Lincoln Stephen B. Oates 6,8
ocenił(a) na 89 lata temu Trochę wstyd mi, że książka historyczna, wywołała u mnie wzruszenie:). Ale na końcu - poczułam prawdziwy smutek. Poznałam niezwykłego człowieka, towarzyszyłam mu przez wszystkie trudy życia, obserwowałam jego upór, jego inteligencję, jego łagodność, jego poczucie godności i poczucie humoru, ale i żelazne, i konsekwentne (czasami autorytarne) trwanie przy własnych decyzjach i nagle, to wszystko, kim był Lincoln - zniknęło. Po prostu zniknęło.
Zatem, kiedy autor wskazał w jednym z początkowych cytatów, że: "Ludzie są istotami zbyt ważnymi, by widzieć w nich jedynie symbole przeszłości. (Lytton Strachey)", pomyślałam, że mu się udało, bo niesamowicie przybliżył cechy charakteru samego Lincolna, jako człowieka.
Zanim zaczęłam czytać tę powieść, miałam całkiem dużą wiedzę o historii wojny secesyjnej w USA, która przypadała na czasy prezydentury Lincolna. Jako prezydent USA i jako osoba, która pierwsza wezwała do jedności Unii - Lincoln był mi znany z historii. I pewnie nie przeczytałabym jego biografii, gdyby nie "Adres Gettysburski".
Uznałam, że muszę poznać losy człowieka, który potrafił napisać takie cudo - przemowę tak piękną, tak krótką, a zawierającą tyle treści, że aż dławi w gardle. Zatem poświęciłam kilka dni na poznanie legendy:).
Chociaż obserwowałam zachowania Lincolna i jego wszystkie decyzje od tych pierwszych, dotyczących podjęcia nauki, kariery prawnika, potem polityka, aż do tych najważniejszych, czyli dotyczących ochrony jedności Unii, wojny i niewolnictwa - mam wrażenie, że Lincoln pozostał dużą tajemnicą. Niewątpliwie był wielkim politykiem i mężem stanu, ale te określenia są dużym uproszczeniem. Może po prostu był dobrym człowiekiem? Ale i to jest zbyt ogólne. Czasami bowiem w jego zachowaniu błyskał model typowego władcy autorytarnego - ale znowu były to tylko błyski. Lincoln łączył w sobie wiele sprzeczności. I czasami żałowałam, że autor nie pokusił się o własne interpretacje konkretnych decyzji Lincolna.
Powieść ta ma swoje wady, bo nie odpowiada na wiele pytań, które cisnęły mi się na myśl. Chciałabym wiedzieć:
1. Na podstawie jakiego prawa (czy była to Konstytucja USA??) działał Lincoln, kiedy uznał Stany Konfederacji za buntowników?
2. Czy stany Konfederacji mogły wystąpić z Unii i założyć własne, niepodległe państwo? Jeśli nie, to czym różnił się ich bunt, od buntu 13 kolonii przeciwko Anglii, ponad pół wieku wcześniej?
3. Jakie były prawdziwe sojusze polityczne, zależności, umowy, że nikomu nieznany polityk z Illinois, najpierw uzyskał nominację swojej partii, a później został prezydentem? (Ogólne tłumaczenia, że Lincoln nie był radykałem, jak np. Steward, nie tłumaczy dlaczego właśnie on wygrał),4. Niech mi ktoś wyjaśni, dlaczego Lincoln trzymał na stanowisku głównodowodzących, tak długo!, same miernoty??
5. Dlaczego, tak późno, zaczął Lincoln mobilizację wojsk Unii, skoro Konfederatów uznał za buntowników??
6. Dlaczego, przy takiej przewadze liczebnej i zaopatrzeniu Unii - wojna trwała 4 lata???!!!
O generale Grancie nie będę pisała - jedno spojrzenie na straty, jakie poniósł na Wschodzie, walcząc przeciwko resztkom armii generała Lee, nakazuje mi go uznać za MORDERCĘ. Unia poniosła wiele klęsk, ale Grant i jego straty nie dają się z niczym porównać. Gettysburg to przy nim fraszka! I on jest uważany przez autora za wielkiego generała?? I Lincoln cenił Granta! Pytam: ZA CO??
Fakt, że autor nie pokusił się o własne interpretacje, powoduje, że biografia jest niekompletna, chociaż dość obiektywna. Oczywiście na tyle na ile przemilczenia, mogą być obiektywne. Mimo dużej sympatii do Lincolna jako pisarza, prawnika, a także polityka, dostrzegam pewne rysy i nieścisłości w jego decyzjach, o których chętnie bym podyskutowała:).