Wybrałem wolność. Życie prywatne i polityczne radzieckiego funkcjonariusza Wiktor Krawczenko 8,7
ocenił(a) na 109 lata temu „ - Wielu z nas chciałoby przemówić, krzyczeć na cały świat – odparłem. – Ale wiemy, że to niemożliwe. Śmierć przyjdzie szybko po tych, którzy spróbują. Tylko nieliczni, ci, co uciekli za granicę, mogą mówić prawdę. Tutaj terror jest zbyt przytłaczający, zbyt wszechobecny. – Urwałem i popatrzyłem ojcu w oczy. – Gdyby kiedyś udało mi się opuścić kraj, tato, i gdybym zdecydował się przemówić pełnym głosem, czy zdajesz sobie sprawę, co by się mogło stać z tobą, z mamą?
W mojej głowie i sercu wyrastało marzenie: marzenie o ucieczce.”
Wiktor Krawczenko urodził się w 1905 roku w rodzinie bolszewików. Członek partii, oficer Armii Czerwonej, piastujący wysokie stanowiska w radzieckim przemyśle i aparacie państwowym. A tak naprawdę to marionetka w rękach Stalina, jak i wielu innych mu podobnych.
Wiktor, jako młody człowiek, wstąpił do partii, bo wierzył, że zrobi wiele dobrego dla ukochanego kraju. Chciał walczyć o rozwój Rosji, o lepsze życie jej mieszkańców. A co się później okazało?
„Wybrałem wolność” to jedna z najlepszych a zarazem najbardziej wstrząsających książek, jakie trafiły w moje ręce, dotyczących komunizmu. Dodatkowo jeszcze fakt, iż opisuje to człowiek, który widział wszystko na własne oczy, był tak samo poddawany presjom, torturom, sprawia, że czytane strony zapadają w pamięci, wywracają nasz świat, oddają niesamowicie brutalnie to, co się działo w Rosji. Donosicielstwo i fabrykowanie dowodów, wciąż powstające obozy pracy, głód, śmierć, nieludzkie warunki, wśród których żyły rodziny, dzieci, pozbawione brutalnie rodziców, umierające z głodu na ulicach, terror, który nie miał końca. I wmawiano ludziom, że to wszystko dla kraju i Ukochanego Przywódcy Stalina.
To, co najbardziej mi utkwiło w pamięci, to czystki. Nie sposób pojąć tego, jak władze państwa mogą tak niszczyć swój naród. Pod byle pretekstem wyciągano ludzi z domów, czy to dzień, czy noc, nieważne, że zostawały tam dzieci, czy lamentujące kobiety i zsyłano ich do obozów pracy, więzień lub po prostu ich rozstrzeliwano. Na początku tak brutalnie traktowano zwykłą ludność, później „przyszła kolej” na członków partii, ludzi wykształconych i na wysokich stanowiskach. Codziennie po kogoś przychodzili przedstawiciele NKWD i te osoby nie miały żadnej możliwości pożegnać się z rodziną, już ich więcej nie widziano. Osoby, które próbowały się bronić zostały poddawane tak nieludzkim torturom, że zatracały swą świadomość, wrażliwość, robiły później wszystko to, co im kazano, podpisywały dokumenty, które jednocześnie pogrążały kolejnych członków partii. Po nich też przyszli…
Czy tak państwo powinno traktować swoich obywateli?
Wiktor Krawczenko, podczas życia pod dyktando władz, był zarówno wysoko postawionym dyrektorem, jak i poniżanym, maltretowanym psychicznie, udręczonym człowiekiem. Wie, co to głód, ból psychiczny i fizyczny. Wiele razy był o włos, od podpisania dokumentów, podsuwanych przez NKWD, które nie miały nic wspólnego z prawdą. Jednak nie ugiął się, pozostał silny do końca, a w głowie kiełkowała mu tylko jedna myśl – ucieczka. Tylko jak tego dokonać?
Dlatego dalej pracował, robił to, co mu kazano i czekał.
Sytuacja zaczęła się zmieniać podczas wojny, kiedy to postanowiono wysłać go do Stanów Zjednoczonych. Wtedy Krawczenko był już pewny, że gdy tylko stanie na lądzie Ameryki, do Rosji już nie powróci. Tak się też stało. W 1944 roku, dzięki przyjaciołom poznanym w Stanach Zjednoczonych, mógł się ukrywać i pisać książkę, którą chciał wykrzyczeć światu prawdę o tym, co tak naprawdę dzieje się w Rosji.
Książka została wydana w 1946 roku. Stała się bestsellerem w Stanach Zjednoczonych i w Europie.
W 1966 roku Krawczenkę znaleziono martwego w mieszkaniu. Według oficjalnych informacji popełnił samobójstwo. Jego syn, Andriej, uważa, że za jego śmiercią stoi KGB.
http://ksiazkimoimswiatem.blogspot.com/