Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik243
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
- ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Wiesław Sachs
1
4,8/10
Pisze książki: biografia, autobiografia, pamiętnik
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
4,8/10średnia ocena książek autora
6 przeczytało książki autora
4 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Nie bijcie reportera Wiesław Sachs
4,8
Wyobrażam sobie, że tytuł tej książki, czyli nie bijcie reportera, mógłby być jakimś desperackim okrzykiem do tłumu, który zaślepiony okolicznościami nie patrzy kogo tłucze.
O tłumie można przeczytać w książce Psychologia tłumu, natomiast o tym, jak wygląda praca reportera, u Wiesława Sachsa.
Nie bijcie reportera to krótka książeczka z różnymi anegdotami związanymi z pracą reporterską w latach ‘50 i nieco później. Wtedy wszystko było niby inne, a jednak tak podobne.
Praca reportera od kuchni
Sachs jest zupełnie spostrzegawczym obserwatorem obdarzonym talentem do krótkich, ale plastycznych opisów. Opowiada m.in. jak wyglądało jego zbieranie materiałów do różnorodnych reportaży. Np. jak szukał wsi zagubionych pośród lasów (lata ‘70),albo jak spisywało się zeznania świadków z wielogodzinnych przesłuchań, a później “kleiło” z tego teksty “na wczoraj”. Bo należy pamiętać/wiedzieć, że pisanie do druku miało (ma?) sztywne i nieprzekraczalne terminy oraz formę.
W dzisiejszych czasach, kiedy króluje internet, data publikacji nie ma aż tak wielkiego znaczenia. Ale wtedy, gazety były jednym z niewielu źródeł informacji, nie mogło być opóźnień. I bardzo to czuć w opowieściach Sachsa.
Niezwykle stresujące, pod presją czasu
Autor opowiada np. jak wyglądały wyjazdy do zdarzeń nagłych, że w tamtych czasach reporterzy właściwie cały czas dysponowali samochodem z szoferem (!). Ale dodaje też mnóstwo innych szczegółów i smaczków, np. wyjaśnia dlaczego przeglądane dzisiaj zapiski z gazet nie zawierają opisów zachowania oskarżonych.
Otóż gazety dopasowywały tekst i skracały go o “najmniej wartościowe” według nich informacje, żeby zmieścić w przewidzianej kolumnie. A gdy gazeta wychodziła codziennie, to walka o każdą linijkę trwała właściwie cały czas. (Zapewne teraz też trwa i wygląda to podobnie, chociaż mało już zostało gazet codziennych).
Gdzie biją?
Sachs na początku zajmował się głównie tematyką powojenną, pisał sprawozdania z rozpraw zbrodniarzy i poszukiwał historii o powstańcach i partyzantach. A później poszedł dalej – prowadził kronikę klęsk żywiołowych i nietypowych wydarzeń. Był też redaktorem naczelnym, z czym także wiązały się emocjonujące historie.
Autor opowiada o przygodach, które przydarzały się mu przez noszony ubiór – mundur. A nosił go, bo po wojnie trudno było o inne ubrania. Wiele jest tu też anegdot związanych z PRL i wspomnień o Warszawie, np. o burzeniu pozostałości po zniszczonym dworcu centralnym, czy budowie trasy W-Z.
Albo o tym, że wtedy też była „instytucja” ludzi, których dzisiaj nazywamy hejterami, a artykuł w gazecie mógł sprowadzić na kogoś falę hejtu społecznego.
Coś a jednak nic
Na koniec książki przyszła mi do głowy myśl o tym, że wiele się przez ten czas zmieniło w dziennikarstwie, a jednocześnie tak mało. Zmieniły się formy, podejście, umiejętności. Technologia umożliwiła przesyłanie tekstów i zdjęć natychmiast i na ogromne odległości. Ograniczyła też pracę fotoreporterów, bo teraz każdy umie zrobić zdjęcie telefonem, w jakości wystarczającej do druku.
Nie zmienili się za to ludzie.