Miałam kiedyś anglistkę ... nasza grupa liczyła w porywach 8 osób, średnia wieku 50 lat. A pani anglistka zadawała nam mniej więcej takie pytania: Ile czasu zajmuje ci droga ze szkoły do domu ... (chwila konsternacji, bo wymownie pomrukujemy) no może z pracy do domu ... Podczas czytania tej książki czułam się trochę jak wówczas na tamtym angielskim ... jakby ktoś pomylił audytorium. Panią szybko wymieniliśmy i książkę tez czym prędzej odłożyłam (nie doczytałam ostatnich 2-3 rozdziałów)
Jestem rozczarowana. Choć być może niesłuszne, pewnie nie byłam targetem. (Ale nikt też nie napisał, że to uzupełnienie historii dla klas gimnazjalnych!)Infantylny styl ("mówiony" - jak ja tego nie cierpię, trzymajmy poziom!)Przypadki potraktowane powierzchownie, zbieżność z postaciami z bajek nierzadko dyskusyjna. Na bloga to faktycznie się nadaje ale do druku miałabym trochę więcej szacunku.
Jako czytelnik czułam się obrażana od pierwszej strony do ostatniej. A szkoda, bo odniosłam wrażenie, że autorka wiedzę ma i chciała ją przekazać w sposób prosty a wyszło w moim odczuciu prostacko (z uwagi na język właśnie i podejście do czytelnika). Zdarzało mi się czytać książki historyczne, napisane przystępnym językiem a jednocześnie na poziomie, więc wiem, że można prosto i merytorycznie... ale jak widać nie każdy potrafi.

Miałam kiedyś anglistkę ... nasza grupa liczyła w porywach 8 osób, średnia wieku 50 lat. A pani anglistka zadawała nam mniej więcej takie pytania: Ile czasu zajmuje ci droga ze szkoły do domu ... (chwila konsternacji, bo wymownie pomrukujemy) no może z pracy do domu ... Podczas czytania tej książki czułam się trochę jak wówczas na tamtym angielskim ... jakby ktoś pomylił...