Urodził się w 1972 roku we francuskim Cholet. Jego matka twierdzi, że nauczył się czytać sam wertując odpowiednio długo komiksy o przygodach Tintina. W dzieciństwie wymyślał historie z udziałem zabawek z „Gwiezdnych wojen”, potem przerzucił się na grę w Dungeons & Dragons. Komiks zostawił tylko na chwilę, na czas studiów na architekturze, których dyplom uzyskał.
Do komiksu wrócił, gdy odkrył nową falę francuskich autorów wydawanych przez słynną oficynę L’association. W 2003 roku wspólnie z Thierrym Bedoutem założył wydawnictwo Vide Cocagne, którym zajmuje się do dzisiaj.
W 2010 roku w kolekcji „Shampooing” wydawnictwa Delcourt ukazał się jego album „Masque du Fantôme”, którego pozytywne przyjęcie ostatecznie przekonało go, że warto porzucić architekturę na rzecz komiksu. Od tamtej chwili stale współpracuje z wieloma rysownikami i wydawcami.http://fabiengrolleau.fr/
Szaleństwo i geniusz, kiedy brak równowagi, trudno jest obiektywnie ocenić wartość człowieka i jego pracy. Komiks oddaje moje emocje, czyli wartość pracy Audubona jako rysownika, ale pokazuje również "krwawe łowy" na te potrzeby. Takie mało empatyczne zachowanie, stawia u mnie znak zapytania, czy cenię sobie tego człowieka w ogóle. Ciągle nie wiem.
Sam komiks mi się zbytnio nie podobał, ale jako że to komiks, na rysunki również spojrzeć trzeba. A jako że są bardzo ładne, (spodziewałem się ich, jako że rok temu czytany był przez mnie Darwin z tej serii) i biografia tego fascynującego człowieka opisana była dobra, jakżeby w skrócie. Samego go nie lubię, ale to nie o to chodzi.