Nazywam się Kurdystan
- Kategoria:
- reportaż
- Seria:
- Reportaż! Fakty to nie wszystko
- Wydawnictwo:
- Trzecia Strona
- Data wydania:
- 2016-09-27
- Data 1. wyd. pol.:
- 2016-09-27
- Liczba stron:
- 304
- Czas czytania
- 5 godz. 4 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788364526374
- Tagi:
- Trzecia Strona reportaż Kurdystan Turcja Syria Irak wojna ISIS Państwo Islamskie niepodległość uchodźcy Iran walka Bliski Wschód historia kultura Kurdowie obyczajowość tradycja walka o niepodległość
Wojna z Państwem Islamskim zwróciła uwagę międzynarodowej opinii publicznej na naród, który najdzielniej stawia opór tym terrorystom: Kurdów. Ich ojczyzna podzielona jest na cztery części, między Turcję, Irak, Syrię i Iran. Książka „Nazywam się Kurdystan” to spojrzenie na ten kraj z perspektywy podróży autora, zwłaszcza tych odbytych w burzliwych latach 2014 – 2016 do Iraku, Syrii i Turcji. To opowieść o walce Kurdów z Państwem Islamskim, dążeniu do niepodległości, o przemilczanej przez dłuższy czas syryjskiej Rożawie, a także o krwawej jatce urządzanej Kurdom tureckim przez tamtejsze wojsko. Autor opowiada też kim są Kurdowie, jaką mają historię i dlaczego zabrakło dla nich miejsca na mapie. Rozprawia się z wieloma stereotypami, w tym dotyczącymi kurdyjskich uchodźców, przedstawiając własne doświadczenia z pobytu w trzech spośród czterech części Kurdystanu (z wyjątkiem irańskiej) oraz rozmowy z mieszkańcami, uchodźcami, politykami i żołnierzami. Pokazuje również piękno kurdyjskiego świata: góry, cytadele, zamki, a także legendy z nimi związane. Nie brak tu również opowieści o dzielnych Kurdyjkach w tym męskim przecież świecie Bliskiego Wschodu.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Kurdowie przyjaciół nie mają
Do tej pory moja wiedza na temat Kurdów nie była nadzwyczajna. Wiedziałem tylko, że istnieje taki bliskowschodni naród, gdzieś w górach Turcji i Iraku, od lat bezskutecznie walczący o niepodległość. Znacznie wzbogaciła tę (nie)wiedzę lektura reportażu Witolda Repetowicza „Nazywam się Kurdystan”. Autor problematykę kurdyjską zgłębił w sposób imponujący. Jego znajomość historii tego narodu, kultury, problemów życia codziennego opiera się zarówno na lekturach, jak też, przede wszystkim, na licznych osobistych doświadczeniach. Repetowicz kilkakrotnie w ostatnich latach podróżował po całym tamtejszym regionie. Spotykał się z kurdyjskimi politykami, dziennikarzami, partyzantami z Peszmergi i mieszkańcami górskich wniosek. Wypada podziwiać odwagę i determinację, z jaką docierał, pomimo przeciwności i niebezpieczeństw, do wszystkich miejsc wartych uwagi. Dzięki temu możemy wraz z nim odwiedzić miasta znane już w czasach starożytnych, przyglądać się kurdyjskim zwyczajom i obrzędom, a także obserwować z bliska walkę z Państwem Islamskim.
Ogrom materiału, jaki Repetowicz zawarł na kartach swojej książki, wykracza poza ramy typowego reportażu. Jest to raczej połączenie formy reportażu z historycznym esejem, gdzie przedstawiane fakty odgrywają większą rolę niż odczucia i doświadczenia autora. W porównaniu choćby z podróżniczymi książkami Andrzeja Stasiuka czy Ryszarda Kapuścińskiego Repetowicz – narrator wydaje się nieco wycofany, niejako "schowany" za opisywanymi sytuacjami. Nie jest to wcale wada, raczej cecha charakterystyczna jego metody pisarskiej. Wadą natomiast jest niedostateczne uporządkowanie zebranego materiału, gdyż Repetowicz porusza się po kurdyjskim Bliskim Wschodzie ruchem konika szachowego, i to zarówno w czasie, jak w przestrzeni.
Już samo połączenie reportażu z obszernymi dygresjami historycznymi komplikuje kompozycję książki. Gdy dodamy do tego fragmentaryczne, naprzemienne relacjonowanie doświadczeń z kolejnych wypraw, otrzymujemy opowieść dość chaotyczną, w której trudno nieraz zorientować się w chronologii opisywanych zdarzeń. Na szczęście chronologia nie jest tu najważniejsza. Najistotniejszą wartością książki jest bowiem ukazanie Kurdów zarówno w skali indywidualnej, poprzez osobiste historie poznawanych przez autora osób, jak też dziejów całego narodu, od najdawniejszych do najnowszych.
Być może Repetowicz zbyt chaotycznie relacjonuje swoje doświadczenia z poszczególnych wypraw, ale za to bardzo klarownie i przenikliwie opisuje sytuację Kurdów w geopolitycznym, bliskowschodnim tyglu. Ich aspiracje, podziały i perspektywy. Widać, że jest pasjonatem tej tematyki, a w trakcie lektury jego pasja udziela się czytelnikowi. Zwłaszcza że tragiczne nieraz dzieje dzieje narodu kurdyjskiego wykazują sporo zbieżności z polskimi: krwawo tłumione powstania, zabory, dążenia niepodległościowe. A na co dzień spora zaradność i umiejętność sprawnego organizowania życia nawet w najtrudniejszych warunkach.
Po przeczytaniu książki Witolda Repetowicza dużo więcej zrozumiemy choćby z doniesień z frontu wojny z Państwem Islamskim. Dostrzeżemy też wyjątkową hipokryzję Turcji, bardzo wrażliwej w kwestii naruszania jej przestrzeni powietrznej i jednocześnie regularnie naruszającej iracką, aby bombardować tamtejsze obozy kurdyjskie. Takie książki mogą sprawić, że lokalne przysłowie: "Kurdowie przyjaciół nie mają" chociaż częściowo straci na aktualności.
Bogusław Karpowicz
Książka na półkach
- 177
- 78
- 27
- 8
- 3
- 2
- 1
- 1
- 1
- 1
Opinia
Na początek dwa spostrzeżenia.
Po pierwsze- jest to pozycja dla czytelnika, który o Kurdach już coś wie, i chce dowiedzieć się więcej, zwłaszcza o rewolucji w Rodżawie i wojnie z ISIS. "Nazywam się Kurdystan" to samo mięsko dla śledzących sytuację na Bliskim Wschodzie wprost przeładowane informacjami dotyczącymi aktualnej polityki, historii i geografii. Pozostali czytelnicy mogą się jednak zawieść- zwłaszcza laicy lub ci oczekujący głębokich, uważnych i refleksyjnych reportaży napisanych pięknym stylem spod znaku np. Wydawnictwa Czarne. To inny rodzaj lektury, bardziej przypominający niektóre książki W. Giełżyńskiego, czyli dla ludzi zainteresowanych bieżącą polityką w regionie (o czym autor zresztą solennie informuje).
Po drugie- autor nie jest obiektywnym obserwatorem. Nie tai swoich poglądów politycznych ani głębokiego zaangażowania w sprawę niepodległości Kurdystanu (-ów?), nienawidzi terrorystów z Daesz i tzw. "umiarkowanych" rebeliantów, Turcji Erdogana i Arabii Saudyjskiej oraz sprzeciwia sie polityce Unii wobec uchodźców. Wszelkie wydarzenia reinterpretowane są zawsze na korzyść prowolnościowych Kurdów, których dziennikarz wyraźnie podziwia. Dodajmy, że zwykle stara się jednak uzasadniać swe poglądy.
Co do treści i formy- zacznijmy od minusów.
Jest to pozycja dość chaotyczna, zarówno w zakresie formy, jak i chronologicznej, co tyczy się zwłaszcza wypraw autora do różnych części Kurdystanu (pod koniec nie mogłem się już połapać, ile ich w końcu odbył). Widać też brak literackiego wyrobienia językowego, szyk zdania miejscami bywa toporny albo rwany, chaotyczny; wygląda na to, że część tekstu była przelewana na papier bardzo szybko (w czasie podróży?), co często psuje strukturę wypowiedzi i utrudnia domyślenie się, do czego autor właściwie zmierza. Irytowała zwłaszcza maniera "cofania się" w przeszłość, czasem kilka razy w danym akapicie, wraz z informacją, że "zanim przejdziemy do tego, najpierw należy opowiedzieć o czymś innym"- de facto czytelnik poznaje więc historię od końca. Być może wynika to z chęci naśladowania "wschodniego" sposobu opowiadania lub modelowania tekstu na gawędę podróżniczą, powoduje jednak raczej chaos niż zaciekawienie. To samo tyczy się licznych wspominek z podróży typu ceny noclegów, trudności komunikacyjne, dostępność napojów itp. Spokojnie można by je pominąć, gdyż nie wnoszą one do lektury kompletnie nic, chyba że autor zajmuje się pisaniem bedekera. Zdarzają sie też powtórzenia (opowiadanie o tych samych wydarzeniach w różnych miejscach książki) i zwykłe błędy formalne (np. str. 15, gdzie przekręcone są lokalne nazwy Kurdystanów). Autor jest wprawdzie analitykiem i dziennikarzem, nie pisarzem ani zawodowym reporterem, ale powienien popracować nad strukturą, klarownością i redakcją tekstu.
Mimo powyższych niedociągnięć, dałem aż 7 gwiazdek. Dlaczego?
Za warstwę merytoryczną, czyli to, do czego w dzisiejszej literaturze faktu przywiązuje sie coraz mniejszą wagę (kłania się ciocia wiki i wujek google). Z autorem można się zgadzać lub nie, ale nie można mu odmówić dużej wiedzy i ogromnego zaangażowania. I to widać. Ilość informacji na temat aż 3 z 4 części Kurdystanu jest powalająca, poznajemy bowiem historię poszczególnych kurdyjskich księstewek czy nawet rodów (!) i to na przestrzeni kilku wieków. Brawa należą się też za naukę (choćby podstawową) farsi, sorani i kurmandżi- znajomość lokalnych języków to wielka rzadkość nawet wśród elity dzisiejszych reporterów.
Większość książki jest poświęcona walkom Kurdów o niepodległość w ostatnich dekadach; o ich kulturze dowiadujemy się sporo, choć nie tyle ile moglibyśmy. Repetowicz jest bardzo wszędobylski, rozmawia z ludźmi w autobusach, domach, na posterunkach wojskowych i z wysokimi oficjelami, skupiając się zwłaszcza na nierównej wojnie Kurdów z ISIS i Turcją. Bezcenna jest wiedza terenowa autora, zwłaszcza ta dotycząca tematów, o których nie mówi sie w mediach. To bodaj jedyna na rynku pozycja, opisująca z pierwszej ręki takie zagadnienia jak rozkład frontu dżihadystyczno- kurdyjskiego w płn. Iraku czy wewnętrzny ustrój Rodżawy. Niezwykle ciekawa część dotycząca Kurdów syryjskich ukazuje ludzi próbujących zbudować nowe społeczeństwo praktycznie od podstaw, przełamać stereotypy płciowe (bojowniczki YPJ i zbombardowane Kobane to bodaj jedyny obrazek z tych terenów przebijający się do massmediów) a nawet walczyć z konsumpcjonizmem. Zapewne mało kto zdawał sobie sprawę np. z funkcjonowania Kurdyjskiego Czerwonego Krzyża, organizacji nieuznawanej na świecie a zapewniającej jedyną organizacją humanitarną leczącą za darmo ludzi na terenach płn. Syrii. Paradoksem jest, że najlepiej walczące, najbardziej liberalne, prozachodnie siły na Bliskim Wschodzie są jednocześnie najsłabiej przez Zachód wspierane, w tym samym czasie, gdy dżihadystyczne grupy opływają w amerykańskie wyrzutnie przeciwpancerne. Autor jednoznacznie wskazuje winnego- wg. niego to erdoganowska Turcja i jej antykurdyjska polityka.
Równie cenne są relacje z oblężonych miast płd-wsch. Turcji i wrzenia, jakie ogarnęło tamtejszych Kurdów, zwłaszcza ubogą młodzież miejską. Kto słyszał o zeszłorocznych zbrodniach tureckich w Cizre (ok. 150 osób spalonych i pogrzebanych żywcem)? O częściowym zniszczeniu jednej z najwspanialszych starożytnych starówek w mieście Diyarbarkir (kurd. Amed)? Autor słusznie piętnuje też skandalicznie słabe potępienie tych działań przez Europę, której postawę względem Turcji można określić jedynie jako tchórzostwo i hipokryzja. Z drugiej strony, nawet biorąc poprawkę na turecki nacjonalizm trudno wymagać od jakiegokolwiek tureckiego rządu aby godził się na półterrorystyczną działalność PKK (o której historii i powiązaniach z YPG jest w książce zaskakująco mało). Tym bardziej ciężko mieć pretensję do USA, że bardziej zależy im na relacjach z Ankarą niż 2-milionową Rodżawą. Wydaje się więc, że Kurdowie jeszcze długo poczekają na formalne uznanie własnej niepodległości.
Podsumowując- "Nazywam sie Kurdystan" to książka bardzo cenna dla zainteresowanych regionem. Jej główne wady (chaotyczny język i nie do końca obiektywny autor) są pomniejsze wobec dużej ilości trudno dostępnej wiedzy z pierwszej ręki, jaką niewątpliwie posiada W. Repetowicz.
Na początek dwa spostrzeżenia.
więcej Pokaż mimo toPo pierwsze- jest to pozycja dla czytelnika, który o Kurdach już coś wie, i chce dowiedzieć się więcej, zwłaszcza o rewolucji w Rodżawie i wojnie z ISIS. "Nazywam się Kurdystan" to samo mięsko dla śledzących sytuację na Bliskim Wschodzie wprost przeładowane informacjami dotyczącymi aktualnej polityki, historii i geografii. Pozostali czytelnicy...