Houston, mamy problem
- Kategoria:
- literatura piękna
- Wydawnictwo:
- Wydawnictwo Literackie
- Data wydania:
- 2012-10-17
- Data 1. wyd. pol.:
- 2012-10-17
- Liczba stron:
- 608
- Czas czytania
- 10 godz. 8 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 978-83-08-05000-2
- Tagi:
- powieść polska
Katarzyna Grochola zmienia front! Czytelnicy z pewnością będą zaskoczeni, gdyż bestsellerowa pisarska bohaterem swej najnowszej książki uczyniła… mężczyznę!
Szykuje się pełna przygód, zaskakująca powieść – jak zwykle utrzymana w błyskotliwym, pełnym humoru stylu – która nie tylko z pewnością podbije serce dotychczasowych czytelniczek Katarzyny Grocholi, ale ma szansę zdobyć nowych fanów – także wśród mężczyzn.
Bohaterem powieści jest Jeremiasz, sympatyczny i błyskotliwy trzydziestodwulatek, który znalazł się na tzw. życiowym zakręcie. Jest piekielnie zdolnym operatorem filmowym, ale okazał się zbyt prawy i bezkompromisowy, by zrobić karierę w filmie. Nie ma pracy, przędzie więc cienko, a kredyt za mieszkanie spłacać trzeba. Bo przecież nie może mieszkać z matką, która ciągle wtrąca się w jego życie. Jeremiasz wie dużo o kobietach, ba! wie o nich wszystko, a może nawet więcej, bo gdzie się obróci, tam jakaś pani – a to matka, a to sąsiadka z piętra, a to córka sąsiadki, a to Zmora mieszkająca piętro niżej, a to kumpela, z którą można pogadać jak z najlepszym przyjacielem. A wszystkie od niego czegoś żądają i każda sprawi mu jakaś niespodziankę.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Z żywota Jeremiasza
Czytając książki poznałam mnóstwo interesujących męskich postaci. Byli wśród nich dzielni rycerze, krwawi mordercy, szaleńczy psychopaci i romantyczni amanci. Ostatnio, dzięki lekturze najnowszej powieści pióra Katarzyny Grocholi poznałam kogoś wyjątkowego, który przyciągnął moją uwagę i od samego początku lektury zdobył moją sympatię. Kogoś niepospolitego i nietuzinkowego. O kim mowa? O Jeremiaszu, głównym bohaterze powieści „Houston, mamy problem”. Kim jest ten facet? Kimś bardzo zwyczajnym. Skończył 32 lata, z wykształecenia jest operatorem filmowym, aczkolwiek wskutek pewnego spięcia z postawionymi wyżej w filmowym światku nie pracuje w swoim zawodzie. Postawił na ambicję i dzięki takiemu zagraniu musi inaczej zarabiać na życie. By spłacać kredyt mieszkaniowy para się montażem telewizji kablowej, sygnału internetowego, naprawia odbiorniki radiowe i telewizyjne, reanimuje piloty. Jego czteroletni związek z Martą, w której był dość mocno zakochany właśnie się zakończył, nad czym Jeremiasz wciąż ubolewa.
Ten przesympatyczny bohater ma sprawdzione grono przyjaciół, nadopiekuńczą matkę, serdeczną koleżankę Alinę. Życie Jeremiasza nie jest nudne. Ciągle spotyka go coś niespodziewanego, codzienność przynosi mniejsze i większe problemy, z którymi nasz bohater musi sobie radzić. A jak sobie radzi? O tym już w książce, która należy do grona tych grubszych lektur zwanych „cegiełkami”. Dla mnie jednak skończyła się zbyt szybko, bo tak pokochałam Jeremiaszka siostrzaną miłością, że smutno mi teraz bez niego. Zaczęłam go traktować chyba zbyt osobiście, jakby był z realnego świata, żył gdzieś za ścianą i był po prostu pod ręką. A czym mnie tak zachwycił? Tym, że jest taki normalny i naturalny.
Grochola stworzyła rewelacyjną postać, która jest symbolem współczesnego faceta. Ktoś taki jak Jeremiasz powinien już być dojrzały, zaradny i zorganizowany. A on? Powiedzmy szczerze jest skrzyżowaniem małego chłopca ze zrzędliwym dziadkiem. Czy to tylko literacka fikcja? Nie do końca. Bo faceci mają w sobie bardzo wiele z Jeremiasza. Marudzą na wszystko, wiele rzeczy, które są za trudne czy nie po ich myśli odkładają na potem, szczera rozmowa to dla nich coś abstrakcyjnego, idą drogą najprostszych schematów myślowych i ani myślą przyjmować, że są w błędzie. Chwilami, jak Jeremiasz mają, ochotę uciec na koniec świata i pozamiatać co złe pod dywan. Udawać, że tego nie ma i już. Tak, tacy są właśnie bardzo często mężczyźni. Tacy jak nasz ananasek. Brawo dla Grocholi za stworzenie kapitalnej książki, która może być określona instrukcją obsługi współczesnego mężczyzny, a z pewnością pozwoli płci pięknej, zwłaszcza tej niedoświadczonej i młodej poznać jak działa facet. Bo z pewnością dzieli go od kobiet przepaść. Inne myślenie, inne zachowanie. A jednak mimo wad my panie takich gagatków jak Jeremiasz kochamy. I choć mamy dziecko i męża czy chłopaka w jednym to wybaczamy mu błędy. Jeremiasz jest taki ludzki, prostolinijny, bywa uparty, lekkomyślny, ale serducho ma dobre. Często w życiu się gubi, miota. Szczególnie wtedy, gdy pojawia się masa kłopotów i schodów pod górę. A jednak stara się sobie poradzić i za to tak go polubiłam.
Książkę mimo sporej objętości czytało mi się bardzo miło. Uśmiałam się po pachy. Mnóstwo zabawnych sytuacji, współczesny, oryginalny język, wartka akcja, doskonałe dialogi sprawiły, że powieść mnie rozbawiła, a rzadko mi się zdarza bym czytając wybuchała śmiechem i po dwa razy czytała najlepsze fragmenty. Polubiłam Jeremiasza, sympatycznego pieska Heraklesa i jak powiedziałby główny bohater kompletnie nie miałam ochoty się z tej książki „wymiksować”. Myślę, że wrócę do tej powieści jeszcze nie raz i ustawiam ją na półce tych najbardziej ulubionych lektur. Autorkę mocno chwalę za perfekcyjne wejście w osobę faceta. Nie każdej pisarce się to udało, choć kilka jak choćby Małogorzata Kalicińska w „Zwyczajnym facecie” próbowało. Spójrzcie na okładkę. Jeremiasz drzemie z paluchem w buzi. Ma prawo, bo sporo w nim dziecka. Jest taki bezbronny i słodki. Poznajcie go, a dobra zabawa gwarantowana. Gorąco polecam.
Bernardeta Łagodzic-Mielnik
Oceny
Książka na półkach
- 3 858
- 1 244
- 899
- 155
- 109
- 105
- 41
- 39
- 32
- 25
Opinia
Szkoda mi czasu na pisanie fachowej recenzji, z uwzględnieniem streszczenia fabuły. Więc piszę po swojemu. Kiedy jeszcze myślałam, że będzie to recenzja - prawdziwa i pierwsza od bardzo, bardzo dawna - usiadłam przy ławie, na której leżały tylko 2 długopisy i popsuta część rozdrabniacza (ale masło słonecznikowe było tego warte!). Po zagnieżdżeniu się już w fotelu wstałam, żeby zrobić kanapkę (z masłem rzeczonym oczywiście), rzuciłam ostatnie spojrzenie na pozostawione stanowisko pracy i nie znalazłam już śladu po wcześniejszym porządku. Razem z laptopem i "Houstonem" przytachałam dwa zeszyty, zakładkę i kolejną książkę do czytania. Pomyślałam: ta książka zajmuje dużo miejsca - i to jest bardzo trafne spostrzeżenie. Ci, którzy mieli ją w rękach, natychmiast pomyślą, że chodzi o objętość. Ci, którzy przeczytali i zakochali się w niej równie mocno, będą wiedzieli, że owe miejsce nie ma nic wspólnego z przestrzenią i materialnością.
Nie podoba mi się, że nazwisko Grocholi często jest synonimem badziewia, kobiecej literatury niskich lotów, czytadła, a może nawet harlequinów. Do jasnej cholery, no nie. Jest to skojarzenie tym bardziej irytujące, że Katarzyna Grochola robi coś zupełnie innego: tematy mdłe i gatunki pogardzane przestawia na górną półkę trzema cechami.
Pierwszą jest język. Nie wiem, czy jest wśród współczesnych polskich pisarzy ktoś o równie wybitnym stylu. Tak, tak, patrzę nawet na pomnikowego Myśliwskiego i niezrównaną Masłowską - i nie widzę. Pisze lekko, to raz. Dopracowuje zdania, doszlifowuje i nie wiem, jakich słów jeszcze użyć, żeby nazwać czynność budowania zdań, które same w sobie, wyrwane z kontekstu i nawet źle zacytowane są literacką perełką. Wszędzie mamy do czynienia z grą słów, igraszką skojarzeń i puszczeniem oka do czytelnika - z troską o to, żeby czytało mu się jak najlepiej. Grochola oprócz lekkości i oprócz dbania o dosłownie każdy pieprzony wyraz ma coś jeszcze: nawiązania. I używa ich tak dobrze, że z zachwytu po prostu odbiera mowę. Mamy w naszym ojczystym języku zdania kultowe, znane i lubiane, rozpoznawane przez wszystkich w nocy o północy. Grochola do nich sięga. Czasem okrasza tylko ich szczyptą, wykorzystując np. typową składnię, czasem wplecie całokształt, innym razem uszczypnie zdanie i utnie w połowie. Nie robi jednak z tego punktu kulminacyjnego, jak zapewne podeszłaby do tematu rzesza pisarzy, ale sypie nimi od niechcenia, to tu, to tam, nie bacząc, czy ktoś zwróci na nie uwagę i pochwali kunszt autorki i nie bojąc się, że nie. Jest dla mnie mistrzem operowania polszczyzną.
Drugim sposobem przerobienia w anioły książek dla zjadaczy chleba jest elokwencja. Nie do końca mieści mi się w głowie, że autorka "głupiego czytadła" raczy czytelnika gigantyczną wiedzą, i to aż z dwóch dziedzin: ornitologii i operowania kamerą. I choćby ten fakt wystarcza, by nie pozwolić traktować Grocholi z politowaniem - w żadnej, absolutnie żadnej książce, która nie miałaby pretendować do tytułu literatury wysokiej twórca nie zajmowałby się pisaniem o tym, co nie jest przynajmniej luźno związane z zasadniczą fabułą. A autorka "Houston, mamy problem" co chwila cieszy nas jakąś ciekawostką na przeróżne tematy.
Trzecim i nieostatnim atutem Grocholi jest humor. I o tym nie mogę chyba nic więcej napisać, tylko że nieraz śmiałam się podczas czytania całkiem głośno. I że cudownie by było, gdyby więcej osób miało tak inteligentny dowcip.
I jeszcze jedna sprawa, której nie umiem jednoznacznie ocenić. Chodzi mi o "psychologizację" bohaterów. Jeremiasz bardzo długo był po prostu śmiesznym facetem, pod koniec zaś różne osoby z jego otoczenia zaczęły robić mu psychoanalizy, wskutek czego przechodzi on przemianę. Nie mam nic do przemian, do głębszych rozmów itd., ale cechy i problemy, które widzieli w nim przyjaciele, były widziane chyba tylko przez nich. Żeby nie zdradzić za dużo - myślę tu o relacji z matką. Na razie mi się to nie trzyma kupy, ale może jeszcze się sklei, przecież "Houston, mamy problem" zajmuje za dużo miejsca, żeby ot tak przestać o nim myśleć zaraz po zamknięciu książki. Albo napisaniu pseudorecenzji.
Szkoda mi czasu na pisanie fachowej recenzji, z uwzględnieniem streszczenia fabuły. Więc piszę po swojemu. Kiedy jeszcze myślałam, że będzie to recenzja - prawdziwa i pierwsza od bardzo, bardzo dawna - usiadłam przy ławie, na której leżały tylko 2 długopisy i popsuta część rozdrabniacza (ale masło słonecznikowe było tego warte!). Po zagnieżdżeniu się już w fotelu wstałam,...
więcej Pokaż mimo to