Imperatyw pozornej poprawności, czyli budowa domu w PRL
Tak rodziły się absurdy PRL-u
Kto z nas pamięta jeszcze absurdalną rzeczywistość PRL-u? Dziś wspomnienie życia w tamtych czasach jest niemal jak powieść science fiction o społeczeństwie z alternatywnego świata. Deficyt wszystkiego, co stanowiło o standardzie życia, niedorzeczność regulacji prawnych z ogromną ilością przywilejów branżowych i aparatu władzy, ciągłe kombinowanie i próby walki ze straszno-śmieszną rzeczywistością... W takich oto niełatwych warunkach bohater tej książki postanawia wybudować dom. Wiedząc, że tylko umiejętność sprawnego poruszania się w gąszczu absurdu i niemocy może mu pozwolić zrealizować swój cel, postanawia działać, stosując się do słynnej rady Machiavellego: „Trzeba być lisem i lwem”. Nawet jeśli nie do końca jest to zgodne z jego przekonaniami i normami moralnymi, którymi stara się kierować...
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 5
- 5
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
Cytaty
Bądź pierwszy
Dodaj cytat z książki Imperatyw pozornej poprawności, czyli budowa domu w PRL
Dodaj cytat
OPINIE i DYSKUSJE
"Imperatyw pozornej poprawności, czyli budowa domu w PRL" Stanisława Sałapy pokazuje, jak w drugiej połowie lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku budowało się domy.
Młodszym przypomnę, że były to czasy kartek, kolejek, niedoborów, załatwiania, absurdów i grozy. Ustrój nazywał się socjalizmem i socjalistyczne było wszystko, od szkolnictwa, przez język (do tego wrócę) po gospodarkę.
Bohater "Imperatywu pozornej poprawności" ma szansę wybudować dom. Zrządzenie losu, przypadek czy urzędnicze widzi mi się przyznało nowiutkiej spółdzielni mieszkaniowej Horyzont działki i rzeczy zaczęły się po prostu dziać.
Towarzyszymy bohaterowi Sałapy od momentu, kiedy ten przygląda się powstawaniu spółdzielni, po chwilę, kiedy jego dom już stoi i nie trzeba się matrwić o to, czy da się załatwić blachę na pokrycie dachu. Życie w socjalizmie było jak obóz survivalowy. Koniec budowy wyznaczał moment, kiedy trzeba się zastanowić, gdzie kupić podstawowe nawet wyposażenie. Toaleta produkcji Czechosłowackiej (to było państwo, z którym Polska graniczyła od południa) kosztowała jedyne 450 tysięcy złotych, czyli około 80 USD, i bohater książki stał się jej szczęśliwym nabywcą.
W "Imperatywie pozornej poprawności, czyli budowie domu w PRL" Stanisława Sałapy możemy natrafić na ślady rzeczywistości, którą większość z nas pamięta z "Misia", co mi zrobisz, jak mnie złapiesz", czy innych klasyków, z których teraz tak dobrze nam się śmiać.
Autor prowadzi nas przez realistycznie oddane detale życia w mieście nad morzem, z jego przedsiębiorstwami, kacykami partyjnymi, rozgrywkami, restauracjami. Przybliża nam realia tzw eksportu, czyli pracy za granicą, w krajach "demokracji ludowej". Przypomnę, że "saksy" to był wyjazd na Zachód, do bratnich narodów jeździło się na "eksport". Widzimy, co opłaca się przywieźć i sprzedać, a czego nie.
Obserwujemy bohatera walczącego z niedoborami materiałów budowlanych, ale przecież dającego sobie jakoś radę, bo wiele można było "załatwić", jeśli się miało znajomych i konsekwencję.
Muszę przyznać, że śmiałam się, czytając fragment o wędzonych węgorzach i ich roli w zakupie 500 kg wapna.
"Proszę pana/pani, jestem na jutro umówiony z pewnym człowiekiem, który zawsze, gdy potrzebuję, dostarcza mi zamówioną ilość wędzonych węgorzy. Mam nadzieję, że dotrzyma terminu, tym bardziej, że zapewniłem go o załatwieniu dla niego tysiąca toreb papierowych z fabryki papieru. " [s 145].
Dalej jest co następuje: torby były, bo wcześniej fabryka papieru dostała od mówiącego łożyska. Za łożyska dostał torby, za torby węgorze, za węgorze dostanie wapno. Ale podstawą rozliczeń są łożyska.
Książka nie ma akcji sensu stricte, jest obrazem walki z rzeczywistością i zwycięstwa nad trudnościami, samo zanurzenie się w tamte realia jest przecież ciekawe.
Książkę Sałapy odkładałam z poczuciem niedosytu, spowodowanym głównie kłopotami z językiem autora.
Język, którego autor używa również jest żywcem z tamtej epoki.
Lata osiemdziesiąte ciążą na nim i naznaczają go do tego stopnia, że czasem "Imperatyw pozornej poprawności" Stanisława Sałapy czyta się po prostu źle. Sama nie jestem "Miss nieskomplikowanej i zrozumiałej składni", więc nie powinnam rzucać kamieniami. Zdaję sobie sprawę, że język potrafi zepsuć nawet dobrą książkę i mam wrażenie, że to właśnie się tutaj stało.
Widać dbałość autora o polszczyznę i jego szacunek dla interpunkcji. Widać humor i ironię, ale widać także nalot pism urzędowych z lat 80., których zrozumienie było sztuką.
Wiem, że język w jakiś sensie uhistorycznia akcję książki, czyni ją wiarygodną, niemal dokumentalną… Zdaję sobie sprawę, że jego ciężar, skomplikowana struktura zdań doskonale odbija ówczesną rzeczywistość. Rozumiem równie, że takim językiem posługiwano się w tym, co dziś nazywamy "przestrzenią publiczną" w drugiej połowie lat 80. XX wieku.
Wszystko to wiem, ale i tak język mnie irytuje, i utrudnia kontakt z książką. Dla mnie jest zdecydowanym minusem.
Żeby nie być gołosłownym: "Obaj moi rozmówcy swoim zachowaniem i wypowiedziami dawali wyraz zadowolenia ze spotkania. Niewykluczone, że chodziło im, na tym etapie rozwoju wydarzeń, o pozyskanie pewnego stopnia przychylności w oczekiwaniu na bliżej nieokreśloną pomoc w przyszłości". [s 33]
"Chłodny osąd wydarzeń związanych ze sprzedażą lokali na rzecz członków musiał prowadzić do wniosku o nieprzystawalności funkcjonujących spółdzielni mieszkaniowych do potrzeb społecznych. Jeśli w tej sprawie warto na cokolwiek zwrócić uwagę, to tym "czymś" jest zanik funkcji instytucji na rzecz zastępczych przecież funkcji osobowych" [s 82]
Autor mówi, że spółdzielnie mieszkaniowe nie działały i trzeba było wszystko "załatwiać" po znajomości. Stwierdzenie prawdziwe, ale język przystaje raczej do dokumentu urzędowego z epoki, nie do powieści.
"Imperatyw pozornej poprawności, czyli budowa domu w PRL" Stanisława Sałapy nie jest złą książką. Dla mnie była nostalgiczną podróżą w czasie. Miło mi było się w nią udać.
"Imperatyw pozornej poprawności, czyli budowa domu w PRL" Stanisława Sałapy pokazuje, jak w drugiej połowie lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku budowało się domy.
więcej Pokaż mimo toMłodszym przypomnę, że były to czasy kartek, kolejek, niedoborów, załatwiania, absurdów i grozy. Ustrój nazywał się socjalizmem i socjalistyczne było wszystko, od szkolnictwa, przez język (do tego wrócę) po...
Pan Sałapa – autor książki „Imperatyw pozornej poprawności czyli budowa domu w PRL” pokusił się o ukazanie absurdów siermiężnej rzeczywistości czasów komunistycznych w dziedzinie budowania domów. Pozycja jest o tyle interesująca, że cała akcja opiera się na faktach, co czyni ją bardziej cenną, zwłaszcza dla młodszych pokoleń, którym ciężko sobie wyobrazić, że było coś takiego jak deficyt na wszystko.
...
Więcej na:
https://nakanapie.pl/recenzje/o-kulisach-budowy-domu-w-prl-imperatyw-pozornej-poprawnosci-czyli-budowa-domu-w-prl
#klubrecenzentank
Pan Sałapa – autor książki „Imperatyw pozornej poprawności czyli budowa domu w PRL” pokusił się o ukazanie absurdów siermiężnej rzeczywistości czasów komunistycznych w dziedzinie budowania domów. Pozycja jest o tyle interesująca, że cała akcja opiera się na faktach, co czyni ją bardziej cenną, zwłaszcza dla młodszych pokoleń, którym ciężko sobie wyobrazić, że było coś...
więcej Pokaż mimo to