125/180/2021
Ma klimat, zresztą jak pozostałe z tej serii, no i jak inne powieści pisane w latach 60-tych czy 70-tych. Bez komórek, pagerów, jak potrzebowałeś dzwonić, to musiałeś mieć drobne na podorędziu.
Wątek kryminalny jest dość prosty, ale przez to dobrze się czyta, spójne to jest i logiczne. Nie ma niepotrzebnych postaci i wydarzeń, które mąciłyby sens i wątek nieuważnemu czytelnikowi (czyli mi). Wszystko prowadzi do celu. Dla mnie bomba.
"Ten, kto podnosi rękę na policjanta, ląduje w pace. Nie dlatego, że obywatele solidaryzują się z organem powołanym do ochrony porządku i bezpieczeństwa publicznego, na przykład tak jak w Anglii albo w państwach socjalistycznych (...)."
No, żebyśmy się solidaryzowali z organami w czasach PRL, to nie słyszałam, ale może w Szwecji solidaryzowali się jeszcze mniej :-)
14/180/2022
Jakiś wyjątkowo ponury ten tom mi się wydaje. W sensie diagnozy społeczeństwa szwedzkiego. Sjowall i Wahloo generalnie byli ponurakami w tych kwestiach, ale w „Zabójcy policjanta” chyba przeszli samych siebie. Brak kasy. Brak pracy. Przestępczość. Przemocowa policja. Nawet zatruwanie środowiska spalinami się pojawia.
„Państwo prawa. To określenie tak się potem zdewaluowało, że wielu Szwedów nie chciało go wymawiać, a inni śmiali się do rozpuku, kiedy ktoś wypowiadał je na poważnie.” Hmm, to tak jak u nas. „Może miało to związek z systemem społecznym, który z jego punktu widzenia wydawał się zupełnie absurdalny, może ze starszym pokoleniem, które tylko planowało i planowało swój materialny sukces, do niczego nie dochodząc. Które rwało sobie włosy z głowy nad deklaracjami podatkowymi i innymi niezrozumiałymi dokumentami, którymi władze ich dosłownie bombardowały. Ludzie, którzy nie spali po nocach, próbując policzyć, czy dadzą radę spłacić wszystkie raty, a jednocześnie żyli w ciągłym strachu przed wzrastającym bezrobociem i codziennie faszerowali się środkami pobudzającymi, by móc pracować, biorąc zarazem jeszcze więcej tabletek uspokajających, żeby przynajmniej wieczorem zrelaksować się przez chwilę przed telewizorem, zanim przyjdzie czas na tabletki nasenne i kilka godzin wypełnionego sennymi koszmarami wypoczynku.” Ale że jak, że w Szwecji??
Ale też pojawiają się zabawne wstawki. „Słyszałem tylko, że ubiegał się o patent na nocnik z błyszczącym brzegiem i wykrywacz nikotyny, który miauczał po zanurzeniu w zatrutym kapuśniaku.”
Mimo ogólnego pesymizmu bijącego z książki polecam. Chociaż wygląda na to, że mordercę znaleźli całkiem przypadkiem.
Czy garnitur w diagonalny wzór to w jodełkę?
I dlaczego według autorów w Rumunii nie było prostytutek? Na mózg im się chyba rzucił ten komunizm. A propos, to wiele razy pojawia się Rugia, promy na Rugię i generalnie motyw wycieczki do NRD. Na Rugię właśnie.