Pilot, uczestnik kampanii wrześniowej. Ciężko ranny dostał się do niewoli sowieckiej i był więziony aż do roku 1946. Po powrocie do Polski studiował na Politechnice Wrocławskiej, a następnie pracował jako inżynier. Na początku lat 70. ubiegłego wieku przedostał się na Zachód i od 1975 roku żył w USA. Tam też napisał swoje wspomnienia pt. "Bez retuszu" (Still Alive),które ukazały się w 2012 roku nakładem Domu Wydawniczego REBIS.
Wysnute z zapisków, zbeletryzowane wspomnienia polskiego żołnierza kampanii wrześniowej Andrzeja Krasickiego (alter ego autora),obejmujące lata 1939-47.
W wyniku odniesionych ran, nasz bohater trafia do szpitala w Tarnopolu, który po 17 września 1939 roku dostaje się w strefę wpływów Armii Czerwonej. Po wyleczeniu przedostaje się do rodzinnego Lwowa, gdzie widzi jak sowieci wprowadzają stalinowskie porządki i postanawia uciec do jeszcze nieokupowanej Rumunii.
W czasie próby przekroczenia granicy, zostaje uwięziony a następnie skazany na zsyłkę w północne rejony ZSRR.
Przeczytałem kilka podobnych pozycji, a jednak za każdym razem jest to wstrząsające przeżycie, ukazujące bezduszne barbarzyństwo oprawców i systemu, który ich ukształtował i stworzył z jednej strony i nieprawdopodobną wręcz chęć i walkę ofiar o przeżycie za każdą cenę w warunkach tak strasznych, że niemożliwym wydaje się aby ktokolwiek był w stanie przeżyć podobne piekło.
Czytając takie książki nabiera się szacunku do chleba, zwykłego chleba wyrzucanego dzisiaj do śmietników, który stanowił wtedy dobro największe, wartość najcenniejszą, za którą można było oddać dosłownie wszystko. Warto się nad tym i dzisiaj zastanowić i pamiętać, że nie wszyscy chodzą spać najedzeni.
Napisane z perspektywy kilkunastu lat, w trzecioosobowej narracji wspomnienia, znakomicie zredagowane, czyta się jak świetną przygodowo-więzienno-awanturniczą opowieść, tylko NIE WOLNO nam zapomnieć, że to nie fikcja, że był taki system, który w imię bzdurnych haseł i polityki opartej na terrorze, wymordował miliony niczego nie rozumiejących i niewinnych ludzi.
Zdecydowanie warto przeczytać.
Jedyna książka, przeczytana w ostatnim czsie, która może nie tyle uczyniła mnie mądrzejszą, co przynajmniej nie ogłupiła. Poruszyć poruszyła mnie mało, bo akurat literaturę "obozową" pochłaniałam jak nienormalna już w czasach wczesnego liceum i trudno przebić np. "Archipelag Gułag" czy nawet Nałkowską. Ale "Bez retuszu" jest o tyle wyjątkowe, że mimo tzw.opisów, mimo bardzo ciężkiego tamatu, mimo topornej niekiedy formy (autor nie był wszak pisarzem),są fragmenty, kiedy czytając, wybucha się głośnym śmiechem. Czarne poczucie humoru, typowo polskie.
Wartka akcja, ciekawe wątki, drastyczne opisy - prawie jak kryminał, a pamiętnik.
Polecam.