Ciekawa sprawa - bywają ludzie, którzy są dla swoich współczesnych niezwykle ważni. Tak ważni, że wielu nie wyobraża sobie świata bez nich. A jednak nie pozostawiają po sobie żadnego materialnego śladu i już w rok czy dwa po ich odejściu mało kto pamięta a po kilkunastu latach jest tak, jakby ich nie było w ogóle nigdy. Niewątpliwie taką postacią był Franciszek Fiszer. Pojawia się on w bardzo wielu wspomnieniach, a nawet w jednej piosence (może w większej ilości, których nie znam),ale dziś trudno jest nam ocenić, co w nim takiego wyjątkowego było. Niektórych rzeczy jednak nie da się opowiedzieć...
"Czajka" jak się okazuje, była swego rodzaju opiekunką Fiszera w ostatnich latach jego życia i na jej rękach, dosłownie, on zmarł. Był dla niej kimś ważnym, ale naturę tej relacji między nimi trudno jest zrozumieć. Na pewno nie chodziło o związek erotyczny (różnica wieku była kolosalna),nie chodziło o związek intelektualny (Izabela jednak umysłowo to nie był poziom Fiszera) a więc co to było? Podobnie jak z całym życiem Fiszera - nie wiadomo co było w tym ważnego, ale najwidoczniej coś było.
Intrygujące, że bardzo niewiele brakowało, żeby taką "zagubioną" postacią stała się Izabela Szwarc-Hertz-Gelbard-Stachowicz "Czajka". A jednak pod sam koniec życia zaczęła pisać książki wspomnieniowe w szalonym tempie, które - choć szalone - i tak okazało się za niskie. Śmierć była jednak szybsza. Szkoda.
"Leżąc w wannie myślałam o świecie, życiu i śmierci. Najdłuższe nawet życie to tylko mała chwilka. I o co się tu tak szarpać? No, ale nie przesadzajmy, jedynie i tylko o to życie warto się szarpać - zdecydowałam wycierając się po kąpieli." Warto o życie walczyć, nim się rozkoszować i je pokochać. Tę miłość do życia na własnych warunkach i po swojemu widać w książce na każdym kroku. Nie tylko tenże aspekt widać doskonale. Np. radość z drobnych rzeczy nawet w wielkim świecie autorka przekazuje nieustannie. Nieustannie w czasie lektury wzrastał także mój podziw dla autorki. Dlaczego? Dlatego, iż napisała świetną książkę, którą należy wręcz bardzo wysoko ocenić niemal pod każdy względem.
Książka jest relacją z podróży "Czajki" do Paryża, Montevideo i Buenos Aires, która odbyła się w latach pięćdziesiątych dwudziestego wieku. Podróż świetnie przedstawiona, czytałem z niezwykłym zainteresowaniem. Prawie wszystko tu jest w odpowiednich proporcjach i dobrze rozplanowane. Są wspomnienia z dawnych lat, są fragmenty wzruszające, jest dużo humoru, są ciekawe postaci i rozmówcy oraz niezwykłe miejsca. Dla mnie bomba. Czytelnicza bomba o duzej sile rażenia. Tę książkę zapamiętam na bardzo długo.
Poza oczywistymi walorami literackimi książka posiada dla mnie także inne zalety. Z wieloma opiniami i zasadami autorki się zgadzam. Jej pogląd na świat przedstawiony w tej książce też nie jest mi obcy. Poczucie humoru także mamy zbieżne. Trzymam sztamę z autorką na wielu płaszczyznach. Wszystko to sprawiło o dodatkowym podniesieniu oceny ogólnej. Zachęcam wszystkich do zapoznania się w tym znakomitym dziełem.