Miasto cierni. Największy obóz dla uchodźców

Okładka książki Miasto cierni. Największy obóz dla uchodźców
Ben Rawlence Wydawnictwo: Czarne Seria: Reportaż reportaż
392 str. 6 godz. 32 min.
Kategoria:
reportaż
Seria:
Reportaż
Tytuł oryginału:
City of Thorns
Wydawnictwo:
Czarne
Data wydania:
2017-08-23
Data 1. wyd. pol.:
2017-08-23
Data 1. wydania:
2016-01-16
Liczba stron:
392
Czas czytania
6 godz. 32 min.
Język:
polski
ISBN:
9788380495555
Tłumacz:
Sergiusz Kowalski
Tagi:
Afryka bezrobocie bieda emigracja Etiopia Kenia korupcja literatura faktu obozy dla uchodźców przemoc przestępczość reportaż samotność Somalia strach Sudan terror uchodźcy wykluczenie
Inne
Średnia ocen

                7,4 7,4 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,4 / 10
126 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
1110
142

Na półkach: ,

"Państwo w państwie"

Somalia... Pierwsze skojarzenie: "Helikopter w ogniu" Ridleya Scotta (2001), "Kapitan Phillips" Paula Greengrassa (2013), kilka dokumentów, doniesień medialnych, głównie na temat zamachów terrorystycznych, porwań dla okupu (ze szczególnym uwzględnieniem piractwa morskiego), fali uchodźców, którzy dobili do bram Europy... Ha! No i oczywiście "Dryland" Konrada Piskały, utwór, do którego się przymierzałam i na tym przymierzaniu stanęło, a nawet nie stanęło, ale zniknęło z horyzontu planów czytelniczych. Może teraz stan ten ulegnie zmianie i w końcu sięgnę po tę książkę. Może... Przydałoby się uzupełnić/uaktualnić swoją niezbyt imponującą wiedzę o Somalii i jej obywatelach. Bez wątpienia będzie to znacznie łatwiejsze po przeczytaniu książki Bena Rawlence'a, przynajmniej w jakimś stopniu..."W jakimś", bo niekończąca się wojna domowa, wojna z Etiopią, czy też Kenią, zamachy terrorystyczne radykalnej organizacji Asz-Szabab (dla uproszczenia przyrównywanej do Al-Kaidy) - to jedynie tło do opisywanej w "Mieście cierni" problematyki, a problematykę tę można by streścić w kilku słowach-hasłach: Dadaab, uchodźcy, zakulisowe działania możnych tego świata, działalność, a niekiedy pseudodziałalność wszelkiej maści organizacji pomocowych: i rządowych, i pozarządowych.

"Miasto cierni" nie jest książką, którą czyta się z przyjemnością, przeciwnie, próba nadania reportażowi cech powieściowych spowodowała, że obie warstwy nie przenikają się i trzeba się przez nie niejednokrotnie przedzierać z mozołem. Jednak ten zabieg - w szerszej perspektywie - wydaje się mieć uzasadnienie. Tragedia uchodźców (i tych, którzy przybyli do Dadaab na początku lat dziewięćdziesiątych, i tych z lat późniejszego exodusu, i tych, urodzonych na terenie obozu), dzięki przybliżeniu losu poszczególnych bohaterów zyskuje - kolokwialnie mówiąc - ludzką, konkretną twarz, ludzki wymiar. Strona po stronie możemy się przekonać, że gdzieś tam, hen, w niesprzyjającym miejscu, z przebogatą i trudną przeszłością, niełatwą teraźniejszością i wszechogarniającym, ale niecałkowitym brakiem nadziei na przyszłość - żyją tacy sami ludzie, jak my. Rawlence stara się nas usilnie o tym przekonać, tak usilnie, że cały wydźwięk "Miasta cierni" traci choćby pozory obiektywizmu. Zbytnia sympatia, jaką obdarza uchodźców (szczególnie zaś swych rozmówców) powoduje, że ich obraz jest zbyt wyidealizowany, a przez to, niestety, niejednokrotnie nieprawdziwy. Dla unaocznienienia podam kilka przykładów i argumentację autora. Asz-Szabab i zamachy terrorystyczne na terenie Kenii (w tym także w obozie)? Tak, ale wróg musiał jakimś bliżej nieokreślonym sposobem przeniknąć w szeregi uchodźców, zrobić swoje i zniknąć. Krystalicznie czyści, pokrzywdzeni przez los ludzie nigdy nie poparliby radykałów z Asz-Szabab, zresztą, jeśli by tak się stało, to sama Asz-Szabab jest demonizowana na potrzeby WIELKIEJ POLITYKI, a gdyby nie WIELKA POLITYKA, to hipotetyczne rządy radykałów islamskich nie byłyby takim nieszczęściem dla Somalii (tu akurat pozwolę się z autorem zgodzić, gdyż destabilizacja tego kraju zdaje się być na rękę wielu afrykańskim, amerykańskim i europejskim państwom). Gwałty na terenie obozu? I w takich przypadkach autor zdaje się oddalać wszelkie podejrzenia od zgromadzonych w obozie ludzi. Za to nie szczędzi krytyki, miejscami i słusznej, ale tylko miejscami, Kenii i Kenijczykom. Cóż... Moglibyśmy posądzić go o demonizowanie narodu, który - niezależnie od powodów, możliwe, że i - jak twierdzi Rawlence - głównie ekonomicznych - dał tym ludziom schronienie na własnym terytorium (tłumaczenie, że kiedyś te ziemie były własnością Somalijczyków i obarczenie kolonialistów za stworzenie sztucznych granic nie wydaje mi się w tej sytuacji odpowiednią i wystarczającą argumentacją). Autor zdaje się bagatelizować obawy Kenijczyków odnośnie uchodźców. Więcej: jego zdaniem są one na wyrost, a często "wyssane z palca". Nie sposób się z nim zgodzić, zwłaszcza - co jest kuriozalne - po zapoznaniu się z jego książką. Wszechobecny brak kontroli nad obozem, nad jego mieszkańcami nie nastraja pozytywnie. Trudno wszystko wytłumaczyć bezpostaciowym, bliżej nieokreślonym wrogiem, bądź spiskiem kenijskich elit rządzących, brutalnie walczących o władzę i pieniądze. Rawlence nie zostawia miejsca na dopuszczenie innych możliwości. Siłą jego argumentacji bywają, i znów niestety, drobne przekłamania, półprawdy, przemilczenia, niedopowiedzenia.

Niewątpliwym plusem tego powieściowego reportażu jest to, że autor zrezygnował z grania na emocjach czytelniczych. Nie znajdziemy w tej książce, choć moglibyśmy się tego spodziewać (w końcu uchodźcy przybyli z Somalii; Somalii z niekończącą się wojną domową, i wojnami, w które w międzyczasie została wplątana) szczegółowych opisów dantejskich scen, które z taką lubością posiłkują się reportażyści. Autor oszczędnie dawkuje nam informacje o zbrodniach, gwałtach, głodzie, cierpieniu psychicznym i fizycznym, rozpaczy, bezsilności i niesprawiedliwości. Nie znaczy to jednak, że przedstawia nam sielski, anielski i idylliczny wyimek z życia obozowego. Przeciwnie, szczegółowy, skrupulatny opis małych i wielkich tragedii Somalijczyków w sieci obozów, kryjących się pod ogólną nomenklaturą Dadaab (poniekąd też: i Sudańczyków, Etiopczyków, Erytrejczyków, Ugandyjczyków, Ruandyjczyków) obnaża działania rządów, organizacji rządowych i pozarządowych, o których przeciętny zjadacz chleba nie ma najmniejszego pojęcia, a jeśli nawet ma, to skuteczna machina medialna w najlepszym przypadku oskarży go hołdowanie teoriom spiskowym. Z opowieści Rawlence'a rysuje się siła i bezsilność wszelkiej maści instytucji pomocowych, za którymi stoją bądź co bądź ludzie. Gdzieś wśród tej szeroko rozumianej biurokracji z mnóstwem odgórnych ustaleń, regulacji, mniej lub bardziej niezbędnych i zbędnych przepisów znajduje się często bezimienny (a przez to poniekąd odczłowieczony) tłum zwykłych (czyt. dalekich od wielkiej i małej polityki) ludzi naznaczony bezpośrednio lub pośrednio piętnem wojen wszystkich ze wszystkimi; wojen: o wszystko i o nic. Skrzętnie latami tkana pajęczyna obozów, z założenia tymczasowe "przytulisko", dla niektórych stała się nie tylko względnie bezpieczną oazą, ale jedynym znanym terytorium, na którym toczy się normalne/nienormalne życie z wszystkimi jego cieniami i blaskami, choć tych pierwszych - jak można przypuszczać - jest tam znacznie więcej niż drugich.

Autor podjął ten temat nie bez konkretnego powodu. Rząd kenijski zdecydował o likwidacji obozu dla uchodźców w Dadaab (nie dziwi zatem ukazanie tego kraju w możliwie najbardziej negatywnym świetle). Jeśli można by traktować tę decyzję z należytą powagą, a raczej trudno ją tak odbierać, to wszyscy jego "tymczasowi" mieszkańcy powinni wrócić do swych ojczyzn (rozporządzenie to dotyczy wszystkich, nawet tych urodzonych na terenie obozu). W momencie, kiedy powstała ta książka (2016) sytuacja była patowa (organizacje zapobiegliwie wstrzymały, względnie ograniczyły do minimum wszelką pomoc uchodźcom). Nieliczni chętni zdecydowali się dobrowolnie bądź pod zawoalowanym przymusem (za to ze skromną wyprawką organizacji pomocowych) na powrót do kraju, który tylko nieuleczalny optymista lub chory psychicznie mógłby nadal nazywać domem. Trudna do oszacowania większość pozostała na terenie obozu, by dalej wegetować i marzyć o cudzie, który sprawi, że znajdzie się dla nich miejsce w USA, Kanadzie, Australii, Wielkiej Brytanii, Francji, Niemczech, w krajach skandynawskich. Ci bardziej zdesperowani, ale też i bardziej przedsiębiorczy dołączą do fali nielegalnych imigrantów szturmujących bramy Europy. Ten czarny (bez podtekstu) scenariusz zweryfikuje życie. Jak można przypuszczać, zadaniem tej książki jest, by Dadaab pozostało "państwem w państwie", państwem zrzeszającym wszelkiej maści uchodźców, nad którymi pieczę będą sprawować rządowe i pozarządowe organizacje. W końcu lepsze to niż... Wiadomo. Oczywiście autor ma na uwadze jedynie dobro ludzi. Oczywiście.

"Państwo w państwie"

Somalia... Pierwsze skojarzenie: "Helikopter w ogniu" Ridleya Scotta (2001), "Kapitan Phillips" Paula Greengrassa (2013), kilka dokumentów, doniesień medialnych, głównie na temat zamachów terrorystycznych, porwań dla okupu (ze szczególnym uwzględnieniem piractwa morskiego), fali uchodźców, którzy dobili do bram Europy... Ha! No i oczywiście...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    565
  • Przeczytane
    219
  • Posiadam
    45
  • Afryka
    14
  • Reportaż
    9
  • Teraz czytam
    6
  • Literatura faktu
    6
  • 2018
    5
  • Chcę w prezencie
    5
  • Do kupienia
    4

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Miasto cierni. Największy obóz dla uchodźców


Podobne książki

Przeczytaj także