Zaskakujący zbiór Tezuki, w którym główną rolę gra życiowy przegryw przeżywający sporo abstrakcyjnych przygód. Za czasem mniej, a czasem bardziej zabawnymi opowiadaniami kryją się kompleksy japońskiego społeczeństwa z tematami seksu czy biedy na czele. Trochę niższych lotów są końcowe historie osadzone w czasach minionych, a sytuacji nie poprawia momentami kuriozalne tłumaczenie ("banan na ryju", "Ostry cień mgły"),które średnio pasuje do historii powstałych w latach 70-tych, ale wrażenie ogólne nawet ok.
Kupiłem "Fusuke" bez jakiegoś większego namysłu przeglądając półki w księgarni. Spodobał mi się dość prosty i karykaturalny styl rysunków. Mają one swój urok i jakoś odruchowo skojarzyły mi się z ilustracjami Jean-Jacques Sempé z "Mikołajka". W mandze zebrano 11 historyjek publikowanych w czasopismach pod koniec lat 60. i na początku 70. ubiegłego stulecia. Jest to ciekawy wgląd w to co kiedyś bawiło Japończyków i niestety jest to humor, który do mnie raczej nie trafia. Większość historyjek co najwyżej powodowało u mnie wzruszenie ramion. Uważam, że dobrym pomysłem polskiego wydawcy, było zamieszczenie działu w którym tłumacz nakreśla kontekst niektórych historii i przekazuje kilka fajnych ciekawostek. Moim zdaniem jest przede wszystkim ciekawostka do której raczej nie będę wracać.