Fotografia to nie tylko zabytki: to przede wszystkim uchwycenie chwili niezauważalnej dla innych osób, dopóki nie zostanie uwieczniona
Najnowsze artykuły
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
- ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant6
- ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
- ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na maj 2024Anna Sierant978
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Marta Gruszczyńska
2
6,9/10
Pisze książki: literatura piękna
Urodzona: 26.10.1989
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,9/10średnia ocena książek autora
29 przeczytało książki autora
34 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Popularne cytaty autora
Cytat dnia
Tęcza oddaje o wiele więcej mnie niż jeden stonowany kolor - powiedziała mi któregoś dnia. - Jeśli ktoś nie akceptuje tego, jaka jestem, to ...
Tęcza oddaje o wiele więcej mnie niż jeden stonowany kolor - powiedziała mi któregoś dnia. - Jeśli ktoś nie akceptuje tego, jaka jestem, to trudno. Nie będę się przecież zmieniać tylko dlatego, żeby ten ktoś mnie bardziej szanował, prawda? Albo mnie akceptuje, taką jaka jestem, albo ... cóż.
2 osoby to lubiąŻycie jest trudne, ale daleko trudniej jest pogodzić się ze śmiercią, zwłaszcza gdy nie chcemy jej ulec
1 osoba to lubi
Najnowsze opinie o książkach autora
Gladiole Marta Gruszczyńska
7,5
http://zakurzone-stronice.blogspot.com/2014/08/delikatna-jak-gladiole-recenzja.html
utorka tej powieści ma być u nas w klasie na spotkaniu autorskim, więc pani poprosiła mnie o przeczytanie tej książki, by później przeprowadzić z nią wywiad.
Historia, wydawałoby się, jest bardzo banalna. Osiemnastoletnia Bernadette, mieszkająca w Uppsali, ma raka wątroby. Jej przyjaciele: Lyce, Anja oraz jej chłopak Derek pomagają jej jak mogą- poświęcają Nowy Rok, organizują koncert charytatywny, podtrzymują na duchu gdy dziewczyna ma depresję. Z drugiej strony, mamy wątek byłego chłopaka i ukochanego Bern, Dolpha, który zostawił ją, ponieważ myślał, że dziewczyna już go nie kocha. Chłopak, po rozmowie z Lisą, siostrą przyjaciela, postanawia przeprosić Bern, jednak się wstydzi. Lisa, zakochana w nim, jednak pragnąca jego szczęścia, postanawia porozmawiać z którąś ze znajomych Bern. Na początku niezbyt jej się udaje, jednak później misja Lisy się udaje... Ostatnim z najważniejszych wątków w powieści jest opowieść o samotnej dziewczynce, Vanji, którą Bernadette poznaje w szpitalu. Vanja jest samotną, opuszczoną dziewczynką, której adopcyjni rodzicie z wielką chęcią oddali ją do szpitala, kiedy zachorowała na białaczkę. Z nią ma wiele wspólnego ma Dagmar, „kolorowa wolontariuszka” dobry duch wydziału onkologicznego.
Oczywiście, nie wszystko kończy się dobrze. Bernadette umiera (i Dolph nie przeprasza ją) Vanja dostaje nową rodzinę i szansę na zdrowie. Mimo że przyjaciele się załamują, są dzielni, ponieważ wiedzą, że tego chce sama Bern.
To nie jest powieść łatwa, prosta i przyjemna jak wiele książek dzisiaj. Opowiada ona o ludziach, którzy stają przed trudnymi wyborami i przed życiowymi problemami, które mogą zmienić wszystko. O ludziach zwyczajnych, nie przesłodzonych ani przerobionych na herosów. Pokazuje codzienną walkę z życiem, przeszłością, chorobą i śmiercią, obecną na kartach tej książki już od pierwszych stron. Szpital onkologiczny dla dzieci to bardzo ponury motyw, który rozświetla tylko postać kolorowej, wesołej Dagmar, która podtrzymuje wszystkich na duchu i do końca nie traci nadziei. Choć temat, jaki wybrała pisarka nie jest nowy, odkrywczy czy ciekawy, Autorka zrobiła z tego wciągającą historię, piękną i malowniczą.
Autorka zdecydowała się na bardzo ciekawy, ale także trudny do napisania chwyt. Powieść przecież jest najzwyklejszym życiem, artystycznie przelanym na papier, z niezwykłą wrażliwością i znajomością psychologicznej podszewki, co pozwala tworzy portrety pełnokrwistych, ciekawych postaci, zwykle ginących w tłumie na przedmieściach nie tylko szwedzkich miast. Starannie, z precyzją przeplata wątki, pokazuje nam sympatyczne sceny z życia codziennego, ukazując szarą rzeczywistość dorastających ludzi – ich miłości, skrywanych uczuć, cierpienia. Pokazuje, że każdemu trzeba dać drugą szansę. Mówi o rodzinie, przyjaciołach, śmierci i sensu życia, w którym smutki i radości tworzą mozaikę. Pozwala nam także poznać, co czują postacie, co opowiastkę tę zbliża do wnikliwej powieści psychologicznej.
Technika i styl, jak i tematyka, nie są łatwe. Autorka podzieliła tekst na kilkanaście rozdziałów, a te na krótkie teksty przedzielone znakiem „***” . W każdej z tych części wypowiada się inny narrator, komentując historię z innego punktu widzenia, dodając elementy, które poprzedni przegapił lub po prostu nie widział. Możemy poznać więc dokładnie, ze wszystkich możliwych stron, niemal każdą postać przedstawioną w powieści, co jest ciekawe, ponieważ problem z różnych stron wygląda zupełnie inaczej, o czym każdy szanujący siebie pisarz powinien wiedzieć. Pisarka nie pominęła także ciekawych, plastycznych opisów, nadających historii malarskości i pewnej poezji, nadającej przedstawionej prozie pewnego smaczku. Napisała także rzecz krótką, ale pełną emocji, barokową, o zmiennych klimatach. Dla niektórych ciekawą rzeczą będą zapisy rozmów z czatu Facebooka, blog Anji oraz pamiętnik Bernadette. Pozwala to naprawdę dobrze poznać bohaterów.
Książka ta jest uniwersalna. Niektóre z powieści, jakie czytałam, dotyczą problemów konkretnego kraju i czasu. Wydarzenia z tej opowieści jednak mogłyby rozgrywać się również w Ameryce, Polsce, Niemczech czy w Afryce. Kiedy zagłębiłam się w książkę, okazało się, że dziwnym sposobem traktuję opowieść jakby działa się nie w odległej Uppsali, tylko w moim miasteczku, szkole, szpitalu. Nie przeszkadzały mi nawet szwedzkie imiona bohaterów i nazwy. Widziałam świat i to mi wystarczało.
Autorka jest debiutantką, co, niestety, widać na maleńkich fragmentach powieści. Wyłapałam kilka zdań, które brzmią nieco dziwnie, wymagałyby większego dopieszczenia, może poprzestawiania niektórych słów. Czasem słowo było źle dobrane, jakoś odstawało od reszty, harmonijnej i melodyjnej, czasem pisarka nie potrafiła znaleźć synonimu bądź dodawała niepotrzebne określenia, które z powodzeniem można by zastąpić czymś innym. Jednak uogólniając, książka, jak na debiut, jest mistrzowska. Widać, że pisarka nie wydała byle czego, a powieść poprzedzana była wieloletnią praktyką, warsztat pisarski jest dojrzały, wyraźnie ukształtowany i ciekawy.
Gladiole to kwiaty, które Bernadette lubiła najbardziej, silne, mogące dużo wytrzymać, jednak kruche i piękne jak główna bohaterka, ale także jak jej przyjaciele i znajomi. Jak ludzie. Dlatego też tytuł był jak najbardziej trafny, taka wieloznaczna puenta całego utworu. Na ciekawej okładce, przedstawiającej dziewczynę w różowej bluzce z niewyraźnie zarysowaną linią ust, tytuł ten prezentuje się ciekawie i intryguje. Umieszczone w tyle drzewa nasuwają skojarzenie z czymś ważnym i ulotnym jak wiatr.
Kończąc książkę, postanowiłam ją zaliczyć do kategorii książek typu „Mały Książę” czy „Pan Wołodyjowski”, które mimo smutnego zakończenia niosą ze sobą ciepło i optymistyczne zakończenie. I choć niemal się popłakałam, rozstając się na zawsze z bohaterką, która żyła tak krótko w mojej wyobraźni zrozumiałam, że nie należy się załamywać, a ostatnie kartki, bardzo krzepiące, utwierdziły mnie w tym przekonaniu. Szkoda tylko, że tę piękną opowieść czyta się tak szybko i przy płomieniu historii można się ogrzać tylko na chwilę. Myślę jednak, że będę do opisanej przez Autorkę Szwecji powracać, by przekonywać się, że nie tylko mieszkają tam szyszkojadacze, ale także osoby delikatne i dobre. Delikatne jak gladiole.
Tytuł: „Gladiole”
Autor: Marta Gruszczyńska
Moja ocena: 7/10
(recenzja archiwalna)
Czekolada z rodzynkami Marta Gruszczyńska
6,2
Marta Gruszczyńska ma na swoim koncie dwie powieści „Czekoladę z rodzynkami” i „Gladiole". Miałam przyjemność zapoznać się z tą pierwszą.
„Czekolada...” opowiada o studentach z Torunia. Młodych ludzi Natalię, Ewę, Daniela i Amadeusza łączy taniec. Autorka poleca przy lekturze słuchać odpowiednich utworów Taylor Swift, U2, Sade i innych, aby jeszcze bardziej pochłonął nas taniec i muzyka.
Dziewczyny i chłopcy przeżywają pierwsze poważne wybory życiowe, wybór studiów, dojrzałej miłości, przyjaźni. Z ciekawością śledzi się losy głównych bohaterów, ich emocje i przeżycia.
Książkę czyta się szybko i przyjemnie. Bardzo mi się spodobała historia Natalii i Ewy. Z ciekawością sięgnę po inne książki tej autorki. Czy czekolada jest dobra na wszystko? Przekonajcie się sięgając po książkę Marty Gruszczyńskiej.
MJ
źródło: osemkowyklubrecenzenta.blogspot.com