cytaty z książek autora "Mercedes Lackey"
- Tęsknisz za nim, prawda? - zapytała łagodnie. - Potrzebujesz go i dlatego tęsknisz.
- Jest częścią mnie, jak moje ramię, jak moje serce. Wprost nie potrafię sobie wyobrazić życia bez niego. Nie wiem, co ze sobą zrobić, dokąd pójść, jaki zrobić następny krok.
Czasem bywa tak, że samotność przynosi ból większy niż umieranie; kiedy łatwiej byłoby umrzeć, niż pozostać w samotności.
Nie zbliżaj się, nie przywiązuj się. Nie próbuj nawet tego robić.
Kto nie poczuł się choć raz, jak głupiec, ten nie żył naprawdę
Gdy zamykasz się na innych - myślał powoli - sam sobie budujesz klatkę.
- Jeśli się nie zbliżysz - rzekł Tańczący Księżyc, jak gdyby czytał w jego myślach - nie będziesz mógł żyć. Jeśli zamkniesz się w swym pancerzyku, odizolujesz się nie tylko od bólu, ale i od miłości. A choć miłość czasem przynosi ból, nie jesteś w stanie przewidzieć, czy ból, który czujesz teraz, nie przywiedzie cię znów do miłości.
Było to jak zażycie pigułki przeciwbólowej, antidotum na samotność. Obojętność stała się teraz obroną, nie pozą.
Nikomu nie udaje się przejść przez życie, nie nabawiwszy się przy tym blizn.
Byłem obcym wśród obcych, a nikt mnie nie poznał. Wszystkie serca zwróciły się przeciwko mnie a wyciągnięta dłoń okazała się pusta.
- E... Florian? Czy jesteś Towarzyszem?
- Ostatnio, kiedy się sobie przyglądałem, byłem nim.
Wielka miłość przeminęła, ale są jeszcze małe miłości: do przyjaciela, do siostry, brata, nauczyciela. Odmówisz sobie ciepła płynącego od paleniska w wiejskim domu tylko dlatego, że nie możesz już zasiąść przy kominku w pałacu? Odmówisz ciepła swego serca tym, którzy zwracają się do ciebie prosząc o nie?
- Myślę, że tam gdzie jest miłość, nie liczy się sposób, w jaki ona się przejawia, a bogowie się radują.
Wydawać by się mogło, że z chwilą, kiedy kwestia zaczyna ocierać się o religię, ludzkie umysły zamieniają się w papkę. Bałagan na wojnie, bałagan w myślach. Bałagan w myślach rozpętujący bałaganiarskie wojny.
We Wszechświecie znajdzie się miejsce na każdą drogę.
Liczy się nie to, jak cię nazywają, tylko to, na co odpowiadasz.
Już dawno postanowił nie zaprzątać sobie głowy swoimi troskami, ale pomagać w kłopotach tym, którzy go potrzebowali. Nie, niekoniecznie jego; raczej jego umiejętności.
Ale wierz mi, lord Talesen nie rozpoznałby ironii, nawet gdybyś załadował nią katapultę i strzelił prosto w niego.
To - zamruczał pod nosem w swoim własnym języku Gwiezdny Wicher - nie jest rodzina, to mała armia. A połowa jej żołnierzy to wariaci.
Czasami myślę, iż w środku jestem pusty jak wyłuskana łupina. Jestem pustką, której nie można niczym zapełnić. A jednak ciągle żywię nadzieję, ogromną nadzieję, że smutek ten kiedyś się skończy.
Kiedy przepełniały ich uczucia, których nie mogli wyrazić, milczeli. Milczenie pomagało zachować złudzenie wiecznej i niezmiennej równowagi. Klienci nie chcieli wiedzieć, że ich kestra'chern miewa własne problemy. A ponieważ nie mógł się ich pobyć, musiał się starać, żeby ich nie uzewnętrzniać. Była to nieodłączna część jego powołania i chociaż się z nią pogodził, nadal wywoływała głuchy ból podobny do bólu współczucia.
. . . to rodzaj wewnętrznej potrzeby. Nie jestem w stanie się jej sprzeciwi ć. Posiadam te umiejętności, te dary, i nie mogę nie robić z nich użytku. Nie mógłbym, na przykład, siedzieć tutaj bezczynnie, mając świadomość, że gdzieś są ludzie, którzy potrzebują pomocy dokładnie takiej, jakiej ja mogę im udzielić. Musiałbym pośpieszyć im na ratunek.
Plagą całego życia mojej babki i jej she'enedry były pieśni pewnego minstrela. To, co on w nich głosił, było w najlepszym wypadku tylko połową prawdy i doprowadzało do różnorakich kłopotów z tym, czego ludzie od nich oczekiwali. No cóż, kiedy byłam młoda, głupia i zadufana w sobie, ktoś napisał pieśń o mnie. Nosi tytuł "Pościg Kerowyn" i ku mojemu najwyższemu obrzydzeniu wydaje się, że pokonała wszelkie bariery językowe.
Dirk sprawiał wrażenie, jakby z trudnością przychodziło mu zachować powagę. Tak samo Talia.
- Znam tę pieśń - rzekła kobieta z twarzą pełną uciechy. Prawdę mówiąc, sama ją śpiewałam.
- Tego się obawiałam. Czy wolno mi mieć nadzieję, iż nikt na waszym dworze nie wie, że to jest o mnie?
Talia uśmiechnęła się.
- O ile się orientuję, nie wiedzą. Ale to bardzo popularna pieśń.
Sącząc herbatę, Kerowyn zastanawiała się przez chwilę, czy istnieje na świecie ktoś, kto by nie słyszał tej pieśni.
- Moi żołnierze są śmiesznie z tego dumni i nie mogę przeszkodzić im w mówieniu ludziom, że to ja jestem tą Kerowyn. Gdy tylko wasi wieśniacy dowiedzą się o tym, skończy się na tym, że będę musiała słuchać bezbożnej interpretacji jakiegoś rolnika. A mnie się nawet nie podoba większość melodii - dokończyła ze skargą w głosie.
Dirk poczerwieniał na twarzy, próbując zdusić śmiech. Kero spojrzała na niego groźnie, lecz to tylko pogorszyło sprawę.
- To ty powinieneś siedzieć na niektórych z tych występów - burknęła. - Dziecięcy chór świątyni w Revenie, najstarszy piernik z Thornton przy akompaniamencie własnym na katarynce, para sopranów lirycznych, którzy śpiewali tak, że wydawało się, iż jest to dialog pomiędzy baranem i owcą oraz przynajmniej tuzin niedoszłych bardów z rozstrojonymi harfami. Minstrele! Chciałabym podusić ich wszystkich!
To przepełniło miarę. Dirk nie mógł powstrzymać się dłużej. Przeprosił krztusząc się i uciekł na zewnątrz.
Leslac: Wojowniczka z czarodziejką do Viden miasta wjechały.
Gdyż o tym, że zło w nim gości, po drodze usłyszały,
Chcąc lorda okrutnego, co rządził strachem, ukarać...
Tarma: Barman, zamknij minstrela i każ nam piwa nalać.
L: Obie więc go po mieście całym szukały...
T. To nieprawda, mówię ci, myśmy lepiej wiedziały!
L: Chciały odnaleźć tyrana, co zawiódł ludu wiarę,
Złamać jego potęgę i słuszną wymierzyć mu karę.
Szukały po całym mieście tyrana ze srogą miną...
T: Wcale nie! Chciałyśmy znaleźć gospodę, a w niej mięso i wino!
L: Znalazły go w gospodzie i na pojedynek wyzwały.
T: Leżał na barze, pijany w sztok, tak żeśmy go ujrzały.
L: Tyran się zaśmiał i drwić zaczął grubą i sprośną mową.
T: Nadepnął Warrlowi na ogon i obraził się o moje słowo.
L: Wojowniczka mądrzejsza; miecz tylko powietrze przeciął...
T: On machnął, uciekłam, on skoczył – przewrócił się o krzesło.
L: Jednym silnym ciosem mistrzyni go powaliła.
T: Kiedy się obrócił, miotłą po głowie go zdzieliłam.
L: I już koniec! Tyran leży martwy na podłodze.
T: Nie kazałam mu głową w pogrzebacz walić po drodze!
L: Żonę trzymaną w zamknięciu z ciemnicy uwolniły,
Mieszkańcy Viden z radością pani tej służyli.
T: Poszłam do jego dziewczyny i bez ogródek wyznałam:
“Twój mąż nie był zbyt dobry, lecz teraz nie ma go wcale”.
“To stary opój, dobrze mu tak” – odpowiedziała żona. -
“I choć to nie wypada, nie jestem zrozpaczona.
Masz tutaj za fatygę, lecz lepiej ruszajcie już w drogę,
Jutro ogłoszę, że to wypadek, więcej nic zrobić nie mogę”.
L: W triumfie partnerki z Viden wyruszyły znów w drogę,
By znów odnaleźć łotra i słuszną dać mu nagrodę;
Mścicielki krzywd, odpowiedź na modlitwy zrozpaczonych...
T: Nie wierzcie w żadne słowo – wiem, bo sama byłam w tych stronach!
Czyste i schludne miejsce zamieszkania jest oznaką chorego umysłu.
Wspaniałe Przeznaczenie to najprostsza droga na Wspaniały Cmentarz
Jeden raz to przypadek; dwa, zbieg okoliczności. Ale trzy razy to już spisek.
[...] do potraktowania człowieka jak ścieżki potrzeba dwóch ludzi: tego, który depcze, i tego, kto się położy, żeby go podeptać.
Cierpię na niedostatek manier. Chyba zamarzły gdzieś w drodze jakaś miarkę świecy temu.
W końcu to, że zostałeś mistrzem, nie zwalnia cię z obowiązku dalszej nauki, prawda?