Batman Knightfall: Nowy początek Alan Grant 7,1
ocenił(a) na 821 tyg. temu Epopeja o burzliwych losach Mrocznego Rycerza z Gotham dobiegła końca. Na końcu wpisu pozwolę sobie zatem podsumować całą sagę "Knightfall", natomiast najpierw skupię się na ostatnim tomie.
Czytało mi się tę część rewelacyjnie. Nie sądziłem, że Dick Grayson w roli Batmana sprawdzi się tak dobrze, a jego współpracę z Timem Drakiem jako Robinem będzie się śledzić z zapartym tchem. Młodsi członkowie Batrodziny świetnie się ze sobą dogadują w wydarzeniu "Prodigal", które prowadzi nas do powrotu Bruce'a do roli Człowieka Nietoperza. Po drodze dostajemy jednak sporo nawalanek Dicka ze starymi, szalonymi lokalnymi przestępcami, wracają m.in. Killer Croc czy Komornik. Dochodzi też do starcia Batmana z Two-Facem, które okazuje się jednak lekkim rozczarowaniem - dla mnie pasuje tu przysłowiowe "z dużej chmury mały deszcz". Przez kilka zeszytów budowane jest napięcie przed tym starciem, wręcz zapowiadane jako wielki rewanż tysiąclecia, podczas którego Dick (już nie w roli Robina, lecz Batmana) zrehabilituje się za niepowodzenie w pierwszym zetknięciu się (wówczas jako Cudowny Chłopiec) z byłym prokuratorem Gotham. No i tak się dzieje, ale trwa to za krótko i pozbawione jest dramaturgii.
Event "Troika" to z kolei triumfalne przejęcie przez Bruce'a kostiumu Mrocznego Rycerza. Przy okazji Wayne dokonuje drobnej modyfikacji swojego stroju, przez co prezentuje się on znacznie mroczniej od poprzedniej, standardowej wersji. Przemoc i bezprawie oczywiście nie opuszczają Gotham, ale Batman, znajdujący się w wyśmienitej formie, stara się przy pomocy Robina oczyszczać miasto z szemranych typków. Z prawdziwą przyjemnością obserwuje się detektywistyczną robotę Batka i Cudownego Chłopca oraz ich akrobatyczne umiejętności w starciach ze złolami. Mógłbym się jedynie przyczepić w "Troice" do ilustracji w pierwszym zeszycie, gdzie Batman po przyodzianiu nowego stroju za często przedstawiony jest w pozie zgarbionej, niemal w każdym kadrze z zaciśniętą pięścią i surowym wyrazem twarzy. Mroczny Rycerz wygląda momentami groteskowo, niby stary Czarnoksiężnik. No i Gordon w tym zeszycie też jest narysowany kiepsko, wygląda jakby miał nadwagę na poziomie Bullocka.
Całą sagę "Knightfall" spokojnie mógłbym ocenić na "8" w skali od 1 do 10. Fabularnie, poza tomem III, jest naprawdę epicko. To jest komiks, który pokazuje Batmana w sposób najbardziej ceniony przeze mnie - Batmana jako człowieka, z reguły toczącego nierówną walkę z samym sobą, ze swoim charakterem i ze swoimi słabościami. Batman ludzki, a nie superbohaterski, nieomylny gadżeciarz. Ta opowieść zawiera również pewien morał, że jednak warto w życiu mieć grono bliskich (rodzinę, przyjaciół),na których można polegać w trudnych momentach. Bruce Wayne/Batman to z natury samotnik, ale niewiele zdziałałby w pojedynkę, bez oddanych mu Alfreda, Dicka, Tima czy Barbary.