Jon McGregor (ur. 1976) uważany jest za pisarza ogromnie utalentowanego i rokującego wielkie nadzieje. Wszystkie trzy napisane przez niego dotychczas powieści nominowane były do Bookera, najważniejszej nagrody literackiej Wielkiej Brytanii.http://www.jonmcgregor.com/books/
XXI Anglia. Kilkunastoletnia dziewczynka Rebecca Shaw spędzająca przerwę świąteczną wraz z rodziną ginie bez wieści. Wyszła wraz z ojcem i matką na spacer w góry i już nigdy nie wróciła. W poszukiwania angażuje się miejscowa policja oraz wszyscy mieszkańcy wsi. Niestety dziewczynki nie udaje się odnaleźć. To tragiczne wydarzenie odciska swoje piętno nie tylko na zrozpaczonych rodzicach, lecz także na wszystkich osobach zamieszkałych w niewielkiej wsi. Jon McGregor zabiera nas w 13letnią podróż podczas której możemy zaobserwować jak zmienia się świat po stracie bliskiej osoby oraz przede wszystkim jak tragiczne wydarzenie wpłynęło na najbliższą społeczność.
Co stało się z zaginioną trzynastolatką? Gdzie są świadkowie? Dlaczego nie ujawniono nawet najmniejszych śladów? Podczas lektury zadajemy sobie bardzo trudne pytania, które niestety nie doczekają się żadnych odpowiedzi. Mijają kolejne lata, a skrywana prawda nigdy nie ujrzy światła dziennego. Jon McGregor postanowił bowiem ukazać nam - nie ofiarę, nie pogrążonych w smutku jej rodziców, nie policjantów starających się rozwiązać zagadkę zaginięcia - lecz zwykłych ludzi. Osoby, które zazwyczaj stoją daleko za policyjną taśmą. Poznajemy ich codzienne życie, zwyczaje oraz problemy. Obserwujemy jak ci zwykli ludzie radzą sobie z tragedią, która rozegrała się tak blisko nich. W "Zbiorniku 13" na próżno szukać dialogów czy też zadziwiających zwrotów akcji. Wszystko co ważne i nurtujące zostaje zepchnięte na dalszy plan. Czytelnikowi pozostaje tylko bierna obserwacja wiejskiego cyklu życia: pracy, narodzin, zgonów, ślubów czy też rozwodów. W tej opowieści przyroda spokojnie odmierza czas niewzruszona tragicznym zaginięciem młodej dziewczynki.
"Zbiornik 13" niewątpliwie posiada wady. Tym co najbardziej "raziło mnie w oczy" był brak możliwości utożsamienia się z którymkolwiek z bohaterów. Wszystkie osoby ukazane zostały jednowymiarowo. Nie posiadały one żadnych szczególnych cech charakteru, które mogłyby przyciągnąć mnie jako czytelnika.
Jon McGregor stworzył książkę, która zdecydowanie wyróżnia się na rynku czytelniczym. Opisy przyrody, które zapierają dech w piersiach oraz piękno ukazane w prostocie codzienności to tylko niektóre atuty tej pozycji. Jednak książka nie jest dla wszystkich. Jeżeli lubicie "dłużyzny", brak dialogów oraz kontemplacje przyrody serdecznie wam ją polecam. Jednak jeśli wymienione wyżej cechy nie trafiają w wasze gusta po prostu sięgnijcie po inną pozycję :)
Nie dotrwałem do połowy. Płasko tutaj i jakby brykiem pachnie, skrótem powieści pisanym przez ucznia na kolanie. Coś się niby dzieje, ktoś zaginął, ktoś umarł, liście spadły, lisy się oszczeniły, wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni, sruty pierduty. O ile w Nawet Psy było gęsto i dość emocjonująco, o tyle tutaj jest po prostu gęsto, ale zupełnie bez smaku. Jednym słowem słabizna.