Joan Carol Dennison Vinge (ur. 2 kwietnia 1948 w Baltimore) – amerykańska pisarka science fiction. Laureatka nagród Hugo za powieść Królowa Zimy (1981) i opowiadanie Eyes of Amber (1977). Była ponadto kilkakrotnie nominowana do nagród Hugo, Nebula i Nagrody Campbella. Ukończyła Univeristy of San Diego na kierunku antropologia. Pracuje jako archeolog. Vinge była żoną pisarza sf Vernora Vinge, obecnie jej mężem jest wydawca James Frenkel.
Bardzo długo trwało zanim udało mi się wciągnąć w fabułę i ją docenić. Początkowo żadna postać nie budziła mojej sympatii, ani nie interesowały mnie losy merów. Stworzone uniwersum wydawało mi się jakieś takie dziwaczne i nieprzekonujące (nudziły mnie wątki nawiedzonych wieszczek i regularnego zabijania merów). Sądziłam, że to jednak powieść nie dla mnie i kilka razy odkładałam ją na półkę. Ale, na szczęście, mam zwyczaj kończyć zaczętą książkę - co jak się okazuje, czasami popłaca. Moje zainteresowanie rozwijało się bardzo powoli – ta historia wymaga cierpliwości ze strony czytelnika. Jest niczym układanie puzzli – początkowo nie widać całości, a wszystko jest chaotyczne i trochę bez sensu. Powoli dochodzimy do rozwiązania pewnej zagadki dotyczącej – uogólniając – sybilli. Akcja nabiera tempa, wszystko zaczyna się wyjaśniać i klarować, a sama historia okazuje się bardzo ciekawa - ale konieczne jest przeczytanie całego cyklu. Uważam, że autorka miała naprawdę dobry i zaskakujący pomysł na powieść, a stworzone uniwersum okazało się świetne. W ostatecznym rozrachunku jestem zadowolona, że trafiłam na ten cykl, i nie odpuściłam sobie czytania.
Pierwsze czasopismo poświęcone ogólnie fantastyce. Kupując w kiosku byłem zachwycony, że w ogóle jest. Od tego momentu z niecierpliwością oczekiwałem na kolejne numery Fantastyki i właśnie dzięki niej mogłem zapoznać się dość szeroko w kolejnych n-rach z SF na światowym poziomie. I to pomimo cenzury. A nawet zwłaszcza z uwagi na nią. Bo teraz to każdy chłam można wydać i to z super kolorową okładką i kupioną reklamą wraz z recenzją rozpływającą się w zachwytach. Onegdaj było inaczej i w sumie to tęsknię za tym..