Najnowsze artykuły
- ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
- ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
- Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
- ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński15
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Aaron Alexovich
4
7,8/10
Pisze książki: komiksy
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.plhttp://www.heartshapedskull.com/
7,8/10średnia ocena książek autora
233 przeczytało książki autora
113 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Lucyfer: Kompleta Mike Carey
8,0
Moja 666. polecajka opublikowana w serwisie lubimyczytac.pl. To po prostu MUSIAŁ być finałowy tom Lucyfera! Czy upadły anioł zasiadł na tronie niebios jako nowy władca wszelkiego stworzenia? Zapraszam do lektury - bez spojlerów.
Sięgając po Lucyfera, byłem przekonany, że seria ta okaże się perfidnym odcinaniem kuponów od popularności Sandmana. Mike Carey tymczasem z powodzeniem opracował autonomiczną mitologię i szybko odseparował się od kultowej serii pierwotnej. Dzięki temu Lucyfera można czytać bez znajomości dzieła Gaimana - i bez poczucia, że obcuje się ze spin-offem.
Choć autorom udało się utrzymać stały, zaskakująco wysoki poziom, pod koniec coś zaczęło zgrzytać. W posłowiu do albumu 11. sam scenarzysta wyznał, że miał plan tylko na pierwsze trzy lata publikacji. I rzeczywiście - początkowe tomy tworzą bardzo spójną historię. Później łańcuch przyczynowo-skutkowy traci jakby na solidności. Najbardziej zawiódł mnie tu chyba główny zły, wprowadzony niczym jakiś diabolus ex machina nagle, w albumie ósmym, bez jakiegokolwiek ugruntowania fabularnego w tomach poprzednich.
Jeśli chodzi o bohaterów - Lucyfer okazał się postacią bardzo niejednoznaczną - a przy tym jakimś cudem pozbawioną głębi, momentami może nawet wręcz karykaturalną. O wiele ciekawiej prezentują się tu bohaterki drugoplanowe. To właśnie one stanowią o sile całej serii. Paradoksalnie, na przestrzeni wszystkich 11 tomów, nie przechodzą one wcale jakiejś ogromnej przemiany. Bohaterki u Careya nie ewoluują, tylko dążą do autoafirmacji - muszą rozliczyć się z własną przeszłością, zrozumieć i zaakceptować siebie, aby móc wypełnić swoje przeznaczenie.
Koniec końców - mimo kilku wpadek - naprawdę warto. Dla Elaine, dla Mazikeen, dla Jill Presto. Dla bogatego świata przedstawionego, który - choć oparty na znanych kliszach - niemożliwie intryguje. I dla tego piekielnie satysfakcjonującego zakończenia - też warto. Tom 11. idealnie zamknął wszystkie wątki. Tak się powinno pisać finały!
PS A na pytanie, jak ma się komiksowy Lucyfer do Lucyfera serialowego, odpowiadam: nijak. Serial jest prostym policyjnym proceduralem z elementami nadprzyrodzonymi. Lucyfer komiksowy to tymczasem fantasy pełną gębą, garściami czerpiące z Biblii, a także z rozlicznych mitologii, podań, baśni oraz apokryfów. Komiks lepszy.
// Ocena dla tomu 11: 8. Ocena dla całej serii: 7.
Więcej o komiksach piszę na fb.com/polishpopkulture
Baśnie: Dobry książę Bill Willingham
7,9
Muchołap nie jest moim ulubionym bohaterem serii (i nie został nim do końca całości) tak więc tom z nim przywitałem z głośnym westchnieniem. Muszę jednak przyznać, że twórcy w tym tomie wycisnęli z tej postaci wszystko co najlepsze. W iście swoim stylu okazuje się, że ktoś kto do tej pory odgrywał drugie (a może nawet trzecie) skrzypce nagle dostaje niesamowitą solówkę. Liczba zwrotów akcji zaskakuje, a wzrastające napięcie sprawia, że od tomu nie można wprost się oderwać. Gdyby tylko Muchołap był trochę mniej ciapowaty...