Nie wszystko złoto, co się świeci, nawet jeśli to Złoty Wiek SF.
Tom 11 jest wyborem przeciętnych opowiadań bez tego "czegoś". To historie mające w sobie ducha XIX-wiecznych opowieści przygodowych, nawet nie awanturniczych. Poza jedną (chwała Grawitacji!) kończą się bez ikry. Jakby pomysł na opowiadanie wypalił się na kilkudziesięciu stronach tekstu i wygasł. Akcję prowadzą twardziele, a kobiety są jak dekoracje.
Nie neguję sensu wydania tomu, ale może trzeba było przemyśleć koncept mający nam dać okazję do wczytania się w ten Złoty Wiek. Może lepiej było to ułożyć w tomy chronologicznie według pierwszych publikacji? W każdym bądź razie przeczytać trzeba.
Bohaterem tej części jest Samuel Langhorne Clemens zwany też Mark Twain. Całość kręci się wokół budowy tytułowego parostatku. Moim zdaniem troszkę gorsza część od Gdzie wasze ciała...., daje sie we znaki brak Burtona, ale moją sympatie zdobył Joe Miller. Przez książke przewija sie galeria postaci historycznych, tych dobrych i tych złych. Ciekawy pomysł, ludzkośc mjimo beztroski nadal popełnia te same błędy.