Bohater na ośle Miodrag Bulatović 6,6
ocenił(a) na 103 lata temu Gdy byłem nastolatkiem zapytałem tatę, czy literatura jugosłowiańska jest tak świetna, że ma tyle książek napisanych w tym kraju. Odpowiedział, że jedna książka jest rewelacyjna - „Bohater na ośle”. Od kilku lat, odwiedzając rodziców. szukałem jej na regałach i nie mogłem znaleźć. Dopiero niedawno, po śmierci taty, okazało się, że stała na wierzchu, na jednej z półek. Może tata ją odnalazł i nie zdążył mi powiedzieć?
Przeczytałem od razu i jednym tchem, nawet w porze snu. Nie do wiary, że to się ukazało w Jugosławii w połowie lat sześćdziesiątych. Połączenie naturalizmu z osławionym „realizmem magicznym”, tu w wydaniu bałkańskim. Uczucie sąsiaduje z wulgarnym wyuzdaniem, śmierć z miłością, śmiech ze smutną refleksją. Komunizm w komunistycznym kraju pokazany bez heroizmu, a nawet zaangażowania. Partyzanci nie mają w sobie nic z posągowych herosów. Wojna uwydatnia w ludziach przede wszystkim ich najgorsze cechy (co miało się potwierdzić w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku). Zero patosu, hurrapatriotyzmu, marksistowskiej walki klasowej, świętych i bohaterów bez skazy. Społeczeństwo nie koncentruje się na walce narodowowyzwoleńczej (tym bardziej klasowej),a okupanci włoscy … (nie warto zdradzać co robią). Zarówno czarnogórscy mężczyźni jak i kobiety chcą przede wszystkim zrealizować bardzo przyziemne (ludzkie) problemy i pragnienia oraz emocje. Nie mówiąc o okupantach.
Główny bohater - Gruban Malić - ma wszystkie cechy antybohatera. I pecha. A jednak to wciąga i fascynuje. Niesamowita galeria ludzkich typów i zachowań. Poezja i cwaniactwo, seks za pieniądze i miłość, serwilizm i lenistwo oraz wzniosłe (bardzo ludzkie) pragnienia. Język tak plastyczny, że aż czuć upał i kurz, smród wiejskiej zagrody i woń alkoholu. Pełne spektrum postaw i zachowań, reakcji i działań w sytuacjach groźnych i śmiesznych. Ludzkie do bólu, i naturalistyczne także w coraz bardziej z biegiem powieści nakręcającej się warstwie magicznej. Czarnogórcy pokazani nawet w najmniej 'heroicznych’ scenach swojego życia w taki sposób, że budzą sympatię. Bo w miarę czytania nie widzimy ich zawodów, mundurów, przekonań, religii. Widzimy ludzi. Z krwi i kości. Jak w najlepszych filmach Kusturicy („Czas Cyganów”, „Życie jest cudem”, „Underground”, „Czarny kot, biały kot”).
Bo właśnie ze wszystkich republik dawnej Jugosławii tam (najlepiej w górach a nie na skomercjalizowanym do bólu wybrzeżu) można odnaleźć takie klimaty. Szczere, prawdziwe i bardzo ludzkie. Dziękuje tato.