Filary Ziemi Ken Follett 8,1
ocenił(a) na 102 tyg. temu "Filary ziemi" Ken Follet
Nie jestem fanką historii i co za tym idzie książek z tego gatunku. Przez moją niechęć wpojoną przez nauczycielki w podstawówce i liceum do niedawna trzymałam się od nich z daleka. Wszelkie próby namówienia mnie na coś typowo historycznego spełzały na niczym. Owszem, połączenia kryminału czy fantastyki z tłem historycznym zdarzały się i u mnie, i często ta płaszczyzna czasowa bardzo wzbogacała fabułę, ale powieść historyczna... Nie...
Do czasu...
Miesiąc temu na spotkaniu mojej klasy z liceum jeden z bliższych kolegów na moje książkowe zachwyty odpowiedział: "Przeczytaj Filary ziemi Kena Folletta." I więcej nie zachęcał, nie opowiadał, nie recenzował. To mnie zaintrygowało. Zbytnio się nie zastanawiając sprawdziłam czy jest w mojej bibliotece.
Była. Wydanie dość stare, sprzed 30 lat, trzy tomy, łącznie ponad 1000 stron. Grubo...
Zaczęłam czytać i przepadłam.
XII wiek, głównie Anglia, przez chwilę Francja, klasztory, budowanie miast i wielkiej katedry w Kingsbridge, średniowieczni ludzie, życie i śmierć, wieczna walka i obrona, jest też wojna domowa, przejęcia władzy. To wszystko jest tak bardzo wyraziste. Najważniejsze są jednak losy pewnej rodziny, bo wszakże to saga. Budowniczy, Tom, ma wielkie marzenie. Chce zbudować katedrę, która będzie dziełem jego życia. Ma wielkie plany i nawet przy budowie zwykłych mieszczańskich domów ma w głowie tylko katedrę. Należy pamiętać, że w XII wieku taka budowa trwała kilkadziesiąt lat. Całe życie budowniczego.
Czytając tę historię szłam tropem jego marzenia. I przeżywałam to co przeżywali bohaterowie. Podróżowałam z nimi, mieszkałam w lesie, głodowałam, walczyłam z banitami, ciosałam kamienie, ale też brałam udział w intrygach ludzi ważnych w tamtych czasach, biskupów, hrabiów, a nawet króla.
Ale najważniejsze jest o, że to czułam. Tak dużo tam było przerażenia, strachu, bólu, zdrady, gwałtu, kłamstwa, manipulowania, niesprawiedliwości, ale też miłości, szczęścia, zadowolenia, dumy, szacunku. Wsiąknęłam w ten klimat. W każdej wolnej chwili brałam do ręki tę książkę i znów byłam w Kingsbridge.
I nie mogłam przestać.
Nie umiem przekazać tego wszystkiego co kłębi się teraz w mojej głowie. Wciąż żyję tą książką. Jest niesamowita. Ken Follet tak to wszystko realistycznie przedstawił, że czułam się jakbym przeniosła się w czasy średniowiecznej Anglii. Nie oszczędzał nikogo pokazując wszelkie trudności z jakimi borykali się bohaterowie, ale też drastyczne obrazy z okrutnej rzeczywistości średniowiecza. Byłam zarówno wstrząśnięta jak i zakochana w tej powieści.
Polecam Wam dla oderwania się od problemów dzisiejszego świata i poznania pięknej historii, która myślę, że nie jednego już uwiodła.