Ukraińska pisarka, dziennikarka i PR manager z Krymu. Współautorka kanału YouTube o fantastyce Фантастичні talk(s). W 2000 roku ukończyła szkołę średnią we wsi Rozdolne (Krym). Była członkiem jury małych dzieci Międzynarodowego Festiwalu Filmów dla Dzieci Artek. W 2001 roku otrzymała stypendium naukowe z Funduszu Współpracy Intelektualnej "Ukraina - XXI wiek". W 2006 roku ukończyła z czerwonym dyplomem Narodowy Uniwersytet Pedagogiczny im. M. P. Drahomanowa. Pracowała jako dziennikarka. Artykuły i recenzje Switłany Taratoriny były publikowane w magazynie ELLE, w publikacjach internetowych Ukraińska Prawda ("Українська правда"),Glavred ("Главред"),DreamKyiv, Gazeta.ua i innych. Pracowała w jednym z największych wydawnictw na Ukrainie - Vivat.
Zadebiutowała powieścią "Lazarus", która w 2018 roku wygrała konkurs wydawniczy, w którym wzięło udział ponad 300 rękopisów. Powieść została nagrodzona nagrodą „ЛітАкцент року – 2018”. W 2019 roku znalazła się na długiej liście „BBC Books of the Year”. Została też uznana książką roku przez fanzin „World of Fantasy”, a także znalazła się na liście 10 najważniejszych książek 2018 roku magazynu The Village. Również w 2019 roku powieść „Lazarus” otrzymała nagrodę specjalną Ukraińskiego Instytutu Książki na BookForum Najlepsza Książka we Lwowie. W tym samym roku Switłana Taratorina otrzymała nagrodę CHRYSALIS AWARDS przyznawaną przez European Society of Science Fiction — za najlepszy debiut i znalazła się wśród 25 najlepszych pisarzy z Ukrainy według magazynu Focus.
W Polsce autorka zadebiutowała tytułowym opowiadaniem do antologii opowiadań ukraińskich "Język Babilonu".
Lato i upał…
Niemożliwe u nas? Ani chybi globalne ocieplenie!
Ale przecież ja nie o temperaturach, a o zawartości najnowszego numeru NF chciałbym coś powiedzieć.
Prozę polską reprezentuje jeden, bardzo długi tekst – „Tumult” Janusza Cyrana. No i właśnie, rozwlekłość to główna wada tego tekstu. Bo jeśli nawet dostrzegam jakieś majaczące za wodospadem słów przesłanie, to ginie w tej nawale znaków. Nie rozumiem również wielu autorskich zabiegów – trzech rzeczywistości (z czego dwóch wirtualnych),nagłej zmiany narratora pod koniec opowiadania. Dlaczego? Po co? Nie wiem.
Nie zrozumiałem po prostu.
Proza zagraniczna –
„Ana na polu umarłych” Maurizio Ferrero – klaustrofobiczne postapo. Trochę przypomina mi stareńki film „Z jak Zachariasz”. Tym niemniej czytało się ze sporą przyjemnością, bo choć akcji malutko, ładnie to Autor przedstawił słowami.
„Bunkier” Switłany Taratoriny – nienowe, by wspomnieć tylko niedawny film, „Cloverfield Lane 10”. Ale opowiedziane całkiem ciekawie, nie nudziłem się. I gdyby tylko nie ten ostatni akapit…
Taka łopatologia, że aż zęby same zgrzytają. Rujnuje całą, całkiem niegłupią, wymowę tego tekstu. Happy end jak z Holiłódu. Coś strasznego!
„Cierpliwość żniwiarza” Wołodymyra Arieniewa – przewrotność tego tekstu przypomina mi najlepsze opowiadania Bułyczowa. Spodobał mi się bardzo koncept, może mniej wykonanie.
Ale zawsze warto sobie przypominać – kto sieje wiatr, zbiera burzę!
A w publicystyce: „Strefy zamknięte” Silke Brandt. Dosyć hermetyczne i prawie naukowe. Choć to trochę przypomina teksty na temat „co poeta miał na myśli?”, warto się zapoznać. Co umyślnie, ale i czasem pewnie bezwiednie, autorzy zaszywają w swych dziełach. Głębsze sensy, pytania, interpretacje. Myślę, że warto częściej takie teksty zamieszczać.
Wywiady. Ten z Wolfgangiem Stegemannem interesujący, zawsze warto wiedzieć że to, co na ekranie trwa 30 sekund, przygotowuje się i filmuje przez długie tygodnie. Natomiast twórczość pani Agnieszki Kublat to zdecydowanie nie moja bajka.
O Klęczar, Orbitowskim i Vargasie powiem tylko – bardzo dobrze, że są!
Porządna antologia, choć sądzę, że raczej nikomu nie zerwie beretu z głowy.
Poziom opowiadań jest, z grubsza rzecz biorąc, dość równy - może z wyjątkiem perełki w postaci 'Czyja planeta?' Borysa Szterna - rzecz krótka, ale w opór zabawna!
Jest też może jedno-dwa opowiadania, które są na siłę udziwnione językowo, co przeszkadza w odbiorze ich fabuł.
Antologia serwuje dość duży rozrzut czasowy - zaczynając od Gogola i Franko, i możliwe, że właśnie w tych najstarszych pozycjach najbardziej czuć 'ukraińskość' tego zbioru. Reszta jest dość generyczna, w tym sensie, że mogła powstać pod każdą szerokością geograficzną. To i źle, i dobrze: widać, że ukraińscy autorzy_ki potrafią poruszać się w obrębie tematów powszechnych (dajmy na to: eksploracja Marsa),lecz osobiście wolałbym, aby to jednak odbywało się przy znacznym udziale vibe'u ukraińskiej kultury.
Nie brak też pozycji poruszających najnowsze wydarzenia - w tym bodajże drugie wg mnie najlepsze opowiadanie w tym zestawieniu, czyli 'Dzień Neptuna' Ostapa Ukraińca. Zabawne i inteligentnie punktujące brak tejże inteligencji u putlerowskich agresorów.
Antologia jest całkiem ładnie wydana - z rewelacyjną okładką Romana Czalija na czele. Najwięcej błędów jest chyba w samym wstępie; czuć, że był pisany w pośpiechu (co jest jak najbardziej zrozumiałe). Reszta stoi na wysokim, redakcyjnym i tłumaczeniowym, poziomie.
No i co najważniejsze - zysk idzie na pomoc Ukrainie!
Osobiście trzymam kciuki za następne antologie i w ogóle więcej ukraińskiej fantastyki na naszym rynku.