Polska mocarstwowa. Wizje i koncepcje obozow politycznych II Rzeczpospolitej
Mimo niekorzystnego położenia geopolitycznego i strategicznego Polski w dwudziestoleciu międzywojennym jej przywódcy i liderzy ugrupowań politycznych snuli plany - jak się okaże nierealistyczne - o uzyskanie pozycji mocarstwowej, przynajmniej mocarstwa regionalnego. Wobec braku możliwości realizacji tych planów z powodów ekonomicznych, w znacznym stopniu także politycznych, zdecydowano, że atutem będzie siła militarna. Stąd wzięła się decyzja, aby Wojsko Polskie czasu pokoju było bardzo liczne. Niestety, za liczebnością nie szła faktyczna siła tej armii, miała ona słaby potencjał bojowy i techniczny, co było efektem niewielkich możliwości ekonomicznych kraju. Wojsko Polskie było technicznie zacofane, obowiązywała archaiczna doktryna wojenna, a do początku 1939 r. nie opracowano konkretnych planów prowadzenia wojny z potencjalnymi agresorami.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 21
- 19
- 17
- 2
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
Cytaty
Bądź pierwszy
Dodaj cytat z książki Polska mocarstwowa. Wizje i koncepcje obozow politycznych II Rzeczpospolitej
Dodaj cytat
Opinia
(2015)
Tytuł, podtytuł, plus dopisek od wydawcy („Międzymorze, federalizm, prometeizm, kolonie i inne drogi do wielkości”) wyczerpująco oddają treść książki. Ma ona jakiś walor edukacyjny, ale forma podania tej wiedzy jest bardzo słaba: nuży kiepska stylistyka rodem ze szkolnych wypracowań, a błędy jakie są z nią nierozerwalnie związane – też nie umilają lektury. Autor nie porywa czytelnika narracją, nie mruga doń okiem, nie żartuje, nie przytacza ubarwiających tekst anegdot. Co gorsza, nie przedstawia należycie panujących realiów, prawie w ogóle nie odmalowuje klimatu epoki.
Jedne części książki wypadają lepiej, inne gorzej – dlatego niżej krótkie omówienie, rozdział po rozdziale, z czym potencjalny czytelnik może się zetknąć:
Miejsce Polski na arenie międzynarodowej w koncepcji Narodowej Demokracji +
Wizja federacyjna obozu piłsudczykowskiego
Pierwsze dwa rozdziały to kompletne dno: ciągle kręcimy się w kółko: te same sformułowania, te same myśli, terminy, ciągle jakieś powtórzenia. Stylistyczne i merytoryczne. Te drugie – często nie tyle dzieli kilka linijek, co sąsiadują ze sobą (!). To jest zwyczajnie źle napisane. Nie dość że autor ma nam niewiele do powiedzenia, to jeszcze otrzymujemy od niego oczywistości, takie które idzie wyczytać między wierszami, bądź wynikające wprost z przedłożonych informacji. (Czyta się to tak, jakby ktoś skrobał to w zeszycie, albo wystukiwał na maszynie, i nie zadał sobie trudu by potem to ujednolicić i nanieść poprawki).
Wojsko Polskie – filar bezpieczeństwa
Rozdział trzeci – lepiej, choć nadal topornie, niestety wspomniane wyżej wpadki znajdziemy i tu. Mniej serwowania po raz drugi tych samych faktów – to na plus. Rozdział sporo mówi o możliwościach militarnych II RP, o jej potencjalne obronnym, strategiach, planach. W zasadzie zaświadcza jedynie że nie byliśmy mocarstwem, oraz jak małe mieliśmy na to szanse przy ówczesnej polityce zbrojeniowej...
Czuć że autor jest tutaj w swoim żywiole, może oprzeć się na zdobywanym latami wykształceniu, wiedzy specjalistycznej, ale nie wiem czy takie drobiazgowe analizy są dla „szerokiego grona czytelników” (a taki target deklaruje we wstępie) atrakcyjne. Na końcu mowa jest o tym, że mieliśmy głównie lekkie czołgi. Chyba innych nie posiadaliśmy...
Założenia polityki zagranicznej
Mimo kilku potknięć, czyta się znośnie, ale brakuje to zaakcentowania kluczowych kwestii i rozwinięcia. Wyszła z tego taka kronika działań dyplomatycznych. Bardzo krótki rozdzialik, można by z niego wycisnąć więcej, napisać coś o nastrojach społecznych, doprecyzować o co szło, itd. – odmalować ducha epoki. Kompletnie niewykorzystany potencjał.
Zabiegi o Związek Bałtycki
Całkiem poprawny rozdział, bez powtórzeń... ale mało co z niego wynika. Możemy prześledzić kontakty dyplomatyczne i niewiele ponadto. Autor zupełnie nie zagłębia się w poruszane zagadnienia, zresztą tak samo jak w innych częściach książki.
Liga Narodów
Mamy cały rozdział, a wystarczyłaby jedna strona. Znajdziemy tu informacje o roli Ligi Narodów, jej randze, ogólnie o tym że się nie sprawdzała oraz jaką styczność z tym tworem miała II RP. Z bytnością Polski w poprzedniczce ONZ nie wiążą się jednak żadne kwestie mocarstwowe. To w ogóle nie jest nawet pod tym kątem omawiane. Rozdział zarysowuje nam po prostu co się działo na arenie międzynarodowej przed pierwszym września 1939 r.
Jedno powtórzenie stylistyczne, i jedna wpadka językowa*, a poza tym poprawnie, ale w stylu wypracowania szkolnego.
* „Polska predystynowała do odgrywania ważnej roli w polityce europejskiej [po 1926]”.
Słowo kompletnie nie na miejscu. Gdyby to zamienić na dążyła/aspirowała, byłoby OK; jakby stało że była predestynowana, albo że to i to ją do tego predestynowało... ale tak?
Prometeizm i rola Polski
Ciekawy rozdział z uwagi temat, ale sporo wpadek: kręcenie się w kółko, oczywistości i łopatologizmy*, różne błędy językowe, masa kiepskich fragmentów; obok tego jednak sporo poprawnych wersów. Jak w poprzednich, mamy tutaj wyłożone co działo się w poszczególnych latach międzywojnia. I taka drobna uwaga – nie można pisać o Kozakach jak o narodzie. Raz się tak dzieje (str. 227), a potem już jest OK.
*Jeśli pułkownik Wyszczelski uznał że trzeba koniecznie wyjaśnić czytelnikowi kim był Prometeusz i za co dostał po uszach, co mu w duszy grało... można to było zrobić na kilka atrakcyjnych sposobów, mówiąc przy okazji sporo o nastrojach społecznych i Europejczykach w pierwszych dekadach XX wieku... Można, ale zdecydował się objaśnić to w sposób, jakby uświadamiał dziecko bądź osobę z innego kręgu kulturowego. Słabe to, słabe i marne.
Koncepcja kolonialno-emigracyjna
Bardzo pobudzający wyobraźnię temat i dlatego mimo pewnych błędów (powtórzenia merytoryczne, jedna wpadka językowa) ta część książki będzie dla odbiorcy atrakcyjna.
Koncepcji Międzymorza
Bardzo dobry tekst, i to nie tyle na tle innych, słabych, co po prostu porządnie napisany rozdział. Gdyby cała książka była taka – można by ją polecać. Ale niestety tak nie jest.
Marszałek Śmigły-Rydz i jego wizja Polski
To jest całkiem dobry tekst, przystępny w odbiorze – pomimo kilku potknięć. (Jedna błędna odmiana, kilka stylistycznych repet, wpadka interpunkcyjna... tradycyjnie autor delikatnie się powtarza).
•
WNIOSKI KOŃCOWE
Lepiej sięgnąć po „Rzeczpospolitą zwycięską” Szczerka, czy tomy z serii NCK „Zwrotnice czasu”, posiedzieć na YouTube (włączyć np. „Sen o morzach i koloniach”), albo poszukać wiedzy u innych autorów. Na forum historycy.org jest obszerny post rozkładający książkę na części pierwsze (http://www.historycy.org/index.php?showtopic=125272). To co pisze tam jeden z userów prawie w stu procentach pokrywa się z moimi spostrzeżeniami. W recenzjach innych książek Lecha Wyszczelskiego rozsianych po różnych portalach, internauci solidarnie narzekają na hurtową robotę i masę błędów jaką można znaleźć w jego pracach. Warto brać pod uwagę te głosy. Plusem książki jest to że dostarcza wiedzę, jakoś ją porządkuje. W tym co pisze autor jest dużo logiki, myśli sensownie – na pewno głupsi po lekturze nie będziemy, ale dobrych wzorców literackich poprzez taką klepaninę przyswoić nie idzie.
Lech Wyszczelski, rocznik 1942, w momencie publikacji „Polski mocarstwowej” miał 73 lata (2015). Wydaje się, że zmęczenie związane z wiekiem, osłabienie percepcji i znużenie tematem (ma w swym dorobku sporo publikacji nt. międzywojnia, które wydaje regularnie, ogółem napisał przeszło trzydzieści różnych prac historycznych) poskutkowało dość marną jakością tego wydawnictwa.
Męczący się z tekstem odbiorca może mieć wrażenie (zapewne słuszne), że książka powstawała na szybko, tak by dotrzymać terminu, by przedłożyć tekst wydawcy i mieć go już z głowy. Czuć w tym pisanie na zadany (a może osobiście zadeklarowany?) temat – bez wkładania w to serca – nawet jeśli to darzona sympatią epoka.
Redakcja niestety nie stanęła na wysokości zadania – wszystkie wpadki, jak leci, poszły do druku. I błędy i łopatologizmy. Ciężko też pozbyć się wrażenia, że za styl w jakim napisano książkę odpowiada wojskowy życiorys autora (który skupia się na tym, aby przekazać swą myśl konkretnie, nie na urodzie tekstu, chwytliwości). Jednak (nikogo nie obrażając) nie szeregowcy, nie studenci szkół wojskowych będą sięgać po tę książkę. Cóż, nie każdy jest literatem.
Kupując „Polskę mocarstwową” otrzymamy marny produkt w ładnym opakowaniu. Gdyby to zostało wydane po kosztach własnych, w jakimś druku na życzenie, w małym nakładzie... nie zdziwiłoby mnie to. Ale kiedy coś takiego puszcza duże wydawnictwo, to rodzi się pytanie... czy ma swoich odbiorców za idiotów?
(2015)
więcej Pokaż mimo toTytuł, podtytuł, plus dopisek od wydawcy („Międzymorze, federalizm, prometeizm, kolonie i inne drogi do wielkości”) wyczerpująco oddają treść książki. Ma ona jakiś walor edukacyjny, ale forma podania tej wiedzy jest bardzo słaba: nuży kiepska stylistyka rodem ze szkolnych wypracowań, a błędy jakie są z nią nierozerwalnie związane – też nie umilają lektury. Autor...