Bez polotu. Autorka aż za mocno wzięła sobie do serca słowa Oriany Fallaci, żeby pisać prosto. Jest wręcz licealnie. Poza tym dziwny, trochę obsesyjny podziw autorki dla ikony dziennikarstwa buduje dziwną atmosferę, a sama Fallaci wcale na tym nie zyskuje.
Nie polubiłam Oriany czytając tę biografię. Dokończyłam książkę, choć pod koniec już trochę się nie mogłam doczekać ostatniej strony.
Zawsze lubiłam biografie, ale chyba ten styl opisywania ludzi, gdzie nie nadaje się charakteru postaci, nie przemawia do mnie. Podobnie jak czytając o Simonie Kossak, tak i tu w ogóle nie wyłaniała się z tych opisów żywa osoba.
Jeżeli tak jak ja - przeczytałyście wszystko co napisała Oriana Fallaci, to książka ta jest dla Was lekturą obowiązkową!
A o Orianie nie trzeba wiele mówić: przebojem weszła do świata dziennikarstwa, zdominowanego przez mężczyzn. Odkryła Amerykę lat 50., zaprzyjaźniła się z gwiazdami Hollywood i kosmonautami z bazy NASA. W latach 60. zamieszkała w Nowym Jorku, żeby być stale w centrum świata informacji. W 1967 roku jako jedyna włoska dziennikarka pojechała do Wietnamu, by wreszcie pisać o polityce na swój sposób. Stawiła czoła najpotężniejszemu człowiekowi tamtej epoki, Kissingerowi.
Portret Cristiny de Stefano pozwala Orianę lepiej zrozumieć. Poznać ją.
Całkiem udana pozycja!