Irlandzki pisarz. Rodowity dublińczyk. Absolwent Uniwersytetu Dublińskiego. Najbardziej znany irlandzki pisarz epoki oświecenia. Autor "Podróży Guliwera" (cały oryginalny tytuł: "Travels into Several Remote Nations of the World, in Four Parts. By Lemuel Gulliver, First a Surgeon, and then a Captain of several Ships"),książki, którą przetłumaczono na kilkadziesiąt języków świata, w tym również na język polski. Swift nie był nigdy żonaty, choć łączyły go bliskie stosunki z Esther "Stellą" Johnson, którą pisarz poznał gdy miała zaledwie 8 lat. Wg niektórych źródeł Swift i Johnson byli małżeństwem w latach 1716-1728. Ostatnie lata życia pisarza był zmaganiem się z chorobą psychiczną. Zgodnie z testamentem Swifta cały jego majątek został przeznaczony na budowę szpitala dla osób chorych umysłowo. Wybrane dzieła autora: "A Tale of a Tub" (1704),"A Proposal for Correcting, Improving and Ascertaining the English Tongue" (1712),"Travels into Several Remote Nations of the World, in Four Parts. By Lemuel Gulliver, First a Surgeon, and then a Captain of several Ships" (1726, pierwsze polskie wydanie: "Podróże Guliwera", Wydawnictwo J. Baumgärtner - Leipzig, 1842),"A Modest Proposal for Preventing the Children of Poor People From Being a Burden on Their Parents or Country, and for Making Them Beneficial to the Publick" (1729),"A Complete Collection of Genteel and Ingenious Conversation" (1731).http://
Nie zrozumiałem tej książki, pisane językiem dla dorosłych głównie o rzeczach, które zrozumieją raczej starsi, jednak historie te są tak wręcz prostackie i nużące jak by to miała być bajeczka dla 10 latka. Dodatkowo kilka niepotrzebnych scen wartych usunięcia, które zdobyły by uznanie wśród gimnazjalistów.
Naprawdę, książka krótka jednak bardzo nużąca. Posłowie nakreśliło mi troszkę przyczyny, jednak nic to nie zmienia w moim odbiorze tego "dzieła".
Gdyby podchodzić do największego dzieła Swifta od strony wersji okrojonej, tej która wpisała się na stałe do kanonu lektur przeznaczonych dla dzieci i młodzieży, to generalnie wszystko byłoby w porządku. Autor serwuje czytelnikowi to, co w powieści fantastycznej być powinno: nieznane lądy, olbrzymów, liliputów, gadające zwierzęta, piratów, przygody. Młodemu czytelnikowi pewnie nawet nie będzie przeszkadzało to, że Swift jest w kolejnych częściach do znudzenia schematyczny. Da się na to przymknąć oko, gdyż język i kompozycja tych opisów (tradycyjnie pojęte dialogi w książce nie występują) całkiem sensownie te uszczerbki wypełniają.
Jednak książka, uznawana za najwybitniejszą w epoce angielskiego oświecenia, posiada drugą, zdecydowanie bardziej przyziemną i lepiej ukrytą stronę. To satyra na ówczesne brytyjskie społeczeństwo i krytyka polityki, różnych form jej uprawiania. Niestety, bez gruntownej wiedzy historycznej, albo wyczerpujących przypisów, przeciętnemu czytelnikowi ciężko będzie wyczuć te aluzje, jakimi autor szasta szczególnie w trzeciej i czwartej części. Swift z desperackim zacięciem próbuje wbijać tępe szpilki gdzie i w kogo się da, żaden system polityczny czy forma ustroju nie jest bezpieczna przed jego uszczypliwościami. Co mu zresztą łatwo wychodzi, bo ciężko doprawdy powiedzieć, czy autor miał kiedykolwiek jakieś poglądy polityczne.
Niedawno czytałem esej Orwella, w którym krytykował otwarcie Swifta za jego defetystyczny pesymizm i wręcz mizantropię ukazaną w swojej książce- jak najbardziej się z tym zgodzę. Kolejną wadą jest luźne podejście autora do spraw pomiaru czasu i jednostek miar- przez co w kilku miejscach właściwie przewraca się na swoich wcześniejszych słowach. Przykro mi, ale taka bijąca po oczach niekonsekwencja u pisarza tego kalibru, to wręcz skandal.
Daję ocenę dobrą, bo pomimo raczej kiepskiej jakości satyry, wolę na "Podróże Guliwera" patrzeć przez pryzmat kultowej książki dla dzieci i młodzieży. Zdecydowanie bardziej mi pasuje wyobrażanie sobie, jak Lilipuci unieruchamiają bohatera linami cienkimi jak włos, albo gdy ten wynajduje nietypowy sposób ugaszenia pożaru, niż czytanie o tym, jak Swift próbuje na siłę upodlić w swojej książce rodzaj ludzki.