"Krąg krwi" to absolutny klasyk, na który długo musieli czekać polscy czytelnicy (czemu nie wydał tego ś.p. TM-Semic?). To komiksowy odpowiednik filmów akcji, które zdominowały rynek VHS na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku. Kto pamięta tamte czasy będzie zachwycony. Mimo, że debiut "marvelowskiego Rambo" przypadł na rok 1974, to jednak dopiero wydany w 1986 r. "Krąg..." zdefiniował postać Punishera, takiego jakiego znamy (i lubimy ;-)). Zresztą ów debiut Franka C. ("Punisher uderza dwa razy") również został umieszczony w tym tomie. Bardzo kuriozalna historyjka, którą należy potraktować tylko jako ciekawostkę.
Rysunkowo momentami petarda. Choć na niektórych kadrach postacie rozpoznajemy wyłącznie po zaroście lub jego braku. Ogólnie twarze to nie najmocniejszy punkt Steranki.
Scenariuszowo słabizna straszna. Jak dla mnie ten komiks nie broni się w ogóle. Infantylności dodaje kończenie większości zdań wykrzyknikiem. Wynudziłem się w większości historii, gdyby nie warstwa wizualna i moja masochistyczna tendencja kończenia zaczętych książek rzuciłbym toto w kąt po pierwszych dwóch rozdziałach. Żółty szpon jest strasznie tandetnym złoczyńcą. Scorpio jest niewiele lepszy, a wyraz twarzy ma taki, że wybuchałem śmiechem przy większości kadrów z nim.
Całość kończy się tak, żeby zachęcić do sięgnięcia po kolejne tomy przygód Nicka Furego. Dziękuję, postoję.