Stephen... Stephen... Na początku, gdy czytałem byłem bardzo ciekaw jak się rozkręci ta historia. I co ma tytuł książki do wszystkiego? Ano, dość sporo. Ale nie myślałem, że będzie chodzić o to, o co chodziło.

Natknąłem się przypadkiem na komentarz, że tylko biedny Johnny w tej całej książce... Ale mam wrażenie, że ta osoba chyba przerwała czytanie w jednej części książki. Wcale tu, tak nie jest.

Tylko mam wrażenie po przeczytaniu, że coś tu nie poszło do końca tak jak miało pójść. A może to tylko moje wrażenie? Ta książka, to thriller, z domieszką "kryminału" o ile można to tak nazwać... Jakby rąbnąć tą książkę na pół i dopisać troszkę do każdej z historii to powstały by całkowicie inne rzeczy. Dwie książki, z jednym może tym samym gościem. Ale co ja tam wiem... Przecież każdy czytelnik, ma swój własny odbiór i może kombinować na swój sposób... Prawo do swojego zdania ma każdy. Prawda? :)

Całość dość mi się podobała, ale nie zostałem tu specjalnie zaskoczony jakimś asem z rękawa Króla. Na całą książkę, były z dwa-trzy elementy, które mi się bardziej spodobały (UWAGA: Ale nie zaskoczyły). Uważam tą książkę, za dobrą, lecz nie za specjalną. Pomysł ciekawy, wykonanie 7/10.

Stephen... Stephen... Na początku, gdy czytałem byłem bardzo ciekaw jak się rozkręci ta historia. I co ma tytuł książki do wszystkiego? Ano, dość sporo. Ale nie myślałem, że będzie chodzić o to, o co chodziło.

Natknąłem się przypadkiem na komentarz, że tylko biedny Johnny w tej całej książce... Ale mam wrażenie, że ta osoba chyba przerwała czytanie w jednej części książki....