Hardcorowi bibliotekarze z Timbuktu
- Kategoria:
- reportaż
- Tytuł oryginału:
- The Bad-Ass Librarians of Timbuktu: And Their Race to Save the World’s Most Precious Manuscripts
- Wydawnictwo:
- Agora
- Data wydania:
- 2017-02-15
- Data 1. wyd. pol.:
- 2017-02-15
- Liczba stron:
- 340
- Czas czytania
- 5 godz. 40 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788326824869
- Tłumacz:
- Dariusz Żukowski
- Tagi:
- Al-Kaida fanatyzm religijny literatura faktu Mali odwaga przemoc reportaż Sahara terroryzm Timbuktu
W tej historii jest Bono z U2. Przylatuje do pustynnego Timbuktu prywatnym samolotem, wygłasza parę banałów o muzyce silniejszej niż wojna, a potem ulatnia się w towarzystwie obstawy. Cztery dni później do miasta wjeżdża Al-Kaida i zaczyna obcinać ludziom ręce.
Jest tu również średniowieczny poradnik dla mężczyzn na temat spółkowania z żonami i zestaw koranicznych modlitw o długą erekcję oraz mocniejszy orgazm.
Przede wszystkim jednak jest 377 tysięcy bezcennych manuskryptów, które powstały w maleńkim Timbuktu na krańcach Sahary. Dorobek cywilizacji, która była otwarta i tolerancyjna, gdy w świecie Zachodu wolnomyśliciele wciąż trafiali na stosy.
„Hardkorowi bibliotekarze z Timbuktu” to prawdziwa historia ludzi, którzy przechytrzyli terrorystów z Al-Kaidy i uratowali ten skarb rozumu przed fanatykami. W 2012 roku grupa bibliotekarzy przeprowadziła karkołomną akcję w stylu Indiany Jonesa: wykradli i wywieźli setki tysięcy ksiąg z miasta opanowanego przez islamistów. Nawet oni sami nie wierzyli, że im się uda…
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Wiedza pochodzi z Timbuktu
Joshua Hammer jest amerykańskim dziennikarzem, od lat piszącym o Afryce, publikującym w anglojęzycznej prasie, w tym w Newsweeku i National Geographic. Nie miałam wątpliwości, że w swojej książce opisał fascynująca historię, bo czyż mogła być inną historia afrykańskich (timbuktańskich, malijskich, songhajskich - nie wiem który przymiotnik pasuje tu najbardziej, co w jakimś sensie znakomicie oddaje chaotyczny rys towarzyszący pracy tytułowych bibliotekarzy) manuskryptów, najpierw wydobywania ich z zapomnienia, ze skrzyń, jam i jaskiń, od ludzi którzy od wieków je przechowywali, a potem ukrywanie i wywożenie przed terrorem islamskich ekstremistów. Ale przyznam, że sam tytuł książki budził moje obawy (oceniam książki po okładkach a intencje autorów po tytułach). „Hardcorowi bibliotekarze z Timbuktu" to tytuł specjalisty od marketingu (co okazało się prawdą, nadała go książce amerykańska redaktor), który doskonale pasuje do supermarketowych półek oraz impulsywnych zakupów. Bałam się więc pełnego uproszczeń bestsellera. Tymczasem Joshua Hammer dał radę połączyć pulsującą energią powieść przygodową, z panoramicznym spojrzeniem na ostatnie lata historii Sahelu, na timbuktańską codzienność i w końcu na rodzenie się jeśli nawet nie samego terroryzmu, to z pewnością terrorystów, bo sylwetki trzech przywódców północnoafrykańskich dżihadystów: Ijada Ag Ghaliego, Abdelhamida Abu Zeida i Mochtara Belmochtara zostały przedstawione bardzo sugestywnie.
Uderzyła mnie w tej książce liczba tłumaczonych czytelnikowi pojęć, kiedy na kartach książki po raz pierwszy pojawiają sie Tauregowie - Joshua Hammer tłumaczy - wędrowni pasterze z Sahary, gdy pojawia się Niger czytamy od razu - trzecia co do wielkości rzeka w Afryce, przy czym ten edukacyjny aspekt, jasny i zwięzły, odebrałam jako wielką zaletę. Bo mimo, że Hammer niejednokrotnie odchodzi od głównego tematu, pokazuje nam i dżihad, i militarne interwencje Zachodu (a nawet charakteryzuje poszczególnych generałów) dostajemy historię znakomicie opowiedzianą, i o bardzo klarownej strukturze (co z pewnością jest również zasługą pani redaktor odpowiedzialnej za ten nie do końca udany tytuł).
Myślę też, że udało się Hammerowi ustrzec od zbyt „zachodniego" spojrzenia na Afrykę. Oczywiście amerykański dziennikarz nie udaje Afrykańczyka, ale często opowiada nam wydarzenia słowami swoich bohaterów, a co ważniejsze, gdy na scenę wkraczają Europejczycy czy Amerykanie, doskonale zdajemy sobie sprawę, że to oni (my) są tu postaciami z zewnątrz. Bo tytułowi bibliotekarze to oczywiście Malijczycy, z Abdelem Kaderem Haidarą na czele. To, co się dzieje z manuskryptami jest ich inicjatywą, ich pracą i pasją.
Jest w tej książce wiele makabrycznych historii, porwania obywateli Zachodu, bestialskie „prawa" szariatu, ukamienowanie żyjącej bez ślubu pary, obcinanie nóg i rąk za kradzieże (często domniemane, a nawet gdy nie, popełniane przez głodujących); przerażająca pogarda wobec kobiet (scena rozmowy Abu Zeida z handlarkami ryb zjeżyła mi włosy na głowie); ale w ogólnym rozrachunku nadał Joshua Hammer swojej opowieści charakter optymistyczny. Wydaje się nawet, że pilnował, żeby historia ta nie skręcała w zbytnie zawiłości, ale takie jest prawo autora, a odrobina optymizmu z pewnością czytelnikowi nie zaszkodzi. Hammer wielokrotnie podkreśla możliwe kierunki malijskiego odrodzenia kulturalnego, rękopisy i drzemiące w nich możliwości - biblioteki sprowadzają do Timbuktu i turystów i naukę, przypominają mieszkańcom ich dziedzictwo, rodzą potrzebę kształcenia się (analfabetyzm przekracza w Mali próg 50% ludności) i miejsca pracy. W ujęciu Hammera to dążenie do rozwoju to siła odśrodkowa, której na razie zwyczajnie brakuje szczęścia. Malijskim potencjałem jest też czerpiąca z koczowniczych tradycji muzyka i towarzyszące jej festiwale (zaledwie pół roku przed zajęciem malijskich terytoriów przez Al Kaidę na Festiwalu Pustyni w Timbuktu koncertował Bono).
Biblioteki Timbuktu, państwowy Instytut Ahmeda Baby i instytucje prywatne, przechowują koło 150 tysięcy manuskryptów, niektóre rękopisy pochodzą z czasów wczesnego średniowiecza inne nawet z XIX wieku, niektóre są pojedynczymi kartkami, inne grubymi księgami, nie wiadomo jak wiele (drugie tyle?) ksiąg jest nadal ukrytych. Chciałoby się z „Bibliotekarzy” dowiedzieć o samych manuskryptach więcej, ale problem chyba polega na tym, że konkretna wiedza o manuskryptach nie istnieje. Na razie są konserwowane, częściowo digitalizowane, i czytane fragmentarycznie przez pasjonatów (bo określenie historyk niezupełnie do Abdela Haidary pasuje). Nie ma opracowań zawartej w nich wiedzy, nie wiemy jak wpłyną na znajomość historii Afryki, jaki obraz nauki w Imperium Mali przedstawią.
W jednym z pierwszych rozdziałów książki Joshua Hammer cytuje wypowiedź brytyjskiego historyka Hugh Trevora-Ropera: Być może kiedyś poznamy afrykańską historię i będziemy jej nauczać. Dziś takiej historii nie ma. Znamy tylko historię Europejczyków w Afryce. Resztę skrywa mrok. Te słowa padły w roku 1963 i niestety nadal są aktualne. Historia potrzebuje badań i wiarygodnych źródeł. Te ostatnie, dzięki Haidarze i setkom osób, w których potrafił obudzić wiarę w sens swoich działań, dostała.
Agnieszka Ardanowska
Książka na półkach
- 295
- 159
- 47
- 6
- 5
- 5
- 5
- 4
- 4
- 3
Opinia
Niewiele osób wie, a jeszcze mniej jest w stanie uwierzyć w to, że w czarnej Afryce istniała świetnie prosperująca cywilizacja, która poziomem „naukowego fermentu” o kilka długości przerastała średniowieczną Europę.
Setki tysięcy woluminów, spisywanych przez tysiąclecie jest materialnym dowodem takiego stanu rzeczy.
Najbardziej znaną budowlą tego miejsca jest meczet Sankore, ale miasto przez wiele stuleci było jednym z tych, w których nauki islamu mieszały się z lokalnymi wierzeniami i wpływami kultury antycznej.
Tu tuarescy nomadzi żyli w miarę pokojowo z osiadłymi potomkami założycieli państwa Songhaj i będącego jego kontynuacją Imperium Mali.
Najbardziej znany malijski władca - król Mansa Musa podczas pielgrzymki to Mekki rozdał w Kairze taką ilość złota, że doprowadził do 12 – letniej inflacji, a jego majątek, w przeliczeniu oczywiście na dzień dzisiejszy wynosił marne.... 400 mld. $.
Dla porównania - od 17 edycji liderem rankingu Forbesa na najbogatszego człowieka świata jest Bill Gates, który może się poszczycić majątkiem na poziomie 75 mld $. W porównaniu z Mansa Musą wygląda jak ubogi krewny z prowincji.
Władca ten, oprócz rozdawnictwa złota zajmował się również rozwojem edukacji i utworzył szkołę wyższą w Timbuktu.
Przybywający do tego odległego od cywilizacji miejsca uczeni z przerażeniem uświadamiali sobie, jak ogromna wiedza jest w posiadaniu osiadłych tu naukowców i często przenosili się do innych ośrodków akademickich tamtych czasów, aby prze kolejne lata intensywnie poszerzać swoją wiedzę i uniknąć kompromitacji w mieście nad Nigrem.
To również miejsce, gdzie książki były jedynym, godnym pożądania prezentem, a bogactwo człowieka szacowano w oparciu o zawartość jego biblioteki.
Timbuktu było jednym z nielicznych miejsc, w których rozwijał się islam tolerancyjny, otwarty, przepełniony duchem humanizmu, a prawdziwym dżihadystą był ten, który walczył ze swoimi słabościami.
Jednak i na takie miejsca spadają (na szczęście – tylko co kilkaset lat) nieszczęścia w postaci różnego typu barbarzyńców i fanatyków.
Ostatnim razem maiło to miejsce w latach 2012 – 2014, kiedy Tuaregowie pragnęli utworzyć własne, niezależne państwo Azawad, lecz ich sny o niepodległości wybili im z głów wcześniejsi sojusznicy - Al-Ka’ida Islamskiego Maghrebu, Ruch na rzecz Jedności i Dżihadu w Afryce Zachodniej i Ansar ad-Din czyli zwolennicy islamu wojującego, którzy do tolerancyjnego islamu z Timbuktu odnosili się z wrogością nie mniejszą niż do cywilizacji zachodniej.
Istniało ogromne ryzyko, że świadectwa materialne, w tym 377 tysięcy unikalnych manuskryptów ulegnie zagładzie, tak jak inne zabytki kultury malijskiej, odbiegające od wahabickiej wersji islamu.
Osobą która z narażeniem życia podjęła cichą wojnę z fanatykami był skromny bibliotekarz z Timbuktu – Abdel Kader Haidara.
Człowiek o niesamowitym wręcz uporze i talencie do pozyskiwania środków finansowych na zbieranie rozproszonych po całym Mali wolumenów i budowanie bibliotek, także prywatnych, w Timbuktu.
Podczas swoich wieloletnich wędrówek udało mu się powiększyć zbiory biblioteki im. Ahmeda Baby o tysiące unikalnych manuskryptów. Za pieniądze, otrzymywane w postaci grantów od wszelkich fundacji i instytucji zajmujących się dobrami kultury budował doskonale wyposażone obiekty i wspierał kształcenie ludzi zajmujących się rekonstrukcjami oraz kopiowaniem i katalogowaniem tych bezcennych foliałów.
To książka o poświęceniu całego życia książkom i wiedzy, dbałości o wielki skarb, jaki przez wieki gromadzono w tym tajemniczym mieście.
O determinacji i ryzyku, które ponosili ludzie, aby ocalić je przez zniszczeniem przez bezwzględnych barbarzyńców, którzy wszelkie przejawy samodzielnego myślenia, tolerancji i kultury mającej korzenie w islamie uważali za zbrodnicze, bo są inne niż to, co sobie wymyślił Muhammad ibn Abd al-Wahhab jako jedyną słuszną interpretację nauk Proroka.
To także opowieść o historii miasta, którego nazwa od stuleci wywołuje gęsia skórkę u wszelkiego typu i maści podróżników i uczonych.
Ps. Byliśmy w drodze do Timbuktu na dwa tygodnie przed wybuchem powstania Tuaregów. Nie dojechaliśmy niestety na miejsce, musieliśmy zawrócić przy granicy z Mauretanią.
Niewiele osób wie, a jeszcze mniej jest w stanie uwierzyć w to, że w czarnej Afryce istniała świetnie prosperująca cywilizacja, która poziomem „naukowego fermentu” o kilka długości przerastała średniowieczną Europę.
więcej Pokaż mimo toSetki tysięcy woluminów, spisywanych przez tysiąclecie jest materialnym dowodem takiego stanu rzeczy.
Najbardziej znaną budowlą tego miejsca jest meczet...