Puc, Bursztyn i goście

Okładka książki Puc, Bursztyn i goście
Jan Grabowski Wydawnictwo: Nasza Księgarnia literatura dziecięca
94 str. 1 godz. 34 min.
Kategoria:
literatura dziecięca
Wydawnictwo:
Nasza Księgarnia
Data wydania:
2013-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2013-01-01
Liczba stron:
94
Czas czytania
1 godz. 34 min.
Język:
polski
ISBN:
9788310119667
Średnia ocen

                6,6 6,6 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,6 / 10
38 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
260
79

Na półkach:

Normalnie nie czytuję książek dla dzieci, a już na pewno się tym nie chwalę, ale tę książeczkę uratowałam od śmierci (przemiał), na którą skazała ją pięcioletnia (czy coś koło tego) pani prokurator.

A było tak... Poszłam odwiedzić koleżankę, mamę owej dziewczynki. Koleżanka, oprócz córeczki, ma jeszcze mieszkającą w Polsce matkę, która bardzo dba, aby się jej wnuczka nie wynarodowiła i przyjeżdżając w odwiedziny zawsze przywozi polskie książki dla dzieci. Tym razem przyjechała z prezentem szczególnym: ściągniętym ze strychu pudłem z ulubionymi lekturami z dzieciństwa mojej koleżanki.

Córeczka koleżanki, ubrana już w piżamkę, weszła właśnie do kuchni, kiedy zachwycałam się książką, którą także pamiętam z dzieciństwa.

- Dzisiaj znowu poczytamy o Pucu i Bursztynie, prawda kochanie? – zwróciła się do niej koleżanka.

Niestety, kochanie tylko wydęło śliczne usteczka i oznajmiło stanowczo, że ta książeczka więcej czytana nie będzie. Na nasze zdumione pytania dlaczego, dziewczynka wygłosiła niemalże mowę prokuratorską. Zarzuty wobec książki miała właściwie dwa. Pierwszy – nazwijmy go estetyczny – sprowadzał się do tego, że książka jest brzydka; ma wstrętne pożółkłe kartki, niefajne obrazki i na dodatek śmierdzi. Zarzut drugi – merytoryczny... książka jest niepoprawna politycznie. Oczywiście mała ujęła to nieco inaczej:

- To nie jest dobrze, z pieskami źle robić.
- ?????
- Piesek to przyjaciel, a z przyjacielem trzeba jak ze mną robić.
- ?????!!!!
- A chciałabyś, żeby ktoś cię brudną wodą oblał?
- Eeeee...

Trzeba przyznać, że nas dzieciak dosłownie znokautował, no bo co na takie dictum można odpowiedzieć? Koleżanka nawet nie próbowała dyskutować, wycofała się natychmiast i córuś powędrowała do łóżeczka z inną lekturą. Co to było nie wiem, ale zauważyłam, że książeczka miała taką śliczną, błyszczącą okładeczkę i takie lśniące, gładkie karteczki i takie cudne, disneyowskie obrazeczki i tak pięknie pachniała nowością i pewnie jej zawartość była równie śliczniutka i czyściutka, wręcz sterylna, bez żadnych kontrowersyjnych treści.

Podczas kiedy koleżanka układała córcię do snu, ja zastanawiałam się kto to dziecię tak indoktrynował, bo że z tym mamy tu do czynienia nie miałam wątpliwości, przynajmniej w wypadku zarzutu numer dwa.

- No jak to kto, przedszkole! Jezus Maria, co ona im tam naopowiadała... – martwiła się koleżanka, kiedy już dziecię uśpiła i mogłyśmy spokojnie pogadać. Chciała książkę natychmiast wrzucić do pojemnika z makulaturą. Zaprotestowałam i powiedziałam, że zabieram ją do domu. Chyba jej ulżyło.

Stało się natomiast jasne, co się właściwie wydarzyło. Dzieciak podzielił się w przedszkolu co smakowitszymi kąskami z lektury i przedszkolance zaświeciło się czerwone światełko. Zaproponowanie małej, żeby przyniosła książeczkę do przedszkola i sprawdzenie, co właściwie dziecku jest czytane nie miało żadnego sensu, bo książeczka przecież po polsku. Więc na wszelki wypadek, a nuż mamusia czyta swojej pociesze jakąś psią wersję „Milczenia owiec”, pani postarała się zniechęcić dziecko do tej lektury. Z doskonałym skutkiem. Prawie słyszę, jak te zarzuty, które przedstawiła nam dziewczynka, brzmią po niemiecku.

Następnego wieczora ułożyłam się wygodnie na sofie i zaczęłam czytać. Starałam się znaleźć jakieś dowody znęcania się nad zwierzętami, ale szczerze mówiąc cały czas miałam wrażenie, że bohaterowie tej opowieści mają się lepiej niż psy dzisiaj. Lepiej niż współczesne psiaki trzymane w czerech ścianach na n-tym piętrze wieżowców, oszalałe z nudów i zapewne z tego też powodu jazgoczące całymi dniami. Lepiej niż psy, które nigdy nie miały okazji pobiec po prostu przed siebie i zawsze tylko człapią uczepione smyczy i z pyskiem zamkniętym kagańcem. Lepiej niż psy, które nigdy nie jadły surowego mięsa, a jedyne czym mogą się delektować to sucha karma. Lepiej niż psy, które nigdy się porządnie nie wytarzały, nigdy się nie zbrudziły, nigdy nie wykąpały w rzece czy stawie. Lepiej niż psy, którym gdyby dać jakiś gnat, to nie wiedziałyby, co z nim zrobić. Ale co ja tam wiem, przecież nie jestem prokuratorem.

Jakąś godzinkę i piwo później zamknęłam książeczkę i nagle zrobiło mi się nieopisanie smutno. Nie wiem, może to piwo tak na mnie podziałało, bo ja słabą głowę mam... Bo przecież nie ta małoletnia prokurator... Może zresztą dziecko ma rację, w końcu czym skorupka za młodu nasiąknie... Może te dzieci dzisiejsze w przyszłości będą lepszymi ludźmi; z pieskami będą lepiej robić i może nawet z ludźmi, bo przecież człowiek to też człowiek, kotki będą kochać i nawet – jak moja ekologicznie uświadomiona sąsiadka – jeżom kolce dezynfekować i do weterynarza z nimi jeździć!? A że ukochane książeczki mojego dzieciństwa na przemiał pójdą? Może tak trzeba, może trzeba je złożyć w ofierze na ołtarzu tego nowego wspaniałego świata, który powstanie. Świata, w którym wszyscy będą tacy cacy-cacy, jakby im normalnie kto lobotomię zrobił.

Jeszcze żadnej książce nie dałam 10 punktów. Zawsze mam wrażenie, że jeszcze trafię na coś dużo, dużo lepszego, na książkę nad książkami i potem będę żałowała, że się już ze wszystkich punktów wyprztykałam, że więcej dać już nie mogę... Ale w tym wypadku mi nie żal. Po pierwsze czuję się jakbym pisała nekrolog. A po drugie niech to będzie sprzeciw wobec wszystkich cenzorów świata.

Normalnie nie czytuję książek dla dzieci, a już na pewno się tym nie chwalę, ale tę książeczkę uratowałam od śmierci (przemiał), na którą skazała ją pięcioletnia (czy coś koło tego) pani prokurator.

A było tak... Poszłam odwiedzić koleżankę, mamę owej dziewczynki. Koleżanka, oprócz córeczki, ma jeszcze mieszkającą w Polsce matkę, która bardzo dba, aby się jej wnuczka nie...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    4 678
  • Posiadam
    423
  • Chcę przeczytać
    238
  • Lektury
    202
  • Dzieciństwo
    130
  • Ulubione
    91
  • Lektury szkolne
    64
  • Z dzieciństwa
    57
  • Literatura polska
    40
  • Dla dzieci
    32

Cytaty

Więcej
Jan Grabowski Puc, Bursztyn i goście Zobacz więcej
Jan Grabowski Puc, Bursztyn i goście Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Okładka książki Kocia szajka i zaginione bajki Malwina Hajduk, Agata Romaniuk
Ocena 8,0
Kocia szajka i... Malwina Hajduk, Aga...
Okładka książki Edek pomaga Thomas Brunstrøm, Thorbjørn Christoffersen
Ocena 10,0
Edek pomaga Thomas Brunstrøm, T...
Okładka książki Pani wiatru Lisa Aisato, Maja Lunde
Ocena 8,3
Pani wiatru Lisa Aisato, Maja L...

Przeczytaj także