Sekrety umarlaków Jonathan Gray 5,4
ocenił(a) na 56 lata temu Skuszony świetnymi opiniami oraz dobrą ceną (jakieś 6zł) stwierdziłem, że warto się zmierzyć z tą pozycją. Szczególnie, że szukałem pozycji lekkiej i przyjemnej po ciut poważniejszych dziełach. Ale po kolei.
Ze świetnymi opiniami, to jest trochę tak jak z dowodami, które ma autor na poparcie swoich tez, na pewno są, tylko jeszcze ich nie znaleźliśmy, albo środowisko naukowe jest blokuje.
Cena była rzeczywiście dobra, i to chyba jedyna rzecz, która od początku do końca była taka jakiej oczekiwałem.
Lekka, no rzeczywiście literatura jest lekka, bo nie sposób jej traktować poważnie. Moja żona mniej nad interpretuje lub wyciąga daleko idące wnioski z byle drobnostki. Autor ma swoją wizję i do niej nagina fakty (żeby jeszcze fakty). Członkowie pewnej komisji do spraw kontaktu drzew i samolotu mogą się czuć zagrożeni, bo nadciąga prawdziwy mistrz kreowania świata.
Gdyby chodź 10% (albo i 5%) ze stwierdzeń przedstawionych przedstawionych przez autora było jakkolwiek szerzej skomentowane, udokumentowane, połączone ze źródłami to świat byłby inny. A tak przeważnie całe potwierdzenie danego zdarzenia, znaleziska, itp. to jest stwierdzenie typu "tak musiało być", "jest to powszechnie wiadome", "na pewno tą wiedzę miał od xxx", "jest to głęboko ukryte w magazynie xxx". Niech dobitnym przykładem będzie takie "22. Arabskie pozostałości w Ameryce są dość nagminne.". To jest dwudziesty drugi dowód na podróże do Ameryki przed epoką wielkich odkryć geograficznych i uwierzcie mi na słowo, to jest cały "dowód". Żadne wycięcie z kontekstu, żaden mój skrót.
Przyjemnie. No właśnie nie bardzo, to się chyba najmniej zgadzało z moimi oczekiwaniami. Aczkolwiek w tym przypadku to autorowi chyba najmniej można zarzucić. Tekst jest tak sformatowany oraz przetłumaczony, że ze szwagrem po "dłuższym" spotkaniu byśmy to zrobili lepiej i aż ciężko mi jest uwierzyć że jest to przypadek. I może autor w oryginale rzeczywiście nie stosuje kropek, a zamiast "tower" pisze "tover", więc polski wydawca chciał wiernie oddać zamysł autora. Generalnie idzie się do tego przyzwyczaić.
Swoją drogą, że sam pomysł na formę przedstawienia treści (dyskusja w grupie naukowców) jest jak dla mnie chybiony, ale przynajmniej dzięki temu wiemy że nie jest to poważna książka historyczna.
Więc dlaczego aż 5? Ano dlatego, że mimo wszystkich ułomności książka skłania ku myśleniu. Ja nie raz zaciekawiony jakimś znaleziskiem/odkryciem/tezą doczytywałem i sprawdzałem ją w różnych źródłach. Jako fan starożytności wciąż nie mogę wyjść z podziwu nad wiedzą oraz techniką, która wtedy istniała, a którą znów dopiero odkrywamy. No i życie (oraz historia) nauczyły mnie, że zawsze można się dokopać głębiej, więc kto wie, może coś jest na rzeczy.
Ostrzeżenie na koniec. Jak dla mnie książka powinna być dostępna tylko dla "wyrobionych" czytelników, którzy wiedzą, że jakaś teza nie poparta żadnymi dowodami, jest tylko demagogią. A dowód w postaci kropki na mapie to nie dowód, bo dla jednego to będzie wyspa, ale z trochę przesuniętą lokalizacją wg rzeczywistości, a dla drugiego błąd podczas kopiowania.