Reaper's Property Joanna Wylde 7,1
7,25/10
Jak dobrze, że mam Empik Go i nie musiałam kupować tej książki! Jako audiobook był do zniesienia, gdyż umilał mi czas pracy, ale gdybym miała to czytać w wersji papierowej, to ocena byłaby dużo niższa.
O czym to w ogóle jest? Już mówię. Sfrustrowana seksualnie kobieta uwalnia się z jednego toksycznego związku z despotą, po to tylko, by wprowadzić się do przyczepy brata i tam poznać gościa - jeszcze większego despotę od jej byłego, na którego obecność reaguje wodospadem w majtkach i od razu rozłożyć przed nim nogi, a potem uwikłać się z nim w kolejny związek. Do tego w tle jakieś tam motocykle, zastraszania i porwania - ale to w romansach chyba już taki standard.
I to tyle z fabuły. Tak naprawdę gatunek "romans MC" nie oddaje treści ani kategorii książki. To po prostu zwykły pornos z elementami fabuły, przerywany rozmowami i - częściej - kłótniami. Dowód?
A) Jej punkt G znajduje SAMYM SPOJRZENIEM, a bohaterka dochodzi na sam widok jego oczu. ŻENADA.
B) Ksywka "Horse" i jej bardzo pretensjonalne tłumaczenie, którego od razu można się domyślić... Oczywiście, okazuje się to prawdą, bo czemu nie? Przy nim to żyrafa (a raczej żyraf) może się schować, bo nie dorasta mu do pięt.
C) Marie chodzi wiecznie mokra i gotowa na Horse'a. A on znów cały czas chodzi twardy. Serio? Taa, już to widzę...
D) Spełnienie goni spełnienie. Zaczynamy w okolicach TRZECIEGO rozdziału, a tempo spełnień i uniesień wcale NIE ZWALNIA aż do samego końca. Był taki moment, że Horse obiecał jej DZIESIĘĆ spełnień raz po raz. Yyy... Bez komentarza.
Czy to koniec irytujących rzeczy? Nie. Idąc dalej:
1) BRAK TŁUMACZENIA NAZW KLUBOWYCH. To szczerze doprowadzało mnie do szewskiej pasji. Nadmienię, iż to druga seria MC z Wydawnictwa Niezwykłego i druga, w której nazwy NIE SĄ TŁUMACZONE. Czy to tak ciężko przetłumaczyć słowo "Member" na "członek" a nie jakiś "membr"... Chyba że tłumaczka stwierdziła, że jest tu za dużo członków i czytelnicy by się mylili o którego chodzi? Albo "Prospect" na "kandydat", a nie zostawić po angielsku. Z jednej strony i tak wiem, kto tu jest kim, bo to nie jest moje pierwsze MC, ale gdyby było, to byłabym bardzo zawiedziona.
2) "Dziewczyńskie części ciała". Bohaterka powtarza tak przez CALUTKI CZAS. Miałam gwałtowne skoki ciśnienia, gdy padał ten zwrot.
Sama akcja rozkręca się dopiero na ostatnie 4 rozdziały. Bo tak to mamy albo retrospekcje (gdzie głównie króluje seks),albo seks (w czasie rzeczywistym). Nadmienię, iż mamy tu również kilka rozdziałów z perspektywy Horse'a, ale nie wprowadzają one wiele do czegokolwiek. Są, bo są. Koniec balu.
Zakończenie oczywiście w stylu "i żyli długo, i szczęśliwie". Przecież książka nie może się skończyć inaczej, choćby nie wiem co.
Ja naprawdę pogodziłam się z tym, że romans i fabułę w stylu MC potrafi połączyć tylko Tillie Cole, ale naprawdę zaczynam mieć dość trafiania na powieści o motocyklistach, którzy są nimi dlatego, bo mają motory i tatuaże. Poza tym gdyby ktoś napisał taką dobrą serię jak Tillie Cole napisała "Katów Hadesa", to i tak zaraz bym tą serię z nią porównywała i patrzyła, ile tamta autorka/autor zerżnęli od Tillie.
Ale tu nawet nie o to chodzi. Chciałabym, by ktoś W KOŃCU zrównoważył elementy romansu i elementy fabuły. U Tillie nie jest to pornos, mimo że scen jest sporo. Nie jest to jednakże tematem przewodnim. Tam mamy portrety psychologiczne bohaterów, mamy jakieś akcje ratownicze, które muszą zaplanować i wykonać, mamy zyski i straty... Brak mi tego w romansach.
Ogólnie AUDIOBOOKA oceniam na 7,25, gdyż dobrze się go słuchało. Samej powieści papierowej... Cóż, nie polecam i nie odradzam. Musicie się zdać na własny gust :)