Kaszel
128 str.
2 godz. 8 min.
- Kategoria:
- literatura piękna
- Seria:
- Biblioteka Jednorożca
- Tytuł oryginału:
- Husten
- Wydawnictwo:
- Państwowy Instytut Wydawniczy
- Data wydania:
- 1971-01-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 1971-01-01
- Liczba stron:
- 128
- Czas czytania
- 2 godz. 8 min.
- Język:
- polski
- Tłumacz:
- Edwin Herbert
- Tagi:
- literatura szwajcarska opowiadania
Zawartość zbioru: Kaszel - Pani Marsden - Artiste Peintre Paris - Mistrz piekarski nie może umrzeć - Problem potrzeby - Pan z Montevideo - Pirat drogowy - Ostatnia historia - Wypowiedzenie - Labitzke - Wypracowanie na temat Goethego - Nillius umarł.
Dodaj do biblioteczki
Porównaj ceny
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Szukamy ofert...
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 13
- 12
- 9
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
Opinia
ŚMIERĆ PO SZWAJCARSKU
„Kaszel” szwajcarskiego pisarza Waltera Vogta (1927-1988) jest zbiorem dwunastu krótkich form prozatorskich. Z pewnością jest to jedno z najciekawszych moich literackich odkryć ostatnich tygodni. Niespecjalnie wierzę w telepatię, ale Vogt umarł zaledwie miesiąc i pięć dni po moich narodzinach– kto wie, którędy biegną żyły wodne, więc może akurat któraś z berneńskich zahaczyła podówczas o południową Polskę – tak, czy inaczej bardzo mi przypadły do gustu te nieoczywiste, krótkie prozy.
Książka nosi podtytuł „Opowiadania prawdopodobne i nieprawdopodobne”, który jest kluczem do zrozumienia poetyki używanej przez Szwajcara. Choć najłatwiej byłoby ulec pokusie zamknięcia opowiadań Vogta w szufladzie o nazwie „literatura grozy”, kwestia klasyfikacji jest w tym przypadku o wiele bardziej skomplikowana. Groza w literaturze bywa bowiem nader często dopasowywana do lichej konstrukcji fabularnej, obliczona na najtańszy efekt. Tymczasem u Vogta w sposób wyjątkowo jaskrawy daje się odczuć brak jakiejkolwiek oczywistości. Opowiadania Szwajcara rozgrywają się w trudnej do eksploracji przestrzeni pomiędzy prawdopodobnym a nieprawdopodobnym. Ich mocno zakorzeniona w surrealizmie groza jest bardziej sugestywna i przejmująca właśnie dlatego, że wyrasta z pozornej codzienności. Jakby to, co nieprawdopodobne było nieodłączną częścią prawdopodobnego – Vogt zaś z góry skazuje czytelnika na porażkę w próbach dostrzeżenia momentu przejścia z jednej rzeczywistości do drugiej.
Próbując porównać prozę Waltera Vogta do bardziej znanych literackich zjawisk, można sobie wyobrazić tło akcji jakby wprost wyjęte z opowiadań Antoniego Czechowa, przedstawiające ludzi przeciętnych, niczym szczególnym się nie wyróżniających – a wszystko to przetworzone przez niepokojące wizje wyobraźni i bizarność, jak u Olgi Tokarczuk.
Do tego jeszcze daje się odczuć w „Kaszlu”, zaczerpnięte od Franza Kafki poczucie zaszczucia jednostki, jej nieważkość, nieistotność, psychiczną klaustrofobię. Zwłaszcza w otwierającym ten zbiór opowiadaniu tytułowym – Feliks Wieder, którego nazajutrz po dniu jego czterdziestych pierwszych urodzin zaczął nawiedzać uporczywy kaszel jest, jak już zauważył jeden z moich przedmówców, bardzo podobny do bohatera opowiadania Kafki pt. „Przemiana”. Odpowiedź na pytanie o wartość zwykłego człowieka w prozie Vogta kryje się na przykład w opowiadaniu pt. „Pani Marsden” – w którym bohaterka „hochsztaplerka, której zdolności graniczyły z genialnością”, stała bywalczyni domów dla obłąkanych – połknęła już szóstą łyżkę stołową w swojej „karierze”. Puenta tej miniatury jest wymowną repliką, wypowiedzianą przez podającą do stołu zakonnicę: „– Szkoda łyżki”.
Szwajcarski prozaik powołuje do życia całe spektrum sugestywnych postaci, istną galerię osobliwości, zwłaszcza wśród lekarzy. Mamy tu zatem między innymi: chirurga, który nie odróżnia lewej strony od prawej i operuje na chybił-trafił, albo niejakiego doktora Niliusa, który ma cokolwiek nieortodoksyjne podejście do przysięgi hipokratejskiej, celowo pozostawiając pacjentom chore organy, a usuwając te zdrowe, zanim nastąpi przerzut. Ale nie tylko wśród lekarzy wszechobecna jest – mamy tu również seryjnego mordercę, który rozjeżdża ludzi samochodem, bo chce, by ludzkość wyginęłą i podążającego jego śladem, zafascynowanego nim prokuratora. Jest także postapokaliptyczna opowieść o ostatnich ludziach na Ziemi. Groteska miesza się tu z horrorem w bardzo nierównych proporcjach.
Klimat stworzony przez Szwajcara jest jednak niepowtarzalny. Szpitale psychiatryczne wydają się bowiem scenerią tak wielokrotnie już opisywaną we wszelkiego rodzaju literaturze, że przypominającą wręcz talię zgranych kart. A jednak Vogtowi udało się opisać to miejsce w taki sposób, że nawet nie musnął swoim piórem banału. Jak chociażby w jednym z najlepszych utworów w tym zbiorze, „Problem potrzeby”, gdzie łóżka w szpitalu, „hotelu snów”, wobec chwilowego braku pacjentów zapełnia się pracownikami, tak że „narzuca się wprost konieczność rozbudowy”.
Tak, jak między dwiema rzeczywistościami, Vogt z łatwością dokonuje przejść między życiem a śmiercią. Wiele jest trupów w tych dwunastu prozach, które złożyły się na „Kaszel”. Większość opowiadań Vogta nie kończy się happy endem i nierzadko jest to oczywiste już od pierwszych ich słów. Drugoplanowym, choć przecież najważniejszym bohaterem zdecydowanie jest tutaj śmierć. Nawet jeśli ostatecznie którejś z postaci udaje się jej uniknąć, (jak w opowiadaniu „Mistrz piekarski nie może umrzeć”), ocalone życie staje się jakąś „antyśmiercią”. Odnoszę wrażenie, że dopiero po lekturze opowiadań Vogta, zaczynam rozumieć, co miała na myśli Emily Dickinson, gdy pisała w jednym z wierszy (podaję w przekładzie Krystyny Lenkowskiej): „Żyjemy po szwajcarsku – /Tak cicho – i Chłodno – /Aż przypadkiem /Alpy Zasłon nie zaciągną/ I popatrzymy dalej!”. Jeśliby dodać do powyższego, że Rafał Wojaczek w jednym ze swoich wierszy porównał śmierć do, „Alp Światła”, może udałoby się nieco zbliżyć do istoty rzeczy. Opowiadania Vogta mogłyby dziać się wszędzie na świecie, pozornie sielankowa Szwajcaria jest tylko dekoracją. Wiele wizji, przedstawionych przez szwajcarskiego prozaika swoją siłą przypomina halucynacje, wywołane zmęczeniem na stromym stoku, czy śnieżną ślepotą. Mam pełną świadomość faktu, że są to bardzo odległe interpretacyjne meandry, ale, proszę mi wierzyć, Walter Vogt nie pozwala czytelnikowi na korzystanie z najprostszych ścieżek.
Poza omawianym tu zbiorkiem, jedyna książka Vogta jaka ukazała się w polskim przekładzie to „Ja, nieśmiertelny” – zapis wewnętrznego monologu starego lekarza, ordynatora kliniki w Bernie. Już na podstawie tego krótkiego opisu można wysnuć wniosek, że Vogt w swojej pisarskiej ścieżce był konsekwentnie wierny tematyce szpitalnej. Sam przecież był lekarzem psychiatrą, długie lata pracował również jako radiolog. A zaczął pisać dość późno – już po trzydziestce, jak podają źródła – w wyniku długiej choroby. „Kaszel” (w oryginale „Husten”) to jego debiutancka książka. Przepuszczenie dobrze znanej pisarzowi, lekarskiej rzeczywistości przez sito niedomagającego umysłu pozwoliło na stworzenie jedynego w swoim rodzaju, oryginalnego świata, sytuującego się na pograniczu jawy i koszmaru.
Jedyny mankament zbioru opowiadań Vogta polega na tym, że ilość tej prozy jest wprost aptekarska lub też, że jest – by konsekwentnie trzymać się szpitalnej metaforyki – niczym płyn z kroplówki skapujący do żyły. Cała książeczka liczy sobie bowiem zaledwie 128 stron minus spis treści i ilustracje. „Kaszel” został opublikowany przez PIW w ramach popularnej na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych serii „Biblioteka Jednorożca”, gdzie każdy minimalistycznie wydany tomik był pieczołowicie ilustrowany – za stronę wizualną omawianej książki odpowiadał znakomity grafik i karykaturzysta Andrzej Czeczot.
Warto czasem wyłowić taką perłę spomiędzy wieprzy, zanurzyć głowę w strumień cudzej jaźni. Pozwolić kroplom surrealizmu, by nieśpiesznie spływały do wewnątrz naszej czytelniczej świadomości. Zupełnie nie dziwi mnie fakt, że mój egzemplarz „Kaszlu” zakupiony w jednym z zaprzyjaźnionych antykwariatów, upstrzony jest gdzieniegdzie bordowymi plamkami, przypominającymi krew. Z całą pewnością, w miarę jak zbliżałem się do końca lektury opowiadań Waltera Vogta, coraz bardziej uświadamiałem sobie, że coś zaczyna mnie drapać w gardle.
ŚMIERĆ PO SZWAJCARSKU
więcej Pokaż mimo to„Kaszel” szwajcarskiego pisarza Waltera Vogta (1927-1988) jest zbiorem dwunastu krótkich form prozatorskich. Z pewnością jest to jedno z najciekawszych moich literackich odkryć ostatnich tygodni. Niespecjalnie wierzę w telepatię, ale Vogt umarł zaledwie miesiąc i pięć dni po moich narodzinach– kto wie, którędy biegną żyły wodne, więc może akurat...