Najnowsze artykuły
- ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński3
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać4
- Artykuły„Horror ma budzić koszmary, wciskać kolanem w błoto i pożerać światło dnia” – premiera „Grzechòta”LubimyCzytać1
- Artykuły17. Nagroda Literacka Warszawy. Znamy 15 nominowanych tytułówLubimyCzytać2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Sławomir Wernikowski
Źródło: autor: Jacek Wernikowski
3
7,3/10
Pisze książki: kryminał, sensacja, thriller, literatura piękna
Urodzony: 21.12.1964
Sławomir Wernikowski (ur. w 1964 r. w Szczecinie) - autor opowiadań, inżynier informatyk, nauczyciel akademicki. Mieszka w podszczecińskim Mierzynie. W latach 1996-2012 felietonista szczecińskiej „Gazety Wyborczej”. Debiutował opowiadaniem „Dolus” na łamach dwumiesięcznika „Pogranicza” w roku 2007.
7,3/10średnia ocena książek autora
15 przeczytało książki autora
19 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraTen autor należy do naszej społeczności, ma 489 książek w swojej biblioteczce.Sprawdź co czyta autor
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Co czyta Sławomir Wernikowski
Ten autor należy do naszej społecznościZobacz profil autora
Najnowsze opinie o książkach autora
Passacaglia Sławomir Wernikowski
8,3
Wszędzie w koło, gdziekolwiek nie pójdę, nie spojrzę, nie nadstawię uszu, wszędzie atakuje mnie dialog. Kariera tego słowa, jako pewnej praktyki społecznej czy tez postawy filozoficznej, nie idzie w parze z popularnością zastosowaniem formy dialogu jako elementu kompozycyjnego utworu literackiego. Koncepcja dialogu jako metafora postawy otwarcia na inność, być może nawet nie celowo, a jedynie pośrednio (poprzez minimalizację wagi homonimu),minimalizuje debatę na temat sensu i kształtu posługiwania się rozmową w dziele sztuki. Odnoszę wrażenie, że problemu morfologii dialogu w jego klasycznym znaczeniu, na fundamencie praktyki literatury już się nie podejmuje. Rozmowy między bohaterami mają zasadniczo trzy cele: ‘rozruszać’ akcję książki, przekazać fakty, których czytelnik sam domyślić się nie jest w stanie oraz scharakteryzować bohatera. Niezwykle rzadko zdarzają się publikacje, która starają się realistycznie odwzorować zachodzące w świecie empirycznym rozmowy (tym bardziej w czasach, gdy dyskusja między ludźmi ustępuje miejsca nowej technologii). Tej tezie w pewien sposób przeczy najnowsza publikacja Wydawnictwa FORMA – debiut Sławomira Wernikowskiego.
Zanim jednak przejdę do sedna omówienia metody pisarskiej, pozwolę sobie na kilka słów o autorze. Sławomir Wernikowski jest inżynierem informatykiem, na co dzień także nauczycielem akademickim. Mówię o tym, ponieważ to ma znaczenie w kontekście utworów, które w „Passacaglii” otrzymujemy. Już w pierwszym, tytułowym opowiadaniu, bohaterami jest student i ceniony profesor. Ten pierwszy chce z jakiegoś powodu wysłuchać interpretacji dzieła Bacha, wykonanej przez ‘zdziwaczałego’ pracownika naukowego. Ten drugi, za nic nie chce dopuścić do siebie myśli, że ktoś odkrył jego sekret. Prosta formuła rozmowy studenta z wykładowcą powtórzy się co najmniej jeszcze raz, gdy w innej historii uczeń naciągacz będzie szantażował swojego nauczyciela. I chodź układu student-wykładowca więcej nie będzie, także w innych opowiadaniach bohaterami będą młodzi ludzie, a ich problemy staną się kluczowymi dla zbioru. Widać więc, że Wernikowski pisze o tym, co zna. Nie przez przypadek jedną z postaci będzie także samozwańczy naukowiec, informatyk pracujący gdzieś w podziemiach bloku.
Wróćmy jednak do formuły książki. Zbiór składa się z siedmiu opowiadań, w których kluczową rolę odgrywa dialog. To on jest siłą napędową intryg, z niego dowiadujemy się szczegółów życiorysów, to także rozmowy między bohaterami będą źródłem specyficznej rytmiczności całego dzieła. Sytuacje zaprojektowane przez Wernikowskiego są wręcz teatralnie ascetyczne, sprzyjające podejmowaniu debat. Oto prostytutka wieziona przez swojego alfonsa na nietypowe zlecenie. Zamknięta w zapomnianym przez świat pomieszczeniu piwnicznym, będzie rozmawiać z inteligentem o inteligencji właśnie, tylko tej sztucznej. Albo w innej historii, gdzie trójka spokrewnionych policjantów siedzi przy stole i rozmyśla nad tajemniczą sprawą zniknięcia nastoletniej dziewczyny. Ascetyczny będzie też pokój źle opłacanego grafika, który w zamian za sowite wynagrodzenie, podejmie się nietypowego zlecenia. Wernikowski stawia więc na małe przestrzenie (pokoje, gabinety, samochody),które są dla niego idealną areną do snucia rozmów o miłości, samotności, niespełnieniu, rozczarowaniu, czy muzyce.
Tak jak odmienne historie i konwencje gatunkowe stara się stosować autor z Mierzyna, tak i formy zastosowanych dialogów bywają u niego różne. Najbardziej przekonuje mnie metoda zawarta w pierwszym, najlepszym opowiadaniu. Człowiek jest w niej stworzony przez rozmowę. Jest wynikiem zdarzeń z cudzymi punktami widzenia, rodzi się w konfrontacjach, z różnorodnymi doświadczeniami. Skąd wiemy kim jest profesor? Przybywający do niego nieznajomy, wie o nim nie tylko ze zdobytych wiadomości, ale także z informacji zasłyszanych w środowisku kulturalnym, od osoby remontującej organy, a także od cenionych w świecie producentów. To wszystko jest wiarygodne i możliwe do zaistnienia w życiu codziennym. Ten dialog jest wielostronny i pogłębiony. Ostatecznie „Passacaglia” jest dobrze skonstruowanym wycinkiem codzienności, portretującym nietypowe zdarzenie. Pewnie dlatego jest tak dobre.
W „Żurku” konwencja prowadzenia konwersacji zbudowana jest inaczej. Gdy u aspirującego malarza pojawia się jego dawna miłość, karty historii odkrywane są przy pomocy sterowanych monologów. O tym, że nasz bohater został już dwukrotnie zostawiony przez swoją agitatorkę dowiadujemy się ze streszczenia, jakie wplata on w rozmowę między nimi. Przyznam, że trudno mi zaakceptować tę formułę, bo tak się nie mówi. Czy wy tak macie, że zanim dacie komuś dojść do słowa, wyłuszczacie mu dobrze wam obu znaną opowieść o wzajemnych relacjach? Że dwa lata temu ją kochałeś, ale potem ona zrobiła imprezę, a potem miała innego chłopaka itd.? To takie pisanie na siłę, bez pomysłu na sformułowanie i zaadaptowanie tła. Czułem się jak uczestnik przedstawienia, w którym nie występują autentyczne postaci i ich prawdziwe kwestie, a sztuczne dialogi.
Jest jeszcze trzecia forma dialogu, która w moim odczuciu najbardziej upodrzędnia dialog. W opowiadaniu „Krzyk”, jedynej kryminalnej historii zbioru, wypowiadane przez bohaterów kwestie są w całości podległe decyzjom autorskim. Gdy w danym momencie potrzebna jest pochwała lub krytyka, odzywa się małżonek, gdy z kolei do głosu musi dojść tajemnica, pałeczkę przejmuje jego żona. To wszystko podsyca ich krewny, który zamiast wyłożyć karty na stół, celowo prezentuje historię tak, aby była atrakcyjna dla czytelnika. I choć ostatecznie Wernikowski wyjdzie z sytuacji obronną ręką, choć całe opowiadanie czytać się będzie smacznie i z napięciem, a puenta przybierze wyjątkowo interesujący kształt, trudno nie odnieść wrażenia, że to już nie jest sztuka stanowienia człowieka przez słowo, ale praca słowna modelująca ludzkie marionetki.
Na pewno Sławomir Wernikowski stworzył zbiór ‘jakiś’. A to już dużo, biorąc pod uwagę debiut. Mówiąc jakiś, nie mam na myśli dobry, zły czy średni, ale inne kategorie. Jego zbiór jest specyficzny, wyrazisty, przez to trudny do zapomnienia. Nawet jeśli bardzo nierówny, dowodzi że pisarz potrafi operować słowem momentami lepiej, niż niejeden ceniony zawodowiec. Także jego opowieści, choć może czasami nienajlepiej kończone, są intrygujące, tam gdzie mają takie być, denerwujące, gdy do głosu dochodzą banały naszej egzystencji, a śmieszne, gdy akurat bohater powoła się na jakiś nieoczywisty sarkazm. Przede wszystkim autor ma swój styl, dzięki któremu jestem w stanie uwierzyć, że wraz ze zdobytym doświadczeniem, jego opowieści będą bardziej harmonijne i lepiej przemyślane, a język jeszcze bardziej ustrukturyzowany.
Recenzja ukazała się pod adresem http://melancholiacodziennosci.blogspot.com/2019/08/recenzja-passacaglia-sawomir-wernikowski.html
Partita Sławomir Wernikowski
7,6
Bardzo lubię, gdy czytam książkę opartą na jakiejś przemyślanej wcześniej konstrukcji, podlegającej konkretnemu porządkowi. Sławomir Wernikowski skorzystał m.in. z muzycznych inspiracji, by stworzyć swoją "Partitę".
Zbiór opowiadań rozpoczyna się literacką suitą Maryli. Kobieta zwierza się ze swoich życiowych rozczarowań i sposobów ich rekompensowania. Zaskakuje nas swoją szczerością oraz bezkompromisowością. To swoista opowieść o relacji ofiary i kata, oczywiście, w białych rękawiczkach. Jak można uprzykrzyć życie drugiemu człowiekowi i dlaczego? I co z tego wyniknie?
Maryla zdradza też kilka tajemnic prosto z sądowych kuluarów. Opisuje pracę na sali rozpraw, choć jej żywioł to charakterystyka ludzi. Najbardziej lubi mówić o tych, których nie lubi. Wernikowski jednak podrzuca i kilka istotnych społecznie tematów pod rozwagę. Maryla jest znakomitą narratorką, umiejętnie budującą pewien rodzaj napięcia, widzącą w szerokiej perspektywie, pieczołowicie relacjonującą. A jednak tytułowe opowiadanie "Partita" pozostawia lekki niedosyt. Czujemy, że nie wszystkie pytania doczekały się odpowiedzi.
Wernikowski pokazał się w tym zbiorze jako prozaik, który potrafi sprawnie pisać o wszystkim. Rozgrywki z sali rozpraw, skomplikowane relacje w rodzinnym domu, wydarzenia w okopach, napięcia w stosunkach międzyludzkich, mechanizmy ludzkich uczuć, dociekania o naturze psychologiczno-filozoficznej – wszystko w tej książce stoi na wysokim poziomie. Czyta się z prawdziwą przyjemnością, żaden instrument tej literacki orkiestry nie uderza w fałszywe tony. A trzeba podkreślić kilka ewentualnych pułapek, choćby narrację z perspektywy kobiety, co w wypadku autora mężczyzny musi przecież stanowić wyzwanie.
Podoba mi się też nieoczywistość, a może nawet i absurd, w budowaniu niektórych wątków. Jak na przykład przesłuchanie wiolonczelistki „z przeszłością”. Równie dobre wrażenie robią wszelkie motywy kulturowe. Mam tu na myśli m.in. oparcie całej konstrukcji opowiadania na konkretnym zamyśle, jak muzyczność w "Particie", czy skupienie się na (szeroko pojętej) tradycji w "Ojczyźnie".
Dobrze bawiłam się przy historycznej (choć – poprzez pewne elementy opowieści – łudzącą kojarzącej się i ze współczesnymi praktykami) "Farsali", gdzie rytm czytania zdawał się dostosowywać do dynamiki narracji, utrzymanej w wysokim tempie.
Każde opowiadanie ma jakiś swój unikalny element, na jakim zostało oparte. "Namaszczenie" to przede wszystkim gra napięć, ciekawości (jej poziom stale rośnie) i zaskoczenia. W "Luksemburgu" to jest narracja. Sachalin zaś udowadnia, że Wernikowski lubi narzucać pewien rytm. Pomagają mu w tym nie tylko wszelkie motywy muzyczne, ale i żołnierski porządek rzeczy.
"Partita" to ciekawa lektura, sprawia dużo przyjemności i satysfakcji. Bardzo podoba mi się humor w tych opowiadaniach, świetnie bawiłam się m.in. podczas czytania "Faszystów", z ciekawością śledziłam tajemnicę "Namaszczenia", dałam się zaskoczyć wielokrotnie, szczególnie w "Blogu", ale przede wszystkim mocno przeżywałam te historie. Bo Sławomir Wernikowski w każdym tekście skupia się na człowieku – jego uczuciach i stanach emocjonalnych oraz relacjach z innymi, najczęściej bardzo skomplikowanych.
Serdecznie polecam ten zbiór!
PS Pierwszy raz spotkałam się z wyrażeniem „brzydki jak noc polarna” i szczerze mówiąc, nigdy nie użyłabym go w tym kontekście. Mnie noc polarna kojarzy się z czymś fascynującym, w przeciwieństwie do listopadowej.