cytaty z książek autora "Izabela Stachowicz"
Do głębi przejmujący zapach - zapach smutku.
Uświadomiłam sobie jednak, że prawem człowieka jest szczęście.
Tak trudno uchwycić teraźniejszość - jest ona prawie niedostrzegalna między "wczoraj" a "jutro", tak błyskawicznie mija.
Wobec spraw naprawdę ważnych - jakże jasno się widzi błahość własnego istnienia.
- Do dziecka trzeba mieć dużo cierpliwości, pamiętaj, że to jest malutki pączek, z którego kiedyś rozwinie się kwiat.
Teraz mi się wydaje, że płacz to bardzo zdrowe odprężenie. Płacz, jak deszcz, odświeża człowieka.Jak nie ma innej rady, dobrze jest wyrzucić z siebie wszystkie trucizny kanalikami łzowymi.
[Do Witkacego] Nigdy prócz siebie nie rozumiałeś nikogo. W twoich dramatach, w twoich powieściach nie ma zróżnicowania inności ludzkiej. Od pierwszego do czternastego, wszyscy, kobiety i mężczyźni, to tylko i zawsze ty. [...] Nadajesz im różne imiona, różne nazwiska. Jeden jest profesorem, drugi szewcem, jest młoda kobieta-kochanka, jest zmarła żona-nieboszczka, a wszystko razem do kupy wzięte to zawsze i jedynie Stanisław Ignacy Witkiewicz. Czyś ty kiedyś cośkolwiek innego dostrzegł prócz siebie?
[...] chyba tylko święci potrafią zachować piosenkę i radość w najgorszych, najczarniejszych godzinach, kiedy Bóg ich najboleśniej doświadcza.
Dzieciństwo wcale nie jest takim szczęśliwym, beztroskim okresem, jak sobie to dorośli wykoncypowali. Dzień po dniu, tydzień po tygodniu, dziecko samo tworzy na nowo świat, dzień po dniu prostuje błędy swojej wyobraźni. Piekielna udręka! Nie posiadając świadomości własnego ja, na pograniczu snu i bajki, musi sobie wywalczać po ciemku najtrudniejsze z trudnych pojęć - realny świat.
Najgorsze w życiu jest to, że się ciągle, niezmiennie, ustawicznie cierpi. Czy przyczyny są realne, czy też urojone, to nie jest ważne, jedynie istotne jest, że się cierpi.
Czy to radość? Czy to serce? - myślałam, uśmiechając się do rogalika. - Czy to radość, czy puls krwi w żyłach?
Niełatwo jest dojść do pieniędzy. Człowiek nie tylko się naraża na cierpienie, nie tylko na upadek, ale potem, osiągnąwszy cel, posiadłszy już tę tak wymarzoną fortunę, narażony jest na fatalne skutki.
Życie bez złudzeń byłoby nieznośnie jałowe.
- Raz na zawsze zapamiętaj sonie, kretynko, jeśli czegoś nie rozumiesz, to się pytaj, bo jak za każde wtajemniczenie będziesz płacić własną skórą, to ci tej skóry nie starczy.
Jaki piękny jest świat! Obudziła się we mnie jakaś melodia, którą skądsiś znałam, i gdyby nie pan za moimi plecami, zaśpiewałabym na głos mój zachwyt! Mój Boże! Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że śpiewa się świat i śpiewa się samego siebie - wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to nie śpiew, lecz współdźwięczenie ze światem i niebem.
Śmieszna i bardzo niebezpieczna choroba! Tym śmieszniejsza, że nigdy nie jesteśmy zupełnie pewni, czy to naprawdę już jest "to", a potem, już po wszystkim, też nie mamy pewności: czy to była naprawdę miłość?
Ja wiem, że w miarę opowiadania wszystkie tamte historie z prawdziwych stają się zmyślone... Ale kiedy kończę jakiś epizod i zastanawiam się, czy i ile zmyśliłam — zdumiona stwierdzam, że ze zmyślonego stał się znowu prawdziwy.
Minęło tyle dziesiątków lat. Zdradzałam ludzi, byłam i ja zdradzana przez ludzi. No cóż, zdrada — „rzecz ludzka”, ale nigdy, nigdy nie zdradziłam psa i nigdy żaden pies mnie nie zdradził. W latach męki, w latach hańby, w latach zatracenia — ludzie zdradzili, a jedynie ci czworonożni pozostali przy mnie, dzieląc moje cierpienia, poniżenie i śmierć.
Dopiero wtedy, kiedy się jest już bardzo starym i uczciwie, bez żadnych upiększeń, bez ambicji wybielania, bez zakłamania, że: „o, ja byłam zupełnie inna” — snuje się z uśmiechem (z tamtego świata) „przędzę” wspomnień, dochodzi się do wniosku, że własne życie nie miało właściwie żadnego sensu...
O, mój Boże - myślałam - taki dzień, jakby już wszystko dobiegało końca... i świat, i życie.
Zapomina się o dawnych długach wobec świeżych zobowiązań.
Słowa klucze, słowa wytrychy, anielskie słowa, którymi można otworzyć Sezam, pogubiły się. Wszystkie słowa - jak ptaki - wyfrunęły mi z głowy.
[...] nigdy żaden obraz nie jest ostatecznie skończony.