurku” konwencja prowadzenia konwersacji zbudowana jest inaczej. Gdy u aspirującego malarza pojawia się jego dawna miłość, karty historii odkrywane są przy pomocy sterowanych monologów. O tym, że nasz bohater został już dwukrotnie zostawiony przez swoją agitatorkę dowiadujemy się ze streszczenia, jakie wplata on w rozmowę między nimi. Przyznam, że trudno mi zaakceptować tę formułę, bo tak się nie mówi. Czy wy tak macie, że zanim dacie komuś dojść do słowa, wyłuszczacie mu dobrze wam obu znaną opowieść o wzajemnych relacjach? Że dwa lata temu ją kochałeś, ale potem ona zrobiła imprezę, a potem miała innego chłopaka itd.? To takie pisanie na siłę, bez pomysłu na sformułowanie i zaadaptowanie tła. Czułem się jak uczestnik przedstawienia, w którym nie występują autentyczne postaci i ich prawdziwe kwestie, a sztuczne dialogi.

Jest jeszcze trzecia forma dialogu, która w moim odczuciu najbardziej upodrzędnia dialog. W opowiadaniu „Krzyk”, jedynej kryminalnej historii zbioru, wypowiadane przez bohaterów kwestie są w całości podległe decyzjom autorskim. Gdy w danym momencie potrzebna jest pochwała lub krytyka, odzywa się małżonek, gdy z kolei do głosu musi dojść tajemnica, pałeczkę przejmuje jego żona. To wszystko podsyca ich krewny, który zamiast wyłożyć karty na stół, celowo prezentuje historię tak, aby była atrakcyjna dla czytelnika. I choć ostatecznie Wernikowski wyjdzie z sytuacji obronną ręką, choć całe opowiadanie czytać się będzie smacznie i z napięciem, a puenta przybierze wyjątkowo interesujący kształt, trudno nie odnieść wrażenia, że to już nie jest sztuka stanowienia człowieka przez słowo, ale praca słowna modelująca ludzkie marionetki.

Na pewno Sławomir Wernikowski stworzył zbiór ‘jakiś’. A to już dużo, biorąc pod uwagę debiut. Mówiąc jakiś, nie mam na myśli dobry, zły czy średni, ale inne kategorie. Jego zbiór jest specyficzny, wyrazisty, przez to trudny do zapomnienia. Nawet jeśli bardzo nierówny, dowodzi że pisarz potrafi operować słowem momentami lepiej, niż niejeden ceniony zawodowiec. Także jego opowieści, choć może czasami nienajlepiej kończone, są intrygujące, tam gdzie mają takie być, denerwujące, gdy do głosu dochodzą banały naszej egzystencji, a śmieszne, gdy akurat bohater powoła się na jakiś nieoczywisty sarkazm. Przede wszystkim autor ma swój styl, dzięki któremu jestem w stanie uwierzyć, że wraz ze zdobytym doświadczeniem, jego opowieści będą bardziej harmonijne i lepiej przemyślane, a język jeszcze bardziej ustrukturyzowany.

Recenzja ukazała się pod adresem http://melancholiacodziennosci.blogspot.com/2019/08/recenzja-passacaglia-sawomir-wernikowski.html

Wszędzie w koło, gdziekolwiek nie pójdę, nie spojrzę, nie nadstawię uszu, wszędzie atakuje mnie dialog. Kariera tego słowa, jako pewnej praktyki społecznej czy tez postawy filozoficznej, nie idzie w parze z popularnością zastosowaniem formy dialogu jako elementu kompozycyjnego utworu literackiego. Koncepcja dialogu jako metafora postawy otwarcia na inność, być może nawet...

więcej Pokaż mimo to

avatar
218
216

Na półkach: , ,

"Passacaglia" to zbiór siedmiu niezwykłych opowiadań. Opowiadań bardzo różnorodnych, odmiennych, które łączy specyficzny styl autora i oryginalne dialogi. Dialogi, które nie są wcale ani oczywiste ani takie, z którymi możemy spotkać się w życiu codziennym. W pierwszym z opowiadań, tytułowej "Passacaglii" wydawałoby się iż główną rolę pełni utwór Bacha o tym samym tytule, a jednak w centrum wydarzeń znajduje się młody chłopak pragnący wbrew wszystkiemu spełnić swoje największe marzenie. Kolejne opowiadania mówią o miłości, rozliczeniu się z przeszłością, trudnych wyborach, porozumieniu wbrew żalom i urazom sprzed lat, poszukiwaniu własnego systemu wartości. Mamy tu mieszankę gatunków, kryminał, romans, obyczajówkę, a jednak żadne z opowiadań nie staje się ani tandetne, ani nazbyt oczywiste. Pomimo to, a może właśnie dzięki temu, każda z poszczególnych historii zdarzyć się może każdemu i każdej, dziś, jutro, za rok, za 10lat? Wbrew większości literatury pisanej prozą (oczywiście poza wydawnictwami dokumentalnymi),gdzie w większości od samego początku da się wyczuć fikcję, opowieści znajdujące się w "Passacaglii" zdają się być prawdziwe, rzeczywiste, i być może dlatego również tak piękne. Każda z kolejnych postaci może być Tobą, mną, tą dziewczyną spotkaną w spożywczym, czy chłopakiem z autobusu. Wbrew pozorom też nie znajdziemy tu zbytniego moralizatorstwa, a jedynie zapis wydarzeń, czy to pisany w pierwszej, czy w trzeciej osobie. Nie byłabym sobą, gdybym nie zwróciła uwagi na dwa z siedmiu opowiadań, w "Ciotce" poruszony został temat znęcania się nad dziećmi, i to, jak wielkie konsekwencje dotykają dorosłych już podopiecznych, w "Urodzinach" pokazana jest normalność pracy seksualnej, a właściwie pracownic seksualnych.



"Passacaglię" czytało mi się cudownie, świetnie wkomponowała się w nastrój letniego wieczora i ciepłej nocy, dlatego, że nie należy do najlżejszych lektur, dobrze wpisuje się w mój gust literacki.

Czy polecam? Tak. Jak najbardziej tak. Zwłaszcza, jeśli lubicie specyficzną prozę, odmienną od większości popularnych na rynku powieści, książkę z oryginalnymi dialogami, której wydarzenia dotknąć mogą wszystkich. Niekoniecznie zaś polecam dla osób, które zdecydowanie wolą upiększanie rzeczywistości, które ostatnio jest tak popularne w literaturze.

"Passacaglia" to zbiór siedmiu niezwykłych opowiadań. Opowiadań bardzo różnorodnych, odmiennych, które łączy specyficzny styl autora i oryginalne dialogi. Dialogi, które nie są wcale ani oczywiste ani takie, z którymi możemy spotkać się w życiu codziennym. W pierwszym z opowiadań, tytułowej "Passacaglii" wydawałoby się iż główną rolę pełni utwór Bacha o tym samym tytule, a...

więcej Pokaż mimo to

avatar
6145
3446

Na półkach:

Opowiadania Sławomira Wernikowskiego są zaskakujące jak życie. To kolejni napotkani bohaterzy porywają narratora, który wydaje się płynąć za ich czynami i decyzjami. Czeka w napięciu na ich kolejne gesty i słowa, aby nam je zrelacjonować, zabrać w wycinki świata podglądanych postaci. Niby wie o nich wszystko, ale owo „wszystko” ogranicza się do tego, co jest w stanie zaobserwować ze swojego dogodnego miejsca, które nie jest w stanie ujawnić wszystkiego. Voyeuryzm przebija tu z każdej strony. Nawet bohaterzy podglądają siebie wzajemnie, by w dogodnym momencie się ujawnić. Czujemy się jak ukryci w kącie podglądacze zastanawiający się, co będzie dalej. Tego nawet bohaterzy nie wiedzą, bo los płata im figle w postaci niespodziewanych wizyt albo zaprosin, będących punktem wyjścia do nawiązania relacji, a także z powodu nieznajomości motywacji kierujących określonymi czynami. To z kolei jest pretekstem do wychodzenia naprzeciw drugiego człowieka, poznawania go, dawania mu szansy, odsuwania, a wszystko w kontekście osobistego interesu, który na pierwszy rzut oka nie jest widoczny, ale ujawnia się z każdą sceną, gestem i przemyśleniem tego, czego byliśmy świadkami. To sprawia, że dochodzimy do wniosku, że nic w życiu nie jest przypadkowe. Wszystko dzieje się dlatego, że napotkane osoby miały w tym swój cel. I właśnie to spotkanie wokół interesu staje się motywem przewodnim kształtującym relacje. Nakładanie się dążeń i ścieranie się ich sprawia, że to, co wydaje nam się pierwotną przyczyną wychodzenia naprzeciw drugiego człowieka okazuje się pozorne. Prawdziwe motywy zaskakują. Każdy w jakiś sposób zarabia na relacjach z innymi. Czasami jest to tylko (a może aż) zysk emocjonalny, innym razem krążący wokół chęci stworzenia sobie poczucia posiadania misji bycia jedynym sprawiedliwym, a innym razem chodzi o banalne opłacenie rachunków.
Podglądactwo sprawia, że w narracji ważne są polimorficzne dialogi pełne emocji, prób zacierania własnego celu, będące grą mającą pokazać obserwatorom bohatera w określonej relacji. Przy kontakcie z innymi postaciami zaskakuje nas nieco inny sposób grania. Niby nieuchwytna zmiana maski sprawia, że przez moment rozmówca jest nagi. Dialogi nie są tu zwykłą rozmową, ale pojedynkiem, stopniowym odkrywaniem lub fałszowaniem kart przez opowiadanie o losach bohaterów. Jest to spotkanie dwóch ludzi ciekawych siebie i próbujących przekonać do postępowania, które będzie pomocne w realizacji celu. Czy druga strona będzie w stanie to zrobić zależy od umiejętności erystycznych, w których fenomen wcale nie polega tu na zagadaniu, ale na niedopowiedzeniach, zaciekawieniu. Te uczucia pojawiają się już w pierwszym utworze, kiedy do znanego muzyka przyjeżdża miłośnik muzyki, chcący namówić gwiazdę organów kościelnych do zagrania koncertu tylko dla niego. Jak tego dokonać bez zdradzania kim się jest? Czy aby wywrzeć na kimś wpływ trzeba opowiedzieć o sobie wszystko? Te pytania pojawiają się przez całą opowieść.
Dialogi w zbiorze Wernikowskiego są siłą napędową. To za ich sprawą dzieje się lub nie dzieje coś. Proste, przypominające potoczną mowę, pełne niedomówień zrozumiałych tylko dla rozmówców, ujawniających się stopniowo wraz z kolejnymi padającymi słowami. I tak jak w muzyce: zwyciężają tu tony silniejsze, zagłuszające te cieńsze, niepozorne, delikatne. To daje efekt wrażenia, że zło/ interesowność zawsze w jakiś sposób zwycięża
Tematyka opowiadań jest różnorodna. Bohaterzy wywodzą się z różnych grup społecznych: od słynnych muzyków światowej klasy, przez studentów, profesorów, rodziny policjantów, po zaszytych w piwnicy nerdów, będących samoukami wśród drogiego sprzętu elektronicznego i artystow-bankrutów. Poza ścierającymi się interesami pojawiającym się mniej lub bardziej wyraźnie motywem jest muzyka. Czasami wokół niej toczy się akcja i jest stawiana na pierwszym miejscu jak to dzieje się w tytułowym opowiadaniu, a czasami jest w postaci dzwonka w telefonie lub słowach usłyszanych w czasie porannego powrotu z Sylwestra. Muzyka bywa celem życia, pasją, ale i zmienia ludzki los w fobię prowadzącą do ruiny. Czasami pojawia się w tle ostatniego spotkania, innym razem pobrzmiewa w tle przygotowywań do pogrzebu znienawidzonej ciotki lub bywa podsumowaniem egzaminu. Życie ludzie jest tu pełne dźwięków, będących nieoderwalną częścią ludzkiego losu. Poniekąd w jej rytmie zmienia się otoczenie, bohaterzy przeżywają kolejne wzloty i upadki, poddają się rozczarowaniom, próbują swoich sił. Muzyka wywołuje emocje sprawiające, że podejmowanie logicznych decyzji staje się trudne.
Hiszpańskie słowo „passacaglia” bardzo dobrze wpisuje się w to, co pokazuje nam Sławomir Wernikowski. Siedemnastowieczna pieśń taneczna z trójdzielnym metrum najlepiej zgodnie z tradycją hiszpańską improwizowaną w towarzystwie gitary i wykorzystywaną w czasie ulicznych zabaw. Co prawda autor odwołuje się do wykształconej przez Jana Sebastiana Bacha „Passacaglii” i „Fugi c-moll”, ale typowe dla tego typu utworów metro trójdzielne wydaje się być sposobem pokazywania świata. W uproszczonej wersji można powiedzieć o tym, że czytelnik z narratorem widzą dwie intencje, a trzecia wybija się na po przeczytaniu całości i to ona kształtuje odbiór, czyli jest w jakiś sposób akcentowana, co powoduje u czytelnika zaskoczenie. Brzmi to może skomplikowanie, ale efekt jest piękny i przyjemny w odbiorze.
Na okładce książki znajdziemy deklarację, że „Opowiedzianych historii nic nie łączy – ani czas, ani miejsce, ani zdarzenia. Mogły się wydarzyć gdziekolwiek, kiedykolwiek”. Myślę jednak, że łączy je wiele: od czasu, czyli znanej nam współczesności, w której role ludzi są płynne po ciągle przewijający się motyw utworu J.S. Bacha, którym nazwano zbiór opowiadań. Ale nie tylko. To opowieści o ścierających się mocach dobra i zła, których walka jest tak widoczna jak kontrastowość między basami i sopranami. Polecam miłośnikom opowiadań.

Opowiadania Sławomira Wernikowskiego są zaskakujące jak życie. To kolejni napotkani bohaterzy porywają narratora, który wydaje się płynąć za ich czynami i decyzjami. Czeka w napięciu na ich kolejne gesty i słowa, aby nam je zrelacjonować, zabrać w wycinki świata podglądanych postaci. Niby wie o nich wszystko, ale owo „wszystko” ogranicza się do tego, co jest w stanie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1
1

Na półkach:

Passacaglia i jej opowiadania to kilka historii poruszających kwestie niełatwych międzyludzkich relacji zamkniętych w niewielkich fragmentach życia. Nie trzeba ich czytać ciurkiem, ani po kolei, można dawkować opowiadania. I nic się przy tym nie traci bo historie nie są połączone. Mają wspólny mianownik w postaci trudnych emocji bohaterów, ich przeżyć, lęków, napięć, obaw. Kryje się w nich przeszłość i próba ucieczki od niej, niemożność znalezienia płaszczyzny wzajemnego porozumienia, zmagania z własnymi słabościami i problemami, osamotnienie, ucieczka w milczenie lub skrywane słowa.
Każda historia wciąga i intryguje nieomal od pierwszych akapitów, nie pozwala przerwać lektury, każe czytelnikowi zadawać sobie pytanie „co będzie dalej”, zaskakuje finałem. Każda zapada w pamięć i porusza.
Autor wprowadza czytelnika w fabułę spokojnym opisem, bez rozwlekłości i literowych wypełniaczy. Prowadzi błyskotliwymi, konkretnymi i dynamicznymi dialogami, z tempem akcji budującym napięcie aż do kulminacji. Nie nazywa emocji i ich nie opisuje, stawia bohaterów w takich sytuacjach aby czytelnik miał możliwość wnioskowania co mogą czuć, co mogą zrobić, co powinni zrobić.
Nie pozwala rozstać się z bohaterami po zamknięciu ostatniej kartki każdego z opowiadań.

Wyjątkowy zbiór opowiadań.

Passacaglia i jej opowiadania to kilka historii poruszających kwestie niełatwych międzyludzkich relacji zamkniętych w niewielkich fragmentach życia. Nie trzeba ich czytać ciurkiem, ani po kolei, można dawkować opowiadania. I nic się przy tym nie traci bo historie nie są połączone. Mają wspólny mianownik w postaci trudnych emocji bohaterów, ich przeżyć, lęków, napięć,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1
1

Na półkach:

Książka składa się z kilku opowiadań których pozornie nie łączy nic… pierwsza historia, druga, trzecia i nagle wyłania się postać współczesnego człowieka (możesz nim być Ty albo ja) który zmaga się z widmem przeszłości, potworem z dziecięcej szafy, niespełnioną miłością, samotnością, zagubieniem. Skłania do refleksji nad sobą i światem. Lektura niezwykle dojrzała i głęboka.

Opowiadania czyta się jednym tchem. Czytasz i nie możesz przestać. Odkładasz książkę na stolik nocny, a historia nadal jest żywa w zakamarkach umysłu i duszy. Prawdziwa emocjonalna eksplozja która niejednemu zagra na sercu.

Książka składa się z kilku opowiadań których pozornie nie łączy nic… pierwsza historia, druga, trzecia i nagle wyłania się postać współczesnego człowieka (możesz nim być Ty albo ja) który zmaga się z widmem przeszłości, potworem z dziecięcej szafy, niespełnioną miłością, samotnością, zagubieniem. Skłania do refleksji nad sobą i światem. Lektura niezwykle dojrzała i głęboka....

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    10
  • Chcę przeczytać
    8
  • Posiadam
    6
  • Współpraca recenzencka
    2
  • Egzemplarz recenzencki
    1
  • Z autografem
    1
  • Przeczytane w 2019
    1
  • Ulubione 📚
    1
  • Do recenzji
    1
  • Teraz czytam
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Passacaglia


Podobne książki

Przeczytaj także