Najnowsze artykuły
- ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel22
- ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
- ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać2
- Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel3
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Leo Steinberg
1
6,7/10
Pisze książki: sztuka
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,7/10średnia ocena książek autora
12 przeczytało książki autora
85 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Seksualność Chrystusa. Zapomniany temat sztuki renesansowej
Leo Steinberg
6,7 z 9 ocen
96 czytelników 1 opinia
2013
Najnowsze opinie o książkach autora
Seksualność Chrystusa. Zapomniany temat sztuki renesansowej Leo Steinberg
6,7
Raczej słabo. Jedynym naprawdę wartościowym aspektem tego wydawnictwa jest materiał ikonograficzny, a zwłaszcza reprodukcje mniej znanych dzieł, nawet takich, które są trudno dostępne w ogólności i z tej racji rzadko reprodukowane. Sam motyw przewodni też jest interesujący, bo przypisywanie twórcom epoki renesansu określonych intencji w związku z eksponowaniem seksualności Chrystusa, to pewne novum w odniesieniu do uprzednio obowiązujących schematów odczytywania ikonograficznej płaszczyzny dzieł z tamtego czasu. Sama forma książki natomiast i sposób podania argumentacji pozostawiają wiele do życzenia. Zarzuty można mnożyć:
1. Zawartość jest niemiłosiernie nudna. Roi się od powtórzeń, zbędnych cytatów, podawania w kółko tych samych informacji w innej formie i z innych punktów widzenia, wodolejstwa. Tezę zawartą w książce można streścić na kilku stronach, nawet zawierając niezbędne odniesienia, przypisy i argumentacje.
2. Sposób argumentacji jest nienaukowy. Polega na trzymaniu się kurczowo z góry założonej tezy i uzasadnianiu jej na zasadzie: "bo jakżeby inaczej". Jedyną rzucającą się w oczy usystematyzowaną "metodą" są mało wyszukane i średnio polemiczne wycieczki pod adresem adwersarzy, głoszących tezy odmienne. "Dyskusja" na poziomie amerykańskiego TV show. Jeśli tak wygląda kondycja historii sztuki za Oceanem, to na polskim poletku mamy ponadczasowych naukowych geniuszy w tej dziedzinie.
3. Zdarzają się merytoryczne przekłamania, czy raczej "naciąganie" w celu poparcia tezy - przewodni motyw seksualności obrazowany jest niekiedy dziełami jeszcze średniowiecznymi lub już barokowymi, i to niekoniecznie na zasadzie analogii z epokami "sąsiednimi".
4. Uzasadnianie tezy przykładami dzieł sztuki nie zawsze jest trafne. O ile motyw eksponowania genitaliów jest wyczuwalny w sztuce omawianej epoki, o tyle już motyw erekcji popierany jest przykładami trochę na wyrost. Obrazy ilustrujące ten aspekt, a zwłaszcza w przypadku układu szat, nie zawsze dają się zinterpretować w taki jednoznaczny sposób. Moim zdaniem argumentacja jest tu naciągana, co świadczy raczej o dorabianiu motywów do z góry założonej tezy, niż o wysnuciu konkluzji na podstawie obserwacji i analizy dzieł.
5. Temat seksualności – zwłaszcza w kontekście sztuki renesansu, niekiedy kipiącej od zmysłowości (nawet w tematyce sakralnej) jest o wiele za mało wyeksploatowany. Sprowadza się on w zasadzie do motywu genitaliów, no i w niewielkim stopniu do kwestii ran – w kontekście seksualnej niejednoznaczności. Nie porusza się tu natomiast wielu innych aspektów, jak choćby zmysłowych układów ciał, niejednoznacznych póz, czy fizjologicznej dosadności w przedstawianiu Chrystusa (i to w różny sposób – zarówno poprzez typowo męską muskulaturę, jak u Michała Anioła, aż po typ zniewieściały, wręcz androgyniczny, jak u twórców manieryzujących).
Jak na objętość pozycji jest za mało rzeczowo, za to za dużo naciągania i sensacyjności.
Podsumowując: temat ciekawy, ale jednopłaszczyznowy potraktowany płytko, bez rzetelnego naukowego warsztatu i dogłębnych analiz. Trochę jak taki dokumentalny filmik popularno-naukowy dla zachodnich telewidzów, Indiana Jones dla domorosłych historyków sztuki. Ot, ciekawostka.